Stworek i BezimienieNa początku była pustka. Cały wszechświat był niekończącą się otchłanią, nie wypełnioną przez żadną istniejącą barwę. Było takie jedno, wielkie nic, które zamieszkiwane było przez małego, wrednego stworka o imieniu Bezimienie.Stworek nie wiedział gdzie jest, kto go tam przysłał i jaki to miało cel. Nie wiedział nawet jak on sam wygląda i jakiego jest rodzaju. Nie umiał nic i nie wiedział nic, oprócz tego jak ma na imię. Ale to i tak nie miało dla niego znaczenia, bo nie wiedział co to jest imię. Wbrew pozorom Bezimienie było inteligentne. Myślenie i wyobrażanie sobie różnych rzeczy było jego jedynym zajęciem w ciągu dnia i nocy, których i tak zresztą jeszcze wtedy nie było. A przecież nie można go było winić za to że nic nie wiedział, bo nie byłol w całym wszechświecie niczego co mógłby wiedzieć. Pewnej dnio-nocy, stworek położył się na niczym (chociaż i tak nie wiedział o tym ze się położył, bo nie wiedział że wogóle jest takie słowo) i zaczął rozmawiać sam ze sobą. Oczywiście nie wiedział też o tym ze rozmawia sam ze sobą, bo w końcu nie wiedział nic. Zaczął się zastanawiać nad tym po co przebywa w niczym i czy mógłby żyć gdzieś indziej. Nie mógł dojść do zadnych wniosków, dlatego też wstał i zaczął wędrować w dal niczego. Kiedy już doszedł nigdzie, zatrzymał się na chwilę zły że nie może dojść gdzieś i zbulwersowany kopnął nic, znajdujące się w pobliżu niczego. - Dlaczego jesteś zły? - odezwał się jakiś głos, który dochodził jednocześnie ze wszystkich stron, czyli z nikąd. - A kim ja jestem? - odpowiedział pytaniem Bezimienie. - Jesteś wszystkim - odparł głos. - Jak to wszystkim? - Zapytał stworek. - Przecież ja nawet nie mam imienia. Jestem nikim! - Wykrzyczał Bezimienie i rozpłakał się. - Ale masz mnie. - Odpowiedział głos po raz ostatni. Wtedy Bezimienie zrozumiał ze może być jednocześnie niczym i wszystkim. Moze i był niczym bo nic nie wiedział, ale dla tego głosu, który do niego przemawiał był wszystkim. I był jedynym stworzeniem w nicości. Czyli w owym czasie wszystkim. Następnej dnio-nocy, Bezimienie ponownie wybrało się na przechadzkę po niczym. Po chwili spostrzegł pod nogami jakiś mały, szary przedmiot. Był to magiczny pędzel, którym malując nie trzeba było urzywac farby ani wody. Wystarczyło tylko wyobrażać sobie rzeczy, które chce się namalować. W krótkim czasie cały wszechświat był już zapełniony różnego rodzaju zwierzętami, roślinami, przedmiotami i ludzmi. Jednak pomimo tak różnorodnego towarzystwa stworek czuł się samotny. W szarej barwie pędzla dostrzegł ból swej egzystencji. Nie chciał być jedynym niczym we wszechświecie. Bezimienie poszło w miejsce gdzie kiedyś usłyszało Głos. Teraz stał tam tajemniczy budynek z kolorowymi szybami i dwoma, skrzyżowanymi balami umieszczonymi na dachu. Stworek wszedł do srodka i zwrócił się do Głosu: - Nie chcę być jedynym niczym! A głos odpowiedział: - Ja jestem niczym, które jest wszystkim. Dorota
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |