Życie Matki Bożej jako wzór wychowawczyMatkę Bożą poznajemy z tego, co mówią o Niej Ewangelie, a także chrześcijańska Tradycja. Na kartach Ewangelii pojawia się Ona pierwszy raz w scenie Zwiastowania, którą dokładniej opisał św. Łukasz. Ta rozmowa młodej dziewczyny z Aniołem jest bardzo ciekawa i można z niej wyciągnąć wiele wniosków ważnych właśnie dla wzorców wychowawczych.Jasne spojrzenie na życiePanna poślubiona mężowi imieniem Józef jest strwożona, zaniepokojona, można powiedzieć wstrząśnięta zjawieniem się Boskiego Posłańca, jego słowami powitania i przepowiednią: "Oto poczniesz i porodzisz Syna". - "Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?" - odpowiada. Dla czytelnika tego opisu - odpowiedź niezrozumiała. Bo i cóż z tego, że jeszcze jest Ona dziewicą, jeśli już jest zaręczona i w najbliższym czasie "męża pozna", rozpocznie normalne życie małżeńskie? Cóż więc dziwnego, że pocznie i porodzi Syna? Zdumienie Maryi mogłaby wywołać tylko część przepowiedni odnosząca się do tego Syna, do Jego wielkości i roli, ale nie do samego faktu Jego poczęcia i narodzin.A przecież jest inaczej. Nie olbrzymie znaczenie tego Syna i Jego niezwykła rola budzą pierwszą reakcję Maryi. Te myśli przyjdą później. Pierwsza Jej refleksja dotyczy nierealności przepowiedni. Ona nie może począć Syna, gdyż męża nie zna i nie będzie znała. Stąd prosty wniosek, że i narzeczony zgodził się na to i że małżeństwo ich ma pozostać dziewicze. Zauważmy tu przede wszystkim, w jaki sposób Maryja, młodziutka wówczas dziewczyna, mówi o tych sprawach. Bez żadnej pruderii, w sposób naturalny i poważny, jak o czymś oczywistym. Nie może przecież zajść w ciążę bez współżycia z mężczyzną. Odpowiedź ta świadczy, że w tamtych czasach i w środowisku, w którym wzrosła, wczesne i prawidłowe uświadomienie seksualne młodzieży było regułą, i do tych spraw odnoszono się z całą powagą. Pożycie płciowe traktowane było z szacunkiem jako źródło ludzkiego życia. Potomstwo było cennym darem Bożym, a ciążę nazywano stanem błogosławionym. Mamy tu bardzo ważny przekaz i wzór wychowawczy dla naszych czasów, w których wiele jest w tej dziedzinie fałszywego wstydu i przemilczania, a z drugiej strony tyle wyuzdania, bezwstydu i wulgarnej profanacji, przy czym prawidłowego uświadomienia i wychowania seksualnego często w ogóle nie ma.
Umiłowanie dziewictwaDruga nauka, jaka płynie z rozmowy Maryi z Aniołem, dotyczy problemu dziewictwa. Maryja broni tu swego dziewictwa, przypomina Wysłańcowi Boga o swym postanowieniu zachowania tego stanu. Czym było to postanowienie? W sytuacji społecznej, gdy potomstwo tak bardzo ceniono, było to, jak można się domyślać, złożoną Bogu ofiarą - rezygnacją z wielkiego dobra i szczęścia, jakim były dzieci, a także rezygnacją z satysfakcji seksualnych.W religii starożytnych Żydów etyka seksualna utwierdzona była przez Dekalog i prawa nadane przez Mojżesza. Ale główne podstawy tej etyki wdrożone są człowiekowi przez Boga i związane z ludzką naturą, a moralny porządek w tej dziedzinie można rozeznać drogą rozumowanej analizy. Toteż nawet w pogańskich społecznościach ludzie myślący i uczciwi trzymali się tych moralnych praw i choć błędy i grzechy nader często towarzyszyły człowiekowi wszędzie, jednak wysoko ceniono miłość, wierność małżeńską i opanowanie popędów, a więc panowanie sfery duchowej - rozumu i woli - nad sferą cielesnych pożądań. Wszędzie i zawsze ta władza ducha nad ciałem uznawana była za podstawowe prawo ludzkiej natury, można powiedzieć: za istotę człowieczeństwa. Postępowanie zgodne z tym prawem i z moralnym porządkiem zawsze budziło szacunek, a łamanie tej zasady dla cielesnych przyjemności ściągało na człowieka pogardę. Bardzo ostro wyraził to w jednym ze swych pism starożytny rzymski mówca i publicysta Marek Tulliusz Cyceron, podkreślając, że najwspanialszym darem udzielonym człowiekowi jest rozum, a największym wrogiem tego boskiego daru jest rozkosz, której pożądanie prowadzi człowieka do wszelkich zbrodni. "W królestwie rozkoszy nie ma w ogóle miejsca na cnotę... - pisze ten pogański autor. - Nic więc nie jest tak godne obrzydzenia, tak zgubne, jak rozkosz zmysłowa, ponieważ ona wzmagając się i długo trwając gasi wszelkie światło rozumu". We wszystkich religiach i kulturach oddawano cześć ascetom, którzy dla wyższych duchowych celów czy dla miłości bliźniego umieli przezwyciężać pożądania ciała. Tym tłumaczy się również kult dziewictwa i celibatu, a więc kult ascezy płciowej, która i przed chrześcijaństwem, i poza nim uprawianą była i jest w różnych zgromadzeniach zakonnych czy kapłańskich. Przykładem mogą być rzymskie westalki czy starożytny żydowski zakon esseńczyków, zakony buddyjskie czy w późniejszych czasach chrześcijańskie. Trzeba pamiętać, że energia płciowa nie służy osobnikowi, lecz gatunkowi - służy więzi małżeńskiej i rozwojowi rodziny. Jeśli się z tej więzi rezygnuje, można i trzeba energię tę ukierunkować na inną pożyteczną i szlachetną działalność. Prawidłowo pojmowane dziewictwo jest więc - podobnie jak celibat - zarówno ofiarą, jak służbą. W przypadku Maryi nie była to zapewne łatwa ofiara, bo u starożytnych Żydów kobieta przeznaczona była do rodzenia dzieci, a więc poniekąd musiała wychodzić za mąż - stare panny były chyba rzadkim zjawiskiem. Jeśli w tych warunkach młoda izraelska dziewczyna świadomie zaplanowała taką ofiarę i służbę, świadczy to o jej niezwykłym charakterze i powołaniu. Zapewne Duch Święty kierował Jej zamiarami i pozwolił Jej znaleźć męża, który zgadzał się na takie małżeństwo. W niczym to nie umniejsza Jej świadomej decyzji i woli co do zachowania dziewictwa. Nie wiedziała, że ma zostać matką Mesjasza. A św. Józef i jego ofiara? Jeszcze do niedawna przedstawiano go jako starca nie wierząc, by młody mąż mógł żyć z żoną jak brat z siostrą. Dziś wiemy i rozumiemy, że był on normalnym młodym mężczyzną, tylko że pobożnym i sprawiedliwym, opanowanym i ofiarnym - wspaniałym wzorem dla wszystkich młodych mężczyzn, którzy planując normalne małżeństwo tak bardzo potrzebują sztuki opanowania. Zresztą św. Józef musiał być młody, silny i odważny, jeśli miał wypełnić swe obowiązki opiekuna stawiając czoło tym ciężkim trudom i niebezpieczeństwom, na jakie narażona była Święta Rodzina. Jakie stąd płyną nauki? Jak przedstawia się dziś problem dziewictwa? Niestety - trzeba stwierdzić, że wysławia się dziś i propaguje nie dziewictwo, lecz właśnie jego antytezę, tzw. wolną miłość, swobodę seksualną, nieograniczone korzystanie z płciowych satysfakcji. Tę swobodę nazywa się dziś postępem. Dziewictwo zaś traktuje się często jako przejaw zacofania, jako coś, co kompromituje i czego należy się wstydzić. Wielu autorów mianujących się "naukowcami" twierdzi, że zachowanie dziewictwa na dłuższą metę jest szkodliwe czy nawet niemożliwe - za stan normalny uważa się niczym nieskrępowane zaspokajanie popędu. Odrzuca się normę moralną i zasadę panowania ducha nad ciałem, przez co niszczy się samą istotę człowieczeństwa. Widzimy więc, jak bardzo potrzebna jest dziś w tej dziedzinie nauka płynąca z życia Matki Bożej i św. Józefa. Gotowość na pełnienie woli BożejAle rozmowa Maryi z Aniołem dostarcza jeszcze innych bardzo istotnych refleksji i wzorców. Mamy tu dialog człowieka z Bogiem. Człowiek jest stworzony "na obraz i podobieństwo Boże" i ma prawo do kształtowania swego życia, ma prawo do własnych twórczych zamierzeń i dokonań, jeśli są one z natury dobre. Sam Bóg dał mu to prawo. I Maryja niejako przypomina tu Bogu o tym swoim ludzkim prawie - o postanowieniu, które powzięła, o własnej decyzji co do Jej życia. Chce trwać przy tej decyzji i odważnie stawia pytanie. Czy Bóg odrzuci Jej ofiarę? Aby ocenić ogrom odwagi, godności i siły, z jaką występuje, trzeba uprzytomnić sobie, że ówcześni Żydzi traktowali Boga nie tyle jako miłującego Ojca, ile jako srogiego Władcę. A kimże Ona była w oczach świata i swych współrodaków? Skromną, nieznaną, młodą dziewczyną. Nikim. Lecz tu odsłania nam się niezwykła głębia i siła Jej ducha.I widzimy tu, z jakim szacunkiem Stwórca odnosi się do człowieka i do jego wolnej woli. Nie! Bóg nigdy nie niszczy tego, co dobre, co szlachetne i ofiarne. Jej decyzja i wola zostanie w pełni uszanowana, zaakceptowana. Lecz Bóg pyta, czy zechce Ona dać Mu więcej, nieskończenie więcej. I tu Maryja w pełni zgadza się powołując się na swą powinność służby. Służba Bogu to jedyna służba, która nas zawsze obowiązuje i nigdy w niczym nie umniejsza, przeciwnie - tych, którzy ją gorliwie pełnią, wynosi na wyżyny heroicznej świętości. Mamy służyć Bogu, żyć nie dla siebie, a dla Niego, by po śmierci na zawsze zjednoczyć się z Nim w niebie. Ale co to oznacza dla naszego doczesnego życia? Co to oznaczało dla ziemskiego życia Maryi? Tu znów wyłania się dla nas ogromnej wagi nauka płynąca z Jej przykładu. Przecież Ona nie myślała, że zostanie matką. Jej życiowy plan był inny. I nagle staje wobec zaskoczenia, wobec zupełnej zmiany sytuacji. Jest to zmiana oszałamiająca i bardzo radosna. Będzie matką Mesjasza. Lecz macierzyństwo prócz radości niesie ze sobą zawsze troski, bóle, kłopoty i trudy, a te nie zostają Jej oszczędzone. Nie planowała swego macierzyństwa, lecz w służbie Bogu podejmuje je z radością, składając związane z nim trudy i cierpienia jako swój dar dla Niego. A dzisiejsze kobiety katoliczki czy naśladują w tym Maryję? Czy zawsze z radością przyjmują "nieplanowaną" ciążę widząc w nowym dziecku dar Boga i bezcenną wartość nowego człowieka? Niestety, wiemy, jak często, idąc tylko za własną wolą i wygodą, kobiety przerywają taką ciążę, zabijają dziecko. Bywa i odwrotnie. Zdarza się, że nie mogąc pogodzić się z bezpłodnością i chcąc "za wszelką cenę" mieć własne dziecko, kobieta ucieka się nawet do praktyk pozaustrojowego zapłodnienia, choć wiadomo, że są one niezgodne z wolą Boga i potępione przez Kościół. Czy można taką kobietę nazwać "służebnicą Pańską"? Zaufanie do Boga i troska o bliźniego"Odszedł od Niej anioł". Rozmowa skończona. Teraz trzeba odważnie stawić czoło rzeczywistości. Pierwszy problem: narzeczony. Czy powiedzieć mu? Nie! Maryja nie mówi. Wiemy, jak cierpiał św. Józef, gdy jej ciąża wyszła na jaw. Ona Mu nie powiedziała. Nie była rozmowna ani wylewna, nie "chwaliła" się tym, co Ją spotkało. Zapewne powiedziała o tym apostołom dopiero po śmierci i odejściu Chrystusa. Ale na początku tej sprawy milczała. To przecież była sprawa Boga i ufała, że On sam wszystko wyjaśni. Tak się też stało. I to milczenie Matki Bożej jest również dla nas nauką, że służąc uczciwie Bogu powinniśmy ufać w Jego pomoc i obronę i nie przejmować się takimi czy innymi kłopotami.Bóg sam oświeca św. Józefa, św. Elżbietę, pasterzy przy Narodzeniu i mędrców ze Wschodu, starego Symeona i Annę w świątyni. Tam, gdzie to jest potrzebne, Bóg sam zgodnie ze swą wolą i swymi planami oznajmia ludziom prawdę, której sami dostrzec nie mogą. Przy zwiastowaniu Anioł mówi Maryi o ciąży Jej krewnej Elżbiety. Ale Elżbieta jest kobietą starszą - w tym stanie potrzebuje pomocy. Nie zwlekając Maryja spieszy do Niej i pozostaje tam, służąc jej aż do narodzenia św. Jana. Widzimy tu piękny przykład czynnej dobroci i miłości bliźniego, troski o jego potrzeby. Podobnie jak później, po latach, na weselu w Kanie, Maryja nie czeka, aż Ją poproszą czy wezwą. Sama pierwsza dostrzega potrzebę i stara się jej zaradzić. Głęboko wzruszająca jest scena powitania Maryi przez Elżbietę, która Ją pozdrawia jako Matkę Boga. Duch Święty zstępuje na Elżbietę, a Maryja wypowiada wspaniały hymn radości, uwielbienia i dziękczynienia. Ale nie tylko dwie ciężarne kobiety witają się z radością. Również, skryty jeszcze w łonie swej matki, św. Jan radośnie wita młodszego o pół roku Jezusa i Jego Matkę. Scena ta jest zarazem jakby hymnem pochwalnym na cześć ciąży - wyraża uwielbienie dla tego stanu i wielki szacunek dla tych, fizycznie tak małych, osób, które choć jeszcze nie urodzone, od poczęcia są już pełnymi osobami ludzkimi. Z rozważania tej sceny płynie dla nas ważna nauka, jak powinniśmy odnosić się do ciąży i do ludzkich zarodków i płodów. A wiadomo, jak się do nich dziś odnosimy - ile tych drobnych, niewinnych i bezbronnych istot ludzkich morduje się pod pełną ochroną prawa, nie widząc w nich żadnej wartości. I to właśnie w naszym XX wieku, który tyle deklamuje o "prawach człowieka". To masowe "uprawnione" ludobójstwo ma zresztą ścisły związek z rozpanoszoną rozwiązłością i swobodą seksualną, którą propaguje się dziś nawet wśród nastolatków. Jeśli odrzuca się zasadę panowania nad popędami, a akt seksualny uważa się za przelotną rozrywkę, chwilową przyjemność, do której każdy zawsze i wszędzie ma prawo, to cóż dziwnego, że powstającą w tych warunkach ciążę traktuje się często jak złośliwą narośl, którą trzeba czym prędzej zniszczyć. Istnieje ścisły związek między szacunkiem dla człowieka a szacunkiem dla pożycia seksualnego jako dla źródła ludzkiego życia. Jednego i drugiego szacunku dziś bardzo brakuje. Mężne znoszenie trudów i ubóstwaOgromnie ważne nauki płyną dla nas również z urodzenia Chrystusa, z okoliczności i warunków tego porodu. Niepokalane Poczęcie i wolność od grzechu wcale nie zapewniały Maryi wolności od życiowych cierpień, a Chrystus biorąc ludzką naturę i ciało wziął też na siebie nędzę, trudy i bóle ludzkiego życia. Inaczej nie byłby przecież prawdziwym człowiekiem. Podobnie Jego Matka i Opiekun byli prawdziwymi ludźmi i wiemy, jak wiele musieli męczyć się w życiu. Można sobie wyobrazić, jak uciążliwa była dla kobiety w ostatnich dniach ciąży wędrówka z Nazaretu do Betlejem. Oczywiście była młoda i zdrowa, przyzwyczajona do fizycznych trudów i ciężkiej domowej pracy (nie było wtedy pralek automatycznych i kuchenek gazowych, a w Nazarecie nie było i wodociągów), więc zapewne mężnie znosiła również trudy tej podróży. Ale ile psychicznego cierpienia musiała Jej sprawić myśl, że Mesjasz, Syn Boży, którego nosiła w swym łonie, musiał się urodzić w takich okropnych warunkach, w grocie, która służyła za stajnię, bo zabrakło dla Niego miejsca w gospodzie. Na pewno Maryja nie wyrzekała i nie skarżyła się na to, przyjmując z poddaniem się wolę Bożą, ale czy tę wolę i Boże zamiary już wtedy w pełni rozumiała? Ewangelia św. Łukasza mówi wyraźnie, że zarówno Matka, jak Opiekun Jezusa nie wszystko wtedy pojmowali. Nie zrozumieli np. tego, co im powiedział w świątyni jako już 12-letni chłopiec. Wszyscy ówcześni Żydzi sądzili, że Mesjasz będzie wielkim wodzem i królem Izraela i że zapewni swemu narodowi panowanie nad innymi narodami. Tak zresztą zapewne, w znacznej mierze, sądzili później i apostołowie, i dopiero zesłanie Ducha Świętego stało się dla nich gruntownym i ostatecznym oświeceniem.Wróćmy jednak do narodzenia Chrystusa i do nauki, jaka płynie dla nas z okoliczności tego urodzenia. Ileż matek zabija dziś swe nie narodzone dzieci dlatego tylko, że ciąża była nieplanowana, a na następne dziecko "nie ma warunków". Ciąża Maryi też była nie planowana, a każde dzisiejsze dziecko nawet w ubogiej wielodzietnej rodzinie ma jeszcze królewskie warunki w porównaniu z tymi, które przy swym narodzeniu miał Chrystus. I czy nie widać tu wyraźnej dla nas nauki? Przecież jako Syn Boży mógł urodzić się w pałacu wśród bogactwa, luksusu i licznej służby. Lecz wybierając takie urodzenie i takie ubogie, trudne życie, chciał właśnie pouczyć nas, że nie warunki materialne i wygoda są ważne, lecz sam ten nowy człowiek jest najcenniejszą wartością. I zamiast go zabijać z powodu braku warunków, trzeba dojrzeć w nim tę wartość, otoczyć go opieką i ofiarować Bogu, jak to Maryja i Józef uczynili z Jezusem w czterdzieści dni po Jego urodzeniu. Miłość ojczyznyWkrótce przychodzi ciężka próba: ucieczka do Egiptu dla ratowania życia Jezusa. Można by powiedzieć, że Maryja i Józef stają się przez to patronami emigrantów, bo sami doświadczyli tej doli. Lecz jaka to emigracja? Przymusowa, na rozkaz Boży, dla ratowania życia Bożego Syna. I gdy tylko niebezpieczeństwo ustaje, Bóg nakazuje im wrócić do ojczyzny, bo tu jest ich miejsce, tu Chrystus ma dokonać swej misji - w swym narodzie, choć misja ta ma olbrzymie znaczenie dla całego świata. Wiemy, że Chrystus był patriotą, kochał swój naród i bolał nad jego błędami i niewiernością, płakał nad przyszłym upadkiem Jerozolimy.Dziś wielu młodych ludzi opuszcza nasz polski kraj, nie wiążąc z nim żadnej swej misji ani obowiązku, nie poczuwając się do żadnego patriotyzmu, do miłości ojczyzny i swego narodu, choć przecież to właśnie ten naród dał im życie i wykształcenie. Ojczyznę można trafnie porównać do matki. Istnieje też moralny obowiązek pracy dla niej, tak jak istnieje moralny i uczuciowy związek z własną rodzoną matką, której nie wolno porzucać w jej biedzie czy chorobie, by znaleźć sobie inną matkę, "lepszą", bogatszą i wygodniejszą. Takie postępowanie jest wysoce niemoralne. Oczywiście, nie mówię tu o tych, którzy wyjeżdżają z nędzy i głodu albo, jak Święta Rodzina, dla ratowania życia (ale takich emigrantów z Polski chyba dziś nie ma). Nie mam też na myśli tych, którzy wyjeżdżają tylko czasowo, po zarobek czy naukę, i zdobyte za granicą walory przywożą do własnego kraju, by tu żyć i działać. Mam tu na uwadze tych, którzy w egoistycznym dążeniu do "lepszego i wygodniejszego życia". Jest to zdrada narodowa, ucieczka z pola walki, tej walki, która toczy się u nas o moralne uzdrowienie społeczeństwa i o poprawę jego bytu. Dla takiej emigracji Maryja i Józef nie są patronami. Pokorna służba BoguPo powrocie z Egiptu zaczyna się dla Świętej Rodziny zwykłe, ciche, szare życie, wypełnione ciężką codzienną pracą. Maryja i Józef nikomu nie wyjawiają tajemnicy poczęcia i powołania Jezusa ani też własnego wyróżnienia. W opinii otoczenia są zwykłymi szarymi ludźmi. Nie ubiegają się o sławę i zaszczyty, o jakąś światową karierę. I z tego cichego, ukrytego i poddanego woli Bożej życia Maryi znów płynie ważna nauka dla tych kobiet - katoliczek, które odrzucając swe rodzinne powołanie i zadanie macierzyństwa domagają się od papieża różnych stanowisk w Kościele łącznie ze święceniami kapłańskimi. A przecież zupełnie czym innym są zakonne śluby celibatu i ubóstwa, pokory i posłuszeństwa, i życie według tych zasad - a zupełnie czym innym zuchwałe domaganie się dla kobiet kapłaństwa, które jest przecież w samym swym założeniu bardzo ciężką służbą. I jeśli Bóg kobietom wyznaczył służbę inną również niełatwą, bunt przeciw temu jest buntem przeciw woli Boga. Takie kobiety nie są "służebnicami Pańskimi". Odmowa ze strony papieża nie jest przecież stwierdzeniem, że kobieta jest w jakiś sposób "gorsza" od mężczyzny i do funkcji kapłańskiej się nie nadaje. Odmowa ta wynika z rozporządzenia Chrystusa, z nakazu Boga. A przecież nikt tak jak Chrystus nie "równouprawnił" kobiety, która w starożytności często nawet nie była uważana za człowieka. W chrześcijaństwie została istotnie zrównana z mężczyzną, zyskała równe prawa w obliczu Boga. Istotna "kariera" w Kościele to "kariera" w świętości, na ołtarzach i w niebie, a tu Maryja jest Królową, zajmuje najwyższe z wszystkich ludzi miejsce - tu też nie ma żadnych różnic między mężczyzną a kobietą w prawie do zasługi i świętości. Katoliczki domagające się kapłaństwa przez sam fakt tego żądania zdradzają, że nie rozumieją istoty religii katolickiej, pokory i służby Bogu. Żądanie ich jest smutnym, godnym politowania paradoksem. Powinny wpatrzyć się w obraz Matki Bożej, rozważać Jej życie i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.Moc ducha na KalwariiEwangelia św. Jana przedstawia nam też Maryję stojącą pod krzyżem. Jakże straszliwe cierpienie rozdzierało Jej duszę, jak musiała odczuwać każdy gwóźdź wbijany w ciało Chrystusa, każdą zadaną Mu ranę, całą Jego mękę i śmierć. Dlatego Kościół nazywa Ją Współodkupicielką, bo współcierpiała. Lecz i tę najstraszniejszą próbę przeszła Maryja z niebywałym hartem ducha i tu jest Ona wzorem w naszych tak nieraz ciężkich cierpieniach. Z Jej przykładu możemy czerpać duchową siłę. Wierząc, że tak jak dla Maryi po męce Piątku przyszła radość Niedzieli i Zmartwychwstania, tak też i nasze z pokorą i poddaniem odważnie zniesione cierpienia będą przez Boga obficie wynagrodzone.Św. Jan stojący pod krzyżem, naoczny świadek męki, opisuje, jak Jezus oddał Mu pod opiekę swą Matkę. Warto zwrócić na to uwagę ze względu na pewne błędne poglądy dotyczące dziewictwa Matki Bożej. Np. przedstawiciele sekty tzw. Świadków Jehowy twierdzą, że Maryja rodząc Chrystusa była dziewicą, ale potem podjęła ze św. Józefem normalne małżeńskie życie i miała z nim inne dzieci. Jako rzekomy "dowód" przytaczają z Ewangelii skierowane do Jezusa słowa: "Oto matka Twoja i bracia Twoi..." Zapominają przy tym, że słowo "bracia" ma różne znaczenia. Nazywało się tak dawniej również braci stryjecznych i ciotecznych, nazywa się tak braci zakonnych, a nawet sami "świadkowie Jehowy" między sobą nazywają się braćmi i siostrami. Padającym z krzyża słowom: "Oto syn Twój... Oto Matka Twoja..." Kościół przypisuje znaczenie szersze - oddanie całej ludzkości pod opiekę Matki Bożej. Ale słowa te miały i swój aspekt praktyczny. Po śmierci jedynego Syna Matka Jego pozostawała samotną wdową bez opieki, gdyż św. Józef już nie żył. Jezus oddał Ją więc pod opiekę ucznia, który wziął Ją do siebie. Jest to wyraźny dowód, że nie miała innych synów czy córek. Gdyby je miała, św. Jan nie musiałby się Nią opiekować. Reasumując można stwierdzić, że choć Ewangelie stosunkowo niedużo mówią o Matce Chrystusa, jednak bardzo dużo można z tego wyczytać. A pewne dane przekazuje również Tradycja. Wprawdzie Maryja była niepokalanie poczęta i wolna od grzechu pierworodnego, ale przecież była prawdziwym człowiekiem i prawdziwą kobietą, a rozważanie Jej słów i postępowania pozwala nam choć w pewnej mierze ocenić głębię Jej niezwykłej świętości, mądrości i mocy ducha. Życie Jej dostarcza nam bezcennych wzorców wychowawczych i wskazań dla kształtowania naszego własnego życia. Doc. dr hab. med. K. Wiśniewska-Roszkowska Rycerz Niepokalanej nr 387/88
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |