Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Błogosławieni czystego serca

Czystość serca prowadzi do osiągnięcia takiego życia, które będzie błogosławione.

Gdybyśmy mogli poprosić JanaPawłall o podanie najkrótszej definicji chrześcijanina, zapewne odpowiedziałby następująco: to przede wszystkim ktoś, kogo charakteryzuje czyste serce, kto zaufał Jezusowi i wie, że pod Bożym spojrzeniem będzie mógł wzbogacać świat dobrem i szlachetnością osobistego działania. Kto równocześnie zrozumiał, że Boga trzeba nieustannie poszukiwać, podejmując trud walki z grzechem, który nigdy nie oddala się od człowieka zbyt daleko. Bo to wielka sprawa - szukanie Boga i zarazem umiejętność dziękczynienia, jak też przepraszania za czynione niegodziwości.

W homilii w Sandomierzu, wygłoszonej w liturgiczne wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny 12 czerwca 1999 roku, papież wyjaśniał, co oznacza to ciągłe poszukiwanie Boga. Odwołał się najpierw do ewangelicznego wydarzenia, kiedy to Maryja i Józef znaleźli się w trudnej sytuacji, straciwszy podczas religijnej pielgrzymki z oczu swego syna. Próbowali Go więc odnaleźć i rzeczywiście odnaleźli, dyskutującego i występującego "w sprawach Bożych". Bo wiedzieli, że muszą być na Jego drogach. Maryja przeżywała szczególny lęk, gdyż przeczuwała, że przez miłość i ofiarę będzie współuczestniczyła z Nim w dziele odkupienia.

To wydarzenie wskazuje, że tęsknota za Bogiem jest niejako wpisana w ludzki sposób istnienia. Żadna bowiem rzecz czy nawet osoba na tym świecie nie zaspokaja ostatecznych pragnień człowieka. Pozostaje on kimś, jak to określi! św. Augustyn, niespokojnym, wypatrującym tego, co "wyżej, dalej, głębiej". Przywołane przestrzenne metafory ukazują ten niepokój jako twórczy.

Jan Paweł II mówił: "Człowiek szuka Boga, ponieważ w Nim, tylko w Nim może znaleźć swoje spełnienie - spełnienie swoich dążeń do prawdy, dobra i piękna" (tamże). Zobowiązujące jest jednak to, że w owym szukaniu Boga uczestniczy sam Bóg, na co zwracał uwagę już Pascal. Zgodnie z jego intuicją dzięki stwórczej miłości wzmaga się w nas chęć podążania śladami Boga; a zresztą sam Bóg wychodzi z inicjatywą, daje znaki życzliwości i opieki, wspomaga i karci. Karty Biblii są tego faktu wyraźnym potwierdzeniem. Uczą też, jakie warunki należy spełnić, aby móc poznać Stwórcę i dostąpić duchowej z Nim unii.

Jednym z nich, i to fundamentalnym, jest właśnie czystość serca. Ona to bowiem prowadzi do osiągnięcia takiego życia, które będzie błogosławione. Konieczne jest tutaj wewnętrzne przylgnięcie do Jezusa, do Jego czystego i pokornego serca, które - zwłaszcza po zmartwychwstaniu - ma moc poruszania ludzkiego serca, wyzwalania silnych emocji religijnych, połączonych ze skróceniem poznawczego dystansu między człowiekiem a Bogiem. Pamiętamy wrażenia uczniów podążających do Emaus: "Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?" (Mt 24, 32). Kiedy Chrystus objawia tajemnice swego serca, nie wyłączając podatności na ból, bezradność (wszak jest również człowiekiem!), wówczas w sposób naturalny staramy się Go naśladować. Musimy jednak uświadomić sobie ponad wszelką wątpliwość: co to znaczy mieć czyste serce?

CZYSTOŚĆ SERCA JAKO BOŻY DAR

To Bóg czyni z naszego serca czystą przestrzeń możliwego spotkania ze sobą. O własnych siłach przecież niewiele w tym względzie moglibyśmy uczynić. O naszym ziemskim losie zdecydowało to, co wydarzyło się w raju. Czyli: interpretując tę biblijną opowieść, zyskujemy przeświadczenie, że dzięki odkupieńczej mocy Chrystusowego krzyża odzyskaliśmy utraconą więź z Bogiem. Oto najbardziej chrześcijański sposób ujęcia istoty człowieka. Teraz już tylko od nas zależy, czy potrafimy zachować w czystości to nowe serce. Niczym go nie zabrudzać: ani grzechami, ani nadmiarem konfesyjnej gorliwości.

Z jednej strony nie będzie to szczególnie trudne, ponieważ mamy sakramentalny dostęp do Chrystusa, który rozjaśnia ludzkie serce blaskiem Prawdy, oczyszcza je i kształtuje osobową wolność. W ten sposób umacniamy własną wiarę, która zyskuje racjonalne podstawy. Nie wierzymy ślepo, ale ze zrozumieniem, zgodnie z dogmatycznym widzeniem rzeczywistości, wypracowanym przez Kościół. Gdyby nie to nasze racjonalne myślenie, wpadlibyśmy od razu w sidła fideizmu. Zaśmiecilibyśmy wiarę emocją, uznając ją za bezwzględnie jedyny i wystarczający język rozmowy z Bogiem.

Z drugiej strony jednak łatwo ulegamy złudzeniu, że zasadniczo tylko od nas zależy czystość serca. Nikt inny nie jest nam potrzebny do tego, aby czuć się szczęśliwym. Wystarczą osobiste predyspozycje i bodźce z różnych ośrodków ponowoczesnej kultury. Ulegamy więc podszeptom zła, sądząc przy okazji, że chyba nie mamy żadnych szans na oczyszczenie się z tej skłonności, jakbyśmy mieli wpisane pod skórą złowieszcze zdanie: "Jesteś słaby, nigdy nie podźwigniesz się z ułomności". Tymczasem to, co wznosi przeszkody, w istocie pozwala iść naprzód. Z powodu ludzkiej natury, podatnej na zranienie, nie dysponujemy siłami, które mogłyby nas ustrzec przed przygodnością istnienia.

Lecz mamy szansę budowania samych siebie, wybierając dobro, a unikając zła. Musimy pozwolić, aby nasze serce stało się miejscem spotkania z kimś drugim oraz spotkania z Bogiem. I nie powinniśmy się zniechęcać trudnościami, zwłaszcza regularnością grzechów. To, czego doświadczamy ma powtarzalny charakter. Nie sposób przecież wyrazić dogłębnie żadnego przeżycia, zwłaszcza o afektywnym wymiarze, w jednorazowym geście. Gdyby było to możliwe, wystarczyłoby kochanej osobie raz tylko powiedzieć: "Kocham cię" i sprawa byłaby zakończona.

Stąd też ponawiamy znaki życzliwości, wciąż od nowa budujemy kruszącą się nić porozumienia, bez przerwy oczyszczamy serce. Bywa, że nie dorastamy do tych powinności. Po prostu, "używamy" innych ludzi jako środka prowadzącego do osiągnięcia osobistych celów; nie chcemy przyjąć prawdy o nich, zatrzymujemy się na zewnętrznych opiniach, donosach, przypuszczeniach i często nieprzychylnych oskarżeniach. Pod tym względem nie wymagamy od siebie zbyt wiele. Skoro jednak chcielibyśmy, aby inni ludzie szanowali godność wpisaną w nasze człowieczeństwo w akcie stworzenia, powinniśmy odwzajemniać się im podobną otwartością, bodaj na zasadzie honorowej równowagi.

CZYSTOŚĆ SERCA JAKO ZADANIE

Jako że - podpowiada czyste serce - żyjemy w przestrzeni wzajemnego daru, nikt z nas samemu sobie nie zawdzięcza istnienia. Jest darem Bezinteresownej Miłości, która podtrzymuje wszystko, co jest w istnieniu. Dlatego Jan Paweł II zwracał uwagę na obowiązek konsekracji świata przez miłość, ponieważ miłość pochodząca z Boga ma moc konsekracyjną, czyli uświęcającą i ściśle religijną. Wyjaśniając najprościej: pragnąc dobra kogoś drugiego, zwłaszcza tego, kogo się kocha, trzeba zapomnieć o swoich egoistycznych zapędach, przebaczać z nadzieją, że nic jeszcze nie zostało ostatecznie stracone. Wtenczas nasze serce odzyska czystość, współgrając z rytmem serca Bożego.

I stanie się rzecz wprost niewiarygodna: czystość serca będzie przysposabiała nas do widzenia Boga twarzą w twarz w wymiarach wiecznej szczęśliwości. Nie umiemy sobie tego cudu wyobrazić; niemniej zdarzało się nam spotykać ludzi, którzy potrafili rozpoznać i odsłonić w świecie to, co jest z gruntu Boże. Jezus zachęca wszystkich, aby rozpoznali, że każdy fragment świata jako piękno wyraża sobą zgodność i jedność z intelektem i wolą Jego Ojca, i ład ten oraz zgodność zaprowadza w naszym życiu. Byt-piękno wiąże ze sobą władze poznawcze i wolitywne człowieka, dzięki czemu spełnia się on jako osoba w dialogu kontemplacyjnym oraz w twórczym działaniu.

Zauważamy tedy, jak wiele zależy od umiejętności dostrzegania w świecie imponującego bogactwa. Piękno ukryte jest dosłownie w najmniejszej cząstce trwania. Każde napotkane stworzenie ujawnia się jako doskonałe, spełnione, szlachetne w swej bytowej okazałości. Radosna afirmacja świata oraz ludzi powinna należeć do zwykłej egzystencjalnej oczywistości. Niekiedy mówimy o kimś, kogo nie znamy, a kogo nagle spotykamy: zobacz, świeci w nim jakieś światło, z oczu płynie łagodność i serdeczność. Wystarczy jeden ruch ręki, jedno słowo, zarys uśmiechu, aby dostrzec, że mamy do czynienia z osobą wewnętrznie przekonującą, godną zaufania, o prawdziwie czystym sercu. W jego życiu wartości duchowe zdają się dominować, co - łatwo odgadnąć - wiąże się z wewnętrznym wysiłkiem i honorowaniem łaski z nieba.

Nie sposób wyobrazić sobie codzienności bez stałego wysiłku opierania się złu, które rodzi się zarówno w ludzkim duchu, jak i pochodzi z zewnątrz. Taka jest realna sytuacja, której nigdy nie należy lekceważyć. Łatwiej wypowiadać "pobożne prawidła", niż o nich świadczyć. Nie dziwmy się zatem, że w naszym sercu rozgrywa się nieustanna walka o prawdę i szczęście. Bez wsparcia Chrystusa nie potrafimy się obronić, przezwyciężać podszeptów szatana. Jan Paweł II potwierdza to rozpoznanie archetypowym wołaniem psalmisty:

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego! (Ps 51,12-13
tłum. Biblia Tysiąclecia)

CNOTA CZYSTOŚCI

Jan Paweł II nie obawia się religijnej stanowczości. Wypowiada sugestywne zdania: cywilizacja śmierci chce zniszczyć czystość ludzkiego serca i otwarcie sprzeciwia się postawie określanej mianem cnoty czystości. Przestrzega: "Cywilizacja, która (...) rani lub nawet zabija prawidłową relację człowieka do człowieka, jest cywilizacją śmierci, bo człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości" (Tamże ). Oznacza to, że chrześcijaństwu obce jest zarówno redukowanie świętości człowieka do tego, co duchowe, jak też ograniczanie duchowości do tego, co niewidzialne. Kto poddaje się wpływowi Ducha Bożego, ten pozostaje "człowiekiem duchowym"; kto zaś skłania się ku ludzkim wartościom, zyskuje miano "człowieka cielesnego". "Dobre" i "grzeszne" przenika całego człowieka, a więc i jego ciało. Dlatego grzechy przeciwko ciału są grzechami zarówno przeciw człowiekowi, jak i przeciw Bogu.

Nie jest zatem tak, że sfera duchowa oddaje Bogu cześć, a sfera cielesna wychwala materialny świat. Stajemy natomiast jako osoby przed Bogiem, czyli jesteśmy kimś, do kogo mówi Bóg, do stworzonego mężczyzny i stworzonej kobiety. Człowieka jako obraz Boga w widzialnym świecie, można - zdecydowanie podkreśla Jan Paweł II - zidentyfikować tylko we wcieleniu męskim i kobiecym. Dlatego ciało urasta do rangi znaku Pierwowzoru, ujmowane jako "znak obrazu Stwórcy". A skoro tak, należy być dojrzałym do małżeństwa, zarówno pod względem fizycznym, prawnym, socjalnym, jak i psychicznym, z wyszczególnieniem dojrzałości emocjonalnej. I co godne namysłu. Tutaj sama miłość nie wystarcza. Możemy przecież kochać jak dzieci, możemy bronić się przed lękiem za pomocą miłości.

Natomiast w miłości poważnej i szlachetnej dawanie sprawia więcej przyjemności niż otrzymywanie. "Kochać" staje się czymś ważniejszym, niż "być kochanym". Znawcy przedmiotu uświadamiają nam, że niedojrzała miłość zawsze będzie mówiła: kocham cię, ponieważ cię potrzebuję. Dojrzała miłość natomiast powie inaczej: potrzebuję cię, ponieważ cię kocham. Pamiętajmy nadto, że znamy kilka warunków, które umożliwiają osiągnięcie wzajemnego porozumienia, nie tylko zresztą w małżeństwie.

Po pierwsze, przezroczystość. Trzeba dać się poznać takim, jakim się jest, nie maskować się, nie ukrywać osobistych intencji, a po drugie, chodzi o umiejętność wejścia w świat innej osoby, zrozumienia jej myśli, wczucia się w jej potrzeby i oczekiwania. Empatia pozwala unikać wielu trudności. Po trzecie, należy mieć dobrą wolę, wykazywać się cierpliwością, ponieważ miłość wymaga twórczego wysiłku, nie jest stanem, lecz procesem. I wreszcie, warto w małżeństwie starać się o zgodność w postawie religijnej i wzajemnie obdarowywać się czystym sercem. Tylko czyste serce w pełni służy drugim.

CZYSTE SERCE A "WOLNA MIŁOŚĆ"

Potocznie seks kojarzy się z przyjemnością, ale pozbawioną głębokiego zaangażowania miłosnego, a wraz z nim odpowiedzialności za drugiego człowieka. Chrześcijaństwo kładzie większy nacisk na miłość niż seksualność, ponieważ bliskość seksualną uznaje za formę wyrażenia miłości. Słowo "seks", chociaż ma łacińską etymologię (sexus = płeć), jest wytworem współczesności i ogranicza wizję człowieka. Kiedy partnerzy spotykają się tylko w celu kontaktu cielesnego, nawet jeżeli odczuwają rozkosz, nie pozwala im ona autentycznie doświadczyć drugiego człowieka.

Jan Paweł II przypomina fundamenty nauki Kościoła. Seksualność dopiero w małżeństwie zyskuje pełną wartość. To swoiste ograniczenie wynika z perspektywy nowego życia, jaka zjawia się przy każdym zbliżeniu. Owocem seksualnego zjednoczenia są dzieci, które wymagają troski, opieki, nieustannego czuwania. Oczywiście, można sobie wyobrazić rozbicie łączności między aktem seksualnym i rodzeniem. W takim razie tracą jednak na ważności na przykład wierność małżeńska albo czystość przedmałżeńska. Nic także nie stoi na przeszkodzie, aby uznać zasadność etyczną stosunków czy małżeństw homoseksualnych.

"Katechizm Kościoła Katolickiego" podaje, że należy godzić miłość małżeńską z odpowiedzialnym przekazywaniem życia, czyli podkreśla jednoczący i prokreacyjny aspekt stosunku małżeńskiego. To wymagające zadanie nie jest możliwe do zrealizowania bez kultywowania cnoty czystości. To jednak nie znaczy, że - zdaniem Kościoła - każde zbliżenie musi mieć na celu prokreację. Radość z obcowania cielesnego jest piękna, dobra i potrzebna. Małżonkowie mogą jej doświadczać wyłącznie dla bliskości, ale musi być ona wprzęgnięta w rozumienie małżeństwa jako wspólnoty życia. Inaczej dochodzi do profanacji jednej z najbardziej drogich i świętych wartości, bo - przestrzegał Jan Paweł II - rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością.

Te słowa kierował zwłaszcza do młodzieży. Prosił ją, aby nie lękała się żyć wbrew obiegowym opiniom i sprzecznym z Bożym prawem propozycjom. Wszelkie nadzieje, jakie władają waszymi sercami, stale powtarzał, koncentrują się w punkcie, który sugeruje: nie możecie przegrać miłości. Do polskich rodzin zaś wypowiedział podobne przesłanie: "Trzeba, aby rodzina stanęła zdecydowanie w obronie czystości swoich progów domowych, w obronie godności każdej osoby. Strzeżcie waszych rodzin przed pornografią (...), brońcie czystości obyczajów w waszych ogniskach domowych i w życiu społecznym. Wychowanie do czystości jest jednym z wielkich zadań ewangelizacyjnych, jakie obecnie stają przed nami" (Tamże). Obyśmy, jako spadkobiercy dzieła Jana Pawła II umieli wypełnić wskazane zadanie, pozostając narodem godnym swego imienia.

OGLĄDAĆ BOGA, CZYLI BYĆ BŁOGOSŁAWIONYM

Refleksja Jana Pawła II nad tekstem "Błogosławieństw" zmusza do uwagi i medytacyjnego skupienia. Jeżeli nie zapanujemy nad własnym sercem, nie uczynimy z niego narzędzia umożliwiającego "widzenie Boga" - nie zyskamy wewnętrznego pokoju i egzystencjalnej pełni. Nie wypełnimy osobistego powołania do świętości. Trzeba więc pracować nad sobą jako osoba czysta, czyli otwarta na działanie Boga, podarowująca Mu niejako całego siebie, swoje usta, ręce i nogi, aby mógł oczyszczać z brudu świat.

W takiej perspektywie, jak już wspomniałem, ewangeliczna czystość nie jest ostatecznie ludzkim dziełem. Ojciec dominikanin Paweł Krupa słusznie zauważył, że rola człowieka ogranicza się w tym przypadku do przygotowania miejsca i ofiarowania Bogu na Jego użytek tego, co dał każdemu z osobna do dyspozycji. Sami z siebie nie potrafimy doprowadzić swojego życia do pełni. Formujemy tylko z własnego życia otwarte naczynie, które dopiero sam Bóg musi napełnić własną pełnią. Dlatego nie może być jednego modelu czystego serca, a ludzie czystego serca są barwni, niesztampowi, zaskakujący. Każdy z nich ma - nie wyłączając tych najsłabszych, pogubionych, strachliwych - możliwość przemiany swego serca na takie, że stanie się ono źródłem jednoczącym w sobie wszystkie władze egzystencji, harmonizującym wolę i rozum, ciało i duszę. Wtedy natychmiast zjawia się szansa wejścia w krąg Jezusowej łaski, uczenia się "z bólem serca" Ukrzyżowanej Miłości.

To nader ważna kwestia, ponieważ bez tego rodzaju "pracy serca" nie jest możliwe żadne jednostkowe nawrócenie, ale także nie można osiągnąć sprawiedliwego" i trwałego porządku społecznego. Jan Paweł II był przeświadczony o leczniczym bez mała wpływie czystego serca na całość relacji międzyludzkich, zarówno w porządku Kościoła, jak i w sferze społecznej i międzynarodowej. Tym bardziej że mamy obecnie do czynienia ze swoistym kryzysem człowieka. Polega on - w ujęciu papieża - na rosnącym braku zaufania do własnego człowieczeństwa, do samego sensu bycia człowiekiem, do płynącej z tego afirmacji i radości, która jest twórcza.

Cywilizacja współczesna stara się narzucić człowiekowi szereg pozornych imperatywów, które jej rzecznicy uzasadniają prawem rozwoju i postępu. Na miejsce poszanowania życia wprowadza się dzisiaj "imperatyw" pozbywania się i niszczenia życia; na miejsce miłości jako odpowiedzialnej wspólnoty osób - sumę użycia seksualnego zwolnionego od wszelkiej odpowiedzialności; na miejsce prymatu prawdy w działaniu - prymat sensacji, koniunktury i doraźnego sukcesu (Zob. Jan Paweł II, "Serce pragnie sensu. Motywy życia i nadziei", Warszawa 1991, s. 138-139). Nie ma zatem innej drogi. Tylko wędrówka w blasku czystego serca, które stale nastawione jest na Boga, nie chciałoby o niczym myśleć i niczego chcieć, co by było przeciwne miłości. To, jak powiedziałby św. Tomasz z Akwinu, serce posiadające miłość doskonałą. Zabiegajmy o nią, jeżeli pragniemy być rozumnymi słuchaczami Kazania na Górze i oglądać Boga.

ks. Jan Sochoń

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 7 sierpnia 2010



Wasze komentarze:
 walczacy: 06.11.2014, 21:09
 Boże proszę okaż mi swoje miłosierdzie i zabierz ten cały brud ode mnie
(1)


Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej