Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Kazanie na Górze (cześć czwarta)

     W miarę upływu dni tłum jest coraz większy. Są mężczyźni, niewiasty, starcy, dzieci, bogaci, ubodzy. Szczepan i Hermas przebywają tu wciąż, choć nie przyłączyli się jeszcze do dawnych uczniów, z których jednym z pierwszych był Izaak. Jest też nowa para, którą od wczoraj stanowią starzec i niewiasta. Są całkiem na przedzie, blisko swego Pocieszyciela, i wydają się bardziej swobodni niż wczoraj. Starzec - jakby dla wynagrodzenia sobie długich miesięcy lub lat opuszczenia przez córkę - położył pomarszczoną dłoń na kolanach niewiasty. Ona zaś głaszcze ją przez wrodzoną skłonność niewiasty szlachetnej, by zachowywać się jak matka.
Jezus mija ich i wspina się na Swą prymitywną mównicę. Przechodząc, gładzi głowę starca, który patrzy na Niego w taki sposób, jakby już Go widział przyobleczonego w Boskość.
     Piotr mówi coś do Jezusa, który wykonuje gest, jakby chciał powiedzieć: "Nieważne". Nie rozumiem jednak, co mówi apostoł znajdujący się u boku Jezusa. Przyłączają się do niego następnie Juda Tadeusz i Mateusz. Inni wmieszali się w tłum.
     «Pokój wam wszystkim! Wczoraj mówiłem o modlitwie, o przysiędze, o poście. Dziś chcę was pouczyć o innych cnotach. Są nimi: modlitwa, ufność, szczerość, miłość, religijność.
Pierwsze, o czym będę mówił, to właściwe używanie bogactw przekształconych - dzięki dobrej woli wiernego sługi - w bogactwa niebieskie.
     Skarby ziemskie są nietrwałe, bogactwa zaś niebieskie - wieczne. Czyż nie ma w was miłości do tego, co posiadacie? Czyż śmierć nie wywołuje w was smutku, bo nie możecie już troszczyć się o wasze dobra i musicie je pozostawić? Weźcie je więc do Nieba! Mówicie: "Nie wchodzi do Nieba to, co jest z ziemi, a Ty uczysz, że pieniądz jest rzeczą najohydniejszą na świecie. Jakże więc możemy go zanieść do Nieba?" Nie, nie możecie wziąć ze sobą materialnych monet do Królestwa, w którym wszystko jest duchowe. Możecie natomiast zabrać ze sobą przyniesiony przez nie owoc. Kiedy dajecie wasze złoto bankierowi, po co mu je przekazujecie? Aby przyniosło zysk. Z pewnością nie pozbawilibyście się go - nawet na chwilę - gdyby on miał wam je zwrócić w takiej samej ilości. Chcecie, by za dziesięć talentów oddał wam dziesięć i jeden albo jeszcze więcej. Wtedy jesteście szczęśliwi i chwalicie bankiera. W przeciwnym razie mówicie: "Jest uczciwy, ale to głupiec." Kiedy zaś - zamiast oddać wam jedenaście - zwraca tylko dziewięć, mówiąc: "Resztę straciłem", donosicie na niego i powodujecie, że zostaje wtrącony do wiezienia.
     Co to takiego owoc pieniądza? Czy to znaczy, że wasz bankier sieje denary, podlewa je, aby spowodować ich wzrost? Nie. Owoc wydawany jest dzięki przezornemu kierowaniu sprawami - przez hipoteki i pożyczanie na procent. Pieniądzom przybywa wtedy procentów zdobytych właśnie dzięki pożyczanemu złotu. Czyż nie tak? Posłuchajcie. Bóg daje wam bogactwa ziemskie: jednym wiele, innym zaledwie tyle, ile potrzeba do życia, i mówi: "Teraz to należy do ciebie. Dałem ci je. Uczyń z nich taki użytek, jakiego Moja miłość pragnie dla twego dobra. Powierzam ci je, ale nie po to, abyś użył je do zła. Z powodu szacunku, jakim cię darzę, z wdzięczności dla Moich darów spraw, by twoje dobra przyniosły zysk dla prawdziwej Ojczyzny."
     A oto sposób, aby dojść do tego celu. Nie chciejcie gromadzić skarbów na tej ziemi, żyjąc dla nich, stając się okrutnymi z ich powodu, ściągając na siebie przez nie przekleństwa bliźniego i Boga. Nie zasługują na to. Tu nie ma dla nich żadnego zabezpieczenia. Złodzieje zawsze mogą wam je ukraść. Ogień może zniszczyć domy. Choroby roślin lub stad mogą wyniszczyć sady lub trzody. Ileż niebezpieczeństw czyha na dobra! Na wszystkie: czy są nieruchome jak domy, czy też niezniszczalne jak złoto; czy z natury podlegające zepsuciu jak wszystko, co żyje, jak rośliny i zwierzęta; czy są to wreszcie drogocenne sukna, które mogą zostać uszkodzone i zniszczone. [Różne są zagrożenia]: piorun [uderzający] w domy lub pożar albo powódź, złodzieje, rdza, susza, gryzonie, robactwo na polach, kołowacizna [owiec], gorączka, zwichnięcia, pomór zwierząt, mole i myszy [gryzące] kosztowne tkaniny i cenne meble, rdzewienie niszczące naczynia stołowe, lampy i kunsztowne bramy.
     Wszystko, wszystko narażone jest na zniszczenie. Jeśli jednak z całego tego ziemskiego dobra uczynicie dobro nadprzyrodzone, ocaleje ono od wszelkiego uszczerbku wywołanego przez czas, ludzi czy niepogodę. Sprawcie sobie sakiewkę w Niebie, gdzie nie wchodzą złodzieje i nie przydarzają się żadne nieszczęścia. Zaradzajcie swoją pracą - z miłością pełną miłosierdzia - wszystkim nędzom tej ziemi. Tak, pieśćcie wasze pieniądze, całujcie je nawet, jeśli chcecie, cieszcie się z obfitości żniwa, z winnic napełnionych gronami, z oliwek uginających się pod ciężarem niezliczonych owoców, z owiec o płodnych łonach i wypełnionych [mlekiem] wymionach. Róbcie to wszystko, lecz nie na próżno, po ludzku tylko. Czyńcie to z miłości i z podziwu, radośnie i dokonując obliczeń nadprzyrodzonych. "Dziękuję, mój Boże, za te pieniądze, za te zbiory, za te drzewa, za te owce, za ten handel! Dziękuję owcom, drzewom, polom i handlowi za to, że tak mi służą! Niech spocznie na wszystkim błogosławieństwo, wszystko to bowiem - z Twojej dobroci, o Przedwieczny, i z waszej dobroci, o rzeczy - pozwala mi wyświadczać wiele dobra głodnemu, nagiemu, bezdomnemu, choremu, samotnemu... W zeszłym roku uczyniłem to dla dziesięciu. W tym roku - choć rozdzieliłem wiele razy jałmużnę - mam więcej pieniędzy, obfitsze są zbiory i liczniejsze stada. Dam więc teraz dwa, trzy razy więcej niż w ubiegłym roku, aby wszyscy, nawet ci, którzy nie posiadają należnych im dóbr, rozradowali się wraz ze mną i błogosławili Ciebie, Przedwiecznego Pana".
     Oto modlitwa sprawiedliwego. Taka modlitwa - połączona z działaniem - przenosi wasze dobra do Nieba i nie tylko zachowa je dla was na wieczność, lecz pozwoli wam je odnaleźć zwielokrotnione przez święte owoce miłości.
     Miejcie wasz skarb w Niebie, a tam będzie wasze serce - ponad i poza niebezpieczeństwem. Wtedy nieszczęście nie będzie mogło dotknąć nie tylko waszego złota, domów, pól, stad, lecz i waszego serca. Nie zostanie ono zaatakowane, skradzione, zepsute, spalone, zabite przez ducha świata. Działając w ten sposób, będziecie mieć wasz skarb w sercu, będziecie bowiem mieć Boga w sobie aż do szczęśliwego dnia, kiedy znajdziecie się w Nim.
Aby więc nie pomniejszyć owocu miłości, uważajcie na to, by dobre czyny pełnić w duchu nadprzyrodzonym. Dlatego też to, co powiedziałem o modlitwie i poście, odnosi się także do dobroczynności i do wszystkich dobrych dzieł, których możecie dokonać.
     Chrońcie czynione przez was dobro przed wdarciem się w nie zmysłowości świata. Niech nie dotknie go szukanie ludzkiej chwały. Nie profanujcie pachnącej róży waszej miłości i dobrego działania - prawdziwej kadzielnicy napełnionej wonnością miłą Panu. Dobro jest hańbione przez ducha pychy, przez pragnienie bycia zauważonym, przez spełnianie go w poszukiwaniu chwały. Róża miłości jest wtedy zanieczyszczona i zniszczona przez lepkie ślimaki zaspokojonej pychy. Do kadzielnicy wpadają wtedy cuchnące kawałki słomy ze spodu łoża, na którym pyszny wyleguje się niczym dobrze wypasione zwierzę.
     O, działania dobroczynne podejmowane, aby o was mówiono! Lepiej by było, o wiele lepiej, nie czynić ich [wcale]! Ten, kto ich nie czyni, grzeszy nieczułością. Ten, kto ich dokonuje, dając poznać darowaną sumę i imię obdarowanego, żebrze pochwały i grzeszy pychą, czyniąc znaną ofiarę. To tak jakby mówił: "Widzicie, co potrafię?" Grzeszy też brakiem miłości, sprawia bowiem przykrość obdarowywanemu, ujawniając jego imię. Grzeszy duchową chciwością, gdyż chciałby zebrać ludzkie pochwały... To tylko słoma, słoma, nic więcej. Czyńcie tak, aby to Bóg wychwalał was ze Swymi aniołami.
     Kiedy więc dajecie jałmużnę, nie trąbcie, aby przyciągnąć uwagę przechodniów i doznawać czci - jak obłudnicy, którzy szukają ludzkich pochwał i dlatego dają jałmużnę jedynie tam, gdzie może ich dostrzec wielu ludzi. Oni już otrzymali swoją nagrodę i dlatego Bóg nie da im innej. Nie wpadajcie w ten sam grzech i w tę samą zarozumiałość. Gdy dajecie jałmużnę, niech będzie ona tak ukryta i wstydliwie chowana, żeby wasza lewa ręka nie wiedziała, co czyni prawa. Potem zaś zapomnijcie o niej. Nie trwajcie w zachwycie nad dokonanym przez was czynem, nadymając się jak ropucha, która przysłoniętymi ślepiami podziwia swoje odbicie w stawie. Widzi je odbite w spokojnej wodzie, pośród chmur, drzew, wozu stojącego przy brzegu. Zauważa jednak, jak mała jest w porównaniu z tymi rzeczami, i tak się nadyma powietrzem, że aż pęka. Wasza miłość jest niczym w porównaniu z Nieskończoną Miłością Boga i dlatego - chcąc się do Niego upodobnić i uczynić waszą małą miłość wielką, wielką, wielką, równą Jego miłości - napełniacie się wiatrem pychy i w końcu giniecie.
     Zapomnijcie. Zapomnijcie o samym czynie. Pozostanie w was zawsze światło, słowo, słodycz i to sprawi, że wasz dzień będzie promienny, miły, pełen szczęścia. Tym światłem będzie uśmiech Boga, tą słodyczą - duchowy pokój, którym jest Bóg, a słowem - głos Boga Ojca, który wam powie: "Dziękuję". On widzi i zło ukryte, i dobro, [uczynione] po kryjomu, i odpłaci wam za nie. Ja wam to...»
     «Nauczycielu, zaprzeczasz własnym słowom!»
     Zniewaga, zawzięta i nieprzewidziana, dochodzi ze środka tłumu. Wszyscy zwracają się w kierunku tego głosu. Panuje zamęt. Piotr mówi:
     «Mówiłem Ci! Ech! Kiedy jest jeden z tych tam... nic już się nie układa!»
     Tłum sykiem i pomrukiem ucisza znieważającego. Jedynie Jezus zachowuje spokój. Skrzyżował ramiona na piersiach i stoi wysoko, z czołem oświetlonym przez słońce, wyprostowany na Swej skale, w ciemnoniebieskim odzieniu.
     Znieważający ciągnie dalej, nie zważając na reakcję tumu:
     «Jesteś złym Nauczycielem, bo uczysz tego, czego sam nie robisz, i...»
     «Milcz! Wynoś się! Wstydź się! - krzyczy tłum. I jeszcze: - Idź do swoich uczonych w Piśmie! Nam wystarczy Nauczyciel. Obłudnicy z obłudnikami! Fałszywi nauczyciele! Lichwiarze!...»
     Nie przerwaliby, gdyby nie zagrzmiał głos Jezusa:
     «Cisza! Pozwólcie mu mówić!»
     Ludzie już nie krzyczą, lecz wyszeptują obelgi, którym towarzyszą gniewne spojrzenia.
     «Tak. Uczysz tego, czego sam nie robisz. Powiedziałeś, że należy dawać jałmużnę tak, aby nas nikt nie widział, a wczoraj, w obecności całego ludu, powiedziałeś do dwojga ubogich: "Pozostańcie, Ja was nakarmię".»
     «Powiedziałem: "Niech ci dwoje ubodzy pozostaną z nami. Będą błogosławionymi gośćmi, którzy nadadzą smak naszemu chlebowi." Nic więcej. Nie oznajmiłem, że chcę ich nakarmić. Który biedak nie ma przynajmniej chleba? To była dla nas radość dzielić z nimi naszą przyjaźń.»
     «O, tak! Jesteś sprytny i potrafisz udawać baranka!...»
     Wstaje starzec-żebrak, odwraca się i - podnosząc laskę - woła:
     «Języku piekielny, który oskarżasz Świętego! Myślisz może, że wiesz wszystko i na podstawie tego masz prawo oskarżać? Jak nie wiesz, kim jest Bóg ani kim jest Ten, którego znieważasz, tak samo nie znasz Jego dzieł. Znają je tylko aniołowie i moje serce, które drży z radości. Posłuchajcie, mężowie, posłuchajcie wszyscy i zastanówcie się, czy Jezus jest kłamcą i pyszałkiem, jak utrzymuje ten pył ze Świątyni. On...»
     «Zamilknij, Izmaelu! Zamilknij z miłości do Mnie! Jeśli Ja cię uszczęśliwiłem, ty również uczyń Mnie szczęśliwym, milknąc» - mówi mu Jezus tonem proszącym.
     «Jestem Ci posłuszny, Święty Synu. Ale pozwól mi powiedzieć przynajmniej to: błogosławieństwo starego wiernego Izraelity spoczywa na Tym, przez którego otrzymałem dobrodziejstwa od Boga. To błogosławieństwo Bóg włożył mi w usta za mnie i za Sarę, moją nową córkę. Twojej zaś głowy nie błogosławię. Nie przeklinam cię też. Nie skalam przekleństwem swych ust, które mają za niedługo powiedzieć Bogu: "Przyjmij mnie." Nie przekląłem nawet tej, która się mnie wyparła, i już mi to Bóg wynagrodził. Będzie jednak ktoś, kto weźmie w ręce sprawę Niewinnego, którego się oskarża, i Izmaela, przyjaciela Boga, który Mu błogosławi.»
Chór okrzyków zamyka wystąpienie starca, który ponownie siada, a oskarżyciel wymyka się i odchodzi, obrzucany zniewagami. Potem tłum woła do Jezusa:
     «Mów dalej, mów dalej, Nauczycielu Święty! Słuchamy tylko Ciebie, a więc i Ty wysłuchaj nas. Nie słuchaj tych przeklętych kruków! Są zazdrośni, że kochamy Cię bardziej niż ich! Jednak w Tobie jest świętość, a w nich - podłość. Mów, mów! Widzisz, że nie chcemy nic innego, jak tylko Twego słowa. Domy, handel? Wszystko to jest niczym w porównaniu ze słuchaniem Ciebie.»
     «Tak. Będę mówił. Nie zajmujcie się tamtą sprawą. Módlcie się za tych nieszczęśników. Przebaczajcie, jak Ja przebaczam. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, wasz Ojciec Niebieski również wam odpuści grzechy. Jednak jeśli zachowujecie urazy i nie wybaczacie ludziom, również wasz Ojciec nie przebaczy wam waszych win. A wszyscy potrzebują przebaczenia.
     Powiedziałem wam, że Bóg wam wynagrodzi, nawet jeśli Go nie prosicie o zapłatę za spełnione przez was dobro. Wy jednak nie czyńcie dobra, aby otrzymać nagrodę, aby zabezpieczyć się na dzień jutrzejszy. Nie czyńcie dobra odmierzając je, ograniczając przez lęk: "Czy potem zostanie jeszcze coś dla mnie? A jeśli mi zabraknie, kto przyjdzie mi z pomocą? Czy znajdę kogoś, kto uczyni dla mnie to, co ja zrobiłem? A kiedy nie będę już mógł nic dawać, czy będzie mnie jeszcze ktoś kochać?"
     Popatrzcie, mam potężnych przyjaciół pośród bogatych i przyjaciół pośród biedaków. I zaprawdę powiadam wam: to nie przyjaciele potężni są najbardziej kochani. Idę do nich nie dlatego, że szukam Siebie lub własnych spraw, lecz dlatego, że od nich mogę otrzymać wiele dla tego, kto nie ma nic. Jestem ubogi. Nic nie posiadam. Chciałbym mieć wszystkie skarby świata i zamienić je na chleb dla głodnych, na domy dla nie mających dachu nad głową, na ubrania dla nagich, na lekarstwa dla chorych. Powiecie: "Możesz uzdrawiać". Tak. Potrafię to i inne rzeczy. Jednak ludzie nie zawsze mają wiarę. Ja zaś nie mogę zrobić tego, co mógłbym i co chciałbym uczynić, gdybym znalazł wiarę we Mnie w ich sercach. Chciałbym wyświadczyć dobro nawet tym, którzy nie wierzą we Mnie i nie proszą Syna Człowieczego o cud. Pragnąłbym wesprzeć jednego po drugim, jednak nic nie posiadam. Dlatego właśnie wyciągam rękę do tych, którzy posiadają, i proszę ich: "Bądź dla Mnie miłosierny, w imię Boga". Oto dlaczego mam przyjaciół także w wyższych sferach. Jutro, kiedy Mnie już nie będzie na ziemi, nadal będą ubodzy. Mnie już tu nie będzie, ani by uczynić cud dla tych, którzy już mają wiarę, ani by dać jałmużnę w celu doprowadzenia do wiary. [Pozostaną] jednak Moi bogaci przyjaciele, którzy przez obcowanie ze Mną nauczyli się, jak czynić dobro. Będą też i Moi apostołowie, którzy - także dzięki przebywaniu ze Mną - nauczyli się rozdzielać jałmużnę z miłości do braci. Tak więc biedni zawsze znajdą pomoc.
Wczoraj otrzymałem od kogoś, kto nie posiada nic, więcej niż dali Mi wszyscy, którzy mają dużo. To przyjaciel tak samo ubogi jak Ja. Jednak dał Mi rzecz, której nie można kupić za pieniądze, i uczynił Mnie szczęśliwym. Przeniósł Mnie bowiem w pogodne godziny Mojego dzieciństwa i młodości, kiedy każdego wieczoru kładł Mi na głowie ręce Sprawiedliwy i szedłem na spoczynek z Jego błogosławieństwem strzegącym Mojego snu. Wczoraj ten ubogi przyjaciel uczynił Mnie królem przez swe błogosławieństwo. Widzicie, że tego, co on Mi dał, nigdy nie udzielił Mi żaden z Moich bogatych przyjaciół. Nie lękajcie się więc. Nawet jeśli nie macie z czego dawać jałmużny, wystarczy, że będziecie mieć miłość i świętość. Będziecie mogli czynić dobro temu, kto jest biedny, wyczerpany lub strapiony. To dlatego mówię wam: Nie obawiajcie się i nie martwcie zbytnio, że niewiele posiadacie. Zawsze będziecie mieć to, co konieczne. Nie zajmujcie się zanadto myśleniem o przyszłości. Nikt nie wie, jaką ona dla niego będzie. Nie zastanawiajcie się nad tym, co będziecie jedli, aby utrzymać się przy życiu, ani czym się będziecie okrywać, aby zapewnić ciepło waszemu ciału. Życie waszego ducha jest o wiele cenniejsze niż wasz żołądek i członki. Jest ono warte więcej niż pożywienie i odzienie, podobnie jak życie materialne więcej znaczy niż pokarm, a ciało - więcej niż odzienie. Wasz Ojciec wie o tym. Pamiętajcie więc o tym i wy. Popatrzcie na ptaki: one nie sieją i nie zbierają, nie przechowują w spichlerzach, a jednak nie umierają z głodu, bo Ojciec Niebieski karmi je. Wy - ludzie, stworzenia szczególnie umiłowane przez Ojca - jesteście warci więcej niż ptaki. Kto z was, przy całej swej wiedzy, potrafi dodać do swego wzrostu choćby jeden łokieć? Skoro nie udaje wam się powiększyć waszego wzrostu nawet o piędź, jakże możecie myśleć o zmianie waszych warunków w przyszłości, powiększając bogactwa dla zapewnienia sobie długiej i szczęśliwej starości? Czy możecie powiedzieć śmierci: "Przyjdziesz mnie zabrać, kiedy ja zechcę"? Nie możecie. Dlaczego więc zabiegacie o dzień jutrzejszy? Po co tak się obawiacie i troszczycie, by nie zostać bez odzienia? Popatrzcie, jak rosną lilie na polach: nie pracują w znoju, nie tkają, nie chodzą kupować sukna do sprzedawców. A jednak zapewniam was, że nawet Salomon przy całej swej chwale nigdy nie był odziany jak jedna z nich. Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę na polu - która dziś żyje, a jutro posłuży do rozgrzania pieca lub do nakarmienia stada, i która staje się w końcu popiołem lub nawozem - to o wiele bardziej zatroszczy się o was, Swoje dzieci.
     Nie bądźcie ludźmi małej wiary. Nie niepokójcie się o niepewne jutro, mówiąc: "Co będę jadł, kiedy będę stary? Co będę pił? Czym się odzieję?" Pozostawcie te troski poganom, którzy nie posiadają uskrzydlającej pewności Boskiego Ojcostwa. Wy ją macie i wiecie, że wasz Ojciec zna wasze potrzeby i że was kocha. Zaufajcie Mu. Szukajcie najpierw rzeczy naprawdę koniecznych: wiary, dobroci, miłości, pokory, miłosierdzia, czystości, sprawiedliwości, łagodności, trzech cnót [teologalnych], czterech kardynalnych i wszystkich, wszystkich innych - tak, by być przyjacielem Boga i mieć prawo do Jego Królestwa. Zapewniam was, że cała reszta będzie wam dodana, nawet bez waszej prośby. Nie ma bogatszego, bardziej bogatego niż święty i bardziej zabezpieczonego niż on. Bóg jest ze świętym. Święty jest z Bogiem. On nie prosi o nic dla swego ciała, a Bóg daje mu to, co konieczne. On jednak trudzi się dla swego ducha, któremu Bóg sam się udziela na ziemi, a po życiu daje Raj.
     Nie troszczcie się więc o to, co nie zasługuje na waszą troskę. Smućcie się tym, że nie jesteście doskonali, a nie tym, że nie macie dóbr ziemskich. Nie zadręczajcie się o jutro. Jutro samo zadba o siebie, a wy pomyślicie o nim, kiedy będziecie je przeżywać. Po co troszczyć się o nie dzisiaj? Czyż życie nie jest już wystarczająco pełne straszliwych wspomnień z przeszłości i dręczących myśli związanych z dniem dzisiejszym, aby nie trzeba było do nich dodawać jeszcze koszmarów: "co będzie" jutro? Pozostawcie każdemu dniowi swe troski! Nawet bez dorzucania trosk przyszłych do obecnych i tak będzie ich w życiu więcej, niż byśmy ich chcieli! Wypowiadajcie zawsze wielkie słowo Boga: "dzisiaj". Bądźcie Jego dziećmi, stworzonymi na Jego podobieństwo. Powiedzcie więc z Nim: "dziś".
     To dzisiaj daję wam Moje błogosławieństwo. Niech wam ono towarzyszy aż do początku nowego dziś: jutra, to znaczy [do chwili], gdy udzielę wam na nowo pokoju w Imię Boga.»

Zobacz także:

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej