To był jeden z najsmutniejszych dni w historii Stanów Zjednoczonych. 22 stycznia 1973 r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zalegalizował aborcję. Odmówił uznania dziecka poczętego za osobę i zezwolił na jego zabicie, jeżeli matka chce to uczynić. Kobieta, która przyczyniła się do wydania tragicznego wyroku - Norma Mc Corvey - od ponad 10 lat walczy, by naprawić swój błąd. 22 lutego 2005 r. Sąd Najwyższy USA po raz kolejny odrzucił jej apelację od wyroku... Ponawiając w styczniu br. prośbę o cofnięcie decyzji sądu sprzed ponad 30 lat, Norma Mc Corvey przedstawiła świadectwa ponad tysiąca kobiet, które przeszły gehennę cierpienia wywołanego zabójstwem swojego poczętego dziecka. Do tego załączyła materiał medyczny (ponad 5,3 tys. stron zaświadczeń), dokumentujący ogrom szkód doświadczanych przez kobiety, które przerwały ciążę. Choć amerykańscy obrońcy życia wraz z panią Corvey żywią ogromną nadzieję, że w okresie prezydentury Georga'a W. Busha uda się wreszcie obalić wyrok z 1973 r., w praktyce potrzeba do tego zmiany sędziów Sądu Najwyższego. A póki co, zmiany te skutecznie blokują Demokraci...
Norma Mc Corvey w 1969 roku miała 22 lata. Była w ciąży, która - jak oświadczyła - powstała w wyniku gwałtu. Zdesperowana i zagubiona trafiła w ręce dwóch młodych i szukających sukcesu prawniczek - Sary Weddington i Lindy Coffee, które postawiły sobie za cel legalizację aborcji - najpierw w stanie Texas, a później w całych Stanach Zjednoczonych. Obie uznały przypadek Mc Corvey za idealny. Nakłoniły Normę (od uruchomienia procesu zaczęła ona występować pod fałszywym imieniem i nazwiskiem: Jane Roe), by domagała się zezwolenia na przerwanie ciąży, zamiast zalecanej w takich przypadkach adopcji. Uruchomiły jednocześnie ogromną machinę propagandową w celu legalizacji zabijania dzieci poczętych. W medialnej kampanii zawyżano liczbę nielegalnych aborcji dokonywanych w USA, przedstawiano kobiety jako ofiary opresywnego systemu, w którym odmawia się im prawa do samostanowienia, straszona śmiercią i chorobami szerzącymi się rzekomo wśród kobiet korzystających z nielegalnego przerywania ciąży etc. Proces ciągnął się kilka lat i zakończył się wyrokiem wydanym 22 stycznia 1973 r., w którym uznano prawo kobiety do zabicia swego poczętego dziecka. Na fali tej decyzji w USA powstały prawdziwe śmiercionośne kombinaty - kliniki aborcyjne, w których na masową skalę dokonuje się rzezi niewiniątek. Do niedawna najbardziej drastyczną praktyką była tzw. partial birth abortion (aborcja w trakcie porodu), możliwa do przeprowadzenia praktycznie do ostatnich dni ciąży... Na szczęście za prezydentury George'a W. Busha, w listopadzie 2003 r. weszła w życia ustawa, która zakazała dokonywania aborcji w trakcie porodu. Była to pierwsza od 30 lat ingerencja w amerykańskie prawo legalizujące przerywanie ciąży. Została ona zresztą zaskarżona przez Krajową Federację na Rzecz Aborcji. Jednak rzecznik Departamentu Stanu Richard Boucher oświadczył wówczas: Ta brutalna i okrutna praktyka nie jest konieczna. Przynosi niewyobrażalny ból rodzącemu się już dziecku. Kongres przyjął uchwałę o zakazie tej metody aborcji po ponad ośmiu latach dociekań. Powołani eksperci zgodnie orzekli, że nie ma żadnych medycznych wskazań dla tak drastycznej procedury.
Choć "Jane Roe" domagała się prawa do aborcji, sama urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Po ogłoszeniu wyroku, z którego nigdy w głębi serca nie była zadowolona, przez długie lata żyła anonimowo. Pracowała m.in. w klinikach aborcyjnych, gdzie - jak później przyznała - naocznie doświadczyła, jak zabicie własnego dziecka degraduje kobietę, która się tego dopuściła. Poruszona przez jedną z grup pro-life Operation Rescue, protestujących pod jej kliniką, w końcu nie wytrzymała... i przyznała się, że słynny proces "Roe kontra Wadę" został oparty na gigantycznym kłamstwie. Norma Mc Corvey nigdy nie została zgwałcona i doskonale zna ojca dziecka, a jej przypadek został wymyślony na potrzeby legalizacji w USA aborcji. Podczas procesu kłamała nie tylko "Jane .Roe" ale także jej rzekomi gwałciciele. Całą historię związaną z procesem sądowym odsłoniła w 1994 r. w napisanej przez siebie książce. Na decyzję, by ujawnić prawdę wpływ miało też jej nawrócenie, które zszokowało świat. Jak to określił jeden z działaczy pro-life, Norma Mc Corvey, będąc przez długi czas "dziewczyną z plakatu" w świecie aborcji, "zeskoczyła z plakatu prosto w ramiona Jezusa Chrystusa". 15 czerwca 1998 r. oświadczyła publicznie, że chce wstąpić do Kościoła katolickiego. Dziś mówi o sobie: Jestem w stu procentach oddana Jezusowi i w stu procentach oddana obronie życia. I zaraz dodaje: Bez wyjątków. Bez kompromisów. Po swoim nawróceniu Mc Corvey stała się aktywną działaczką amerykańskiego ruchu pro-life. Powiedziała o sobie, że z chwilą zobaczenia prawdy dosłownie przeszła spod drzwi kliniki aborcyjnej, w której wcześniej pracowała, do biura krajowego znanej organizacji pro-life Operation Rescue.
W 1997 r., chcąc dzielić się świadectwem osobistego życia, założyła Roe No Morę Ministry - organizację, której głównym celem stało się uświadamianie opinii publicznej, że proces "Roe kontra Wadę", który zakończył się legalizacją aborcji, oparty został na kłamstwie. Rok później ukazała się jej autobiografia "Won By Love" ("Pokonana przez Miłość") zawierająca pełne świadectwo jej życia - najpierw jako osoby zaangażowanej po stronie obozu aborcjonistów, a potem nawróconej i oddanej Jezusowi. W 2004 r. Norma zmieniła nazwę swojej organizacji na Crossing Over ("Przejście" - w domyśle: na drugą stronę). Decyzję uzasadniła tym, że nazwa ta lepiej oddaje jej obecne zaangażowanie w ruchu obrony życia, które zrodziło się z nawrócenia i miłości do Chrystusa, podczas gdy dawna nazwa nawiązywała głównie do przeszłości - do procesu "Roe kontra Wadę". Walka o ocalenie dzieci z rąk aborcjonistów w Ameryce wciąż trwa. Sukcesem środowisk pro-life i pośrednio uderzeniem w wyrok oparty na kłamstwie "Jane Roe" było podpisanie 1 kwietnia 2004 r. przez prezydenta Busha ustawy dowartościowującej życie dzieci poczętych kobiet, które padły ofiarą przemocy. Nowe prawo oznacza, że atak na życie i zdrowie kobiety w stanie błogosławionym zostanie odtąd potraktowany jako podwójne przestępstwo, za co będzie można domagać się odpowiednio wyższej kary. Na ceremonii podpisania ustawy George Bush wystąpił razem z rodziną kobiety, która nosząc pod sercem dziecko została zamordowana. Prezydent stwierdził wówczas: "Cierpienie dwóch ofiar nie może być traktowane jako jedno przestępstwo".
Decyzja administracji Busha wywołała wściekłość proaborcyjnego lobby. Po pierwsze spowodowała wyłom w postrzeganiu dziecka poczętego, które zostało potraktowane w pełni podmiotowo. Po drugie - stanowi ona krok na drodze do wprowadzenia zakazu przerywania ciąży w USA. Kiedy tak się stanie, będzie to również zwycięstwo Normy Mc Corvey, którą wcześniej zdobyła miłość Chrystusa.
Dariusz Hybel GŁOS DLA ŻYCIA nr 2(73) marzec/kwiecień 2005
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |