Pieśń o winnicyIz 5,1-7; Flp 4,6-9; Mt 21,33-43Byłeś poetą, Izajaszu? Twoja pieśń o winnicy tchnie ogromnym żarem miłości i uwielbienia, którą twój przyjaciel zaoferował właśnie jej, winnicy, położonej na żyznym pagórku: "Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni, i zasadził w niej szlachetną winorośl; w pośrodku niej zbudował wieżę, także i kadź w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona wydała cierpkie jagody". Melodramat? Wielki znak zapytania o miłość nie odwzajemnioną?: "rozsądźcie, proszę, między mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?" A może ponury dramat z tragicznym zakończeniem: "pokażę wam co uczynię winnicy mojej: rozbiorę jej żywopłot, by jąrozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana i plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz". Gdyby pozostać na etapie krytyka literackiego, docenić by trzeba dramaturgię akcji i warsztat pisarski autora, ale nie o to chodzi, bo to nie erotyk o niespełnionej ludzkiej miłości, ale proroctwo o Bogu zakochanym w swoim narodzie, o jego nadziejach i brutalnej rzeczywistości: "Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawo wierności, a oto krzyk grozy". Izajaszu, sięgnąłeś do dalekiej przyszłości. Bóg dał ci wzrok przebijający ciemność wieków i wyśpiewałeś wizję przyszłości, nad którą wtedy nikt się nie zastanawiał. Wszyscy uważali się za przyjaciół Boga, ale tylko ty jeden znałeś prawdę o Jego miłości, skrzętnie ukrywanej "aż do czasu". A kiedy "wypełnił się czas", nadszedł Chrystus i w dramatycznych słowach wobec arcykapłanów i starszych ludzi, opowiedział, jak ty Izajaszu, swoją przypowieść o gospodarzu, który założył winnicę. Uczynił dla niej wszystko co mógł: "Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał". Pewnie słuchali go zaciekawieni dalszym ciągiem, bo to co do tej pory powiedział było odbiciem, bardzo dokładnym tej winnicy, którą sami posiadali. Domyślali się nawet tego, co za chwilę usłyszą, bo przecież znali rytm pracy w winnicy, niezmienny od wieków i słyszeli również o rozmaitych nadużyciach, a nawet dramatach, które rozgrywały się na słonecznych wzgórzach pełnych dorodnych liści winogron. Usłyszeli więc to, o czym rozmawiali często między sobą: "Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili". Cóż, mówili, bogaty właściciel, duża posiadłość, która kusi - samo życie. Zdarzało się nieraz. Więc Chrystus wzmógł dramaturgię opisu: "W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: uszanują mojego syna, lecz rolnicy, zobaczywszy syna, mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili". I zapytał Chrystus słuchających: "Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z swymi rolnikami?" Odpowiedzieli tak, jak dyktowało im poczucie sprawiedliwości: "Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze". A wtedy Chrystus rozpostarł przed nimi prawdę, zapowiadaną przed wiekami przez Izajasza: "Czyż nie czytaliście w Piśmie: właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce". Wiem, Chryste, że to co powiedziałeś ówczesnym wielkim tamtego świata, to Twoja wykładnia nowego Przymierza, które Twój Ojciec przez Ciebie właśnie zawiera z nowymi ludźmi. To opowieść o odsunięciu tych, którzy zachowując literę Prawa, zdradzili jej ducha. Bo tamten naród drobiazgowo wypełniał przepisy rytualne, ale równocześnie mordował proroków. Rozczytywał się w tekstach o wierności i wielkości swego wybraństwa, kiedy jednak do winnicy przyszedł Syn, zabili go, myśląc, że ratują winnicę i zamykają sprawę raz na zawsze. Jakże się jednak mylili. Golgota niczego nie zamknęła, a kamień, który odrzucili ówcześni budowniczy, stał się kamieniem węgłowym nowej budowli, nowego ludu, który wybrał Pan. Czy tym teologicznym stwierdzeniem mogę zamknąć swoje rozważanie? Nachodzi mnie trwożna myśl. Przecież Chrystusa nie odrzuca się nigdy bezkarnie. Razem z Nim odchodzi z życia wszystko, co wielkie i święte. Z Jego usunięciem wali się każda budowla, bo On jest tym kamieniem, który wszystko trzyma, co człowiek wznosi. A wokół tyle zapewnień w nauce, kulturze i polityce, że Bóg umarł i winnica jest bez dziedzica. I czy nie plącze się gdzieś w nas echo ewangelicznej przypowieści, oczywiście przebrane w inne kostiumy: "chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo"? To wielka pokusa, by odebrać Bogu Jego winnicę i uczynić Ją swoją, i rządzić w niej po swojemu. Czy śmiałkom, którzy tę pokusę podjęli nie przypomniałeś już, Panie wiele razy co uczynisz, gdy sięgną po Twoją własność?: "zamienię ją w pustynię ... chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz". Krótka i zawodna jest ludzka pamięć. ks. Wojciech Kosyna Pismo Katolickie Pielgrzym nr 21/99
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |