Nie można ciągle od nowaZ Aśką znam się już od piątej klasy podstawowej. Na początku to było zwykłe koleżeństwo, bardziej się zaczęłyśmy kolegować w pierwszej klasie gimnazjum. Teraz jesteśmy w trzeciej. I właściwe było wszystko w porządku, ale od paru miesięcy Aśka wywija mi różne numery. A to okazuje się, że tam gdzie miałyśmy iść razem, ona wybrała się z innymi osobami. Dobrze różnie to bywa. Innym razem coś mi obiecuje i na tym się kończy. Takich sytuacji mogę mnożyć. Mogę zrozumieć, ale dlaczego nie wyjaśnia spraw od razu, nie dzwoni i mówi, że nie może coś tam. A zresztą powiedziałam jej, że nie chcę takiej koleżanki. Kiedy jej o tym mówię, owszem przeprasza i za każdym razem mówi do mnie - nie gniewaj się, zacznijmy naszą przyjaźń od nowa. Powtarza to jak jakieś zaklęcie. Nie rozumiem, ileż razy można zaczynać od nowa. Jeżeli coś się ponownie zaczyna, to wydaje mi się, że należy wziąć pod uwagę już to co było, nie robić tych samych błędów, potyczek. - DankaDroga Danusiu! Dziękujemy za Twój list. Na wstępie spróbujmy zdefiniować czym jest przyjaźń, koleżeństwo czy znajomość. W ciągu naszego życia mamy kontakt z bardzo wieloma osobami. Większość z nich to nasi znajomi. Nie łączy nas właściwie nic ponadto, że się właśnie znamy, choćby z widzenia - ze szkoły, osiedla, jakiejś wspólnoty. Pozdrawiamy się, nieraz wymieniamy kilka zdań, nieraz coś od siebie pożyczymy - i to właściwie wszystko. Nie musimy wiedzieć jaka jest ich sytuacja życiowa czy rodzinna, jakie wyznają wartości. Nie mamy wobec siebie żadnych zobowiązań, poza oczywiście miłością bliźniego. Część z tych osób - od razu lub po pewnym czasie - staje się bliższa naszemu sercu, wyczuwamy w nich "bratnią duszę", dobrze nam się rozmawia, mamy wspólne zainteresowania czy poglądy. Szybko rodzi się koleżeństwo, relacja dla obu stron przyjemna, oparta na częstym kontakcie, aczkolwiek także dla obu stron niezbyt niezobowiązująca. Grono kolegów czy koleżanek może być duże, ale nie wiąże się z tym nic głębszego. Wiemy o sobie tyle, ile druga osoba chce ujawnić, spieszymy z pomocą gdy jest taka potrzeba, czujemy się też związani regułami rządzącymi w danej strukturze np. zawiadamiamy się o nieobecności na jakimś spotkaniu, organizujemy dla kogoś wsparcie w jakiejś sytuacji losowej itp. Relacje koleżeńskie mogą przetrwać wiele lat ale mogą też osłabnąć lub zaniknąć przy okazji zmiany miejsca zamieszkania czy szkoły. Mogą też przerodzić się w przyjaźń. A to już duże słowo. Przyjaciel to ktoś bliski. To nie tylko ten, o kim dużo wiemy, kogo dobrze znamy i lubimy. To osoba, przy której czujemy się tak bezpiecznie, że decydujemy się jej powierzyć choćby niektóre swoje tajemnice, dzielić się z nią odczuciami, emocjami. To jej się radzimy, prosimy o pomoc bez obawy odrzucenia czy wyśmiania. Przyjaciel to ktoś, czyjego dobra pragniemy bardzo mocno, życzymy mu jak najlepiej, cieszymy się jego sukcesami i smucimy porażkami. I jest to bardzo szczere współodczuwanie, nie tylko na zasadzie pocieszenia "bo tak wypada". Przyjacielowi możemy powiedzieć prawie wszystko, możemy także, a czasem nawet powinniśmy zwrócić mu uwagę, gdy źle robi, otworzyć mu oczy na coś, czego nie widzi - i to samo przyjąć z jego strony. Powinniśmy zawsze być otwarci na jego potrzeby, szczególnie te niewypowiedziane, które jesteśmy w stanie zauważyć, bo znamy się przecież tak dobrze. Powinniśmy być gotowi wysłuchać go, pomóc fizycznie czy wesprzeć duchowo zawsze gdy tego potrzebuje. A czasem po prostu pobyć z nim, nawet nic nie mówiąc, bo nieraz właśnie tylko tego potrzeba. Czy w ogóle możliwa jest taka relacja między dwojgiem niespokrewnionych ze sobą osób? Jest możliwa, ale musimy pamiętać o kilku zasadach. W przyjaźni winniśmy akceptować się wzajemnie, mimo dzielących nas różnic, bo oczywiście przyjaźń nie oznacza bycia takim samym jak druga osoba. Prawdą jest, że to podobieństwa się przyciągają i zazwyczaj przyjaźń rozwija się u osób o zbliżonych charakterach, usposobieniu, patrzeniu na świat. Ale nie oznacza to, że mamy zgadzać się we wszystkim. Czasem nawet ludzie z zewnątrz dziwią się jak dane osoby mogą się ze sobą przyjaźnić, choć tak wiele ich dzieli. Widocznie łączy ich więcej niż dzieli, choć na pierwszy rzut oka wydaje się inaczej. Podstawą jednak tutaj jest akceptacja drugiej osoby, czyli przyjmowanie jej taką jaka jest, a nie dążenie do jej zmiany na taką, jaką chcielibyśmy ją widzieć. Po drugie - zaufanie. Nie zbuduje się żadnej głębszej relacji międzyludzkiej jeśli nie zaufamy sobie wzajemnie. Nie jest możliwe powierzenie komuś swoich sekretów, zmartwień i radości w pełni jeśli nie wierzymy, że druga osoba zachowa to w tajemnicy, nie zrobi z tego złego użytku, nie obróci przeciwko nam. To zaufanie buduje się stopniowo w trakcie tworzenia relacji. Metodą sprawdzania się drugiej osoby w różnych sytuacjach nabieramy wobec niej pewności i poczucia bezpieczeństwa. To owocuje zawierzeniem się drugiej osobie, zdaniem się na jej działanie czy ocenę. Tylko mając zaufanie możemy przyjąć z ust kogoś nawet krytykę, bo wiemy, że jest ona skierowana nie przeciwko nam ale dla naszego dobra. Kolejnym elementem jest odpowiedzialność. To ona każe nam dzwonić do przyjaciela gdy nie odzywa się kilka dni, to ona powoduje, że czasami bierzemy na sobie czyjeś obowiązki albo "za uszy" wyciągamy go z dołka, tarapatów, wspieramy słowem i czynem. Autentyczne pragnienie dobra dla drugiej osoby najwyraźniej ucieleśnia się w odpowiedzialności za nią, za to, by nic jej się nie stało, by nikt inny ani ona sama nie zaszkodziła sobie jakimiś działaniami; to także po prostu pragnienie zbawienia dla niej. I na końcu, by to wszystko, o czym napisaliśmy było w ogóle możliwe, potrzebny jest poświęcany drugiej osobie czas. Nie można bowiem nazywać się czyimś przyjacielem, jeśli nie ma się dla niego czasu. Jeśli zapomina się zadzwonić, nie przychodzi na spotkania, ciągle wymawia się innymi obowiązkami. Nie można być przyjacielem od święta. Nie można nim być wtedy gdy sami czegoś potrzebujemy, a nie mieć czasu gdy ta druga osoba prosi nas o pomoc czy zwyczajnie chce się spotkać. Czas jest czymś koniecznym - jest naszym darem dla drugiej osoby, dowodem szacunku dla niej i poważnego jej traktowania. I z tym chyba ostatnio ma problem Twoja koleżanka. Celowo piszemy tu "koleżanka", bo w sytuacji, jaką opisujesz należałoby się zastanowić czy to faktycznie jest przyjaźń. Masz rację, że jeśli zaczyna się coś od nowa to podstawą relacji powinno być unikanie poprzednich błędów, które powinny nas czegoś nauczyć. Czy jednak można tak od nowa, wiele razy zaczynać przyjaźń? Jej przecież nie można zaplanować, ona rodzi się między dwoma osobami poprzez rozmaite wydarzenia i doświadczenia, które te osoby jednoczą. Jeśli ktoś jest naszym przyjacielem to zależy nam na nim, jest dla nas ważny. Nie lekceważymy go poprzez brak kontaktu i choćby proste wytłumaczenie naszej nieobecności. Przyjaźń pragnie obecności drugiego człowieka. Tylko bowiem poprzez bycie z kimś poznajemy go naprawdę i możemy zdecydować czy nam odpowiada. Tylko wówczas możemy sobie pomóc czy zwyczajnie miło spędzić czas. Tylko wtedy nie jesteśmy samotni, bo obok siebie mamy wsparcie drugiej osoby. Droga Danusiu! Bardzo możliwe, że Twoja koleżanka inaczej rozumie przyjaźń niż Ty. Może myli ją z koleżeństwem. A może ma tak wielu znajomych i z każdym z nich utrzymuje kontakt, że nie jest w stanie wejść w głębszą relację z jedną lub kilkoma osobami. A może - z jakichś względów - tamte osoby są jej bliższe niż Wasza relacja, o której wcześniej sądziła, że jest wyjątkowa? Może po prostu nie ma odwagi Ci tego powiedzieć albo sama nie uświadamia sobie charakteru Waszych kontaktów? W każdym razie, jeśli ona naprawdę chce "zacząć od początku" to umów się z nią i porozmawiaj na spokojnie czego ona oczekuje od Ciebie i jak widzi Waszą "przyjaźń". Ty powiedz jej o swoich oczekiwaniach. Może nie ma sensu budować czegoś na siłę? Może nie trzeba zmuszać się do przyjaźni tam, gdzie może funkcjonować bardzo dobre koleżeństwo - bez niespełnionych oczekiwań i pretensji? To nic złego, że w tej chwili Wasza relacja nie wygląda tak jak autentyczna przyjaźń. Może nigdy nią nie będzie, a może nigdy nie była? Nie jest też powiedziane, że nie przekształci się w nią w przyszłości. Czasem jednak lepiej mieć dobrą koleżankę niż przyjaciółkę, która nas zawodzi. Dajcie sobie czas i nie oczekując zbyt wiele, podejdźcie z dystansem do "tworzenia" przyjaźni. Jeśli ma nią być to będzie, ale nie dlatego, że tak nazwiecie Waszą relację a dlatego, że faktycznie będziecie coraz bardziej ją do przyjaźni upodabniać - ale przez czyny a nie przez słowa. Z Bogiem.
Kasia i Tomek
Tekst pochodzi z miesięcznika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |