Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Garb zamiast cudu

Umieszczony w samym centrum stolicy zegar odmierzający wysokość polskiego długu poruszył wyobraźnię: 100 tys. zł w minutę, 6 min zł w godzinę, ponad 150 mln zł na dobę. Jak wynika z obliczeń prof. Leszka Balcerowicza, właśnie w takim tempie przyrasta polski dług publiczny.

Przez ostatnie miesiące uparcie przekonywano nas, że nie jest źle. Tegoroczny deficyt miał wynieść 45 mld zł, a dług publiczny nie miał mieć nawet cienia szansy, by przekroczyć 55 proc. PKB. Jeszcze niedawno mieliśmy być Zieloną Wyspą! Zasłaniający rzeczywistość rządowy piar - a tak aprawdę manipulacje medialne, bo chyba dość już obrażania piarowców - na razie wciąż jest skuteczny. Pokazują to m.in. wyniki sondaży. Ale prawda coraz bardziej jest widoczna.

Prowadzoną przez rząd walkę z PiS, niekończące się dyskusje o krzyżu z Krakowskiego Przedmieścia oraz o tym, kto komu i dlaczego nie będzie podawał ręki przerwał prof. Balcerowicz. Czy na długo - to się okaże.

- Skoro nawet on, na którego mówi się po prostu "Musi odejść", twierdzi, że czeka nas katastrofa, pewnie tak będzie - wyrwało się mojemu biegłemu w świecie finansów znajomemu po tym, jak został uruchomiony licznik polskiego długu publicznego. Licznik, podobny do tego, jaki od lat działa m.in w USA, znajduje się w centrum Warszawy, u zbiegu ul. Marszałkowskiej i AL Jerozolimskich. Jego internetową wersję znajdziemy na www.dlugpubliczny. org.pl i www.zegardlugu.pl. W momencie jego startu dług wynosił 724 mld 259 min 822 tys. 418 zł, a każdy z nas obciążony był kwotą przekraczającą 19 tys. zł. Na liczniku można oglądać, jak w każdej dosłownie sekundzie zmienia się wartość naszego zadłużenia.

Dzięki Balcerowiczowi i wspierającym go w tym przedsięwzięciu organizacjom na własne oczy zobaczyć możemy to, co - chyba przez przypadek - przyznał kilka tygodni wcześniej szef Ministerstwa Finansów. - Wszyscy wiedzą-mówił w jednej ze stacji radiowych - że deficyt w tym roku przekroczy 100 mld zł. Wszyscy wiedzą? Tym samym potwierdził, że relacja długu do PKB - owe 55 proc. - może zostać przekroczona już w tym roku.

Deficyt wzrósł, mimo iż resort finansów przekonywał o przyspieszeniu gospodarczym, a rząd bombardował nas informacjami o oszczędnościach. Jak to możliwe? Co rząd zamierza zrobić z naszymi długami, które niebawem mogą na osobę wynieść tyle, ile jej zarobki roczne? Powinniśmy o to pytać i żądać rzetelnej odpowiedzi.

Licznik tyka, a szef MF stara się wykazać, że obecny publiczny dług to wynik ogólnie słabej koniunktury. Temu, że w ciągu najbliższych lat Polsce nie grozi wyższy niż obecnie wzrost gospodarczy (teraz to około 3,5-4 proc.) nie poświęca większej uwagi. - Kraj zadłużają samorządy - dodał kilka dni temu. Ale chyba tylko tak wybitny ekonomista może twierdzić, że za zadłużanie odpowiadają samorządy; udokumentowany "wkład" samorządów w zadłużenie publiczne na koniec czerwca wynosił około 6 proc. (40,8 z 721,2 mld zł całości).

Kolejną jaskrawą, a nie medialną częścią prawdy są budżetowe oszczędności. Dziś opierają się one na przepisaniu jednego długu na inne, niebudżetowe konto - tak przesunięto m.in. 16 mld zł wydatków z budżetu do Krajowego Funduszu Drogowego. To, jak definiuje się dług i jak wyznacza wielkość zadłużenia, jest bowiem kwestią umowną. Nie jest tak - podkreślają niezależni finansiści - że jeśli dzięki zmianie księgowania zadłużenie wyniesie np. 45 a nie 100 mld, sytuacja finansów się poprawi. Na podobnych, choć nie takich samych, sztuczkach wpadł przecież kiedyś Bogusław Bagsik. Z podobnych, narzędzi pomaga nam dziś jednak korzystać sama Komisja Europejska, choć teraz nie jest to nazywane nawet kreatywną księgowością.

Jak zauważają ekonomiści, ekipa Donalda Tuska zadłuża Polskę osiem razy szybciej niż Edwarda Gierka. Jaka czeka nas przyszłość, jeśli dotychczasowa polityka będzie kontynuowana? Może nawet przez dekadę? Dmuchanie bańki tzw. toksycznych aktywów nie przyniesie prawdopodobnie nic dobrego, choć realną dyskusję o finansach państwa może przesunąć jeszcze o rok, dwa. Z drugiej strony, politycy fundują nam wyższy VAT i przymierzają się m.in. do likwidacji ulg oraz zwolnienia sporej części pracowników administracji publicznej. - Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że takie zmiany nie mają większego sensu. Jeżeli bowiem dojdzie do wzrostu długu powyżej 55 proc. PKB, ustawa o finansach publicznych i tak zmusi rząd do zdecydowanych działań. I to bardziej bolesnych niż podwyżki VAT - stwierdził na łamach "Rzeczpospolitej" główny ekonomista Banku Handlowego Piotr Kalisz.

Największym kalectwem naszej gospodarki w najbliższych latach będzie zatem, jak mówił podczas uruchomienia licznika długu Balcerowicz, przygniatający garb długów. - Polska nigdy nie będzie tygrysem gospodarczym z takim garbem fiskalnym, choć mamy potencjał i szansę dogonić pod względem rozwoju gospodarczego np. Niemcy - stwierdził profesor. Dodał, że publiczne pokazanie, jak przyrasta zadłużenie naszego kraju, ma zmobilizować rząd do działania. - Jeśli ktoś obiecuje cud gospodarczy, to musi się zabrać za naprawę finansów publicznych - zaznaczył.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej