W teorii sprawa jest prosta: wycięcie zlepka komórek i można żyć jak dotąd. W praktyce dla milionów kobiet z zespołem PAS i PAD życie nigdy już nie będzie takie samo. "Podczas następnej ciąży, cztery lata po aborcji, również śniłam o nieżywych dzieciach. Śniłam, że wszędzie ich szukam, na przykład w piecu, w którym znajduję resztki ubrań jednego z moich dzieci. O roztrzaskanej główce jednego z nich, o szyderczych uśmiechach ludzi, o starej czarownicy, która zamierza zabić moje dziecko. Śniłam o piłach, śniegu i dentystach, którzy prezentowali mi lodowate ręce nieżywych dzieci leżących w misce (...). Inna kobieta opowiadała mi, że w pierwszą noc po aborcji śniły jej się latające ręce i głowy dzieci próbujące w nią uderzyć" - napisała w swojej książce Karin Struck, matka piątki dzieci: czwórki żyjących i jednego, któremu nie pozwoliła się urodzić. O takich snach się nie mówi. Ani w mediach, ani wśród znajomych, ani w domu. Zbyt straszne, by o tym mówić? Wobec tego jaką tragedią musi być dla kobiety życie z tym brzemieniem przez lata? MAMO, DLACZEGO? Do gabinetu psychologa przyszła zrozpaczona kobieta. Mąż alkoholik, w domu bieda, dzieci nieraz szły do łóżek głodne. Po miesiącach poszukiwań dostała pracę. Znalazły się pieniądze na podręczniki, na ubrania. I wtedy ta wiadomość: kolejne dziecko w drodze. Mąż był wściekły. Matka, do której zwróciła się po radę, powiedziała: "Usuń". Zaszczuta kobieta posłuchała. - Dzień w dzień mam przed sobą taki obraz: umieram, staję przed Bogiem i wtedy podchodzi do mnie to dziecko. Pyta mnie: "Mamusiu, dlaczego to zrobiłaś?". I jest już za późno. Czy pani wie - pyta psychologa - co to znaczy za późno? Nasuwa się pytanie, co powoduje tak wielkie cierpienie? Czy rzeczywiście jest tak, jak twierdzą zwolennicy aborcji, że wszystkie jej psychologiczne konsekwencje da się sprowadzić do poczucia winy zaszczepionego przez tradycyjne wychowanie? Czy metodą na wyjście z traumy jest przekonanie siebie o tym, że nic się nie stało? Według prof. UKSW Marii Ryś, kierownika katedry Psychologii Rodziny w Instytucie Psychologii na UKSW, kierownika Podyplomowego Studium Relacji Interpersonalnych, psychologa i autorki wielu publikacji, jest wręcz odwrotnie. - Pan Bóg wybacza zawsze, człowiek czasami, a natura nigdy - twierdzi. - Aborcji nie da się zapomnieć. W swojej wieloletniej pracy nie spotkałam większych dramatów niż podczas rozmów z kobietami, które się jej poddały. Twierdzeniu, jakoby problem syndromów postaborcyjnych dotyczył tylko kobiet wierzących, przeczą przypadki osób zupełnie z Kościołem niezwiązanych. Jedną z nich jest wspomniana Karin Struck, niemiecka pisarka, w młodości zaangażowana w działalność ruchów lewicowych, autorka książki "Widzę moje dziecko we śnie". Pomimo zdecydowanie laickiego światopoglądu, po dokonanej w 1975 r. aborcji przez wiele kolejnych lat zmagała się z syndromem PAS, który nie pozwolił jej na odzyskanie równowagi emocjonalnej. "Spotkałam się z moją przyjaciółką. Opowiadała, że widzi swoje nienarodzone dzieci przy stole. Siedziałyśmy więc przy stole razem z piątką żyjących i czwórką martwych dzieci" - napisała w książce. - Tak zwany zespół postaborcyjny często ma przebieg psychotyczny, dlatego zdarza się, że kobiety mają poczucie, iż widzą nienarodzone dzieci, słyszą ich głosy - mówi prof. Ryś. - Jedna z pacjentek czuła obecność dzieci, a nawet widziała, jak przychodzą do niej i siadają na brzegu łóżka. MYSZ W ULU Świat wewnętrzny kobiety, która zabiła dziecko, dobrze obrazuje porównanie, którego użył kiedyś o. prof. Jacek Salij. Jeśli do ula wpadnie mysz, jest zbyt duża, by pszczoły mogły ją wyrzucić. Dlatego pszczoły oklejają ją woskiem. Mysz staje się niewidoczna, ale zajmuje w ulu dużą przestrzeń. Podobnie jest z kobietą, która dokonała aborcji. Doktor Wanda Półtawska, psychiatra, współtwórca Instytutu Teologii Rodziny, twierdzi, że kobieta decydująca się na przerwanie ciąży znajduje się w reakcji depresyjno-lękowej. Uczucia towarzyszące tej decyzji to lęk, paraliż emocjonalny i poczucie braku innego wyjścia z sytuacji. Do tego należy dołożyć brutalne przerwanie przemian hormonalnych, które rozpoczęły się w jej organizmie. Kobieta w tak traumatycznym momencie może pogrążyć się w rozpaczy, określanej mianem zespołu PAD (Post Abortion Distress) albo spróbować przekonać siebie, że nic ważnego się nie wydarzyło. Dokonać tego może jedynie za pomocą bardzo silnych mechanizmów wyparcia i.racjonalizacji. Wyparte przeżycia zagnieżdżają się w psychice jak mysz w ulu. Można tak żyć latami, jednak ceną, jaką trzeba zapłacić, jest znaczące zawężenie skali przeżywanych emocji. - Kiedy pracowałam z kobietami cierpiącymi na zespoły posttraumatyczne, najczęściej zgłaszanym problemem było to, że nie potrafiły odczuwać radości, wchodzić w głębokie relacje - mówi prof. Ryś. - Czuły, jakby były same na rozległej pustyni. Mur wyparcia zwykle pęka niespodziewanie. Jakieś pozornie niezwiązane wydarzenie zrywa tamę powstrzymującą morze tłumionych emocji. Mogą to być narodziny dziecka w rodzinie, czyjaś Pierwsza Komunia Święta, która nagle przypomni, że tamto dziecko też by ją teraz obchodziło. Zespół PAS zaczyna się podstępnie, od urywków wspomnień, powracających natarczywie obrazów, dźwięków, zapachów. Ale najsilniejsze są inne objawy - obniżone poczucie własnej wartości, depresja, myśli, a nawet próby samobójcze. Dane dotyczące liczby kobiet cierpiących na zespół PAS (Post Abortion Syndrom) są rozbieżne - w niektórych krajach szacuje się, że dotyka on 7 proc. kobiet, które przerwały ciążę. W innych ma na niego cierpieć aż 57 proc. Rozbieżność ta jest wynikiem braku jednolitej metodologii badań i panującej w wielu krajach "zmowy milczenia", czyli świadomego zatajania skutków aborcji. ŚMIERĆ MIŁOŚCI - Kobieta nigdy nie zdecydowałaby się na zabicie dziecka, gdyby jego ojciec otoczył ją serdeczną troską i opieką - mówi dr Wanda Półtawska. - Dlatego często odpowiedzialność moralna za tragedię aborcji jest większa po stronie mężczyzny. Dramat pogłębia się, jeśli kobieta dokonała aborcji pod wpływem postawionego przez ojca dziecka ultimatum. Kiedy wraca do domu, odkrywa, że pod jednym dachem mieszka z nią zupełnie obcy człowiek, którego dodatkowo obarcza winą za całą sytuację. Okazuje się, że wraz z dzieckiem umarła też jej miłość do niego, gdyż nie umiał ochronić dziecka, a teraz nie rozumie jej przeżyć. Regułą jest też silna niechęć do kontaktów seksualnych i lęk przed kolejną ciążą. Nadszarpnięta zostaje nie tylko więź między rodzicami. Aborcja jest jak wirus, którym zainfekowana zostaje cała rodzina. Emocjonalne skostnienie lub narastająca rozpacz matki nie może pozostać bez znaczenia dla jej relacji z pozostałymi dziećmi. - Często dzieci, których matka dokonywała w przeszłości aborcji, opisują swój dom jako zimny i pozbawiony serdecznych relacji, a matkę jako drażliwą i depresyjną - mówi prof. Ryś. - W dorosłym życiu często cierpią na "syndrom ocaleńca", który objawia się nieuzasadnionym poczuciem winy. Życie wydaje im się pozbawione sensu, choć nie wiedzą dlaczego. GWAŁT NA STWÓRCY - Ludzkość doszła do niewyobrażalnej sytuacji. Dokonuje się gwałt stworzenia na Stwórcy - podsumowuje dr Półtawska. - Rodzice zabijają dziecko, którym ich Bóg obdarzył, a później wymuszają poczęcie, jeśli do niego nie dochodzi, kiedy oni tego chcą. Wielkie dzieło, jakim jest człowiek, zależne od kaprysu? Jeśli uznać, że macierzyństwo jest najgłębszym powołaniem kobiety i wszystko w niej naturalnie działa dla dobra dziecka, nie można zgodzić się, że przeżywane po aborcji poczucie winy jest wmówione. Ma ono bowiem wymiar egzystencjalny, a fakt, że wiele kobiet określających się jako niewierzące nie może uwolnić się od niego przez lata, tylko to potwierdza. Uparte twierdzenie, że "to nie było dziecko" przynosi ostatecznie więcej cierpienia niż ulgi. Czy zatem kobiety cierpiące na syndrom postaborcyjny mają szansę na normalne życie? Zarówno dr Półtawska, jak i prof. Ryś wskazują na ogromną rolę przebaczenia w procesie zdrowienia. Przypadki kobiet takich jak Karin Struck, która odnalazła sens życia w działalności na rzecz nienarodzonych pokazują, jak ważne jest odkupienie win i działania ekspiacyjne. Jest to jednak droga, na którą mogą wejść przede wszystkim te kobiety, które dramat aborcji przeżyły świadome. Pierwszym krokiem musi być spojrzenie w oczy demonom, przed którymi ucieka się od lat.
- Dla wielu kobiet uświadomienie sobie, że to było dziecko, i przebaczenie sobie i innym jest drogą ratunku - mówi prof. Ryś. - Stanięcie w prawdzie może spowodować głęboką przemianę i prowadzić do wewnętrznej integracji. Kobieta zawsze będzie matką tego dziecka, o macierzyństwie nie da się zapomnieć. Kobiety-matki mogą jednak odnaleźć prawdziwe szczęście pomimo cierpienia. Jest to długa i bolesna droga. Droga poprzez przebaczenie.
Iwona Świerżewska Osoby, które borykają się z dramatem skutków aborcji zapraszamy na warsztaty z przebaczania, które są prowadzone dla wszystkich chętnych w Podyplomowym Studium Relacji Interpersonalnych UKSW, tel. 22 569 96 24 Tekst pochodzi z Tygodnika Idziemy, 17 październik 2010
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |