Ja, Święty MikołajNajbardziej marzą o powrocie do domu. Jednak na przygotowanie takiego prezentu mało kogo stać. Cieszą się więc nawet z długopisów żelowych czy kolorowego szala.W wielkopolskim Otorowie i obok w Lipnicy siostry urszulanki prowadzą dwa domy dziecka: jeden dla chłopców, drugi dla dziewcząt. W zeszłym roku pani Anna - zastrzegła anonimowość - rzuciła wśród znajomych hasło: zbieramy prezenty dla dzieci, które w listach piszą o swoich marzeniach. - Odzew był tak wielki, że w Otorowie i Lipnicy zabrakło dzieci do obdarowania! - mówi pani Maja, również anonimowo, która akcję prowadzi w tym roku. Prezenty trafiły więc także do dzieci z biednych, popegeerowskich rodzin, które chodzą do miejscowej świetlicy. "Święty Mikołaju, proszę cię o czapkę i szal, ale jakbyś nie mógł, to chociaż kredki albo kolorowe-długopisy żelowe" - brzmi jeden z ich listów. Takich dzieci w okolicy jest blisko setka. W zeszłym roku prezenty przerosły ich oczekiwania. Podobnie uszczęśliwione były dzieci z domów dziecka sióstr urszulanek. - Ich reakcje trzeba było widzieć - wspomina s. Barbara z domu dziecka dla dziewcząt. - Do tej pory to my im kupowałyśmy prezenty, często razem chodziłyśmy po sklepach. Ale tym razem dostały je od kogoś z daleka, komu - jak one to czują - na nich zależy. To nie do przecenienia - podkreśla siostra. - Dzieci mają prawo do prezentów. Wreszcie spełniane są ich marzenia: nowa bluza, kosmetyki, MP3 - a nie tylko potrzeby - cieszy się pani Maja. Choć akcja trwa dopiero drugi rok i jest nagłaśniana wyłącznie wśród znajomych i ich znajomych, głównie z Warszawy, skupiła już ponad 200 osób! - Ludzie chętnie otwierają serca i portfele, tym bardziej, że nie karmią przy okazji żadnej fundacji - podkreśla pani Maja. Nie wie, co jest trudniejsze: pomieścić te wszystkie podarunki u siebie w domu, zanim wywiezie je do Wielkopolski, czy umawianie się z darczyńcami na ich przekazanie. - Ale kiedy popatrzę na zdjęcia rozradowanych dzieci, które w zeszłym roku odpakowywały prezenty, aż chce się działać! - przyznaje. Widzi, że ludzie z chęcią pomagają - wystarczy wprzęgnąć ich w jakąś akcję. Sami często nie mają pomysłu, co, jak 1 dla kogo zrobić. A tu dostają list od konkretnego dziecka, z konkretnymi marzeniami. - Ktoś zainspirowany naszą zeszłoroczną akcją; w tym roku - wraz ze swoją firmą - zaprosił do Warszawy dziewczynki z domu dziecka w Otorowie. To dopiero świetny prezent! Zarówno pani Maja, jak i siostry widzą, że obie strony - dzieci i ich darczyńcy - łakną kontaktu ze sobą. Dzieci chcą podziękować, chcą zobaczyć twarz osoby, od której dostały prezent. - Ale wiadomo, że na tym by się nie skończyło; z czasem zapragnęłyby szerszego kontaktu: kartek okolicznościowych, maili, odwiedzin. A wielu ofiarodawców woli poprzestać na jednorazowej akcji, i trzeba to uszanować - mówi s. Barbara. - Dlatego dbamy o anonimowość naszych Świętych Mikołajów, a dzieciom proponujemy, by dziękowały modlitwą czy częściej wyrażały wdzięczność osobom, które świadczą im dobro na co dzień - dodaje pani Maja. Choć tegoroczna zbiórka świąteczna już się zakończyła, a do przyszłorocznej jeszcze trochę czasu, chętnym do obdarowywania podpowiadamy, że mogą dzieciom pomóc także pośrednio. Domom dziecka potrzebne są na bieżąco: pościel, środki czystości, bielizna, a takie ręczniki, serwisy kawowe i obiadowe, obrusy - w te rzeczy siostry chcą wyposażyć dzieci usamodzielniające się w tym roku. - Namawiamy do obdarowywania dzieci słodyczami. Po pierwsze, nasze dzieci nie jadają ich na co dzień. Po drugie, dzieci z domów dziecka, które je dostaną, chętnie dają je rodzeństwu, które pozostaje przy rodzinie - często w fatalnych warunkach. Dzieci z domów dziecka w listach do Świętego Mikołaja często proszą o coś dla swojego rodzeństwa właśnie - mówi pani Maja. Można wreszcie wesprzeć dom dziecka dla dziewcząt w Otorowie finansowo. Placówka istnieje od 1922 r., mieści się w barokowym dworku i wymaga remontu. - Ten dom dawał schronienie blisko 2 tys. "dzieci: najpierw sierotom po I wojnie światowej, potem po drugiej -wówczas mieszkały tu głównie dzieci z Warszawy, aż do dziś - mówi s. Barbara. - W ciągu pięciu lat musimy przeprowadzić remont wart 4-6 min zł. Niestety, nie stać nas na to, tym bardziej, że koszty utrzymania rosną - dodaje. Liczy się każda złotówka, nie tylko w święta Bożego Narodzenia. A w zamian siostry oferują modlitwę - za wszystkich darczyńców. Chętni mogą przekazywać datki pod adresem:
Dom Dziecka im. św. Urszuli Ledóchowskiej Monika Odrobińska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |