Dzieci kosztuja!?
Bardzo często się słyszy: nie stać nas na dziecko, lub nie stać nas na następne dziecko. Mówią to nierzadko zupełnie zamożni ludzie. Mająjuż willę z ogrodem (uprawianym przez opłacanego ogrodnika), dwa samochody, domek letni, rasowego (a jakże) psa, no i... dziecko. Na więcej dzieci naprawdę ich nie stać... I faktycznie ich nie stać. Przy czym nie braki finansowe czy mieszkaniowe, a osobowościowe decydują o ich niezdolności do przyjęcia kolejnego dziecka. Mówiąc dokładniej, chodzi o niezdolność do ofiarnej miłości. Każda prawdziwa miłość, która jest przecież dawaniem dobra, wymaga ofiary. Wielka miłość wymaga wielkiej ofiary. Największa miłość wymaga ofiary życia. (Zauważmy, że największa miłość w historii świata potwierdzona została ofiarą z życia złożoną dobrowolnie, w okrutnych mękach na krzyżu.) Każde dziecko do swego człowieczego rozwoju potrzebuje przede wszystkim miłości. Nade wszystko - miłości obojga rodziców. Miłości rodziców do dziecka i miłości między rodzicami. To naturalny i jedyny prawdziwie sprzyjający klimat wzrostu do pełni człowieczeństwa. Prymas kardynał Stefan Wyszyński powiedział: "Ludzie mówią czas to pieniądz, a ja wam mówię czas to miłość". Ludzi nie stać na dzieci przede wszystkim dlatego, że nie stać ich na ofiarowanie dzieciom swego czasu, a więc swojej miłości. Dziś ludzi nie stać na miłość, bo nie mają czasu. Czas poświęcają na robienie karier i pieniędzy, oraz na zażywanie przyjemności. Uczynienie pieniędzy i przyjemności sensem życia jest... bezsensowne. Człowiek stworzony jest do miłości i podświadomie do niej dąży. Lecz miłość prawdziwa polega na dawaniu, nie braniu. Człowiek, żyjący bezsensownie oszukuje siebie retoryką. Hedonistyczne branie (np. zażywanie egoistycznej przyjemności seksualnej) nazywa miłością i samooszukany lepiej się czuje!...? Tymczasem szczęście prawdziwe i trwałe - aż na całą wieczność - może dać tylko prawdziwa miłość. Krótko mówiąc, prawdziwa miłość się opłaca. Poprzez samoograniczające dawanie przyczynia się do rozwoju i wzrostu człowieka świadczącego miłość, ku pełnej jego integracji i zarazem wolności wewnętrznej, ku pełni człowieczeństwa. Ponadto miłość ukierunkowana na zrodzenie i wychowanie dzieci jest najlepszą inwestycją życiową, ba, najpewniejszym zabezpieczeniem emerytalnym. Żaden fundusz nie zapewni szczęśliwej starości lepiej od dobrze wychowanej gromadki dzieci! Uwaga, mówię o dzieciach dobrze wychowanych, a więc obdarzonych mądrą miłością rodzicielską, czyli dzieciach, których wychowaniu rodzice poświęcili dostatecznie dużo miłości - czasu. Niestety bywa, że rodzice powołują dzieci do życia (wspólnie ze Stwórcą) i nie obdarzają ich miłością. Wychowanie sprowadzają do "chowu". To najnierozumniejsze zaniedbanie. Dzieci takie stają się najgorszą inwestycją. Koszty, często niewyobrażalne, tego zaniedbania ponosić będą rodzice do końca życia - i w wieczności też. Nie do opisania jest rozpacz rodziców, patrzących bezsilnie, jak ich dorastające dzieci schodzą na manowce. Niestety, nie da się cofnąć lat wychowania, w których zabrakło miłości, bo... nie było czasu. Można by więc powiedzieć, że inwestycja w dzieci jest ryzykowna. Powiedziałbym inaczej. Jest to poważna inwestycja i należy poważnie do niej podejść. Przygotować samego siebie, wybrać najlepszego ojca, najlepszą matkę dla swoich dzieci, stworzyć optymalne warunki i... ciężko pracować do końca życia. Słowem - założyć trwałą, opartą na miłości rodzinę. W atmosferze miłości dzieci wyrosną właściwie i będą największym szczęściem rodziców. Dla wierzących dopowiem, że nie znam lepszego zabezpieczenia przed "ryzykiem" wychowania, jak sięgnięcie do środków nadprzyrodzonych. Myślę tu o wytrwałej modlitwie i łaskach sakramentalnych, szczególnnie o czerpaniu z łask sakramentu małżeństwa. Reasumując - opłaca się inwestować w dzieci, lecz nie po to, by je "mieć", tylko po to, by je kochać i uczyć miłości. P.S. Przejdźmy na moment do wymiaru czysto ekonomicznego - tego mierzonego pieniędzmi. Ciekawym faktem jest, że w skali społeczeństwa liczba dzieci w rodzinie nie jest proporcjonalna do jej zamożności. Przeciwnie - rodziny najzamożniejsze mają przeciętnie najmniej dzieci. (Są na szczęście chlubne wyjątki od tej niechlubnej reguły.) Na ofiarną, świadomą wielodzietność decydują się ludzie żyjący skromnie, bez zbytków i luksusów. To potwierdza tezę, że "stać na dziecko" tych ludzi, którzy są zdolni do miłości. Ciekawe jest również to, że dzieci z rodzin, w których panowała prawdziwa miłość - m.in. z rodzin wielodzietnych, nie umieszczają swych rodziców w domach starców (nie mówiąc już o pomyśle eutanazji). Niektórzy mówią, że domy starców są zemstą za żłobki...
Dziś mówi się, że dziecko to "dodatkowa gęba do wyżywienia". Kiedyś dziecko było skarbem, również jako "dodatkowe ręce do pracy". Jakoś dawniejsze spojrzenie bardziej mi odpowiadało...
Jacek Pulikowski
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |