Co zrobić, żeby nastolatki chciały z nami rozmawiaćBardzo często rodzice dzieci wchodzących w wiek dojrzewania zauważają, że tracą z nimi kontakt. Spostrzegają, że tak naprawdę nic nie wiedzą o życiu swej pociechy, która jeszcze niedawno zwierzała im się ze wszystkiego. Teraz jest daleka, obca i najczęściej nie w humorze.Akceptacja uczuc dzieckaCo zrobić, żeby córka miała do nas zaufanie? Nie wiemy, co ona myśli, widzimy, że jest nieszczęśliwa, ale nie mamy pojęcia, co się z nią dzieje" - mówią rodzice nastolatki. Doskonale pamiętam siebie z tego czasu: zamykałam się w pokoju i cały dzień mogłam leżeć, słuchając muzyki. Każde wejście rodzica czy najbardziej niewinne pytanie odbierałam jako wtargnięcie w mój świat. A najgorsze było: "Co się z tobą dzieje? Jak ty się zachowujesz? Wciąż jesteś niezadowolona. Wieczna malkontentka. Ciebie chyba nikt nie lubi". Moi rodzice nie mogli zrozumieć, że dla rówieśników byłam zupełnie inna.Taki trudny okres przechodzi teraz mój siostrzeniec - rzeczywiście to ciężkie do zniesienia dla obu stron. To moment, w którym rodzice najczęściej tracą kontakt z dzieckiem, bo nie akceptują jego zachowania ani nie wiedzą, jak dotrzeć do jego uczuć. Przez nasze błędy nastolatek uczy się, że rozmowa z matką czy ojcem nie pomaga, a my przegapiamy wiele okazji, żeby pomóc mu w jego problemach. "Zaakceptuj mnie"Większość rodziców jest przekonana, że aby pomóc dziecku, by stało się kimś lepszym w przyszłości, należy zwracać uwagę na to, czego w nim nie akceptujemy. Tak najprawdopodobniej byliśmy wychowywani i często powielamy to w swoich rodzinach. Mamy w zanadrzu całą masę ocen, osądów, krytyk, wygłaszanych kazań, nagan i nakazów, które w rzeczywistości pokazują brak akceptacji dziecka takiego, jakim jest. Skutek jest taki, że dzieci przestają z nami rozmawiać. Po co mają wystawiać się na śmieszność i krytykę, lepiej zachować uczucia dla siebie. Dziecko zamyka się w sobie, boi się mówić, analizować swoje problemy. Natomiast aprobata ze strony rodziców może naprawdę wiele zmienić. Mamy wpływ na to, że dziecko uczy się akceptować siebie i zdobywa poczucie własnej wartości. Najważniejsze jest to, że ma ono wtedy pewność, że jest kochane takie, jakim jest. Bo czuć się zaakceptowanym to znaczy czuć się kochanym.Lepiej bez słówAkceptuję swoje dziecko, ale jak mu to okazać? Zależy to od tego, w jaki sposób z nim rozmawiamy. Czy zachęcamy je do mówienia, pomagamy mu wyrazić własne odczucia, czy może sprawiamy, że czuje się osądzane, skłaniane do poczucia winy i braku szacunku do samego siebie. Trzeba się nauczyć konstruktywnej metody rozmowy. Niewielu z nas posiada taką umiejętność.Czasem nie potrzeba wcale słów. Po prostu możemy nie wtrącać się w działalność dziecka. Kiedy coś robi: bawi się, rysuje, szyje sobie ciuch itp., a my pozostajemy na uboczu, to jest to czytelna bezsłowna metoda wyrażania akceptacji. Wielu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, że dajemy swoim dzieciom do zrozumienia brak aprobaty przez kontrolowanie, przeszkadzanie, włączanie się. "Tak powinien wyglądać prawdziwy zamek rycerski", "Ty się nigdy niczego nie nauczysz, jak tak będziesz leżał całe popołudnie", "Pomogę ci uszyć tę sukienkę, inny materiał będzie lepszy" - te stwierdzenia wydają nam się takie niewinne! Oprócz niewtrącania się możemy też nauczyć się biernie słuchać. Kiedy dziecko zaczyna nam coś opowiadać, np. o swojej kłótni z koleżanką, najczęściej mówimy: "Czy nie przesadzasz?", "Kochanie, musisz po prostu iść i ją przeprosić", "To nic takiego, nie martw się", "Sama widzisz, jaki masz okropny charakter". Po takim wstępie nie dowiemy się już niczego. Ale jeśli powiedzielibyśmy tylko: "Ach tak?" albo "Och!" - a na tym właśnie polega bierne słuchanie - wtedy zdziwilibyśmy się, jak wiele dziecko ma nam do powiedzenia. Wolno mu było bowiem wyrazić swoje uczucia, a przez to miało szansę samo dojść do konstruktywnego rozwiązania problemu. Jak nie rozmawiaćWiadomo, że za długo milczeć się nie da. Rodzice chcą rozmawiać z dziećmi, a i dzieci pragną rozmów z nimi. Powinniśmy się kontrolować, jak rozmawiamy ze swoimi pociechami, bo w tym tkwi klucz do skuteczności wpływu na nie. Trzeba zdawać sobie sprawę, że słowna odpowiedź zawiera najczęściej więcej niż jeden komunikat. Np. córka mówi ci: "Nie znoszę szkoły i tych wszystkich głupich nauczycieli", a ty odpowiadasz: "To normalne, też tak kiedyś mówiłam, zobaczysz, że ci to przejdzie". Wtedy ona wyciąga następujące wnioski: "Uważasz, że moje odczucia są nieważne", "Nie akceptujesz mnie z moimi odczuciami", "Czyli to ja jestem winna, a nie szkoła", "Nie traktujesz mnie poważnie", itd. Powinniśmy wiedzieć, że kiedy mówimy coś do dziecka, to jednocześnie mówimy coś o dziecku. Każda nasza wypowiedź zdradza, co o nim myślimy. A to wpływa na stosunki między nami.Zachęta do mówieniaNasze pociechy mają potrzebę rozmawiania z nami, musimy je tylko ośmielić. Dr Thomas Gordon, autor książki "Wychowanie beż porażek", nazywa metody zachęcania dzieci "automatami do otwierania drzwi". To najprostsze zaproszenie, by nam więcej powiedziały. To odpowiedzi, które nie przekazują żadnych osobistych myśli, sądów lub uczuć słuchacza, czyli wszystkie wspomniane już "Och" i "Aha", "Interesujące", albo bardziej rozbudowane "Opowiedz mi o tym", "Chciałbyś o tym pomówić?", "Wydaje się, że to dla ciebie ważne". Przez te "otwieracze drzwi" nasze uczucia pozostają na drugim planie po to, aby zachęcić młodego człowieka do podzielenia się swoimi myślami i odczuciami. Bo tak naprawdę dziecko chce rozmowy. Musimy mu tylko przekazać szacunek i akceptację jego osoby. "Otwieracze" czy "zachęcacze" mówią: "Masz prawo wyrażać to, co czujesz", "Twoje myśli są warte tego, żeby je usłyszeć", "To mnie interesuje".Uważne słuchanieOtworzyliśmy już drzwi, dziecko mówi. Jak ten stan utrzymać? Jak wszystkiego nie popsuć? Mamy być aktywni, nadal jednak powstrzymując się od wypowiadania sądu, opinii, rady czy analizy. Nasz nastolatek uwierzy, że dobrze go słuchaliśmy, kiedy spróbujemy sformułować własnymi słowami to, co usłyszeliśmy. Może nam się to wydawać nienaturalne, bo jesteśmy przyzwyczajeni pouczać, zarządzać, pytać, sądzić, grozić, upominać i uspokajać. Przede wszystkim zaś musimy chcieć słuchać i znaleźć na to czas. Powinniśmy też rzeczywiście zaakceptować uczucia dziecka, próbować je zrozumieć, bez względu na to, co naszym zdaniem powinno ono czuć. Pomoże przy tym świadomość, że emocje przemijają. To, że młody człowiek w tej chwili dzieli się z tobą nienawiścią do nauczyciela nie znaczy, że tak zostanie. Z czasem niechęć osłabnie, może nawet przerodzi się w sympatię. Nie obawiajmy się zatem uzewnętrzniania uczuć przez dziecko.NATALIA BUDZYŃSKA
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |