Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Kto chce zepsuć Święta?

Tylko pamiętaj, musisz być szczególnie grzeczny w czasie Adwentu, bo inaczej nie narodzi się dla ciebie Pan Jezus - powiedziała mama. Janek pamiętał o tym, ale nie wiedział, co to znaczy. Wstydził się zresztą, że taki jest niemądry i nie śmiał nikogo pytać.

- Bo co to znaczy, że Pan Jezus nie narodzi się dla mnie. Jak się narodzi, to przecież narodzi się dla wszystkich. Zresztą, co to znaczy, że się narodzi? Przecież raz już się narodził. Czy można się drugi raz narodzić? A może naprawdę tylko wtedy się dowiem, kiedy będę szczególnie grzeczny?

I w gruncie rzeczy starał się być grzeczny w Adwencie.

Po Mikołaju, jak co roku, zaczęło się przygotowywanie do Bożego Narodzenia. Popołudniami nawet trudno było wejść do sklepów, bo tylu ludzi wchodziło i wychodziło, przepychało się i potrącało, spieszyło się, by zdążyć nie wiadomo gdzie i po co.

- Co to znaczy, że Pan Jezus ma się dla mnie narodzić?

Ta myśl towarzyszyła bez przerwy, zwłaszcza gdy patrzył na wystawy świąteczne i na spieszących się ludzi.

Wreszcie przyszedł dzień wigilijny. Dom pełen był rozmaitych zapachów zup, ciast i pieczeni. Tylko nie wiadomo dlaczego od samego rana wszystko robiło się w pośpiechu. Jakoś na wszystko było za późno, cnoć do wieczora tyle czasu. Mama co chwila przypominała, że dzisiaj diabeł wszystko robi, żeby ludzi zezłościć, bo chce popsuć Święta. A jednak doszło do awantury. Oczywiście przez siostrę, którą Janek musiał lekko ukarać. Ona uderzyła w ryk, jak zwykle. Faktycznie, zaczęła jej lecieć krew z nosa, ale przecież nic wielkiego się nie stało! W to niepotrzebnie wmieszała się mama. Janek usiłował spokojnie mamie wytłumaczyć, jak było z siostrą. Wtedy mama upomniała go, żeby na nią nie krzyczał. Najzupełniej niepotrzebnie wkroczył w to z kolei tata, zaczął krzyczeć, żeby Janek natychmiast przeprosił mamę. Nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień.

- Przeproś, bo dostaniesz lanie!

Do taty zupełnie nie dochodziło to, co Janek powtarzał: chętnie przeprosi mamę, jak tylko będzie wiedział za co. No i stało się.

Najgorsze, że mama obraziła się na niego i przestała się odzywać.

Jeżeli mama się nie chce odzywać, to nie musi. On też może milczeć, tak iak mama i udawać, że jej nie dostrzega, tak samo jak ona jego.

Najbardziej był wściekły na siostrę, która naraz stała się taka dobra, najukochańsza i do tego pokrzywdzona... Do pasji doprowadzało go to, że chciała spełniać rolę pośrednika między nim a mamą.

Tak już trwało aż do samego wieczora. Janek namyślał się, czy by nie wyjść z domu, żeby nie zasiadać przy stole wigilijnym.

- Może wtedy przypomnieli by sobie o mnie.

Do Wigilii ubrał się w najlepsze ubranie. Sam, bez pomocy mamy, zawiązał sobie najpiękniejszy krawat. Węzeł nie był tak zawiązany, jak być powinien, ale w końcu to nie było ważne. Janek postanowił, że nie odezwie się do nikogo ani słowem. Patrzył na pozór obojętnie, jak mama przygotowywała stół. Najchętniej by jej pomógł, gayby powiedziała chociaż słowo, ale jak nie, to nie.

Mama rozsunęła najpierw stół, potem na środku umieściła trochę siana i rozłożyła najpiękniejszy, biały obrus. Na obrusie, w miejscu gdzie leżało siano, położyła opłatek. Ten widok zawsze go wzruszał, bo wiedział, co to znaczy: opłatek oznacza Pana Jezusa, który się narodził na sianie. Ale teraz Janek stał obojętny i zimny jak głaz. Potem mama rozkładała talerze z pomocą siostry, która podlizywała się jak mogła i była taka uprzejma, że aż się niedobrze robiło z tych słodkości. Pierwsza gwiazda na pewno już dawno zaświeciła na ciemnym niebie, ale jakoś nikt nie pamiętał, by wyglądać przez okno. On pamiętał, ale też jej nie wypatrywał.

Wszyscy podeszli do stołu. Tata i mama uklękli, ta smarkata też. Uklęknął i Janek, z ociąganiem. Tata zaczął się modlić na głos, potem wziął Ewangelię i zaczął czytać o tym, Janek wiedział, że kolej na niego. Zrozumiał, że dopiero teraz przychodzi moment najgorszy. Lecz nagle znalazł się w objęciach mamy. Czuł, jak wszystko tamto, co było w jego duszy twarde jak skała, znikło. Zrobiło mu się bardzo żal, że był taki niedobry. Przytulił się do mamy i zaczął płakać jak malutkie dziecko. Słyszał jak przez mgłę jej słowa:

- Ty głuptasku.

Czuł, że mama wciąż głaszcze go po głowie i najchętniej trwałby tak przytulony, bo mu było dobrze. Oprócz tego wstydził się, bo jak tu pokazać zapłakaną twarz?

Ale już znalazł się w ramionach taty, który się tak zachował, jakby niczego nie zauważył. Poklepał go po plecach i powiedział jak zwykle:

- Życzę ci, żebyś był dzielnym człowiekiem i żebym ja się nie musiał za ciebie wstydzić.

Janek wciąż miał jeszcze mokre oczy i trudno mu było złapać oddech. Na szczęście przyszła kolej na siostrę, która była zarycza- na jeszcze bardziej niż on sam i nie musiał się przed nią niczego wstydzić.

Wreszcie wszyscy usiedli do stołu. Każdy udawał, że jest bardzo zajęty jedzeniem zupy. Tata nawet pochwalił, że zupa grzybowa jest świetna. Mama z uśmiechem przetykanym łzami odpowiedziała, że to nie grzybowa, że najwyżej świetny barszcz. Wszyscy się śmiali i udawali, że to ze śmiechu wycierają łzy i było już wszystko bardzo dobrze. Potem były jeszcze inne dania. Wreszcie pojawił się kompot z suszonych śliwek i to był koniec. Wtedy tata powiedział:

- Janek, zabaw się w kościelnego i zapal choinkę.

Tata zgasił światło i zaczęło się kolędowanie.

Janek tak mógłby siedzieć do samego rana i kolędować. Było mu dobrze jak nigdy. Przymrużył oczy.

Kolorowe paciorki na choince mrowiły się coraz szybciej. Wreszcie tyle ich było, że stały się całkiem białe. To już nie były paciorki, tylko śnieżna zawierucha. Szeał w niej po omacku, ale wcale się nie bał, bo wiedział, że idzie do Jezusa, który narodził się w stajni. Chociaż płatki śniegu wirowały wokół niego, wcale nie czuł ani zimna, ani wiatru, ani śniegu na twarzy, było mu dobrze i ciepło.

Nagle znalazf się na skraju jakiejś polany. W głębi zobaczył stajenkę. Strzecha przywalona śniegiem, nad nią gwiazda z wielkim ogonem.

Niespodziewanie znalazł się w środku. Klęczał razem z tatusiem i mamusią oraz siostra, którzy uśmiechali się do niego. Poczuł się tak szczęśliwy, jak w czasie Wigilii, przy składaniu życzeń. I przypomniał sobie to, co mama mu powiedziała na samym początku Adwentu, że gdy będzie grzeczny, to Pan Jezus narodzi się dla niego.

- Czy Jezus narodził się dla mnie także? - czuł, że musi spojrzeć na żłobek.

- Jezus tam na pewno jest. Tylko czy ja Go zobaczę? - przeniknął go głęboki niepokój.

- Przecież przeprosiłem mamę, tatę i siostrę. Przecież starałem się być grzeczny podczas Adwentu.

Pełen determinacji zdecydował się. Z oczami pełnymi łez podniósł głowę - i ujrzał.

Na sianku przykrytym białą chustą leżało Dzieciątko.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej