Najlepsza inwestycja to dzieciRodzina Czapskich miała dwanaścioro dzieci, Poniatowscy dziewięcioro. Wielodzietność była uznawana za Boże błogosławieństwo, co - zresztą po dziś dzień - można zobaczyć w historii wielkich polskich rodów.Dziś elitarne, kiedyś powszechne rodziny szlacheckie, ale i mniej liczne arystokratyczne byty przykładem rodzin dość licznych i bardzo licznych. Dlaczego wielodzietność była dla nich tak istotna? - W naszych rodzinach życie po prostu się ceniło. W dawnych czasach nikt nie powiedziałby, że liczna, wielodzietna rodzina jest patologiczna, a dzisiaj niestety tak się mówi. Jest to przecież nieprawda, bo najlepsze wychowanie odbywa się właśnie w rodzinach wielodzietnych - stwierdza ks. dr Mirosław Nowosielski, duszpasterz środowisk ziemiańskich, jak dziś znowu nazywa się grupę dawnych obywateli ziemskich, czyli tych rodów, które z herbem w tle żyły na własnej ziemi od pokoleń. - Troska o życie była wśród nas zawsze bardzo istotna, bo nowe życie przedłużało trwanie rodu - dodaje. - Nawet cała strategia wydania córki za mąż była elementem myślenia w kategoriach całościowych, myślenia kategorią rodu i narodu. Była częścią kultury dworskiej, a ta opierała się o wartości chrześcijańskie. Kultura dworska była także w jakimś stopniu kopiowana na wsi, zwłaszcza że dwór niósł edukację -podkreśla senator Jan Maria Jackowski, ojciec sześciu córek. - Przede wszystkim dzieci uważano za naturalną konsekwencję małżeństwa, co więcej, nierzadko dla przyszłych dzieci zawierano związki małżeńskie w wielkich i mniejszych rodzinach. Kiedy zdarzały się małżeństwa bezdzietne, świadczyło to o problemach biologicznych małżonków. - Gdy rodzina nie mogła mieć dziecka, w zasadzie od razu starała się o adopcję, aby przedłużyć swoje nazwisko rodowe -uzupełnia ks. Nowosielski. Do około XVII-XIX w. normalnym zjawiskiem była duża śmiertelność noworodków: nie było żadnej ochrony przed epidemiami, nie było dostępu do medyków, nie mówiąc o braku szczepionek i lekarstw. Iwona Dacka-Górzyńska z Instytutu Historii PAN w artykule "O nieznanych dziejach magnaterii polskiej w świetle parafialnych metryk zmarłych kościoła Świętego Krzyża w Warszawie z lat 1670-1801" podkreśliła, że także najbardziej znane rodziny arystokratyczne: Bielińscy, Czapscy, Czartoryscy, Lubomirscy, Małachowscy, Poniatowscy, Lancko-rońscy tracili swoje dzieci, nawet zaraz po urodzeniu. Umierała bowiem nie tylko biedota. - Ta powszechna duża śmiertelność również przyczyniała się do chęci wzbudzenia jak najliczniejszego potomstwa. Poza tym na śmiertelność mogła także mieć wpływ misja obrony ojczyzny, której zawsze służyły rodziny ziemiańskie. Dlatego, aby zabezpieczyć ciągłość nazwiska, najmłodszy albo najstarszy syn przejmował od ojca ster rządów w rodzie, do czego długo się przygotowywał, bo chodziło o przekazanie dorobku całego rct du i wyznawanych przez niego wartości, zarówno obowiązków religijnych, jak i obywatelskich, miłości do kraju - zauważa ks. Nowosielski. - Dzięki temu, że wielopokoleniowy dom rodzinny był miejscem przekazywania najlepszych wartości, w rodzinach ziemiańskich bardzo liczne były powołania, zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet. Kobiety także, gdy stawały się wdowami, a w czasach wojen zdarzało się to często, fundowały kościoły i wspierały zgromadzenia zakonne - przypomina Jan Maria Jackowski. - Nie możemy także zapomnieć, że rodziny powiększały się nie tylko ze względów genealogicznych, ale czysto praktycznych. Są to przecież czasy, kiedy nie ma emerytur - mówi dr Michał Kopczyński, historyk z UW. - Ten czynnik tradycji i ekonomii przez wieki był istotny. Chodziłem na wykłady prof. Gary'ego Stanleya Beckera ze Szkoły Chicagowskiej, laureata Nagrody Nobla za badania nad kapitałem ludzkim. Często swoją wypowiedź zaczynał od tego, że jeśli rodzina w XVIII w. nie miała sześcioro dzieci, to i nie miała gwarancji, że będzie zabezpieczona na starość. Rodzina była pełną całością, nie tylko wspólnotą miłości i przekazywania daru życia, ale także zabezpieczeniem w wymiarze ekonomicznym. I to nie tylko rodzina szlachecka, ale każda, chłopska czy kupiecka - podkreśla senator Jackowski. - Z kronik Galia Anonima mogłoby wynikać, że w opisywanym przez niego okresie piastowskim popularny był model rodziny 2+1. Ale trzeba od razu dodać, że Gali Anonim, pisząc na dworze Bolesława Krzywoustego, chciał wyłącznie chwalić linię jednego władcy. Potem, kiedy zaczyna się rozbicie dzielnicowe, zmienia się model rodziny na 2+11, co jest oczywiście, wziąwszy pod uwagę ówczesne realia demograficzne, znacznie bardziej prawdopodobne - zauważa dr Kopczyński. - W naszych rodzinach uczono, że jedną z największych inwestycji są dzieci. I taką ideę niosło właśnie ziemiaństwo -podsumowuje ks. Nowosielski. Ewelina Steczkowska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |