Wcześniej czy lepiej?W tym roku rodzice poślą do szkół więcej sześciolatków niż rok temu. Co nimi powoduje: owczy pęd czy przeświadczenie, że w szkole dzieci nauczą się więcej? A może to, że szkoła jest bezpłatna?Ubiegłoroczny nabór sześciolatków do szkół przebiegał w cieniu akcji "Ratujmy maluchy", dlatego trafiło ich tam zaledwie 4,3 proc. Rodzice, nauczyciele i psychologowie przekonywali, że ustawiamy dzieci do wyścigu szczurów i że obniżenie wieku szkolnego to wynik nacisków wydawców podręczników. Mówiono też, że opłaca się to samorządom, bo na dziecko w szkole otrzymują one subwencję oświatową, a na edukację przedszkolną pieniądze muszą zapewnić ze środków własnych. W tym i przyszłym roku szkolnym rodzice jeszcze mają wybór - od września 2012 r. do pierwszej klasy pójdą już wszystkie sześciolatki. Ale w tym roku zainteresowanie pierwszymi klasami jest o wiele większe niż w zeszłym: w samej Warszawie trafi do nich dwa razy więcej sześciolatków. I nie można podejrzewać, że rodzicami kieruje chęć zaoszczędzenia, bo nauka jest bezpłatna, a opieka przedszkolna nie, gdyż roczne przygotowanie przedszkolne sześciolatków finansuje gmina. Może więc jednak rodzice uspokoili się po zeszłorocznej panice i teraz powoduje nimi przeświadczenie, że nie ma sensu trzymać dziecka w przedszkolu do siódmego roku życia? PO CO TA REFORMA? - Dzieci coraz wcześniej wykazują gotowość do podjęcia nauki i dużą ciekawość poznawczą - uzasadnia obniżenie wieku szkolnego Ministerstwo Edukacji Narodowej. Poza tym - twierdzą eksperci MEN - nie ma sensu oddzielać nauki czytania w zerówce od nauki pisania w pierwszej klasie, jak to ma miejsce dotychczas, bo lepsze efekty daje równoczesna ich nauka. - A co, jeśli dziecko i tak nie nadąża? Teraz jeszcze mamy wybór, i dzieci, które nie dojrzały do pójścia do szkoły, możemy zostawić w przedszkolu; w 2012 r. takie dzieci także będą, wyboru - już nie - obawia się Piotr Kociszewski, tata pięcioletniej Oli. MEN jednak zapewnia, że dla słabszych dzieci będą zajęcia wyrównawcze, a zdolniejsze dostaną szansę rozwoju na miarę swoich uzdolnień. - Obniżenie wieku szkolnego stwarza szansę lepszego rozwoju dzieciom, które coraz szybciej i łatwiej poznają świat dzięki internetowi i telewizji - mówi Barbara Staniszewska, pedagog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 13 w Warszawie. - Ważne, byśmy nadążali za naturalną ciekawością świata u dziecka. Korzyścią z posłania sześciolatka do szkoły jest jego rozwój, aktywność społeczna, nauczenie finalizowania zadań, obowiązkowości, respektowania zasad. TROCHĘ TEORII Po czym poznać, że sześciolatek jest gotowy podjąć edukację szkolną? - Nawiązuje dobre relacje z rówieśnikami, samodzielnie planuje działania, pokonuje trudności - przekonuje Barbara Staniszewska i dodaje, że gotowość taką przejawia większość sześciolatków. Podkreśla, że ważny jest prawidłowy rozwój fizyczny: ogólna sprawność ruchowa, sprawność palców i dłoni, koordynacja wzrokowo-ruchowa. - Sześcioletni znawcy dinozaurów czy psich ras zadziwiają dorosłych znajomością szczegółów i doskbnałą pamięcią, warto to wykorzystać jak najszybciej - twierdzi pedagog. Ważne, by na etapie wkraczania w szkolną edukację dziecko umiało poprawnie mówić, chętnie wyrażać opinie i mówić o swoich uczuciach, potrzebach i zainteresowaniach. Już od małego dobrze jest zachęcać dzieci do rysowania, lepienia i kolorowania, bo to ułatwia potem opanowanie sztuki pisania. - Sześciolatek powinien dzielić proste zdanie na wyrazy, wyrazy na sylaby i głoski oraz nazywać głoski, które słyszy na początku i końcu wyrazu; potrafić liczyć do 10 i pogrupować elementy ze względu na kolor, kształt czy wielkość - mówi Barbara Staniszewska, współautorka poradnika "Zanim sześciolatek pójdzie do szkoły". Zamieszczone w nim zadania pozwolą zorientować się rodzicom, czy dziecko jest już gotowe do podjęcia nauki w szkole. Poradnik powstał w Biurze Edukacji Urzędu m.st. Warszawy i rzeczywiście warto, by rodzice z niego skorzystali. Wiedza dla nich przekazana jest w sposób przystępny, a zadania dla dzieci mają sympatyczną oprawę graficzną. JESZCZE WIĘCEJ TEORII Te zadania, które dziecko potrafi wykonać bez większego wysiłku, nie są dla niego wyzwaniem, nie rozwijają jego ciekawości i nie odpowiadają na potrzebę odkrywania czegoś nowego. - Zadania zbyt łatwe mogą wywoływać podobne reakcje jak te zbyt trudne: zniechęcać do pracy i poszukiwań - uważa Barbara Staniszewska. - Dzieci, u których niepotrzebnie przeczeka się moment posttinia do szkoły, mogą się tak właśnie czuć. Zgodnie z programami nauczania sześciolatek kończący oddział przedszkolny potrafi określić kierunki i miejsca na kartce (wykona zadanie: "narysuj kółko w prawym dolnym rogu"); rozpoznaje i zapamiętuje elementy obrazków, interesuje się czytaniem i pisaniem; potrafi słuchać; układa krótkie zdania, dzieli je na wyrazy, te na sylaby, wyodrębnia głoski w prostych słowach. Z kolei sześciolatek kończący pierwszą klasę rozumie znaczenie informacji, odczytuje uproszczone rysunki, znaki informacyjne i napisy; zna wszystkie litery alfabetu, czyta i rozumie proste, krótkie teksty; pisze proste, krótkie zdania; ze zrozumieniem posługuje się określeniami: "wyraz", "głoska", "litera", "sylaba", "zdanie"; interesuje się książką i czytaniem; słucha w skupieniu, czyta lektury. - Podjęcie przez sześciolatka nauki w szkole otwiera przed nim możliwość wcześniejszego przystąpienia do egzaminu maturalnego i rozpoczęcia studiów nie później niż jego koledzy z pozostałych państw Unii Europejskiej - przekonuje Staniszewska. Szkoła, do której trafia sześciolatek, powinna zapewnić jednego, stałego nauczyciela na trzy lata, okres adaptacyjny dostosowany do potrzeb, dominację zabawy nad obowiązkami przez pierwsze miesiące. - Sala lekcyjna powinna składać się z dwóch części: edukacyjnej i rekreacyjnej; powinna być wyposażona w odpowiednie pomoce dydaktyczne, sprzęt audiowizualny, gry i zabawki - mówi Marzena Tomaszewska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 210 przy ul. Karmelickiej w Warszawie. Jej szkoła spełnia te wymagania. Zgodnie z założeniami twórców reformy oświatowej zajęcia przyrodnicze dla sześciolatków powinny odbywać się w terenie. Szkoła powinna zapewnić zajęcia opiekuńcze: zapewnić dzieciom interesujące spędzanie czasu, a także zajęcia dla dzieci zdolnych lub mających problemy z nauką. Warszawskie szkoły oferują także trzy posiłki dziennie - w zależności od potrzeb zgłoszonych przez rodziców. Wiceprezydent Warszawy Władysław Paszyński widzi sprawę optymistycznie: - Rodzice, którzy posłali sześciolatki do zerówek przedszkolnych, przepisywali je do pierwszych klas w ciągu roku szkolnego. Zorientowali się, że w szkole warunki są takie same jak w przedszkolu, a dzieci uczą się o wiele więcej. Rodzice obawiający się tej decyzji demonizują reformę, padają ofiarą swojej wrażliwości i nadgorliwości. TROCHĘ PRAKTYKI Do potrzeb sześciolatków przystosowanych jest na razie 65 proc. szkół. Często te, które kuszą na zewnątrz pięknymi ogródkami jordanowskimi - bo tylko na to państwo daje szkołom pieniądze - w środku nie wyglądają już tak zachęcająco: kiedy dziecko pójdzie do toalety, w zbyt wysoko zawieszonej umywalce z trudem umyje ręce zimną wodą, bo ciepłej nie ma. Słychać też wypowiedzi rodziców, którzy posławszy sześciolatka do szkoły, żałują. - Klasa miała się składać wyłącznie z sześciolatków, a nauka miała przeplatać się z zabawą. Zbyt mała liczba maluchów spowodowała dołączenie do nich uczniów siedmioletnich. Po dwóch miesiącach nauczycielka zaczęła narzekać, że sześciolatki opóźniają jej realizację programu, brakowało czasu na zabawę. Szymek wracał ze szkoły zestresowany, bo nie nadążał, do wieczora ślęczeliśmy nad lekcjami, podczas gdy jego rówieśnicy biegali po podwórku. Nauczycielka zasugerowała, żeby powtórzył pierwszą klasę, podobnie jak kilkoro jego kolegów - ubolewa mama sześcioletniego ucznia z jednej z podwarszawskich szkół. To nie jedyna wątpliwość. - A co z kumulacją roczników sześcio- i sied-miolatków, które obowiązkowo rozpoczną naukę w szkole? - pyta Piotr Kociszewski, tata Oli. - Nie teraz, kiedy szkoła musi im zapewnić miejsce, ale wtedy, kiedy będą kandydować na studia i do pracy? - dodaje zaniepokojony. Maria Tanner, mama ośmioletniej Mai, która do szkoły chodzi w Kanadzie właśnie od szóstego roku życia, jest temu rozwiązaniu zdecydowanie przeciwna. - To zmusza dzieci do szybszego rozwoju, nie tylko umysłowego, ale i cielesnego, bo to idzie w parze. Już teraz inicjacja seksualna w Kanadzie ma miejsce u 15-latków, strach pomyśleć, do jakiego wieku się obniży, kiedy na siłę będziemy zmuszać dzieci do szybszego dojrzewania. Widzę ogromną różnicę między rówieśnikami Mai w Kanadzie i w Polsce. Dziecko potrzebuje okresu beztroski i - do pewnego momentu - przewagi zabawy nad obowiązkami. Jeśli będzie miało ich deficyt w dzieciństwie, kiedyś sobie to zrekompensuje. Monika Odrobińska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |