Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Ksiądz Józef od obrazu

Dzięki jego brawurowej akcji kopia Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej wrócifa przed laty na szlak nawiedzenia. "Złodziej w sutannie" - człowiek legenda - dziś jest proboszczem parafii św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie. Ksiądz infułat Józef Wójcik.

Najpierw widać okazały kościół rozsiadły na wzgórzu, a kilkadziesiąt metrów dalej niżej położoną plebanię. Na ganku starego pięknego domu z "drewnianą duszą" pojawia się ksiądz infułat, wysoki mężczyzna o niezwykłej energii i optymistycznym usposobieniu. W obszernej jadalni oglądamy na ścianach wiele zdjęć, wśród nich jest czarno-biała fotograficzna panorama Radomia z 18 czerwca 1972 r.: uwolniony obraz wnoszoną księża kardynałowie Stefan Wyszyński z Karolem Wojtyłą i księżmi biskupami. Dalej duży portret Ojca Świętego Jana Pawła II z własnoręcznie napisanym błogosławieństwem w październiku 1978 r.: "Dla Drogiego księdza Józefa z Suchedniowa i dla Jego Parafii z błogosławieństwem Joannes Paulus pp II."

LISTY DO WIĘZIENIA

Zaczęło się w Wierzbicy. - W 1961 r. jeden z wikariuszy, ks. Zdzisław Kos, zbuntował tam parafian przeciwko proboszczowi. Sam chciał zostać proboszczem - wyjaśnia ksiądz Józef. - Na ten wybryk nie mógł zgodzić się ówczesny biskup Piotr Gołębiowski i na księdza buntownika nałożono ekskomunikę. Obrażony wikariusz udał się do władz świeckich, do kierownika Urzędu do, Spraw Wyznań i wtedy powołano do życia eksperymentalny i sztuczny twór: "Niezależną Samodzielną Parafię-Rzymsko-Katolickiego Kościoła w Wierzbicy", która miała swój własny statut zatwierdzony przez Urząd do Spraw Wyznań w Warszawie 28 stycznia 1963 r. Do zbuntowanego wikariusza przyjeżdżał sekretarz partii i instruował, co ten ma mówić ludziom na niedzielnych kazaniach w kościele - wspomina ksiądz infułat. - Tak się uzależnił, że poszedł na współpracę z UB.

W tym czasie wierzbicka parafia liczyła siedem tysięcy osób. Niestety zdecydowana ich większość przyłączyła się do zbuntowanego księdza, który był świetnym manipulatorem: jeżeli jestem winny - wołał - niech tu zaraz padnę trupem. No i nie padł, więc niewinien! Dla większości tych prostych ludzi to był wystarczający dowód i przyłączyli się do buntownika, zostając tym samym poza Kościołem. W takiej sytuacji ordynariusz, bp Jan Lorek, musiał zająć się tymi nielicznymi parafianami, którzy pozostali wierni Kościołowi. Młody i nikomu nieznany ks. Józef Wójcik na własną prośbę został przydzielony do Wierzbicy w grudniu 1962 r. Zrobił to dlatego - mówi dziś - że miał już jakieś doświadczenie, bo już raz siedział w więzieniu, za obronę krzyży w szkole w Ożarowie. Do pomocy dostał ks. Jana Rogusia. I tak we dwóch sprawowali opiekę nad rodzinami, które pozostały wierne Kościołowi. Władze państwowe dążyły za wszelką cenę do zlikwidowania niewygodnej sytuacji i wykańczały księży wielkimi karami za "nielegalne zgromadzenia". Kościół wierzbicki mianowicie zajęty był przez buntowników, strzeżony przez funkcjonariuszy UB. Dwaj młodzi księża odprawiali więc Msze św. na podwórku, w sionce lub pokoju użyczonym przez rodzinę Błaszczyków. Nawet dzieci do I Komunii Świętej przystępowały na gospodarskim podwórku. Za każde odprawienie Mszy św. księża Józef i Jan dostawali od milicji kary. Oczywiście, nie płacili tych kar. Rozciągali to w czasie i liczyli, że czas będzie działał na ich korzyść. A ks. Wójcik pisał odwołania do najwyższych władz: do Gomułki, Cyrankiewicza, do przewodniczącego Rady Państwa, do ministra sprawiedliwości - i kopie wysyłał do Księdza Prymasa.

Najtrudniejszy był rok 1964, kiedy Kardynał Wyszyński przyjechał do Wierzbicy i omijając kościół udał się "na chałupkę", gdzie odbywały się Msze św. Kazanie głosił na chodniku. I aby wierni mogli go lepiej widzieć i słyszeć, głosił je. ze stolika. - Cóż to było za wspaniałe i porywające kazanie - zamyśla się suchedniowski proboszcz. O szczególnej więzi między młodym księdzem a Prymasem i kardynałem Wojtyłą świadczą telegramy, jakie obaj słali do niego, gdy siedział w więzieniach. A za czasów Wierzbicy zdarzyło się to osiem razy. Łącznie siedział więc dziewięć razy: to jego prywatna nowenna, preludium do późniejszego wielkiego "skoku".

"Towarzyszę Ci modlitwą, gdy znów jesteś w więzieniu. Do świętego Pawła Apostoła, który tak często przebywał w licznych więzieniach dla imienia Chrystusowego, wszystkim moim gościom polecam Ciebie, by wspierali Cię modlitwą. Całuję ze czcią Twoje dłonie kapłańskie. Stefan kardynał Wyszyński Prymas Polski"

"Cały Kościół w Polsce, a zwłaszcza duchowieństwo modli się za księdza Wójcika, który swą ofiarnością i niezachwianym męstwem oddał prawdziwie kapłańską posługę ludowi bożemu parafii Wierzbica. Wyrażamy przekonanie, że przez to zasłużył sobie na uznanie, a nie na więzienie. Kardynał Karol Wojtyła"

SPRAWA OBRAZU

Kopię Obrazu Jasnogórskiego wykonał profesor Leonard Torwirt z Uniwersytetu Toruńskiego. Poświęcona została przez Piusa XII 13 maja 1957 r. Nawiedzenie Polski przez tę kopię rozpoczęło się uroczystością ku czci Matki Boskiej Częstochowskiej 26 sierpnia tegoż roku na Jasnej Górze. W pewnym momencie jednak po Polsce wędruje sama rama, bo 1 września 1966 r. funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej, gdy Obraz wieziono na uroczystości do diecezji katowickiej, porwali go. Przez 3 miesiące był przetrzymywany przez władze państwowe w archikatedrze warszawskiej, potem przewieziono Obraz na Jasną Górę, gdzie władze państwowe nakazały jego uwięzienie. Do roku 1970 był tak mocno strzeżony przez milicyjne posterunki, że żaden samochód nie wyjechał z klasztoru bez rewizji. Ojcowie paulini umieścili Obraz w bazylice za kratami w kaplicy św. Pawła z napisem: "Tu znajduje się uwięziony przez Władze Obraz, który wędrował po Polsce."

- Myśl, żeby go wykraść, zrodziła się podczas dwutygodniowego urlopu w Krynicy Górskiej - odpowiada ksiądz Józef - gdy w 1972 r. byłem wikariuszem w parafii Opieki Najświętszej Marii Panny w Radomiu, gdzie dziś jest katedra. Nieopodal Krynicy odbywała się peregrynacja obrazu Matki Boskiej. Wszystko odbywało się niezwykle pięknie, ale zamiast obrazu wędrowały puste ramy. I właśnie wtedy ks. Józef postanowił, że kiedy peregrynacja dojdzie do Radomia, zrobi absolutnie wszystko, by znalazła się tam nie tylko pusta rama.

"Drogiemu księdzu Józefowi przekazuję błogosławieństwo, w szczególny sposób dziękuję za uwolnienie Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej - najpiękniejsze dzieło Jego Życia Kapłańskiego
Stefan Kardynał Wyszyński
Prymas Polski Warszawa, 31 V 1980
I tak tłukła się po głowie młodego wikariusza brawurowa myśl. Kiedy zwierzył się z niej proboszczowi Wojciechowi Staromłyńskiemu i ks. Romanowi Siudkowi i ustalili, że bez wiedzy Prymasa nic nie zrobią. Bo jakby coś nie wyszło, to wyszliby na takich księży "rozbijaków", jak nie przykładając, ci buntownicy z Wierzbicy. Sprawy organizacyjne wikariusz Józef bierze na siebie. Działanie to jest to, w czym ksiądz infułat do dzisiaj czuje się jak ryba w wodzie. Sam jedzie więc do Prymasa, który od sprawy wierzbickiej darzy go szczególnym zaufaniem. Przedstawia swój nietypowy pomysł.

- Słuchaj - odpowiada Ksiądz Prymas - byłaby to nadzwyczajna rzecz, gdyby ci się udało. Ale jak się nie uda, to ja cię ostrzegam, że ty z wiezienia nie wyjdziesz. Spróbuj.

- Księże Prymasie, ja się nie ugnę. Siedziałem 9 razy, mogę siedzieć i dziesiąty dla Matki Bożej.

I ksiądz spróbował. Wciągnął w tę sprawę ks. Siudka i dwie siostry zakonne z Mariówki. Akcja się udała i te cztery osoby uwolniły Obraz. Prymas nakazał spisanie tego niezwykłego wyczynu. Przewidział, że przyjdą takie czasy, gdy ludzie w Polsce nie będą w' stanie uwierzyć, że takie rzeczy się działy. Historia uwolnienia Obrazu Jasnogórskiego została opisana i nosi tytuł: "...I wróciła na szlak nawiedzenia". Cała działalność związana z uwolnieniem kopii Obrazu utrzymywana była w wielkiej tajemnicy. Ksiądz Prymas był w ciągłym kontakcie z ks. Wójcikiem. Na pytanie, kogo należy wtajemniczyć w sprawę, odpowiedział, że im mniej osób o tym wie, tym większe będą szansę na powodzenie akcji. W jasnogórskim klasztorze wprowadzony w sprawę miał być tylko ojciec generał. Ksiądz jeździł tam raz, drugi i trzeci, ale nigdy go nie zastał. Więcej już nie próbował, więc nie on o tym powiadomił ojca generała. Może zrobił to osobiście ksiądz Prymas? Tego jednak się nie dowiemy.

W Radomiu na rozpoczęciu peregrynacji 18 czerwca 1972 r. było przeszło 80 tysięcy ludzi. Zapada błyskawiczna decyzja - Obraz wraca na szlak nawiedzenia. To była jedyna szansa na powrót Matki Bożej. W obecności takiej rzeszy ludzi komuniści nie odważą się na ponowne odebranie Obrazu, tym bardziej, że sam Edward Gierek zapewniał o normalizacji stosunków między Kościołem a Państwem. Ksiądz infułat wspomina:

- I wynoszą Obraz. Pierwsza para: Ksiądz Prymas Kardynał Stefan Wyszyński i Ksiądz Kardynał Karol Wojtyła. Następna para, następni biskupi i następni... ośmiu chyba biskupów wynosi Obraz. Ludzie klękają, machają chusteczkami, płaczą. Euforia niebywała! Po sześciu latach uwięzienia Obraz wraca na szlak nawiedzenia.

W tym samym czasie "porywacz" przeszedł do pokoju, z którego mógł obserwować katedrę i cały plac. Leżał tam krzyżem i dziękował za udaną akcję. Ksiądz Prymas do końca życia pamiętał o bohaterskim wyczynie księdza Józefa. Rok przed śmiercią przysłał mu słowa podziękowania i uznania.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej