Odnaleźliśmy uczniów i pozostaliśmy tam siedem dni (Dz 21,4)Wzmianka o odnalezieniu w Tyrze "uczniów", czyli wyznawców Chrystusa, ma podglebie w relacji o pobycie i działalności Apostola Narodów na tym terenie wiele lat wcześniej, to znaczy wkrótce po pierwszej wyprawie misyjnej. Wnikliwa lektura Nowego Testamentu nie zostawia wątpliwości, że Tyr i jego okolice zetknęły się z Dobrą Nowiną Jezusa bardzo wcześnie. Ewangelie podają, że ludzie z Tyru oraz pobliskiego Sydonu udawali się na południe, do Galilei, by słuchać nauczania Mistrza z Nazaretu (Mk 3, 8). Z kolei Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu (Mk 7, 24), przywołując niedługo potem nazwy tych pogańskich miast jako ilustrację lepszego losu ich mieszkańców na Sądzie Ostatecznym niż ten, jaki spotka miasta palestyńskie, które Go odrzuciły (Mt 11, 21-22). Bezpośredni kontakt z Jezusem na pewno pozostawił trwałe ślady, a gdy po Jego męce i śmierci dotarła tam wieść o Jego powstaniu z martwych, wielu spośród tych, którzy widzieli i słuchali Jezusa, utwierdziło się w wierze w Niego. Były wśród nich osoby pochodzenia żydowskiego, których w tych okolicach nie brakowało, aczkolwiek dominowali poganie albo prozelici judaizmu, którzy okazali się podatni na orędzie Ewangelii.Kilka lat później sytuacja uległa pewnej charakterystycznej zmianie. Po epizodzie z chrztem Korneliusza w Cezarei Nadmorskiej, którego udzielił Piotr (Dz 10, 1-11, 18), następuje perykopa o początkach chrześcijaństwa w rejonach na północ od Palestyny. Wspólnotę chrześcijan w okolicach Tyru i Sydonu, to jest w nadmorskiej Fenicji, wydatnie zasilili przybysze z Jerozolimy i Judei, których "rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, [którzy] dotarli aż do Fenicji oraz na Cypr i flo Antiochii, głosząc słowo samym tylko Żydom" (11,19). Przybysze z Judei wzmocnili pierwiastek żydowski wśród tamtejszych wyzpawców Chrystusa, oznaczało to jednak również niebezpieczne zamykanie nowej wiary jedynie w obrębie judaizmu. Nie trzeba wyjaśniać, że groziło to poważnym rozłamem wśród chrześcijan, przenosiło bowiem na miejscowy grunt i uzewnętrzniało napięcia, które dały znać o sobie w Jerozolimie, gdy Piotr opowiedział pozostałym apostołom i braciom o chrzcie poganina Korneliusza (11,1-3). Niedługo potem przesądziły one o zwołaniu zgromadzenia apostołów w Jerozolimie dla rozstrzygnięcia charakteru i celów misji wśród pogan (15,1-29). Nie było więc sprawą przypadku, że Paweł, udając się wraz z Barriabą do Jerozolimy na ów pierwszy sobór, szedł "przez Fenicję i Samarię, sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu pogan" (15, 3). Przybycie Pawła do Tyru było w gruncie rzeczy dość przypadkowe. Statek, którym podróżował z Azji Mniejszej, zatrzymał się w tym porcie celem wyładowania towarów. Wysiadłszy na ląd, Paweł i jego współpracownicy "odnaleźli uczniów i pozostali tam siedem dni" (21, 4). Widać jasno, że nikt specjalnie na przybyszów nie czekał, zaś inicjatywa spotkania z miejscową wspólnotą chrześcijańską należała do Pawła. Użyty w tym kontekście grecki czasownik aneuróntes "odnaleźliśmy" bądź "odszukaliśmy" sugeruje, że nawiązanie kontaktów nie byłe łatwe, wymagało bowiem pewnego wysiłku. Lokalna wspólnota chrześcijańska nie była zbyt liczna, a jej położenie było trudne. Zapewne, podobnie jak w wielu innych miejscowościach, największe trudności wynikały z konfrontacji z tymi Żydami, którzy nie uwierzyli w Jezusa i otwarcie sprzeciwiali się Jego wyznawcom. Położenie chrześcijan było trudne również dlatego, że ich egzystencja zależała w dużąj mierze od przychylnego nastawienia pozostałych rodaków, którzy trwali przy judaizmie. Odszukanie miejscowych chrześcijan dawało im sposobność do praktykowania gościnności, która w gruncie rzeczy stanowiła obowiązek. W przeciwnym wypadku podróżni musieliby zatrzymać się w jakiejś gospodzie, a te, zwłaszcza w miastach portowych, nie cieszyły się dobrą opinią. Pobyt w Tyrze trwał tydzień, a więc stosunkowo długo, co pozwoliło nawiązać kontakty i umocnić wzajemne zaufanie na tyle, że po upływie tego czasu "wszyscy z żonami i dziećmi towarzyszyli nam aż za miasto". Przywiązanie i żal łączyły się z obawami o losy Pawła, bowiem miejscowi chrześcijanie "mówili za sprawą Ducha Świętego Pawłowi, aby nie szedł do Jerozolimy" (21, 4). Ich lęki wynikały z karmionej charyzmatem prorockim podatności na światło pochodzące od Boga (por. 1 Kor 12, 8-10) oraz z dobrego rozeznania w nastrojach, jakie panowały w Jerozolimie i sytuacji wyznawców Chrystusa w Mieście Świętym. Opozycja żydowska wobec nich była w tym okresie na tyle silna i groźna, że należało się spodziewać najgorszego. Niestety, bliska przyszłość w pełni potwierdziła te obawy. ks. Waldemar Chrostowski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |