Miłość do rodziców. Jak mamy to rozumieć?Spis treści
Jak mamy to rozumieć? Czy budować im kapliczki i adorować? Oczywiście, że nie o to chodzi, choć w różnych cywilizacjach, u różnych narodów jest bardzo rozpowszechniona niemal religijna cześć dla zmarłych przodków. Na przykład w japońskich domach urządza się im małe kapliczki i przekazuje modlitewne pozdrowienia. Również i autorytet żyjących osób starszych, dziadków i rodziców, jest tam bardzo wysoki, a dzieci wychowywane są w szacunku dla nich, w karności i posłuszeństwie. A przecież i chrześcijanie mają obowiązek modlić się za swych zmarłych, utrzymywać z nimi duchowy kontakt. I nie jest to tylko obowiązek nałożony religijnym przykazaniem. Jest to również potrzeba serca. Jakże często śmierć ojca czy matki pogrąża nas w głębokim żalu nie tylko z powodu uczuciowego przywiązania, ale i z powodu wyrzutów sumienia, że nie byliśmy dla nich tacy, jak być powinniśmy, że może wyrządziliśmy im niejedną przykrość czy nawet krzywdę. A teraz już za późno, by to naprawić.
Od miłości "biorącej" do miłości dobrej woliWarto jednak zastanowić się nad tą miłością do rodziców, którą winniśmy obdarzać ich za życia - gdy są jeszcze młodzi czy w wieku średnim, a zwłaszcza gdy są już starzy. Jaka jest ta nasza miłość do nich i jaka powinna być? Małe dziecko wszystko otrzymuje od rodziców - są oni dla niego źródłem szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Jak bardzo przerażone i zrozpaczone jest takie dziecko, gdy na ulicy zgubi matkę, gdy znajdzie się samo w obcym i dla siebie niebezpiecznym świecie. Dobrze czuje ono wtedy, że rodzice są dla niego "wszystkim", podstawą życia. Jest to typowa miłość - potrzeba, miłość "biorąca". Ale trzeba tu pamiętać, że dziecko jest nie tylko biorcą, ale i dawcą. Daje swym rodzicom zaspokojenie instynktu rodzicielskiego, daje wiele radości i satysfakcji. Poza tym już małe dziecko, w miarę rozwoju umysłu i zrozumienia pewnych spraw, nieraz usiłuje również okazać rodzicom miłość "dającą" przez różne drobne, ofiarne usługi czy wyrzeczenia dla ich dobra. Jest to już pewna zaczątkowa "miłość dobrej woli", połączona z uczuciem i z niego wypływająca. I w tym prawidłowym rozwoju dziecięcej miłości do rodziców bardzo wiele zależy od wpływów wychowawczych i od atmosfery w domu.Chrystus Pan bardzo mocno piętnuje i potępia wszystkich, którzy gorszą małe dzieci. A przecież zgorszenie takie przychodzi nie tylko z zewnątrz, spoza rodziny. I można nawet powiedzieć, że takie "zewnętrzne" zgorszenie nie jest groźne, jeśli dziecko żyjąc w głębokiej przyjaźni z rodzicami do nich z zaufaniem się zwraca w tych "gorszących sprawach", od nich otrzymuje prawidłowe wyjaśnienia i wierzy im. Bez porównania groźniejsze skutki ma zgorszenie idące z domu, od samych rodziców, przez ich zły przykład czy wygłaszane "nauki" niezgodne z religią i z prawem moralnym, bądź też przez wyraźną niezgodność ich życia z prawionymi "morałami". Wtedy załamuje się w oczach dziecka autorytet rodziców i zaufanie do nich i łatwo może załamać się u niego cała hierarchia moralnych wartości, które usiłują mu wdrażać również inni wychowawcy, np. na katechezie. W takiej sytuacji dziecko przestaje wierzyć rodzicom, a łatwo daje wiarę z dawna już zepsutym kolegom, którzy wciągają je w złe towarzystwo przekonując, że "starzy" są w ogóle głupi, zacofani i nie można im ulegać, ani z nimi się liczyć. Skłonność do tego "odejścia" występuje zwłaszcza w okresie pokwitania, w którym napór hormonalny "uderza do głowy" i potęgując niedojrzałą pewność siebie wzmaga drażliwość i nieustępliwość. Jeśli w tym okresie tak często dochodzi do konfliktów między dojrzewającą młodzieżą a rodzicami, jeśli tak często wyrasta mur obcości i niezrozumienia, winę za to w znacznej mierze ponoszą rodzice, którzy nie umieli nawiązać z dzieckiem prawdziwej i szczerej przyjaźni. Taką przyjaźń trzeba nawiązywać już od wczesnego dzieciństwa, wciąż pamiętając, że każde dziecko to nowy człowiek, który uczy się świata i praw w nim panujących, a rodzice mają w tej nauce być dobrymi, prawidłowymi przewodnikami. Toteż rodzice często powinni robić odpowiedni "rachunek sumienia" zadając sobie pytania: Jak spełniają swe rodzicielskie zadanie? Czy są dobrymi przewodnikami? Czy swych dzieci nie gorszą, nie psują, nie degradują moralnie? Czy - w taki czy inny sposób - nie niszczą własnego autorytetu i tego głębokiego zaufania, jakie dziecko z natury ma do swych rodziców? Rodzice mają ułatwiać dzieciom zachowanie IV PrzykazaniaJeśli dzieci mają obowiązek czcić rodziców - ci ostatni mają również obowiązek im to ułatwiać. Pracować nad sobą i nad tym, by w swoich dzieciach budzić nie tylko uczuciowe przywiązanie, ale i głęboką wdzięczność, uznanie i szacunek. Zależy to głównie od postawy życiowej rodziców, od wzorców, jakie dzieciom ukazują, od ideałów, jakie im wpajają. Tak częsta dziś u młodzieży postawa konsumpcyjna, materialistyczna, która nie liczy się z moralnymi obowiązkami ani nawet z miłością do rodziców, ma niestety swe źródła w bardzo niewłaściwym wychowaniu.Najważnieszym dla dzieci źródłem "zgorszenia", które płynie od rodziców, jest stwarzana przez tych rodziców zła atmosfera domowa, kłótnie, awantury, złe, raniące słowa. Dziecko jest przecież - a przynajmniej powinno być - owocem miłości rodziców. W swych cielesnych i psychicznych cechach jest ono jakby ich połączeniem. Ich wzajemna miłość i stwarzana przez nią pogodna, radosna, spokojna atmosfera domowa jest dla niego tym, czym dla rośliny słońce - koniecznym warunkiem prawidłowego rozwoju. A narastająca między rodzicami nienawiść i ich rozejście się to dla dziecka ciężka psychiczna trucizna, duchowe rozdarcie, kończące się nieraz wykolejeniem, zejściem na taką czy inną złą drogę. Można powiedzieć, że sytuacja taka jest czymś wręcz przeciwnym naturze. Bo przecież erotyczna miłość, która tych rodziców przy ślubie połączyła, jest z natury swej płodna - jej istotnym celem jest stworzenie szczęśliwej rodziny i dobre wychowanie dzieci. I jeśli małżonkowie ten cel mają wciąż przed oczyma, owocuje to szczęściem również dla nich samych. Jeśli jednak szukają tylko własnego egoistycznego "szczęścia" bez względu na dobro dzieci, kończy się to często rozbiciem rodziny i tragedią nie tylko dla dzieci. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że rodzice są tylko ludźmi, mają różne wady i nawet przy najlepszej woli mogą w stosunku do dzieci popełniać różne błędy. Dorastając i dojrzewając umysłowo syn czy córka powinni zdawać sobie z tego sprawę. I właśnie miarą ich dojrzałości umysłowej i rozsądku będzie umiejętność rozróżnienia tych spraw: ewentualnych wad i błędów rodziców, a z drugiej strony obowiązku miłości, szacunku i wszelkiej pomocy dla tych, którzy dali im życie i wychowanie i są dla nich najbliższymi, najbardziej życzliwymi osobami. Stale trzeba pamiętać, że Boże przykazanie akcentuje tu obowązek szacunku, wypływający z samego faktu rodzicielstwa. W sytuacjach konfliktowychProces dorastania i dojrzewania wystawia nieraz miłość dziecka do rodziców na ciężkie próby. Konieczne jest tu usamodzielnienie się w różnych ważnych życiowych sprawach i decyzjach. Dorosły człowiek musi umieć psychicznie "oderwać się" od rodziców. Pozostaje oczywiście więź uczuciowa, wdzięczność, miłość, obowiązek opieki - ale to on ma teraz obowiązek opiekować się swą matką i ojcem w razie potrzeby, natomiast nie wolno mu dopuścić do tego, by rodzice nadal sprawowali nad nim pełną opiekę i władzę. Owszem, rodzice mają prawo, a nawet obowiązek doradzać i przestrzegać, i te ich rady dorosły młody człowiek powinien brać pod uwagę. Ale właśnie tylko brać pod uwagę i uwzględniać przy zastanawianiu się, natomiast decyzja należy do niego i sam ma wybierać sobie stan, zawód i pracę kierując się tylko własnymi skłonnościami. Sam ma między innymi decydować o swym małżeństwie pamiętając, że po zawarciu tego związku osoba żony czy męża jest dla niego ważniejsza niż rodzice i obowiązek w stosunku do niej i dalsze życie z nią są zagadnieniem pierwszoplanowym.W tym właśnie sensie należy rozumieć słowa Pisma Św.: "Opuści człowiek ojca i matkę i przyłączy się do żony swojej". Chodzi tu o dobro nowej, powstającej rodziny, o dobro przyszłego pokolenia. Niestety, zdarzają się rodzice, którzy zupełnie tego nie rozumieją. Dotyczy to zwłaszcza matek. Osławiona "straszna teściowa", matka żony czy męża, to wcale nie mityczna postać. Niejedno już małżeństwo rozpadło się nie mogąc znieść gniotącego nadzoru, który taka osoba namiętnie roztacza nad młodym stadłem. Są to matki, które nie umieją psychicznie "rozstać się" ze swym dzieckiem z chwilą, gdy ono zawiera małżeństwo. Są o nie zazdrosne, uważają, że mają święty obowiązek dla dobra tego dziecka nadal opiekować się nim, wtrącać się, stawiać wymagania i wszystko mieć za złe, co tylko w młodym małżeństwie nie dzieje się według woli teściowej. Nieraz też wrogo odnoszą się do synowej albo zięcia. W takich wypadkach syn czy córka powinni zdecydowanie stanąć po stronie współmałżonka z całym szacunkiem tłumacząc matce, że musi zmienić swe postępowanie. Młode rodziny bardzo dziś potrzebują pomocy starszych, ale czym innym jest przyjaźń i pomoc, a czym innym narzucanie się i zachłanne dążenie do zagarnięcia rządów i uczynienia z siebie centralnego punktu w rodzinie. Więcej miłości - i sprawiedliwości! - dla starszych rodzicówBywają też sytuacje zupełnie odwrotne - gdy ofiarna babcia jest w domu skrajnie wyzyskiwana i eksploatowana jako bezpłatna służąca, a gdy już straci siły i zniedołężnieje umieszcza się ją w zakładzie Pomocy Społecznej. W domach tych często można spotkać osoby, które z naiwną dumą opowiadają, że mają dzieci na wysokich stanowiskach albo też przeciwnie - zalewają się gorzkimi łzami, wspominając, że wszystko oddały dzieciom: dom, majątek, a na starość zabrakło dla nich miejsca przy rodzinie.Miłość i ofiarność starszego człowieka dla rodziny jest piękna, ale piękniejsza i ważniejsza jest zwykła sprawiedliwość - o tym zawsze powinien pamiętać syn (czy córka). Stary człowiek dał już dawno swym dzieciom to, co im się od niego należało, to jest wychowanie i wykształcenie, a na swą sytuację materialną musiał długie lata ciężko pracować. Dzieci nie mają prawa odbierać mu jej i niszczyć. W stosunkach między pokoleniami potrzebna jest duża kultura, takt i sztuka dyplomatyczna. Ale na pierwszym miejscu potrzebny jest zdrowy rozsądek i sprawiedliwość, bo tam, gdzie one są naruszone, nieuchronnie dochodzi do pretensji i konfliktów. W różnych ciężkich sytuacjach (niedostatek, choroba, niedołęstwo) rodzice mają pełne prawo do pomocy ze strony dorosłych już dzieci - jest to obowiązek prawnie nałożony, a dyktuje go też sprawiedliwość, no i oczywiście miłość, która nie pozwoli krzywdzić starego ojca czy matki i zawsze spieszy im z pomocą i opieką. Również i w sytuacjach konfliktowych, gdy poczucie krzywdy może wygasić miłość uczuciową, zawsze w stosunku do rodziców obowiązuje miłość dobrej woli i ów szacunek, który Bóg nakazuje z racji samego ich macierzyństwa i ojcostwa. Bywają sytuacje bardzo ciężkie, gdy stara matka czy ojciec popadają w tak głębokie niedołęstwo fizyczne, a zwłaszcza umysłowe, że nie można ich zostawić bez opieki nawet na parę godzin i Dom Pomocy Społecznej staje się koniecznością. Ale i wtedy trzeba okazywać swą miłość przez częste odwiedziny, świadczenie różnych usług i w miarę możności zabieranie do domu na świąteczne "urlopy". Niezwykle ważną i dla wierzącego człowieka oczywistą sprawą jest troska o odpowiednie przygotowanie starych rodziców na śmierć, aby, gdy to nieuniknione odejście będzie się zbliżać, nie odeszli bez Sakramentów świętych. Nieraz będzie tu potrzebna duża subtelność i delikatność, ale miłość rodziców i troska o ich pośmiertny los podyktuje odpowiedni sposób postępowania. Doc. dr med. K. Wiśniewska-Roszkowska
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |