Życie w habicieKrąży dowcip, że sam Duch Święty nie wie, na czym polega dziś ubóstwo franciszkanów, pokora dominikanów i o czym myślą jezuici. Faktem jest natomiast, że wiele wspólnot zakonnych w ciągu wieków zmienifo sposób realizacji swojego charyzmatu. Dla przykładu: któż by zgadł, że paulini to zakon pustelniczy?- Charyzmaty zakonne nie zmieniają się. Zmienia się tylko sposób ich realizacji - podkreśla matka Jolanta Olech, urszulanka Serca Jezusa Konającego, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonnych. Widać, jak na przestrzeni czasu zmienia się działalność zakonów czynnych. Święty Franciszek zabraniał swoim współbraciom podróżować konno. Ze względu na ubóstwo mieli przemieszczać się pieszo. Tymczasem osiem wieków później franciszkanin konwentualny św. Maksymilian Maria Kolbe, założyciel Niepokalanowa, głosił zasadę: "Choćby w podartym habicie, ale najszybszym samolotem". Dostrzegając przyszłość w ewangelizacji przez media, zwracał uwagę na potrzebę szybkości docierania z informacją. Czasy o. Kolbego to okres świetności prasy katolickiej w Polsce. Można powiedzieć, że św. Maksymilian stworzył koncern medialny, wydając liczne czasopisma dla dzieci, młodzieży i dorosłych. W związku z działalnością wydawniczą franciszkanie powołali do istnienia jednostkę straży pożarnej. - Przy drukarni składowano duże ilości papieru, który trzeba było chronić na wypadek pożaru - wyjaśnia o. Grzegorz Bartosik, franciszkanin. - Potem było trudniej, w czasach komuny przez wiele lat nie można było realizować działalności wydawniczej. Pracę mogliśmy wznowić po przemianach ustrojowych. Zaczęliśmy wydawać prasę, reaktywowaliśmy radio. Nie udało się z telewizją. Nakłady prasy są dziś mniejsze, ale to także skutek mniejszego zainteresowania czytelnictwem - mówi o. Bartosik. Straż Pożarna franciszkanów dziś jest znaną w okolicy prężnie działającą jednostką ratowniczą. Często bracia jeżdżą do wypadków drogowych, do których dochodzi na trasie Sochaczew-Błonie. Wkrótce w Niepokalanowie zostanie uruchomiona podstacja pogotowia ratunkowego. Radykalne ubóstwo, literalnie najbliższe pierwotnej regule św. Franciszka, praktykują dzisiaj kapucyni. U nich nawet barokowe kościoły pozbawione są złoceń. Mniejsze zmiany zaszły u jezuitów, którzy przez wieki prowadzą misję ewangelizacji poprzez słowo mówione. - Naszą pierwszą troską jest rozeznawanie sposobu działania. Dzisiaj często misję definiujemy jako przekraczanie granic w każdym sektorze, pracując na parafiach, gdzie trzeba docierać do ludzi niewierzących, gdzie bardzo dużej troski wymagają osoby z problemami duchowymi. Pracujemy w duszpasterstwie akademickim, na uczelniach, prowadzimy badania teologiczne na styku biznesu i teologii. Nasza obecność w mediach w radiu, telewizji, prowadzone rekolekcje - wśród nich Tygodnie Ignacjańskie - są wytyczaniem drogi spotkania z człowiekiem - mówi ks. Krzysztof Ołdakowski, jezuita, redaktor naczelny "Przeglądu Powszechnego". Dominikanie, założeni z XIII w., łączą elementy monastycyzmu i apostolstwa, kontemplacji i głoszenia słowa Bożego. Ojciec Krzysztof Popławski, prowincjał zakonu, przypomina koncepcję "czary i lejka" Simona Taquella, dominikanina: "czara" , żeby z niej się przelewało, musi być pełna - aby dawać innym, trzeba samemu najpierw się napełnić; natomiast "lejek" musi być zawsze "otwarty" na działanie Ducha Świętego. Dlatego życie dominikanina powinno zasadzać się na kontemplacji. - Dziś staramy się na nowo odkrywać piękno i głębię liturgii - mówi o. Popławski. Nie tylko w stolicy prawa liturgiczna, zwłaszcza Triduum Paschalnego, ściąga do dominikańskich świątyń rzesze młodych i starszych. Sposób prowadzenia działalności zewnętrznej zakonów bywa uwarunkowany miejscem działania. Siostry Misjonarki Miłości, zgromadzenie założone przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty, w charyzmacie wpisane ma posługę najbiedniejszym z biednych. - Staramy się pytać Ducha Świętego, komu i jak mamy pomagać. Pracujemy z umierającymi na AIDS, a w Rumunii z Cyganami. W Warszawie zajmujemy się osobami bezdomnymi i alkoholikami. Na posiłki przychodzi około 60 osób dziennie. Trzy razy w tygodniu mogą przyjść wykąpać się czy wyprać rzeczy. Mają codzienną adorację, prowadzimy też dla nich rekolekcje - mówi s. Martyna, przełożona prowincjalna sióstr misjonarek miłości. MÓDL SIĘ I PRACUJ W zakonach kontemplacyjnych sposób realizacji charyzmatu mniej zmienia się niż w czynnych. - To dlatego, że nie mamy apostolskiej służby ludziom, lecz skupiamy się na modlitwie i kontemplacji - ocenia matka Weronika Sowulewska, przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych. - Zawsze jednak byłyśmy dobrze poinformowane o tym, co dzieje się w świecie. Dociera do nas prasa, mamy internet - podkreśla. Niemal każde zgromadzenie ma stronę internetową. Teraz intencje modlitewne siostry mogą przyjmować za pomocą maili i SMS-ów. - Z upływem kolejnych stuleci zmienia się jednak nasz sposób zarabiania na utrzymanie klasztorów - mówi m. Sowulewska. - Dawniej niektóre zgromadzenia utrzymywały się z wypieku opłatków, które rozprowadzane były w parafiach i domach zakonnych. Teraz to do klasztorów ludzie przysyłają opłatki. Konkurencja na zewnątrz jest silna. Praktykowany tradycyjnie w zakonach kontemplacyjnych haft ręczny, pracochłonny, zajmujący dużo czasu, nie pozwalałby na wypracowanie funduszy na utrzymanie klasztorów. - Siostry unowocześniają swoje małe zakłady pracy, coraz częściej podejmują się haftu komputerowego, ale najpierw trzeba kupić drogi sprzęt, na który muszą pozyskać dotacje albo wziąć kredyt. W mojej wspólnocie sióstr kamedułek w Złoczewie koło Sieradza malujemy ikony i obrazy - opowiada m. Sowulewska. Przy klasztorach kontemplacyjnych siostry prowadzą ośrodki rekolekcyjno-gościnne, co nie jest nowością. - Dawniej przy pustelniach również funkcjonowały - wyjaśnia m. Weronika. - Przy naszym klasztorze mamy 30 miejsc dla gości, którzy chcą przyjechać, by modlić się w ciszy. Korzysta z nich wiele osób, niektórzy zatrzymują się na kilka dni. To pomoc duchowa dla osób z zewnątrz. A dla samych sióstr to kolejny sposób pozyskiwania środków na utrzymanie klasztoru. Podobne doświadczenia mają polscy benedyktyni. - Z upływem czasu zmienia się praca braci związana z utrzymaniem klasztorów - potwierdza o. Bernard Sawicki, opat z Tyńca. - dawniej bracia czekali na zaproszenia z zewnątrz by poprowadzić rekolekcje. Teraz benedyktyni więcej rekolekcji organizują w klasztorze. W ten sposób jak gdyby wracamy do źródła - rzadziej opuszczamy klasztor. Liczba miejsc dla gości zwiększyła się z 35 do 90. W ciągu roku przyjmujemy kilka tysięcy osób. Przygotowujemy też wydarzenia muzyczne i wystawy. Wśród zakonów z kilkusetletnią tradycją, które przetrwały do dziś, modyfikując swoją działalność, ciekawy przykład stanowią trynitarze, czyli Zakon Przenajświętszej Trójcy. Patronuje im Matka Boża od Dobrego Wykupu, z trzosem w ręku i szkaplerzem, który podaje wyzwolonemu człowiekowi. Zakon został założony w XII w. przez św. Jana z Mathy. W czasach, kiedy Arabowie najeżdżali na Europę, trynitarze wykupywali chrześcijańskich jeńców z rąk muzułmanów. Tak udało się ocalić prawie 90 tys. niewolników. W Polsce trynitarze od chwili sprowadzenie ich przez Jana III Sobieskiego, zajęli się wykupywaniem Polaków z tatarskiego jasyru. Kiedy nie starczało im na ten cel pieniędzy z kwest, nierzadko sami oddawali się w ręce Tatarów, w zamian za uwolnioną osobę. W okresie zaborów zakon trynitarzy podzielił los wielu zgromadzeń w Polsce - został skasowany. I jak wiele z nich - po latach reaktywowany. Trynitarze wrócili do Polski w 1986 r. Jak dziś widzą rację swego istnienia? Ojciec Andrzej Bawer odwołuje się do słów Jana Pawła II skierowanych do trynitarzy na 800-lecie zakonu: "Wasz charyzmat wykupu niewolników pozostaje zawsze aktualny i popycha do nowych dróg ewangelizacji i promocji ludzkiej". Ojciec Bawer jest kapelanem aresztu śledczego w Krakowie Podgórzu. Duszpasterstwo więzienne stało się dziś domeną krakowskich trynitarzy, którzy opiekują się również osadzonymi w zakładzie karnym w Nowej Hucie. ZABRAKŁO TEMPLARIUSZY Wiele zakonów działających niegdyś w Polsce i w Europie znamy dzisiaj tylko z historii i z pozostawionych przez nie zabytków architektury. Zdaniem o. Bernarda Sawickiego z Tyńca, niektóre zakony przestały istnieć, bo w nowej rzeczywistości nie potrafiły się zaadaptować, straciły rację bytu, jak zakony rycerskie związane z wyprawami krzyżowymi. W ten sposób w Polsce przestało istnieć zgromadzenie templariuszy. - Żaden zakon nie jest wieczny - mówi o. Sawicki. - W Europie coraz mniej jest kamedułów. Ale kartuzi, o których przypomniał film "Wielka Cisza", radzą sobie dość dobrze. Wiele klasztorów w Polsce uległo kasacie w okresie zaborów. Dotyczyło to zwłaszcza zakonów kontemplacyjnych, które zaborcy uznawali za szczególnie "nieprzydatne" w społeczeństwie. Przed około 150 laty skasowana została męska gałąź Zakonu Ducha Świętego, który sprowadzony został do Polski w 1220 r. przez biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża. Przez wieki posługiwał chorym, cierpiącym, odrzuconym dzieciom, samotnym matkom, prowadząc szpitale zwane domami Ducha Świętego. Siostrzane wobec niego, pierwotnie kontemplacyjne zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia łączy dzisiaj modlitwę z działalnością czynną. Siostry katechizują, zajmują się pomocą ubogim i chorym, a także wyjeżdżają na misje. - Wspólnie idziemy na Mszę Świętą i modlimy się razem liturgią godzin. Modlitwa zajmuje nam cztery godziny dziennie - mówi s. Cypriana, przełożona warszawskiej wspólnoty przy parafii Nawrócenia św. Pawła na Grochowie. Z 26 zgromadzeń założonych przez bł. o. Honorata Koźmińskiego do naszych czasów przetrwało 16. - Jedno, Bracia Maryi Niepokalanej, zostało zlikwidowane przez kongregację ze względu na małą liczbę braci i brak możliwości odtworzenia pracy w charyzmacie - mówi o. Andrzej Baran, kapucyn, wykładowca teologii duchowości na UKSW. Bracia zajmowali się nauczaniem młodzieży rzemiosła. Kilku braci z tego zgromadzenia, którzy zostali, przeszło do zgromadzenia kapucynów. - Choć formalnie zatwierdzonych było 26 zgromadzeń założonych przez o. Honorata, w rzeczywistości powstało ich znacznie więcej, ale nie miały prawnego umocowania. W kilku przypadkach łączyły się, a innym razem z jednych wyrastały drugie, co wiązało się z liczbą osób w zgromadzeniu - opowiada o. Baran. IDZIE NOWE Choć statystyki przynoszą dane o spadku powołań do zakonów w Europie, nie oznacza to, że życie zakonne zamiera. - Bóg jak zawsze powołuje, tyle że nasz wewnętrzny słuch nie zawsze jest zdolny do zrozumienia tego powołania, a jeszcze częściej brak odpowiedzi na nie - mówi m. Jolanta Olech. Powstają nowe wspólnoty życia konsekrowanego. - W ciągu ostatnich 30 lat w Kościele katolickim ponad 300 zgromadzeń otrzymało zatwierdzenie papieskie, co oznacza, że były to wspólnoty już ugruntowane i rozwijające się. Dały one Kościołowi około 150 tys. powołań kobiecych i 8 tys. męskich - wylicza m. Olech. Polska w ostatnich latach może się poszczycić wieloma nowo powstającymi zgromadzeniami. Do takich należą Uczennice Krzyża, zgromadzenie powstałe w 1982 r. w diecezji szczecińsko-kamieńskiej, założone przez s. Helenę Christianę Mickiewicz ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. - Chodzi nam o to, by pracować i żyć dla świeckich. Pomagamy im w odkrywaniu powołania i uczymy, jak żyć nim w świecie. Stąd w ramach formacji organizujemy cotygodniowe spotkania dla dzieci, młodzieży, małżeństw i rodzin - wyjaśnia s. Ancilla Krysmalska, przełożona generalna Uczennic Krzyża. Siostry mają 12 placówek, są m.in. w Zalesiu Górnym i na warszawskiej Pradze. - Wspomagamy księży marianów w pracy duszpasterskiej z rodzinami, rodzinami, małżeństwami mającymi problem z poczęciem dziecka - dodaje s. Ancilla. Nie licząc świeckich instytutów życia konsekrowanego, po wojnie powstało w Polsce kilkanaście nowych zgromadzeń żeńskich. Wśród nich założone przez ks. Michała Sopoćkę Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego, powstałe w 1990 r. Zgromadzenie Sióstr Świętej Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa zwane jadwiżankami czy powstała w 2001 r. klauzurowa Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia, zwana popularnie "krwinkami". Również odpowiedzią na potrzeby dzisiejszych czasów jest reaktywacja wspomnianego wyżej męskiego Zakonu Ducha Świętego. W 2009 r. w Gdańsku Matemblewie abp Sławoj Leszek Głodź zatwierdził Statuty Towarzystwa Ducha Świętego, w którym działa Stowarzyszenie Kapłanów. Nawiązuje ono do charyzmatu i duchowości braci Zakonu Ducha Świętego, założonego w XII w. we Francji przez bł. Gwidona z Montpellier. Zatwierdzenie statutów wspólnoty otwiera możliwość formacji nowych kandydatów. - Po okresie nowicjatu, odbyciu studiów seminaryjnych i przyjęciu święceń kapłańskich będą prowadzić pracę duszpasterską nakierowaną na troskę o życie - mówi ks. Zbigniew Zdrzał z archidiecezji gdańskiej. Jak na krótki czas od powstania, wspólnota może się pochwalić dużym zainteresowaniem. Ma już siedmiu kandydatów: z Polski, Niemiec i Australii. Są wśród nich pedagodzy, inżynierowie i neurolog. Do Polski docierają także nowe wspólnoty zakonne z Zachodu. Do Lichenia na zaproszenie ordynariusza włocławskiego przybyły w 1999 r. siostry anuncjatki - zgromadzenie kontemplacyjne powstałe w 1501 r. we Francji. W pierwszym domu w Polsce żyją cztery siostry, które będą dla diecezji "zapleczem modlitewnym". Podobnie od ubiegłego roku pojawiły się w Warszawie Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie, powstałe w 1975 r. we Francji. Ich charyzmat jest próbą odpowiedzi na współczesne potrzeby człowieka. - Życie w mieście jest trudne, łatwo w nim zagubić swoje człowieczeństwo i duchowość - mówi s. Joanna Herling, przełożona Wspólnot Jerozolimskich przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie. -Dzisiaj w ludziach widać ogromny głód Pana Boga. Chcemy im powiedzieć, że jedność z Bogiem nie jest zarezerwowana dla osób konsekrowanych, ale w jedności z Bogiem można żyć i w świecie. Ludzie szukają Boga "na pustyni", daleko od ludzi, a najpiękniejszym obrazem Boga jest drugi człowiek. Nasza obecność "w mieście" to nie apostolstwo ani solidarność, ale przede wszystkim kontemplowanie Boga - podkreśla s. Herling. W ciągu zaledwie kilku miesięcy wokół Wspólnot Jerozolimskich przy Łazienkowskiej powstały trzy wspólnoty Adoramus - dla małżeństw. Raz w tygodniu małżonkowie przychodzą do kościoła na adorację. - Zakon jest kontemplacyjny, ale nie mamy klauzury papieskiej, co oznacza że część dnia spędzamy poza klasztorem, pracujemy zwykle na pół etatu w mieście, ponosząc taki sam trud życia jak osoby świeckie - mówi s. Joanna. SAMI O SOBIE - Nie można powiedzieć, że nowe powołania do zakonu to efekt ludzkiej pracy. To, że u nas jest więcej powołań, a w innych wspólnotach mniej, nie świadczy, że tamte wspólnoty gorzej pracują - mówi o. Krzysztof Popławski. - Są klasztory istniejące od wieków i są zaledwie kilkunastoletnie. Jedne zakony powstają, a inne zamierają, także w Polsce. Historia życia konsekrowanego pokazuje, że proces zanikania zakonów jest zjawiskiem normalnym. Według badań tylko około 1/3 zgromadzeń żyje dłużej niż 100 lat. Być może wspólnota traci siły albo dany charyzmat staje się już Kościołowi niepotrzebny - mówi m. Jolanta Olech. Zakony ze swoimi charyzmatami są bowiem odpowiedzią Ducha Świętego na potrzeby człowieka i Kościoła, zarówno te niezmienne, jak i te, które podlegają prawom czasu. Irena Świerdzewska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |