Mądrość zlekceważonaMdr 6,12-16; 1 Tes 4,13-18; Mt, 25,1-13Nie przypominam sobie, abym gdzieś poza Biblią napotkał na piękniejszy opis mądrości. Pisano o niej wiele i bardzo wzniośle. A dziś w Bożym słowie tak zwyczajnie, prosto i tak prawdziwie: Mądrość jest wspaniała i niewiędnąca: ci łatwo ją dostrzegą którzy ją miłują i ci ją znajdą którzy jej szukają uprzedza bowiem tych, co jej pragną wpierw dając się im poznać. Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich. O niej rozmyślać to szczyt roztropności, a kto z jej powodu nie śpi, wnet się trosk pozbędzie: sama bowiem obchodzi i szuka tych, co sąjej godni, objawia się im łaskawie na drogach i popiera wszystkie ich zamysł". Mądrość opiewana przez Biblię: czy to tylko wielki starożytny bill-board ustawiony przez Boga samego na drogach ówczesnych ludzi, czy też niezmiennie aktualne wezwanie, apel, a może nawet przestroga? Kto ma uszy niech słucha, kto ma oczy niechaj zobaczy i zrozumie, a kto zachował w swych palcach resztki czucia niech dotknie. Wsłuchuję się w ewangeliczny zapis kolejnej Chrystusowej przypowieści o Bożym królestwie, które "podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca". Któż nie zna tej przypowieści o pannach "głupich i mądrych", dziś nazywanych nierozsądnymi i roztropnymi. A całość zanurzona w światło i mrok, w radość i grozę. Radość i światło to chwile otrzymania zaproszenia na uroczystość zaślubin. To zwyczajne ludzkie szczęście, gdy można uczestniczyć w spełnieniu człowieczych marzeń. Więc ubrały się odświętnie, wzięły do rąk zapalone lampy i udały się na spgtkanie z panem młodym. Musiały być solidnie zmęczone przygotowaniami do tej chwili, bo zdarzyło się im, że "gdy oblubieniec spóźniał się, zmorzone snem wszystkie zasnęły". Przebudzenie nie dla wszystkich okazało się równie radosne i opromienione światłem. Dla połowy uczestniczek weselnego pochodu drzwi domu weselnego zostają nagle zamknięte, a ten dla którego podjęły mnóstwo trudu, zrezygnowały z nocnego wypoczynku, wykosztowały się na stroje i na światło, oświadcza, że ich nie zna i każe im przestać pukać, bo i tak nie zostaną wpuszczone. Oto mrok i groza i wielkie pytanie o mądrość zagubioną i poważne ostrzeżenie: "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. A dom weselny z dzisiejszej przypowieści otworzył swoje bramy przed pięcioma ewangelicznymi pannami nie dlatego, że bardzo im pachniały zastawione tam stoły i kusiła zaciszność ustrojonego zielenią wnętrza, ani też z tego powodu, że długo czekały, wdziały piękne stroje, do rąk wzięły zapalone lampy; weszły tam, ponieważ należały do orszaku pana młodego, bo on je zaprosił, a one odpowiedziały na to zaproszenie nie tym, co mają lub co chciałyby dostać, ale tym czym są: osobistą gotowością służenia mu w każdej godzinie dnia i nocy. Myślę o nas, słuchających dzisiaj tego ewangelicznego przekazu. Przecież to ewangelia właśnie o nas, którzy ciągle w drodze jesteśmy. Dostaliśmy zaproszenie na wspaniałą ucztę miłości w Bożym królestwie, które już tu i teraz zaistniało dla nas i chociaż rośnie wśród ucisków i prześladowań, to jednak doprowadza nas niepowstrzymanie i zwycięsko w uszczęśliwiające wieczne spełnienie. Przed nami rozjarzony światłem dom, a w domu weselna uczta. Czy odświętny strój, w który przyoblekł nas chrzest, zapalona lampa wiary w ręku i towarzystwo tylu przyjaciół Pana Młodego są wystarczającąlegitymacjądo tego, by drzwi domu weselnego otwarły się przed nami szeroko? Z trwogą myślę o ilości oliwy w naszych lampach wiary. Czy nie wygasną doszczętnie właśnie wtedy, gdy do każdego z nas dobiegnie wołanie: "Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie". Naprawdę szczęśliwy będzie ten, którego lampka wiary płonąć będzie radośnie. A co będzie z tymi, którzy zmuszeni życiowymi aspiracjami zasnęli w swoich sercach? Czy będzie jeszcze czas na to, by w rozstrzygającej godzinie rzucić się w popłochu do szukania lub kupowania tego, co od dawna powinno być moje? Nierozsądne ewangeliczne panny to właśnie zaryzykowały. Pobiegły kupić, a kiedy wróciły, orszak weselny był już w domu i drzwi zostały zamknięte. To tak jakby stać na peronie z wypakowanymi walizami i nagle przypomnieć sobie: zapomniałem najważniejszego, nie mam biletu. Zdarza się, że pociąg odjechał, a człowiek został, bo są spotkania, na które nie wolno się spóźnić, a na dodatek trzeba się elegancko ubrać i zabrać swój identyfikator. Chryste, o czym chcesz nas pouczyć i przed czym przestrzec? Czy nie przed tym, aby najważniejszych spraw sięgających wieczności nie odkładać na później? Bo jaką mamy gwarancję, że nawrócimy się za pięć dwunasta? A może liczymy, że uda się nam wskoczyć do nieba przez uchylone okno lub wejść przez nie domknięte drzwi? Jezu, jakże pełne grozy są Twoje słowa: "Zaprawdę powiadam wam, nie znam was". Sięgam do własnej lampki oliwnej. Może uda mi się rozdmuchać gasnący płomień. ks. Wojciech Kosyna Pismo Katolickie Pielgrzym nr 3/99
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |