Mój wielki grzech i Boże MiłosierdzieByłam na przedostatnim roku studiów, kiedy zaszłam w ciążę. Ojcem dziecka był chłopiec, z którym związana byłam gorącym uczuciem od sześciu lat. On studiował w Warszawie, ja w Łodzi. I on, i ja pochodziliśmy z wielodzietnych rodzin i zdawaliśmy sobie sprawę, jak ciężko rodzicom było dać nam utrzymanie na okres studiów. Było to chyba najważniejszym powodem, dla którego podjęliśmy tę straszną i fatalną decyzję usunięcia ciąży.Pobraliśmy się w dwa miesiące po tym fakcie. Skończyliśmy studia, dostaliśmy mieszkanie. Zaszłam w ciążę i oboje byliśmy tak bardzo szczęśliwi, choć w domu naszym było jeszcze ubogo, bo pensje nie były duże, a na żadną pomoc finansową nie mogliśmy liczyć. Niestety, dziecko urodziło się w siódmym miesiącu ciąży i po dwóch dniach zmarło. Trudno opisać naszą rozpacz po stracie córeczki. Odczułam to jako karę za ogromny grzech przeciw Bogu, który popełniliśmy. Zaczęły się straszne wyrzuty sumienia, które trwają do dziś i trwać będą do końca życia. Jak ciężko jest dźwigać świadomość mordu popełnionego na własnym dziecku. Nic nie jest w stanie go usprawiedliwić - teraz to rozumiem. Ile ja nocy wtedy przepłakałam! Na szczęście miałam oparcie w moim kochanym mężu i dzięki temu nie załamałam się psychicznie. Po dwóch latach znów byłam w ciąży. Niestety, w szóstym miesiącu przyplątała się żółtaczka, jak twierdził lekarz - zakaźna. W szpitalu codziennie przyjmowałam Komunię św. i gorąco się modliłam. Coś mówiło mi, że wszystko będzie dobrze, żebym ufała. I nie zawiodłam się. Żółtaczka okazała się mechaniczna, ale spowodowała wcześniejszy poród. Tym razem dziecko zostało uratowane. Żadne słowa nie opiszą naszej radości. Ochrzciliśmy syna i byliśmy tacy szczęśliwi, choć często nam chorował. Gdy miał półtora roku okazało się, że ma ciężką wadę wzroku - prawie nie widzi na jedno oko. Wada z punktu widzenia medycyny nieodwracalna. Rozpaczaliśmy bardzo - znów nasiliły się moje wyrzuty sumienia. Potem były jeszcze dwie ciąże - obie rozwiązały się przedwcześnie w szóstym miesiącu Straciliśmy nadzieję na drugie dziecko, tyrr bardziej, że ja podupadłam na zdrowiu. Codziennie gorąco polecałam Bogu i Matce Najświętszej to, które miałam. To dziecko, dziś 14-letnie, jest dla mnie oznaką wielkiego Bożego Miłosierdzia. Nie zasłużyłam na nie po tym, co zrobiłam... Dwa motywy kierowały mną, gdy pisałam ten list. Chcę ostrzec gorąco, serdecznie wszystkie kobiety, które chcą podjąć decyzję usunięcia ciąży. Przestrzec nie tylko przed fizycznymi skutkami tej decyzji, która może przynieść brak potomstwa, ale też przed ogromnym ciężarem moralnym, którym są wyrzuty sumienia. Boże, jak mi ciężko, gdy wspomnę o tym, co zrobiłam. Gdybym to mogła odwrócić, oddałabym życie. Drugim motywem jest pragnienie, by wszyscy, którzy wątpią o Bożym Miłosierdziu lub myślą, że są go niegodni, uwierzyli, że nawet tak niegodna osoba jak ja może dostąpić Miłosierdzia, gdy bardzo o nie prosi i gorąco w nie wierzy. Jeżeli mój list spowoduje, że choć jedno dziecko będzie uratowane, że przyszła matka pod wpływem tego listu nie zabije swego dziecka, to wierzę, że Pan szybciej wybaczy mi mój grzech i doczekam się łaski uzdrowienia syna. Będę się gorąco modliła za te bezimienne matki, które po moim liście podejmą decyzję urodzenia dziecka. Oby dobry Bóg pomógł im wychować je i dał wszystkim matkom poznać radość płynącą z macierzyństwa. Błagam, wydrukujcie ten list. Może jest on szansą nie tylko dla mnie, ale i dla innych kobiet. Szczęść Boże tym, którzy bronią ludzkiego życia. Ufająca matka
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |