Siła rodzeństwaJestem uczniem klasy III gimnazjum, moja siostra jest na pierwszym roku studiów. Nasi rodzice zawsze nam wpajali, że jako rodzeństwo musimy trzymać się razem. To, że kiedyś były między nami różne historie, typu - kłótnie, jakieś spory, ja coś nie tak zrobiłem siostrze, ona nakrzyczała na mnie. Normalka. Ale rodzice zawsze ostro i stanowczo reagowali, jeżeli w naszych sporach pojawiały się okropne, brzydkie słowa, albo któreś z nas w stosunku do siebie, przekroczyło podstawowe zasady. Teraz jesteśmy już starsi, mądrzejsi i bardziej pokojowo nastawieni do siebie. Dlatego nie mogę zrozumieć sytuacji mojego kolegi Jacka, rówieśnika. Ma on także, ale o trzy lata starszą siostrę i o dwa lata młodszego brata. Ale to w jaki sposób się ona do niego odzywa, to nawet nie mogę powtórzyć. "Głupek", "po co się urodziłeś", to z tych łagodniejszych. W stosunku do tego młodszego to jest w porządku. Jestem często w domu u Jacka, bo ma bardzo fajnych rodziców, młodszy brat też okey. Byłem wielokrotnie świadkiem jak jego siostra się do niego odzywała, rodzice reagowali w takich sytuacjach, Jacek zachowywał się normalnie. Próbowałem go wypytać czy coś się kiedyś wydarzyło, ale twierdzi, że nie. Bardzo lubię Jacka, jest zresztą w klasie bardzo lubiany. Jest bardzo życzliwy, koleżeński. Ale nie zdziwię jak kiedyś starci cierpliwość do swojej siostry. Zresztą to okropne mieszkać w jednym domu w takiej atmosferze. A przecież rodzeństwo TO SIŁA. - PawełTo prawda, rodzeństwo to siła, choć zazwyczaj pojmuje się to trochę później niż w dzieciństwie. Spory między rodzeństwem nie są niczym dziwnym i nie znamy chyba domu, gdzie by ich nie było. To normalne i wynika z niedojrzałości, rywalizacji, zazdrości czy różnego traktowania przez rodziców. Zazwyczaj też silniejsze są między rodzeństwem tej samej płci i z mniejszą różnica wieku. Jednak stopniowo, w miarę upływu lat i dorastania wygasają, a ich wspomnienie budzi wesołość i sentyment. Sam widzisz to po relacji ze starszą siostrą - przecież już się nie wyzywacie i nie szturchacie, mimo, iż nie zawsze macie takie samo zdanie, prawda? Oczywiście zdarza się, że nawet wśród dorosłego rodzeństwa mają miejsce poważne konflikty, ale już na konkretnym podłożu. Natomiast w dzieciństwie drobne niesnaski są na porządku dziennym. Jednak oprócz tych, które wynikają z etapu rozwoju, mogą być inne, spowodowane przez sytuacje w rodzinie. Zazwyczaj gdy pojawia się rodzeństwo, dziecko starsze przyjmuje go albo z niechęcią albo z zachwytem, który po jakimś czasie stopniowo opada. No bo owszem, chciałem mieć brata, ale BRATA - do wspólnej zabawy, kopania piłki, siłowania się, a nie wrzeszczący tobołek, który zabiera mi rodziców, bo ci, nie wiadomo dlaczego są na każde jego piśnięcie. I jeszcze się nim zachwycają, I nie tylko oni, tylko te wszystkie krewne, które przychodzą go zobaczyć i dla których ja do tej pory byłem najważniejszy. Teraz zainteresowane są nim, a mnie nazywają "dużym". Rodzice są zmęczeni, nie mają czasu, a mama ciągle przytula tego małego. No nie tak to sobie wyobrażałem! Tak to mniej więcej wygląda z perspektywy kilkulatka. I wtedy rodzi się zazdrość, konkurowanie o względy rodziców, a gdy ci nie mają czasu - zwracanie na siebie uwagi poprzez niegrzeczne zachowanie. Nieraz dochodzi do agresji skierowanej przeciwko maluchowi, chęci pozbycia się go, bo wówczas - jak się dziecku wydaje - znów ono będzie na pierwszym planie. Wygląda na to, że być może tak właśnie było w rodzinie Twojego kolegi. Siostra - jako ta pierwsza poczuła się zdetronizowana przez Jacka. Jej niechęć była na tyle silna i głęboka, że przetrwała do tej chwili. Być może, gdy on się urodził i zajął jej miejsce, rodzice nie zdawali sobie sprawy z jej uczuć. Być może nie pomogli jej przejść przez ten trudny czas i wymagali by od razu stała się starszą siostrą. Być może nie zwracali uwagi na jej potrzeby a wybuchy złości brali za krnąbrność i złośliwość. Być może nigdy nie porozmawiali z nią szczerze na temat tego co czuje i co brat zmienił w jej życiu. Bardzo możliwe też, że w miarę upływu czasu (zwłaszcza, że pojawiło się kolejne dziecko) doszły jej nowe obowiązki i wymagania, by była mądra, odpowiedzialna i jako starsza ustępowała. Być może jemu jako młodszemu wolno było więcej, był bardziej rozpieszczany, a może też - jako wesoły i pogodny z natury - stał się ulubieńcem, co siostrę jeszcze bardziej bolało. Może też nawet wykorzystywał swoją sytuację, korzystając z uprzywilejowanej pozycji, bo wiedział, że może sobie na więcej pozwolić. Może nawet rodzice nie traktowali ich sprawiedliwie - ona, jako starsza i "pyskata" nie mogła liczyć na te przywileje i uczucia u rodziców co młodszy brat. Jeśli zaś do tego wszystkiego spadły na nią obowiązki w postaci zajmowania się młodszymi braćmi, wykonywania większej ilości obowiązków domowych i pomocy rodzicom, to tylko przechyliło czarę goryczy z jej strony. To wszystko spowodowało, że wyrósł między nimi mur niechęci, niezrozumienia i zazdrości. Dlaczego zaś w stosunku do najmłodszego jest w porządku? No cóż, to Jacek był tym, przez którego spadła z piedestału i to na nim nauczyła się odreagowywać swojej frustracje. Pojawienie się zaś młodszego mogło jej się nawet przysłużyć, gdyż to Jacka z kolei pozbawiło dużej części uwagi rodziców. A dlaczego Jacek się tak nie zachowywał w stosunku do młodszego brata? Być może dlatego, że on nigdy nie był jedynakiem, zawsze musiał się rodzicami z kimś dzielić i nie miał pojęcia, jak to jest mieć ich tylko dla siebie. Oczywiście to wszystko, o czym, piszemy to tylko pewna teoria (bo nie wiemy jak było naprawdę) - ale bardzo prawdopodobna. Czy można było temu zapobiec? W pewnym stopniu tak - gdyby rodzice może lepiej przygotowali siostrę na pojawienie się Jacka. Gdyby poświęcali jej więcej czasu i nie karali za złe zachowanie, tylko pozwolili na odczuwanie złości i frustracji (choć nie na jej wyładowywanie na rodzeństwie) i rozmawiali z nią o jej odczuciach. Gdyby nie traktowali jej tylko jak starszą siostrę, tylko jak małe dziecko, które też bardzo potrzebuje troski i miłości i któremu w dodatku zawalił się jego dotychczasowy, bezpieczny świat. Ale to oczywiście nie oznacza, że ona może go tak traktować i tak się odzywać. Tym bardziej, że to już naprawdę duża dziewczyna i potrafi kontrolować swoje zachowanie. Przypuszczalnie jednak to wszystko nie jest wcale skierowane do Jacka (tym bardziej, że jak piszesz, nie wydarzyło się nigdy nic wielkiego) tylko (podświadomie) do rodziców. To przez nich czuje się niezrozumiana i zaniedbana. Może jednak sobie z tego nie zdawać sprawy, a rodzice też mogą sobie tego nie uświadamiać. Możesz zatem podpowiedzieć Jackowi, by porozmawiał o tym z rodzicami, by zapytał jak to było gdy on się urodził, czy siostra się wtedy zmieniła, czy była zazdrosna. Tak naprawdę receptą na zmianę tej sytuacji jest większa otwartość rodziców na córkę. Więcej spokojnych rozmów z nią, pozwolenie jej na powiedzenie co czuje. Być może ona musi wyrzucić z siebie nagromadzony latami żal i usłyszeć zapewnienie, że ją kochają tak samo. Oczywiście, akceptacji dla takich zachowań i słów nie może być. Ale podejrzewamy, że to się poprawi, a może nawet skończy gdy zostanie wyjaśnione prawdziwe podłoże tego problemu - jej potrzeba bliskości i większej więzi z rodzicami. A wtedy relacje między rodzeństwem się poprawią i z czasem faktycznie będzie to siła. Kasia i Tomek
Tekst pochodzi z miesięcznika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |