Trędowata...Łk 5, 12-16
...po uzdrowieniu trędowatego udajesz się na pustynie, aby się modlić... odchodzisz w ciszę... w pustkę, aby sam na sam pobyć ze swym Ojcem. Może mi tego też trzeba? Powinnam i ja odnaleźć swoją "pustynie" aby na niej wyleczyć się z mego trądu... w jej ciszy odnaleźć Ciebie... powiedzieć Ci.... "Jeżeli tego chcesz, to ulecz mnie". Pustynia... daleko... ale i nie tak daleko aby na nią pójść... to tylko kilka przecznic stąd... mała kapliczka... chłód kamienia zamiast gorącego piasku, skromna lampka zamiast złotego słońca... ale to moja "pustynia", i moje spotkanie z Tobą... to tam chcę Ci powiedzieć "Jeżeli Ty chcesz... to mnie ulecz". Nie boisz się mnie tak jak inni. Inni już dawno odeszli, tak jak odchodzi się od trędowatego, bojąc się, że zarazi się, skazi się... tak i od grzesznika odchodzą, może się boją, że zarażą się grzechem, albo może, że będą musieli wziąć odpowiedzialność za jego czyny, a może... że będą musieli pomóc mu z tego wyjść ...podać mu dłoń, ale przecież wygodniej jest, oddalić się, odciąć się od źródła zakażenia... A ty? Chcesz... chcesz być przy tym grzeszniku, wyciągasz do niego rękę, jak do tego trędowatego... i mówisz "Ja chcę, cię uleczyć" I leczysz... opada trąd, nagle jaśnieje... jest pięknie... jest tak wesoło, że możemy nawet tańczyć Boże. Jestem zdrowa... jestem szczęśliwa... jestem wciąż kochana... Boże... bo Ty tego chcesz, chcesz abym żyła, kochała, była... Ty tego chcesz, nie przeraził Ciebie mój trąd ...bo widziałeś w tym wszystkim moje serce, serce nie zajęte trądem, serce co mimo tej choroby chciało uzdrowienia, ono wiedziało, że gdzieś jest ta owa "pustynia" gdzie może Ciebie spotkać... dotknąć Ciebie... usłyszeć, mimo iż wszystko było chore, nawet sumienie. Boże, trąd grzechu został pokonany. Pokonałeś go swą Miłością. Boże... żyję, choć okaleczona jeszcze, bo rany będą się goić, to wymaga czasu, ale nie ma nowej infekcji, tak mocno odczuwam Twój dotyk, Twe ramiona, że już wszystko przestaje mnie boleć... jest mi tak dobrze... Jestem uleczona. I moja ukochana "pustynia" moje miejsc na spotkanie z Toba, to moje miejsce gdzie mogę z Toba być... poznawać Ciebie... prosić o uzdrowieni. I mimo mego trądu... wchodzę do kapliczki... z drżącym sercem aby nikt mnie nie zobaczył ...bo jestem trędowata, skradam się do kapliczki... czuję się jak złodziej... Och Boże, jakże mi jest wtedy ciężko... Rozglądam się na boki czy ktoś mnie nie widzi... czego ja się boję wtedy? Czy aż tak bardzo boję się tego co powiedzą o mnie inni, czy boję się tak bardzo. że mnie odrzucą... zepchną poza margines człowieczeństwa...? ...boje się tego, że mi powiedzą, że Ty mnie nie kochasz bo zgrzeszyłam, i czego tu szukam... że to miejsce jest nie dla mnie... że to dla mnie już zakazane... Boże, nie!!, nie pozwól, aby nigdy nikt tak nie powiedział... aby nikt nie dał mi tego odczuć... Boże proszę. Przychodzę do Ciebie prosząc abyś mnie uzdrowił... wyrwał mnie z tego. Proszę Cię... jeżeli chcesz tego... to ulecz mnie...
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |