Lekarz - zawód czy powołanieZ prof. dr. hak Markiem Latoszkiem - kierownikiem Zakładu Socjologii Medycyny i Patologii Społecznej w Akademii Medycznej w Gdańsku - rozmawia Ewa Kunicka.- Rozmawiamy w czasie, gdy grupy lekarzy odmawiają pełnienia obowiązków, protestując w ten sposób przeciwko złym warunkom pracy. Bulwersuje forma tych protestów, dopuszczająca pozostawienie bez pomocy człowieka chorego. Przecież lekarz to coś więcej, niż tylko zawód, to powołanie, czyli stała gotowość do niesienia pomocy, ratowania zdrowia i życia pacjenta. Czyżby ta zasada w naszych zmaterializowanych czasach przestała być aktualna? Zawód to czy powołanie - co o tym sądzą studenci medycyny? - Wprawdzie nie prowadziłem oficjalnych badań tej kwestii, ale uważam, że to tradycyjne rozróżnienie pomiędzy zawodem a powołaniem powoli zanika pod naporem merkantylnej atmosfery naszych czasów. Z drugiej jednak strony z rozmów ze studentami wynoszę pozytywne wrażenia, że wiele w tych ludziach jest jeszcze idealizmu, zwłaszcza wśród młodszych roczników. Poglądy oczywiście są zróżnicowane, u niektórych zmieniają się z latami, idealizm kłóci się z materializmem. Dziś właściwie większość inteligentów cierpi na pewną jakby "chorobę" - mianowicie wstydzą się być uznani za niezaradnych, dlatego nie afiszują się ze swymi ideami: bezinteresownością gotowością do poświęceń, wrażliwością na krzywdę. Z drugiej strony, prawie że nie zdarza się spotkać postawy otwarcie cynicznej, nihilistycznej. W sumie postawy osób wybierających medycynę, jako sposób na życie, są pozytywne i wymagają tylko pielęgnacji, by ukształtowały się z nich osobowości całkowicie oddane dobru pacjenta. Ale gdyby wskazać przykład Judyma, większość studentów roześmiałaby się, uważając, że taka postawa to naiwność. Niektórzy podkreślają że chcą być dobrymi fachowcami i dobrze zarabiać. I to też mieści się w normach wykonywania tego zawodu, jeżeli ktoś działa skutecznie i oczekuje odpowiedniej gratyfikacji. - Zawsze wydawało mi się, że podobnie jak przy naborze na studia artystyczne bada się talent kandydatów, tak na medycynę powinno się jakoś testować moralność, określone predyspozycje. Ci ludzie przecież w przyszłości decydują o życiu lub śmierci, a przy dzisiejszych szokujących odkryciach - jak choćby klonowanie, przeszczepy, niepokojące eksperymenty z genetyką - przytłaczająca wprost jest odpowiedzialność lekarza. Tym bardziej powinni to być ludzie o wyjątkowo wysokiej etyce. - Mnie również nurtował problem tej ogromnej odpowiedzialności lekarzy. Przed laty pisałem na ten temat. Opowiadałem się za potrzebą badania osobowości kandydatów na medycynę, za obowiązkiem odbywania stażu przed rozpoczęciem studiów, podczas którego można by było ocenić przydatność młodego człowieka do tego zawodu. Uważałem, że egzamin wstępny na studia poprzedzać powinna przynajmniej jakaś rozmowa z potencjalnym studentem, uświadomienie mu czekających go problemów. W niektórych krajach opracowano i stosuje się takie metody, które badają osobowość kandydatów na medycynę. Ubolewam, ale u nas nic takiego nie ma miejsca, uważa się bowiem, że byłoby to zbyt kosztowne i skomplikowane. Egzaminy dotyczą jedynie obiektywnej wiedzy z obowiązujących przedmiotów. Natomiast studia, jak wiadomo, są bardzo ciężkie, ogromny jest materiał do opanowania, nauka, wymagająca oprócz zdolności intelektualnych, także dużej dyscypliny wewnętrznej, nawet hartu ducha i wielkiej pracowitości. Zatem jeśli ktoś nie ma całkowitego przekonania do tego zawodu, właśnie - powołania, nie wytrwa i zrezygnuje. I to może jest praktyczny sprawdzian tej przydatności. - A od kogo student medycyny dowiaduje się, jak bardzo humanistyczny jest zawód, który wybrał. o Jestem pewna, że każdy to wie, ale - formalnie - czy zwraca się uwagę na etyczny aspekt tej profesji? - W zasadzie nie ma zajęć, które by tak wprost traktowały o tym. Ale jest kilka, trwających - każdy - jeden semestr, wykładów i seminariów z przedmiotów humanistycznych: socjologii medycyny, filozofii, psychologii i historii medycyny. Wprawdzie jest przedmiot - etyka, ale raz bywa on doceniany bardziej, raz mniej, a często w praktyce to pensum godzin jest wykorzystywane do podania wiedzy o ochronie prawniczej zawodu lekarza. - Pan prowadzi zajęcia z socjologii, cieszą się one zainteresowaniem słuchaczy? - Muszę przyznać, że mimo nadmiaru zajęć, studenci chętnie przychodzą na seminaria z socjologii. Pochlebiam sobie, że udaje się mi nawiązać z nimi dobry kontakt, polegający na zaufaniu, szczerości w dyskusjach na wiele interesujących tematów, czasem tematów drażliwych i nie wprost związanych z programem przedmiotu. Staramy się - ja i moi słuchacze - wytworzyć taki klimat, aby wszyscy mogli swobodnie prezentować własne stanowisko na określony temat i aby wszystkie stawiane przez studentów problemy były jasno wyłożone. Staram się podkreślać wagę samodzielnego, krytycznego myślenia, to bowiem - uważam - jest bardzo pomocne w wielu trudnych decyzjach życiowych. Choć tych zajęć z socjologii jest stosunkowo niewiele, zależy mi bardzo, aby słuchacze wynieśli z nich potrzebę poszukiwania płaszczyzny jak najlepszego porozumienia się, dobrej komunikacji z ludźmi, a więc w przyszłości - z pacjentami. To bowiem jest podstawa w pracy polegającej na tak bliskich kontaktach z człowiekiem. Przedmiot, który prowadzę ma też na celu przybliżenie i zrozumienie istoty myślenia socjologicznego. Socjologia medycyny, także psychologia dają inną perspektywę spojrzenia na pacjenta niż medycyna. To jest jakaś perspektywa alternatywna, to znaczy mam na myśli to, że zakres skuteczności medycyny mimo ogromnego postępu jest ograniczony. Są schorzenia czy kategorie pacjentów, którym medycyna nie może pomóc, gdyż mają one podłoże w środowisku społecznym, w stylu życia (np. alkoholizm, narkomania, otyłość i wiele, wiele innych). Oficjalny program socjologii nie zawiera tematów dotyczących stricte etyki lekarskiej, ale problemy z nią związane staram się wplatać w wykłady, przewijają się też często w trakcie dyskusji, poruszane są też w zalecanych lekturach obowiązkowych. Często więc jest mowa o tym, że ten trudny, wymagający poświęcenia zawód lekarza jest jednocześnie tak wspaniały, bo daje tyle szans do satysfakcji płynącej z niesienia człowiekowi pomocy w sytuacjach najbardziej dramatycznych. Z tego, że ta pomoc jest niezbędna zawsze i wszędzie, niezależnie od czasów, polityki, koniunktur. I z radością stwierdzam, że większość osób wybiera ten kierunek z tych właśnie przede wszystkim względów. Ważne jest, by przyszli lekarze byli przygotowani do tego, że niesienie pomocy polega nie tylko na trafnym postawieniu diagnozy, zaleceniu właściwej terapii, wykonaniu najbardziej skomplikowanego zabiegu, ale i na tworzeniu właściwej atmosfery psychicznej wokół chorego, zdobywaniu jego zaufania poprzez rozumienie czym jest cierpienie, przez rozumienie nędzy egzystencji w przypadku chorób nieuleczalnych, w obliczu śmierci. Ze oczekiwana jest od nich praca nie tylko w wyznaczonych ramach wynikających z umowy o zatrudnieniu, ale i praca społecznikowska, na przykład w środowiskach ludzi ubogich, zaniedbanych, nieporadnych życiowo itp. - Z taką szalchetnością, o której Pan mówi, człowiek się rodzi i ma ją w sobie, albo nie. Czy też jej strunę może pobudzić wpływ dobrego wychowawcy, mistrza? - Tradycja mistrza w środowisku lekarskim jest bardzo silna. Mistrz, którym często bywa profesor obojętne jakiego przedmiotu, lub potem zwierzchnik w pracy, ma nieprzeceniony wpływ na kształtowanie się osobowości i postaw młodego lekarza. Na każdym wykładzie lub w trakcie ćwiczeń pedagog może, poza wiedzą obiektywną przekazać ogromną wiedzę życiową. I tak się dzieje. Znam wielu starszych już lekarzy, z wielkim własnym dorobkiem naukowym, którzy z szacunkiem cytują sentencje swoich nauczycieli z czasu studiów, dotyczące właśnie najlepiej pojętej etyki lekarskiej. Na szczęście w gdańskiej Akademii Medycznej mamy całą plejadę takich wspaniałych postaci wielkich lekarzy i wychowawców w jednej osobie. Wielu już nie żyje, ale ich etos jest wciąż przywoływany, wielu wciąż wychowuje nowe kadry lekarzy. Zdałem sobie sprawę z tego, jak bogate w najlepsze wzorce osobowe jest nasze środowisko medyczne przy okazji opracowywania nie tak dawno artykułu do wydawnictwa jubileuszowego z okazji 75-lecia Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. W ogóle medycyna polska ma bardzo dużo świetlanych postaci - humanistów. Studenci mają możność poznawać te wzorce osobowe z lektury ich dzieł oraz prac o nich. Dobrze też, że lekarz to często zawód o tradycjach rodzinnych, dzięki czemu z pokolenia na pokolenie przekazywane są dobre doświadczenia. - Przyznam, że ja mam szczęście spotykać wyłącznie oddanych lekarzy i myślę, że bardzo wielu z nich mogłoby sprostać na przykład wymaganiom słynnego lekarza - humanisty prof. Juliana Aleksandrowicza, który medycynę uznawał za "królową nauk", a lekarzy - za "sumienie narodu". I z tym niech łączą się nasze nadzieje na to, że przejściowe jednak - musimy w to wierzyć - kłopoty i niedomagania polskiej medycyny nie zniszczą tego co najlepsze w tym środowisku. - I ja mam podobne doświadczenia oraz podzielam Pani nadzieje. - Dziękuję za rozmowę.
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |