Krótka historia "Dnia Wagarowicza"Pionowe kreski w dzienniku, w rubrykach z obecnością oznaczają, że ucznia podczas lekcji nie ma w klasie. Więc gdzie jest? Być może zmorzony chorobą lub przynajmniej przeziębieniem kuruje się w domu. Ale może być i tak, że ucznia nie ma ani w szkole, ani w domu. Wtedy mamy do czynienia z pójściem na wagary.Zbliża się pierwszy dzień wiosny, więc dyskusja o wagarowaniu staje się znowu aktualna. Spróbujmy włączyć się w jej nurt. Choć instytucja wagarów jest tak stara jak sama szkoła, a tradycja obchodzenia pierwszego dnia wiosny również może poszczycić się długą historią, osobliwe połączenie obu tych pojęć nastąpiło stosunkowo niedawno. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku społeczność uczniowską w Polsce obiegła w zadziwiająco szybkim tempie wiadomość, że początek wiosny okrzyknięto "Dniem Wagarowicza". Kto i gdzie wpadł na taki pomysł - nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że szkolna brać szybko podjęła wyzwanie i nie dopuszczała do świadomości myśli, aby w dzień 21 marca tkwić w klasowych ławkach. Kina, parki, rynki zaroiły się w tym dniu od kolorowych grupek młodzież), która pełną piersią zachłystywała się ciepłym powiewem wolności. Nastrój wiosny udzielał się wszystkim. Trochę gorzej było wieczorem, kiedy telewizyjne dzienniki donosiły o tragicznych w skutkach wypadkach, wyraźnie nasilonych tego dnia, a spowodowanych nieuwagą, nieostrożnością czy głupotą. To jednak nie koniec. Następnego dnia atmosfera w szkole była wyjątkowo gęsta. Lekcje i przerwy przebiegały pod znakiem rozliczeń. Nauczyciele rozliczali wagarowiczów z nieobecności w szkole, wagarowicze zaś winili tych, którzy pozostali w szkole i przez to "wszystko zepsuli". Ale czas goił rany, szybko mijał kolejny rok i sytuacja się powtarzała. Na początku lat dziewięćdziesiątych "Dzień Wagarowicza" ściągał na miejskie aleje i place coraz większe rzesze uczniów. Lał się alkohol, w powietrzu pojawiały się latające butelki, a komercyjne radia, świeżo po otrzymaniu koncesji walczyły o młodych słuchaczy i aby się im przypodobać, gorąco propagowały ideę wagarowania. Chaos i swawola, jakie wtedy towarzyszyły tłumom wagarowiczów, nie wróżyły niczego dobrego. Awantury, odurzanie się i wandalizm znowu były tematem dnia. Niestety, nigdy nie obywało się bez ofiar. Aby zapobiec skutkom niefrasobliwości podopiecznych, władze wielu szkół postanowiły organizować pierwszego dnia wiosny zajęcia na tyle atrakcyjne, aby uczniom "nie opłacało się" szukać wrażeń na wagarach. Uczniowie z chęcią przystali na taki kompromis i grzecznie maszerowali do kin, na szkolne festyny i krajoznawcze wycieczki pod okiem swoich wychowawców. Dało to pożądane efekty, choć oczywiście dalej nie brakowało takich, którym idea "legalnych wagarów" 1 nie odpowiadała i za wszelką cenę starali się znaleźć jak najdalej od opiekunów. Ostatnio wśród szkolnych włodarzy pojawił się pogląd, że rezygnowanie z normalnych lekcji pierwszego dnia wiosny niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Chodzi mianowicie o to, że w ten sposób sankcjonuje się "Dzień Wagarowicza", co umacnia u uczniów przekonanie, że wagarowicz to ktoś godny szacunku (bo ma nawet swój dzień, tak jak np. górnik), a co za tym idzie, same wagary są czymś pozytywnym. Aby zapobiec takiemu mechanizmowi, dyrektorzy starają się sugerować, aby ewentualne całodzienne atrakcje odbywały się w innym dniu niż 21 marca. Kilka praktycznych wskzuwek (do wykorzystanie przed 21 marca)
Tomasz Flaga
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |