Powstańcze MartyrologiumWiększość ludności zamieszkującej zajęte przez Niemców części Woli mordowano w pierwszych dniach Powstania na miejscu. Tych zaś, na których akurat brakowało kul, gnano do kościoła. Nie z litości.- Paląc kolejno domy, wycinają ludność na Woli (...) Szykuje się olbrzymia tragedia, tak jak historyczna rzeź Pragi - raportował komendantowi głównemu AK ppłk Jan Mazurkiewicz "Radosław". Ofiarami byli głównie cywile, duchowni okolicznych kościołów, personel i pacjenci szpitali Wolskiego i św. Łazarza. Hitlerowcy nie oszczędzili nawet sierocińca. Ci, co nie mieli siły dojść do wyznaczonego im miejsca kaźni, mordowani byli po drodze. Innych, zwłaszcza po 5 sierpnia, masowo zaganiano do kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej. Wcześniej, tamtej upalnej soboty, wymordowano większość z 50 tys. ofiar wolskiej rzezi. Pozostałych stracono w niespełna tydzień. - Pierwszą grupę przyprowadzono do św. Wojciecha już 2 sierpnia 1944 r. - wspominał przed laty ówczesny proboszcz kościoła, śp. ks. Wacław Murawski. - Kolejni wypędzeni, stosunkowo nieliczni, trafiali 3 i 4. Później przetrzymywano u nas jednocześnie nawet pięć tysięcy ludzi. -Kościół jako jeden z największych budynków wydawał się "atrakcyjnym" miejscem na więzienie. Był najwyższą w okolicy budowlą, miejscem strategicznym. Z 70-me-trowej wieży Niemcy widzieli całą Wolę, część Starego Miasta, Żoliborz, - mówi obecny proboszcz kościoła, ks. prał. Wojciech Łagowski Wysiedlonych dzielono na dwie grupy. Mężczyzn umieszczano w dolnym kościele. Kobiety i dzieci w górnym. - W prezbiterium leżały położnice, było kilka niemowląt. Chorzy leżeli na posadzce - wspominał ks. Murawski. Więźniom nie pozwalano opuszczać kościoła. W rezultacie, jak odnotowali współautorzy książki "Wypędzeni z Warszawy 1944", "cała przestrzeń za ołtarzem głównym została w krótkim czasie pokryta fekaliami". Niemcy nie oszczędzali swych ofiar, choć w drugiej dekadzie sierpnia pozwolili na zorganizowanie w kościele prowizorycznego szpitala. Nie ustawały grabieże, gwałty, niewyjaśnione zniknięcia więźniów. - Ginęli, chociaż błagali, wołając "Ojcze nasz" - zaznaczał 50 lat później ks. kard. Stanisław Wyszyński. Egzekucje odbywały się na placyku przed kościołem i przykościelnym cmentarzu. Za próbę udzielenia pomocy więźniom służbiści Wehrmachtu i niemieckiej żandarmerii zatrzymali też księży pełniących posługę w kościele św. Wojciecha. Wikariusze: ks. Stanisław Kulesza i ks. Stanisław Mączka oraz rezydent ks. Roman Ciesiałkiewicz zostali rozstrzelani 8 sierpnia 1944 r. W tym czasie do obozu w kościele trafił wraz z mamą i babcią 7-letni wówczas Stanisław Kicman. - Pijani żołdacy, poprzebierani w szaty liturgiczne, pijący z mszalnych kielichów i to oczekiwanie - strach: przyjdą i zabiją. Byłem wtedy dzieckiem, ale doskonale pamiętam wszystko, co tam się działo - opowiada. Następnego dnia Staś z mamą został wywieziony do obozu w Pruszkowie. Stamtąd trafili do obozu pracy pod Hanowerem. Dzień później do Pruszkowa przepędzono ks. Murawskiego. Duchowny powrócił do kościoła w lutym 1945 r. Swoje świadectwo tamtych dni złożył w publikacji "Zbrodnie okupanta w czasie powstania warszawskiego". Rodzina Kicmanów wróciła na Wolę nieco później. - Było to na dwa dni przed Bożym Narodzeniem '45 - wspomina Stanisław. Dziś prowadzi parafialny oddział Caritas i Akcji Katolickiej. O wydarzeniach sprzed 66 laty w kościele św. Wojciecha, który ks. Wojciech Łagowski nazywa "powstańczym martyrologium", opowiada młodzieży gimnazjalnej, historykom, dziennikarzom. Sam także pisze na ten temat i wydaje książki. Ale o wolskiej tragedii 1944 r. przypominają dziś nie tylko coraz starsi świadkowie tamtych dni. Mówią o niej liczne piaskowe tablice, umieszczone przy największych miejscach kaźni. Pamiątkowe napisy i kaplica pamięci narodowej w kościele św. Wojciecha. Jest też krzyż przy ul. Górczewskiej, upamiętniający dwanaście tysięcy ofiar wolskiej rzezi zamordowanych w tym właśnie miejscu. Dziś stoi w scenerii nieco nieprzystającej do rozmiarów tragedii, którą symbolizuje - niemal na parkingu przy salonie samochodowym, jakby komuś zależało na umniejszeniu wymowy tej pamiątki. Nadal jednak pozostaje miejscem pamięci i rocznicowych spotkań. Przy tym krzyżu również w tym roku spotkają się powstańcy i ich rodziny, duchowni i personel Szpitala Wolskiego, także "zwykli" świadkowie tamtych wydarzeń. Przyjdą pierwszego i - zwłaszcza - 5 sierpnia. Od lat walczą, by tę datę uznano za Warszawski Dzień Pamięci. Spotkanie i modlitwa za zmarłych odbędzie się po Mszy św. w kościele św. Wojciecha o godz. 18. Zuzanna Smoleńska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |