Perłowa łódź
Kiedy przypłynie perłowa łódź
jak o tym śpiewa serce
Ja Cię zawołam na cały głos
- Nie nie opuszczaj mnie już więcej
A A A cały świat
- osłaniamy w naszych dłoniach płomyk
Kiedy przypłynie perłowa łódź
jak o tym śpiewa serce
Ja Cię zawołam na cały głos
- Nie nie opuszczaj mnie już więcej
A A A cały świat
- osłaniamy w naszych dłoniach płomyk
Jesteś przy mnie - czuje spokój
Czuję radość i wytchnienie
Przeszłe dni - jedna łza
Przez nią widzę uśmiechniętą twarz
Tylko twoją uśmiechniętą twarz
A A A wiem to wiem
że tą łodzią my płyniemy razem
A A A mówisz mi
że tą łodzią my płyniemy zawsze
A A A mówię Ci
że tą łodzią my płyniemy zawsze
A A A cały świat
- osłaniamy w naszych dłoniach płomyk
Ach, w naszych czasach
I znów nie sen ale ziewanie
Nie dojdę już do celu nie
Kończy się życie i szukanie
I moja wiara znikła gdzieś
I moja wiara znikła gdzieś
Ach w naszych czasach szuka każdy
Jeden nadziei drugi kaszy
Ach w naszych czasach szuka każdy
Jeden nadziei drugi kaszy
Mój przyjacielu
Mój przyjacielu smutno Ci
Tlącą nadzieję przyeciąg zdmuchnął
Nie zapominaj jest taka moc
Która w słabości tylko mieszka
Światłość w ciemności świeci
Ciemność jej nie ogarnia
Światłość w ciemności świeci
Ciemność jej nie ogarnia
Ty przecież wiesz, nie szkodzi to,
Że jesteś pusty i samotny
Nikomu to nie szkodzi bo,
Nie szkodzi nic, że jesteś pusty
Światłość ...
Jesteś bezbronny tak jak deszcz
Nad sobą się nie zatrzymujesz
Wiele tajemnic tak poznajesz
Strugami w ziemię płynąc
Światłość ...
Ach przez otwarte serce wpadł
Ptak o błękitnych skrzydłach
I uwił sobie gniazdo w nim
- na jakiś czas się tu zatrzyma ...
Światłość ...
Tam na brzegu kamienie śpiewają
Moje serce pęknięte naczynie
Które niosę nad rzekę w nadziei
Że w nie kilka kropel spłynie
Płyną krople na gładkie kamienie
Płyną krople na gładkie kamienie
Płyną krople na gładkie kamienie
Pory roku jedna druga po sobie
Zachód słońca spod dziecinnej ręki
Każdy dzień jakby stworzył go człowiek
Choćby jedną kroplę rzeki
Choćby jedną kroplę rzeki
Choćby jedną kroplę rzeki
Tam na brzegu śpiewają kamienie
Rzeka zmienia barwy kamieni
Powiedz Boże jak długo mam czekać
By me serce zaczęło się zmieniać
By me serce zaczęło się zmieniać
By me serce zaczęło się zmieniać
Tam na brzegu śpiewają kamienie
Tam na brzegu kamienie śpiewają
Idąc na spotkanie
Idzie ulicą śmiejąc się do nas
Jakiś i... jakiś i...
I coś tam mamrze i coś tam śpiewa
Nie dać się tylko i... nie dać
Patrzy na niebo nad moją głową
W oczach tęczowo w tych oczach błogo
Cały w łachmanach ręce w kieszeniach
Jak się i... i... nie bać
I nagle patrzy mi prosto w oczy
Przez szereg zasłon mych zasłon mrocznych
Płyną godziny płyną obłoki
Stoję skruszony w oczach i...
A ludzie patrzą w zwolnionym chodzie
I pobłażają mnie i i...
A ludzie patrzą w zwolnionym chodzie
I pobłażają mnie i i...
Lament na św. Franciszka
Gdzie się podziałeś Św. Franciszku
Kamracie wilka jaskółki
W jakiej dziś stronie i czyjej chacie
Szukasz schronienia przytułku
Idę na drogę i wypatruję
Podartej twojej kapoty
Mija mnie dumna twarz biskupa
I spada pieniądz złoty
Kiedyś widziano cię nad strumieniem
Kazałeś długo do ryb
Nikt cię nie słuchał tak wiernie
Podniosły łby i ogony
I płyną płyną płyną ławicą
Hosanna cicho śpiewając
Te które ponoć nie mówią
W błękitne łuski ich ciała
Gościniec pusty mętnieje rzeka
Ni psa z kulawą ni człeka
Wróć proszę bardzo Św. Franciszku
Na ciebie bardzo czekam
Idę na drogę i wypatruję
Podartej twojej kapoty
Mija mnie dumna twarz biskupa
I spada pieniądz złoty
Proszę powróć
Proszę powróć ukochany
Czekam już tak długo ...
Czas słonymi jest kroplami,
Włosów srebrną strugą
Oczy takie wypatrzone
- tyle już widziały
Czy spostrzegą Cię na drodze
- spłowiałe spłowiałe
Odnalazłam Cię w promieniu
Słońca wschodzącego
Taki jasny uśmiechnięty
Ojciec, mąż i dziecko ...
Łąki
Na łąkach których nie znamy
choć przecież są w pamięci
Biegniemy i skaczemy
jak para małych dzieci
Te łaki nie z dzieciństwa
Te łąki z drugiej strony
Nikt nie przeszkadza rosnąć
łąkom pozostawionym
Nikt niczego nie zmienia
Mgła nad nimi tak jasna
Czuję zapach tej łąki
Tuż nad naszą przepaścią
Na łąkach które znam
- bo przecież są w pamięci
Biegniemy i skaczemy
jak para małych dzieci
Inny świat
Jest inny świat
Tak wiem gdziś tu
Nie za lasami tam
Po prostu on jest tu
I czuję płonie światło tuż obok nas
Tak czuję światło płonie
I złoty deszcz a tęcza Tęcz nad głową
Wystarczy tylko spojrzeć
Ooo mój świat twój świat
Niech spadną łuski z moich oczu
Ooo mój świat twój świat
Cała twarz twoja płomień
Przyszedł już czas
Wielkiego powrotu
Do odczuwania prawd
Widzenia ważnych słów
I czuję płonie światło tuż obok nas
Tak czuję światło płonie
I złoty deszcz a tęcza tęcz nad głową
Wystarczy tylko spojrzeć
Ooo mój świat twój świat
Deszczu rękami nie zagarnę
Ooo mój świat twój świat
Isnieje to co kochasz
To światło jest
Przestronną bramą
Pralasem wszystkich słów
Spełniającą wiarą
I czuję płonie światło tuż obok nas
Tak czuję światło płonie
I złoty deszcz a tęcza tęcz nad głową
Wystarczy tylko spojrzeć
Ooo mój świat twój świat
Deszczu rękami nie zagarnę
Ooo mój świat twój świat
Isnieje to co kochasz
Jest inny świat
Tak wiem gdziś tu
Nie za lasami tam
Po prostu on jest tu
I czuję płonie światło tuż obok nas
Tak czuję światło płonie
I złoty deszcz a tęcza tęcz nad głową
Wystarczy tylko spojrzeć
Ooo mój świat twój świat
Niech spadną łuski z moich oczu
Ooo mój świat twój świat
Cała twarz twoja płomień
Bywaj mi bywaj
Bywaj mi bywaj kwiatku poranny
Ciebie tuliłam nad ranem
Białych firanek wiatr nie porusza
pomiędzy nimi schowany
Ciebie błękitny w flakonik wstawię
całego na świat odsłonię
Będziesz mi będziesz niebo wspominał
Urwany dziś przd wschodem
Nie pytaj miły gdzie ja chodziłam
bo moje stopy nie wiedzą
I moje oczy myślą że śniły one
Ci nic nie powiedzą
Tam grało wszystkim Księżycem chmurą
nie mogłam z Tobą pozostać
Kwiatami krzewem polaną łąką
w gałązkach i moich włosach
Już prawie wszystkie płatki opadły
cała podłoga zasłana
Błękitnych piórek ja nie wyrzucę
Zatańczę z nimi nad ranem
Będę wirować, będę opadać
w Księżyca promień się wwiją
Tańcząc i nucąc z księżycem znikną
te co kłaniały się świtom
Z siatką na motyle
Ona już przebiegła salę
Gubiąc białe pantofelki
Mignął gdzieś za drzwiami welon
Szeleściły gdzieś koronki
Białe dłonie na drzwiach białych
I na bielutkich klawiszach
Śmieszny biały śpiew wieczorny
Nagła i perłowa cisza.
Już zamknięty pokój mały
Sen w pościeli na poduszce
Na podłodze wachlarz biały
Cztery łzy i smutny uśmiech
We śnie znów cichutko biegnie
Lekko tupią białe stopy
I znów welon szum koronki
Śmieszny biały śpiew wieczorny.
Hymn o miłości
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów
A miłości bym nie maił
Stałbym się jak miedź brzęcząca
Albo cymbał brzmiący
Gdybym też miał dar prorokowania
I znał wszystkie tajemnice
I posiadał wszelką wiedzę
I wszelką możliwą wiarę
Tak iżbym góry przenosił
A miłości bym nie miał
Byłbym niczym
I gdybym ubogim rozdał majętność moją
A ciało swe wystawił na spalenie
Lecz miłości bym nie miał
Nic bym nie zyskał
Miłość cierpliwa jest
Miłość łaskawa jest
Miłość nie zazdrości
Nie szuka poklasku
Nie unosi się pychą
Nie jest bezwstydna
Nie szuka swego,
Gniewem się nie unosi
Nie pamięta złego
Nie cieszy się z niesprawiedliwości
Lecz współweseli się z prawdą
Wszystko znosi
Wszystko przetrzyma
We wszystkim pokłada nadzieję
Miłość nigdy nie ustaje
Zniknie to co jest częściowe.
Zniknie to co jest częściowe.
Zniknie to co jest częściowe.
Zniknie to co jest częściowe.
Psalm 23
Pasterzem moim jest Pan
nie brak mi niczego
Choćbym chodził ciemną doliną
zła się nie ulęknę
bo ty jesteś ze mną
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach
przez wzgląd na swoje imię
Orzeźwia mą duszę, orzeźwia mą duszę
Pasterzem moim jest Pan
Cóż masz
Kimkolwiek jesteś wyjdź dzisiaj wieczorem
z twego pokoju w którym wszystko znasz
Najbliższy dla oddali jest Twój dom
Najbliższy dla oddali jest Twój dom
Cóż mam czego bym nie otrzymał
Cóż mam
Cóż mam? Cóż mam
Korzenie to gałęzie rosnące w ziemi
Gałęzie to korzenie w powietrzu
Cóż mam ...
Nie umieszczaj miłości swojej nad przepaścią
dlatego że tam jest wysoko
Nie umieszczaj miłości swojej nad przepaścią
dlatego że tam jest wysoko
Cóż mam ...
Obym się nie ustawił błędnie do mego świata
i nie zwrócił go przeciw sobie
Obym się nie ustawił błędnie do mego świata
i nie zwrócił go przeciw sobie
Cóż mam ...
Cóż masz
Takie moje wędrowanie
Takie moje wędrowanie
Zasłużyłam sobie na nie, tak wiem
Takie Twoje wędrowanie
Zasłużyłeś sobie na nie, tak wiem
Ty i ja,
Takie nasze wędrowanie
Ty i ja,
Takie nasze pożegnanie
Odchodzisz, odchodzę
Ty i ja,