Morderstwo w Akademiku - Zasadzka - odc. 6W POPRZEDNICH ODCINKACH:Konrad - zwany Obrzydliwcem - zrywa z Dorotą, zauroczony Kleopatrą. Nazajutrz zostaje znaleziony pod prysznicem, oszołomiony końską dawką LSD i podduszony wężem od prysznica. Kleopatra -czysta jak łza - oskarża o próbę morderstwa Dorotę. Narzędziem przestępstwa okazuje się... miska, znaleziona przez policjantów na śmietniku, razem z LSD. W magazynie odnajduje się ledwo żywy pan Kaziu - hydraulik, który wymieniał wąż w łazience Konrada. W zaistniałej sytuacji pozostawało już tylko jedno wyjście: zasadzka. W kotłowni rozłożono puszki z klejem cyjanoakrylatowym, którego opary unosiły się i osiadając tworzyły białawą powłokę utrwalającą każdy ślad. Tym sposobem postanowiono zdobyć niezbite dowody - gdyby tylko sprawca dotknął czegokolwiek w kotłowni, pozostawiłby już nieschodzące ślady linii papilarnych. Podejrzewano bowiem, że sprawca odczeka kilka dni i potem spokojnie wróci po narkotyki. W sąsiednim pomieszczeniu zaś czekali na niego silni i zwarci policjanci.
"Sprawca" zjawił się szybciej niż oczekiwano. Nie czekał nawet do nocy, przyszedł w dzień; twarzy nie krył za pończochą i wcale nie rozglądał się, czy ktoś go śledzi. Spokojnie otworzył drzwi i wszedł do kotłowni. Policjantom, obok zaparło dech. - Teraz - wyszeptał Topola i wszyscy czterej naraz wlecieli do środka, gdzie rozpoczęła się okropna bijatyka. Wśród przekleństw, krzyków, wzajemnego tłuczenia się po głowach i deptania po nogach usiłowano złapać i związać sprawcę. W końcu zdołano go ująć i z triumfem przywleczono, wyrywającego się i wierzgającego ze złości dolnymi kończynami, przed oblicze prokuratora. W tym momencie do pokoju weszła kierowniczka, a ujrzawszy posiniaczonego i związanego typa. wykrzyknęła: - Panie Wlodku, a co się panu stało? - Pani zna sprawcę?! - Ależ to pan Włodzio, hydraulik z sąsiedniego akademika. - Mówiłem im! - wrzasnął, próbując się wyrwać. - Ale skąd on się wziął w kotłowni? - Szedłem odkręcić zawór, a te dranie mnie złapały. To jest napad! W biały dzień tak na człowieka! Tfu! Prokurator nic nie rozumiał. - Ale... skąd...? - Skoro pan Kazio jest w szpitalu, to poprosiłam pana Włodka, żeby naprawił ten zawór. Przecież od tygodnia nie ma ciepłej wody... Po tym incydencie prokurator wstał i zdecydowanym krokiem udał się do pobliskiego sklepu papierniczego, gdzie nabył kartkę papieru maszynowego w celu napisania na niej podania o zwolnienie z pracy. W tym czasie sierżant Topola, oddając się swemu hobby, czyli fotografii kryminalistycznej, polegającej na szczegółowym fotografowaniu miejsca przestępstwa, z aparatem w ręku udał się na pierwsze piętro do pechowej łazienki. W duchu miał nadzieję, że znajdzie jeszcze coś interesującego, co pozwoli rozwikłać tę sprawę. To. co znalazł, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Wszedł do segmentu i już miał wkroczyć do łazienki, gdy przez uchylone drzwi usłyszał podejrzane szepty... - Dobrze patrzyłaś? - Chyba z dziesięć razy. - Musi gdzieś tu być, na pewno mi tu wyleciał. - Chodź, sprawdzimy pod prysznicem. Głosy nieco się oddaliły, choć i tak można było poznać, że jeden z nich należy do dziewczyny, a drugi do zachrypniętego typa. Ten pierwszy był jakby znajomy... Po chwili sierżanta dobiegł metalowy dźwięk odkrywania kratki od odpływu i pełen obrzydzenia głos typa: - Ale cuchnie! Daj jakiegoś drąga, musimy ai pogrzebać. - Jesteś pewien, że tu go zgubiłeś? - Jak tego, że trzeci raz jestem na trzecim roku. Jak przyszedłem po miskę, to mi wypadł. - To dlaczego potem tu nie przyszedłeś? - Zgłupiałaś? Przecież gliny tu grzebały! - To może już go wygrzebały? Typ pokręcił głową. - Na pewno nie. Sam słyszałem, jak taki mały mówił do tej tyki chmielowej, że jednego, czego im brakuje, to tego klucza. Zresztą ten drągal bez przerwy się tu kręci. - A, faktycznie, też go widziałam. Taki z krzywą gębą? - Nie, ten to i... Tamten to taki wielki, z kwadratowym łbem. Gliniarz za drzwiami zdrętwiał z nadmiaru epitetów, którymi typy pod prysznicem obdarzały jego osobę. Ale słuchał dalej. - Myślisz, że nikt tego nie sprzątnął? - Co ty, nie przeceniaj ich inteligencji. Nigdy nie wpadną, że to może być w kotłowni, w wywietrzniku. - Dobrze schowałeś? - Przestań gadać, sama zobaczysz. Musimy znaleźć ten klucz, bo jutro Wasyl mnie zabije, jak mu tego kwasu nie przyniosę. Pomyśli, że sam zećpałem, o w mordę... - tu typ wyciągną) z otworu łapę omotaną kołtunem włosów. Smród rozniósł się po całej łazience. - Już nie mogę - stwierdziła dziewczyna. Chodź stąd. Wzięliśmy kierowniczce ten, to rąbniemy i zapasowy. Kiedy typy debatowały co lepiej zrobić, sierżant, jak najciszej potrafił, wsunął się do łazienki. Pod prysznicem, nie zasłoniętym załonką. tyłem do niego siedziały dwie osoby, grzebiące w okropnie śmierdzącym ścieku. Topola włączył lampę i obie gwałtownie się odwróciły. Wtedy pstryknął i nie czekając na los Obrzydliwca, wpadł do pierwszego lepszego pokoju, zamykając drzwi na łucznik. Katarzyna Stępień
Zobacz również:
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |