Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Przeżyłem piekło o nazwie in vitro

Po odarciu z pięknych słów okazuje się, że in vitro to po prostu taśma produkcyjna. Mam dziś wspaniałego syna, ale moje stosunki z żoną bardzo się ochłodziły. Nie widujemy się już codziennie.

Z perspektywy czasu widzę, że przeszliśmy z żoną piekło pod nazwą in vitro. Temat pojawił się, jak w większości małżeństw, od problemów z zajściem w ciążę. Po 5 latach oboje zaczęliśmy się bardzo niepokoić. Zaczęliśmy przechodzić taką samą drogę krzyżową jak wiele małżeństw: najpierw wszystkie badania, związane z poszukiwaniem przyczyn tego stanu rzeczy, próby inseminacji, a w końcu zabieg in vitro. Dziś wiem, że nigdy nie powtórzyłbym tego procesu, pomimo że mam wspaniałego syna, dzięki zabiegowi in vitro.

Żegnaj, tajemnico

Na powiększenie rodziny byliśmy nastawieni od samego ślubu. Szczególnie żona. Ja, bardzo zaangażowany w sprawy zawodowe, w ciągu pierwszych lat małżeństwa nie myślałem o tym na co dzień. Żona zaczęła się niepokoić szybciej niż ja, po drugim, trzecim roku małżeństwa. Nie wpływało to jednak negatywnie na relacje między nami. Dopóki nie przechodzi się pewnej granicy związanej z tymi badaniami, myślę, że tego typu problemy nie są przyczyną jakichkolwiek niesnasek w małżeństwie, nie atomizują związku. Dopiero problemy, które są skutkiem korzystania z metody in vitro – to one stwarzają prawdziwy problem w małżeństwie.

Sposób postępowania przy poszczególnych etapach tej procedury jest złożony i przykry dla małżonków. Tak mocno odziera z tajemnicy całą istotę poczęcia dziecka, że po zakończeniu procedury miałem wrażenie, że coś między nami się skończyło, coś pękło. Dostojewski pięknie powiedział, że podłożem pozytywnych relacji między ludźmi, nie tylko zresztą w rodzinie, są często trzy elementy: tajemnica, autorytet i nadzieja. Patrzę z perspektywy na proces, który przeszliśmy, i myślę: cóż to za tajemnica zostaje po tym, gdy żona widzi mnie z pojemnikiem na nasienie pod tak zwanym pokojem pobrań?

Albo kiedy ja widzę małżonkę, która ciągle jest badana w miejscach intymnych? Tajemnica wtedy pęka. Podobnie jest z autorytetem. Jaki małżonkowie mogą mieć dla siebie autorytet po przejściu tej procedury, podczas której lekarze sugerują im nawet godzinę stosunku, zalecają stosowanie specjalnych prezerwatyw, w których zbiera się nasienie do badań; kiedy robi się to niemal co do minuty, w określonym czasie, w określonych warunkach. Cały autorytet gdzieś wtedy pryska. I trzeci element, nadzieja. Ona też podczas tego procesu gdzieś się gubi.

Presja na żonę

Myślę, że etap dochodzenia do decyzji o in vitro jest we wszystkich małżeństwach podobny. Czas mija. Szczególnie żeńska część małżeństwa z miesiąca na miesiąc funkcjonuje pod coraz większą presją. Lekarze jeszcze odpowiednio ją podgrzewają, informując, że kobieta do 30 roku życia jest w najlepszym okresie, więc trzeba się śpieszyć, trzeba coś robić. Jak wszyscy wiemy, jest w Polsce cały wielki przemysł związany z metodami sztucznego poczęcia. I jak w każdej branży jest jakiś lobbing, żeby taśma produkcyjna się posuwała. Bo tak in vitro wygląda po odarciu z pięknych słów: to po prostu taśma produkcyjna.

W mojej rodzinie proces dochodzenia do poczęcia dziecka zakończył się sukcesem. Sukces został jednak okupiony przez bardzo techniczne spojrzenie na ten fakt. Byliśmy też tak po ludzku zmęczeni tym procesem. Myślę, że Bóg po to stworzył pewne mechanizmy między kobietą i mężczyzną, które w swojej istocie powinny sprawiać przyjemność, i wzajemny pociąg, żeby korzystać z tych mechanizmów. A nie robić tego na zamówienie, o konkretnej godzinie, którą wskaże lekarz. Na przykład inseminację, czyli wprowadzenie męskiego nasienia do pochwy kobiety, robi się o konkretnej godzinie, nawet minucie.

W kolejkach, w których wystawaliśmy po klinikach, obserwowaliśmy wiele par z podobnymi problemami jak nasz. Często były to małżeństwa jeszcze starsze od nas. To charakterystyczne, że zazwyczaj przedstawiają sobą obraz wielkiego niepokoju, nerwowości, oczekiwania na jakiś cud.

Z pojemnikiem w toalecie

Przed rozpoczęciem procedury in vitro rozważaliśmy z żoną adopcję dziecka. Dziś wiem, że sprawy związane z adopcją, choć z początku wydają się trudne i żmudne, w rzeczywistości są o wiele mniej bolesne, znacznie krótsze i bez tych wszystkich skutków ubocznych, które w naszym małżeństwie zaistniały. Mam też świadomość, że w klinice ciągle są pozostałe zarodki. Komórki jajowe są zawsze zapładniane w większej ilości. Dziś wiem, że to jest życie. Z jednego z takich zarodków rozwinął się mój syn, który teraz biega po domu, śmieje się i jest wspaniałym dzieckiem. Te zarodki, które pozostały, de facto nie różnią się niczym od tego, który akurat został wybrany.

Małżonka wywodzi się z głęboko wierzącej, chrześcijańskiej rodziny. Ja też. Jakiś korzeń religijno-moralny zawsze był w naszym życiu. Decydując się na in vitro, nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy z konsekwencji, które wynikają z użycia tej metody. Ta świadomość zaczyna doskwierać z czasem.

Myślę, że kobiety są silniejsze w przejściu do porządku dziennego nad takimi sprawami. Żona myśli już teraz przede wszystkim o sprawach dnia codziennego związanych z dzieckiem. Wcale się nie dziwię, bo mamy wspaniałego syna. Ja jestem bardziej rozdarty. Bo z jednej strony już wiem, że procedura in vitro jest piekłem, ale z drugiej strony kocham mojego syna. Zbudowaliśmy na siłę dom. Jest tylko pytanie, czy nie powstał na piasku. Wydaje mi się, że tak.

Moje stosunki z żoną bardzo się ochłodziły. Rozumiem dlaczego, kiedy wspominam okres naszej procedury in vitro. Gdybym ja patrzył na siebie oczyma mojej żony, to wiele by się zmieniło w perspektywie autorytetu i pewnej nieokreślonej tajemnicy, która często jest spoiwem związku. W lepszych klinikach są jako takie warunki, jednak my przeszliśmy wszystkie rodzaje takich placówek. W najgorszych czekałem nieraz z pojemnikiem na nasienie przed drzwiami do toalety. Ktoś wychodził, ja wchodziłem...

Wychodziłem, żona czekała na zewnątrz. Może to pan sobie wyobrazić. Więc czy w takim małżeństwie może być dobrze? Kiedy myślę o mojej żonie i o samym sobie w tych sytuacjach, o których wspominałem, widzę to w ciemnych barwach. To degradacja duszy, serca. Formalnie jesteśmy razem. Jednak wiele rzeczy między mną i żoną się zmieniło. Nasz związek cementuje w pewnym sensie wspaniały syn. Ale nie widujemy się codziennie. Jest między nami jakaś nieuchwytna bariera.

Nasze zarodki, nasze dzieci

Mówię o tym otwarcie, żeby przestrzec przed in vitro innych małżonków, zachęcić ich, żeby skorzystali na przykład z adopcji dziecka. Zdrowiej by było dla mnie jak najszybciej zapomnieć o sprawie. Ale jak tu zapomnieć, skoro mam świadomość, że w klinice są zmagazynowane nasze zamrożone zarodki? Proszę zauważyć, że nawet słownictwo nie pasuje do tej sfery. To są przecież zmagazynowane ludzkie istnienia. Nie mogę zapomnieć, kiedy media wciąż donoszą o wynikach śledztw, że na przykład jakaś klinika w Anglii wyrzuciła zarodki albo użyła ich niezgodnie z procedurami. Stosując in vitro, człowiek zapiera się – w takim sensie jak zaparł się św. Piotr – nadziei i tego, że Pan Bóg ma względem nas jakieś plany. Czy mamy na siłę, stosując in vitro, te plany naruszać? Dziękuję, że mogę o tym publicznie opowiedzieć. W ten sposób jest mi dane choć w minimalnym stopniu zadośćuczynić temu, co zrobiłem.

Kiedy pan Adam z województwa śląskiego wypowiadał te słowa w katowickim radiu eM, pod koniec audycji głos zaczął lekko drżeć nawet prowadzącemu wywiad dziennikarzowi. Pan Adam składa świadectwo odważnie, nie ukrywając swojego nazwiska. Tekst opublikowany w gazecie, inaczej niż w radiu, będzie jednak dostępny w Internecie przez wiele lat. Ze względu na dobro dziecka pana Adama, "Gość" zachowuje więc jego nazwisko do swojej wiadomości.

Wysłuchał Łukasz Tura,
oprac. prze

Tekst pochodzi z

tygodnika katolickiego

22 marca 2009

Pomoc dla niepłodnych małżeństw
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)

Na Msze Święte w intencji potomstwa zapraszamy w każdą drugą niedzielę miesiąca do kościoła NMP Matki Miłosierdzia w Warszawie przy ulicy Świętego Bonifacego 9 do Kaplicy bł. Jerzego Matulewicza.

Najbliższa Msza Święta 11 września 2022 2021 r. godz. 16

Nasza wspólnota:
ks. Tomasz Nowaczek MIC - duszpasterz wspólnoty
oraz grupa małżeństw...

strona: www.pragniemypotomstwa.pl
e-mail: pragniemypotomstwa@gmail.com

Jak nie zwiariować podczas starań o dziecko Jak nie zwiariować podczas starań o dziecko
Katarzyna Jarosz
Napisałam to wszystko, by wam powiedzieć, że nie jesteście same w tym, co przeżywacie i że to, co przechodzicie jest normalne. Ja was rozumiem. Bo po prostu jestem jedną z was... » zobacz więcej

Czekając na dziecko Czekając na dziecko
Katarzyna Jarosz
Katarzyna Jarosz jest mężatką od 2004 r. Wraz z mężem, Tomaszem, prowadzi portal katolicki www.adonai.pl; od 2008 r. współtworzy warszawskie Duszpasterstwo Niepłodnych Małżeństw. Od 1,5 roku jest matką adopcyjną Michałka... » zobacz więcej

Wasze komentarze:
 Matka: 15.05.2021, 14:46
 Jak można się tak wypowiadać o in vitro tym bardziej, ze dzięki tej metodzie jest się ojcem? Sama mam dziecko z in vitro i nie widzę w tej metodzie nic złego, to cudownie, ze jest taka furtka dla par borykających się z niesprawiedliwością jaką jest nieposiadanie dzieci naturalną drogą. Ten zabieg to coś pięknego !
 emma: 27.02.2020, 15:30
 To musi być fejk. Ale jeżeli nie, to współczuję dziecku takiego ojca. Oraz współczuję tej biednej kobiecie męża, który ma problem z badaniem ginekologicznym. Naprawdę nie chcę wierzyć w taki absurd.
 I: 04.05.2019, 11:43
 Jestem praktykującą katoliczką i bardzo oburzył mnie ten artykuł. Jest Pan strasznym egoistą, współczuję Pana żonie. Nie dojrzał Pan do bycia ojcem. Idąc Pana tokiem myślenia powinno się zakazać wszelkich zabiegów, operacji, przeszczepów, bo „Bóg tak chciał”. Sama jestem już po 2 procedurach in vitro, jest to ogromne obciążenie psychiczne dla obojga małżonków, ale ja czuję wsparcie męża. Jesteśmy w tym razem. Procedura wcale nas na oddaliła, wręcz przeciwnie. Umocniła to co jest między nami. A nie mamy lekko, ponieważ oprócz problemu niepłodności - walczymy również ze stwardnieniem rozsianym. Oczywiście bierzemy pod uwagę adopcje, ale najpierw chcemy spróbować wszystkiego.
 As: 28.11.2018, 22:54
 To co przeczytałam jest bardzo przykre. Współczuję temu Panu egoizmu a żonie tego Pana, współczuję takiego męża.
 Artur: 30.10.2017, 22:17
 Procedura jest cudem. Przeszliśmy z żoną 4 razy. Niestety 2 razy się nie udało nic, raz było puste jajo a raz trisomia Edwards. Mieliśmy podchodzić jeszcze raz ale udało się naturalnie pierwszy raz po 14 latach starań. Jesteśmy przekonani że to naturalne zajście zdazylo się tylko dzięki wcześniejszym invitro i tej ciąży z trisomia. Coś się rozchustalo w organizmie. Nie wiem o czym pisze autor artykulu. Jeśli ma syna po invitro to niech dziękuję Bogu. My dalibyśmy wszystko żeby się udało. Mamy nadzieję że teraz może się dobrze ulozy
 MK: 06.04.2017, 21:08
 Większość tych komentarzy pod artykułem jest bardziej wartościowe niż cały artykuł. Chce Pan filozoficznego spojżenia na sprawę? Mam wrażenie, że przeczytałem relację niedojrzałego chłopca, który nie wie skąd się biorą dzieci. Mało tego, brak empatii wobec żony świadczy o mocy Pańskiej miłość i tego jak bardzo ją Pan do tej pory poznał. Trudy powinny łączyć pary a nie rozłączać. Tajemnica poczęcia? Religia? A, może miłość z bajek Disneya się Panu marzyła? Żal czytać, gdy się widzi, że człowiek, który powinien wierzyć w Boga, a Bóg jest miłością, sam niszczy w sobie to na czym mu tak bardzo zależy. A co będzie jak syn przeczyta ten artykuł? Będzie Pan z siebie zadowolony? Przydałaby się Panu męska rozmowa.
 Biszka: 01.10.2016, 08:31
 Trzeba była dawać więcej na tacę, wtedy na pewno by się udało naturalnie! A tak serio, nie wierzę, że to prawdziwa historia. Też przechodzimy ten sam proces i nigdy nie byliśmy sobie bliżsi. Wspieramy się, problemy rozwiązujemy razem. Rozumiem, że historyjka ma nam obrzydzić in vitro, ale tylko utwierdza, że to właściwa droga, a my zachowujemy odpowiednią postawę.
 eve: 25.03.2016, 17:48
 Powinno zostac wdrozone leczenie psychiatryczne... bo potem tacy ludzie jak Pan mowia bzdury, ktorych nie da sie sluchac...
 vazkes: 05.11.2015, 15:38
 Na pewno nie reaguje pan prawidłowo na przeżyte wydarzenia moze wizyta u psychologa pomoże powodzenia .


 Edek: 26.09.2015, 18:42
 Sądzę że Pan był zbyt wrażliwy. Każdy chce mieć własne dziecko które będzie wyglądem i zachowaniem przypominało jego. Natury nie oszukasz. A ten Pan jest hipokrytą ponieważ może jeszcze jakiemuś dziecku pomóc i je zaadoptować a tylko wymyśla dziwne historie i użala się nad sobą. Ludzie nie mają rąk i nóg to jest dopiero problem.
 C:): 21.08.2015, 17:38
 Witam, To zadne pieklo, trzeba byc tylko bardzo cierpliwa i trafic na dobrego lekarza, ktory zrobi konieczne badania. Bardzo waznym badaniem jest subpolulacja limfocytow aby wykluczyc przeciwciala NK, ktore zabiaja zarodki, gdy sie je ma nalezy brac encorton lub metypred. Oczywiscie jest wiecej badan do zrobienia. Mam spore doswaidczenie, wiec wiem o czym pisze. Pozdrawiam wszystkie pary i trzymam mocno kciuki. Polecam kilnike Gameta w Gdyni i Salvemedica w Lodzi.
 Żal: 03.05.2015, 21:18
 Wspolczuje temu dziecku,ma strasznego ojca,prawdopoobnie socjopate :/ oby nigdy nie dowiedzial sie co ojciec psychol mowil
 Eve: 17.04.2015, 06:52
 To jest jakaś propaganda.
 Mona: 25.02.2015, 11:24
 Taaa, ale na początku to tylko do celu i jaka radość gdy urodziło się dziecko. Facet nie chce żeby inni byli szczęśliwi i tyle. Katolicka propaganda. Gdyby Bóg nie chciał in vitro nie pozwoliłby na jego wymyślenie.
 ja: 22.01.2015, 10:15
 Trochę bzdur tu Pan pisze. Na pewno invitro jest krótszą procedurą niż adopcja (u mnie na dziecko z adopcji czeka się 3 lata). Zaglądanie w miejsca intymne kobiety? - oby lekarz robił to jak najczęsciej, to może jej zapewnić zdrowie i wczesne wykrycie groźnych chorób. Dlaczego Państwo zostawili w klinice zarodki??? NIe rozumiem?? Jak tak można, czy to po "katolicku"?? Ja właśnie przechodzę przez invitro i mam zupełnie przeciwne odczucia: 1. zbliżyliśmy się z mężem jak nigdy, 2. każdy zarodek to nasze potencjalne dziecko i na pewno zabierzemy wszystkie 3. każde powazne leczenie to trochę "taśma" - proszę pojechac na onkologię i zobaczyć, ale czy to jest powód by rezygnować? Ta relacja jest mało wiarygodna, zawiera za duzo bzdur.
 m: 16.10.2014, 19:42
 Chyba nie do końca chciał Pan dziecko skoro tak Pan to rozpamiętuje. Niech się Pan synem zajmie i cieszy każda chwilą a nie wymyśla głupoty. Lepiej by było nie mieć dziecka? Dziwne podejście..
 JOANNA: 09.05.2014, 15:44
 no niestety ale to co pan pisze o prezerwatywach - prawdopodobnie chodzilo o badanie jakosci nasienia (wlasnie aby nie bylo "do pojemniczka"). prawdopodobnie lekarz zalecil to wlasnie ze wzgledu na religie (aby uniknac masturbacji). Jak widac - i tak niedobrze.... Skoro pan tak to zapamietal, mysle ze powod pana parametrow byl powodem zabiegu. I tu mamy drugie dno - nie sam zabieg, ale wlasnie diagnoza ktora "wyszla" pana boli. Moj maz tez ciezko znosi mysl o in vitro. Chora jestem ja. I boi sie nei o siebie, ale o mnie. Ani slowem pan nie pisze jak ta procedura wplywa na zone. I moze to powoduje, ze ona sie od pana odsunela? "JA, JA,JA" - a gdzie tu zona? prosze nie zrzucac wszystkiego na invitro. ono po prostu obnaza problemy par, ktore wczsniej udawalo zamiesc sie pod dywan
 rutka: 27.02.2014, 21:44
 Każda metoda która prowadzi do ciąży ma swoje zalety i wady, ale każda jest wg mnie dobra, bo daje nowe zycie. Poczytajcie sobie o różnych metodach pomagających przy niepłodności w "chcemy być rodzicami". są tam opisane chyba wszystkie mozliwe metody
 kk: 13.08.2012, 17:59
 Ktoś tu coś napisał o egoizmie tego Pana w stosunku do żony. A ci co dokonują in vitro nie są egoistami w stosunku do tych nienarodzonych dzieci? Kim jesteśmy, żeby decydować, które z tych dzieci ma przeżyć a które umrzeć? Może to wy się zastanówcie nad waszą "dojrzałością" i "odpowiedzialnością".
 kasia: 09.01.2012, 16:07
 Muszę powiedziec że częściowo rozumiem autora wypowiedzi o in-vitro. U mnie też pojawiają się wątpliwośc dotyczace zamrażania embrionów - paradoksalnie dopiero po tym jak rozważam kwestię in-vitro u siebie. Niemniej szokuje mnie płytkość uczucia jakie ten człowiek ma do swojej żony. Nawet nie pytam czy był przy porodzie, bo pewnie bylo to dla niego niedopuszczalne ze względu na "tajemnicę". A kobieta potrzebuje wówczas pomocy i wsparcia - nie tylko psychicznego ale też fizycznego. Żal mi żony tego pana. I tym bardziej doceniam mojego męża za to że umie kochać.
(1) [2]


Autor

Treść

Nowości

Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1

Pieśń o ukrzyżowaniu PanaPieśń o ukrzyżowaniu Pana

Śladami męki Jezusa na Via DolorosaŚladami męki Jezusa na Via Dolorosa

Wielki Piątek - dziań ukrzyżowaniaWielki Piątek - dziań ukrzyżowania

Wizja Ukrzyżowania według objawień Marii ValtortyWizja Ukrzyżowania według objawień Marii Valtorty

Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

[ Powrót ]
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej