Centrum Pomocy Dzieciom i Młodzieży w WarszawiePrzychodzę tu codziennie po szkole. Najpierw odrabiamy lekcje, potem są zajęcia taneczne i bajki. Lubię cha-chę, sambę, walca angielskiego. I podwieczorek - pierwszoklasistka Emilka prawie tąpie zadyszkę przy wyliczance. Jest podopieczną świetlicy Caritas na warszawskim Grochowie.- Wychowawcy są fajni - dodaje przychodząca tu od dwóch lat Karina. - Wszystko nam się podoba - dorzuca Roksana, gimnazjalistka. Przez cały rok szkolny i w wakacje Centrum Pomocy Dzieciom i Młodzieży na warszawskim Grochowie przygarnia dzieci i młodzież. To jedyna tego rodzaju placówka w skali ogólnopolskiej Caritas. Jednopiętrowy budynek wciska się w osiedlowe blokowisko Pragi Południe. Aż trudno uwierzyć, że na tak małym metrażu może się tyle dziać. Od ósmej rano rusza przedszkole. Maluchy spędzają tu czas do godziny 13. Od 14.30 w pomieszczeniach po drugiej stronie klatki schodowej na zajęcia do świetlicy przychodzi dwudziestka dzieci ze szkoły podstawowej i gimnazjum. Po godz. 19 te same pomieszczenia zajmą gimnazjaliści i starsi od nich, zabrani z ulicy przez streetworkerów Caritas. - W świetlicy zaczynamy od odrabiania lekcji, a jeśli dzieci nie mają nic zadane, to jest inna praca. Wyciągają losy i wykonują zadania - np. prace plastyczne. Zajęcia trwają do 17, potem ustępują miejsca zadaniom przy komputerze. Wszyscy zbieramy się razem na podwieczorku, rozpoczynamy i kończymy wspólną modlitwą. Szef kuchni odpowiada za porządek i przygotowanie posiłku - opowiada Tomasz Wiszniewski, jeden z trzech pracujących w świetlicy wychowawców. - Zależnie od dnia tygodnia są różne zajęcia: w poniedziałki grupa młodsza idzie na basen Szuwarek, starsi - w piątki na basen Wodnik. We wtorek starsi mają zajęcia z samoobrony, młodsi - zajęcia z Misiem; ćwiczą wtedy z psychologiem umiejętność zachowania się w różnych sytuacjach, rozwój umiejętności społecznych i pracę w grupie. - Prowadzę z dziećmi rozmowy o wartościach. Pokazuję im inną perspektywę życia. Mówimy o niezdrowym współzawodnictwie czy problemie alkoholizmu, narkomanii - opowiada Tomasz Wiszniewski. Tu dzieci uczą się odpowiedzialności, także za miejsce. Wiosną przygotowały dekoracje wielkanocne. Z ich sprzedaży pokryta będzie część kosztów remontu świetlicy, zaplanowana na lipiec. Obowiązują jasne zasady. - Umówiliśmy się "na kontrakt", czyli obydwie strony podpisują regulamin, co wolno, a czego się im zabrania. "Stop przemocy" - to ogólne hasło kontraktu. - Co się zawiera w tych punktach? Wykluczenie przemocy fizycznej, psychicznej, przezywania się, bicia. Zwłaszcza w przypadku maluchów jest to bardzo potrzebne - bo oni często funkcjonują na tym właśnie poziomie - mówi Tomasz Wiszniewski. Kontrakt zawiera dalej punkty: współpracujemy z wychowawcami, pozwalamy w ciszy odrobić lekcje, pomagamy sobie, kiedy chcemy coś powiedzieć, podnosimy rękę, kiedy mówi jedna osoba, reszta słucha, okazujemy sobie szacunek w świetlicy i poza nią, nie bijemy się i nie dokuczamy sobie wzajemnie, nie gramy w gry, w których jest przemoc, i w te przeznaczone dla dorosłych, nie obgadujemy, nie zastraszamy, jesteśmy kulturalni, sprzątamy po sobie, dbamy o porządek i bezpieczeństwo, szanujemy pomieszczenia, sprzęt i jedzenie. - Dzieci często sprawdzają, na ile dorośli im pozwolą. W rzeczywistości szukają poczucia bezpieczeństwa, co zapewnia im właśnie stawianie granic. Bardzo tego potrzebują. Wtedy też buduje się zaufanie do nas - mówi Iwona Rut-kowska, kierownik placówki. - Otwierają się i inożemy pomagać im rozwiązywać ich problemy. My mamy być dla nich - mówi. Ważnym punktem jest podsumowanie dnia. Wszyscy zbierają się w kole i jest czas na informacje zwrotne: każdy - kierując wypowiedź do konkretnej osoby - może powiedzieć, co sprawiło mu przykrość, a co radość. Przychodzą systematycznie, a trzyma je w świetlicy rodzinna atmosfera budowana przez wychowawców. - To bardzo trudna praca, bo dzieci przynoszą różne obciążenia z rodzinnych domów. Najpierw trzeba pomóc im odreagować różne napięcia, a dopiero potem przejść do przekazywania wiedzy - nie ukrywa pani kierownik. Z POMOCĄ NA ULICĘWiększy stopień trudności to praca z dziećmi, które na pewno same nie przyjdą do świetlicy. Do nich na ulicę wychodzą streetworkerzy. Podchodzą do grup w bramach, przedstawiają się i proponują zajęcia. W rzeczywistości te dzieci bardzo pragną dobrych wzorców, garną się wręcz do grupy. Nie potrzebują wyszukanych zabaw, czasem wystarczy gra w piłkę czy wspólne wyjście na wycieczkę. Przychodzą do świetlicy Caritas, kiedy mają czas i taką potrzebę. Umawiają się telefonicznie na zajęcia informatyczne, nawet na wspólne gotowanie. Otrzymują też pomoc w lekcjach, dzięki czemu zdają z klasy do klasy. Regularnie z zajęć korzysta obecnie 15 osób.- Utworzenie Centrum Pomocy Dzieciom i Młodzieży na Garwolińskiej wynikało z rozeznania potrzeb dzieci i naszego doświadczenia - mówi ks. prał. Krzysztof Ukleja, dyrektor praskiej Caritas. - Ważne, by nie działać wycinkowo. Ogarniamy opieką dzieci od trzeciego do 18. roku życia. Dać dziecku bulkę czy zrobić podwieczorek to dziś za mało. Dobry pedagog wie, że trzeba czegoś więcej. Na pewno nie jest łatwo organizować zajęcia z dziećmi po południu, kiedy wyjdą ze szkoły i chciałyby spędzić czas np. biegając na boisku - mówi ks. Ukleja. - Nasz system pomocy dobrze się sprawdza - zauważa. - Nierzadko dzieci, które korzystały z pomocy, same zostają wolontariuszami w placówkach Caritas. Równolegle podejmujemy pracę z rodzicami, organizujemy dla nich warsztaty. Często mamy nie radziły sobie same, a dzięki temu, że dzieci zostawiały w ogniskach przedszkolnych, mogły pójść do pracy, skorzystać z opieki psychologa, pedagoga - mówi ks. Ukleja. Podobnie jak w Centrum przy Grochowskiej, także w Otwocku-Świdrze zorganizowane jest ognisko przedszkolne, które pomaga najmłodszym: od trzeciego do piątego roku życia. - Do świetlicy przychodzi 44 dzieci, do ogniska przedszkolnego - ośmioro - mówi s. Maria ze zgromadzenia Adoratorek Krwi Chrystusa, kierowniczka ośrodka. To jedyna tego rodzaju placówka w okolicy, a potrzeby są duże, co wynika z dużego skupiska mieszkań socjalnych na tym terenie. Dzieci trafiają tu przez rodziców, pedagogów szkolnych albo kuratorów sądowych. - Moja najradośniejsza chwila? - zastanawia się s. Maria. - To było wtedy, kiedy przyszła mama dziecka, żeby się pochwalić: "Siostro, już dwa lata nie piję". NA WAKACJE TEŻ CARITASUroczystość swego patrona, św. Brata Alberta, placówki praskiej Caritas uczczą pracą, która - ta najbardziej intensywna, na rzecz dzieci - nie kończy się z początkiem wakacji. Z diecezji warszawsko-praskiej blisko trzy tys. dzieci wyjedzie w tym roku na organizowane po raz 16. letnie kolonie: do Muszyny, Kosarzysk, Murzasihla koło Zakopanego, Borów Tucholskich, Darłowa, Ustki, Gdyni i Urli. - Można jeszcze zgłaszać się na turnusy w siedzibie Caritas przy ul. Kawęczyńskiej 53 - zachęca ks. Ukleja. Nie jedziemy na rekolekcje, ale mamy tam czas zabawy i pracy nad sobą. A rodzice mają gwarancję, że dziecko w niedzielę pójdzie na Mszę św. - Jest to rodzaj misji, ewangelizacji, katechizacji. Zwłaszcza w dobie krytyki pod adresem Kościoła dzieci otrzymują tu pozytywny jego obraz. Kościoła, który pochyla się i wychodzi ku potrzebom człowieka - mówi ks. Ukleja. Wiele dzieci tylko dzięki koloniom mogło po raz pierwszy zobaczyć góry i morze. Wracając, mówią zwykle: "Za rok znowu będą kolonie Caritas".Caritas praska prowadzi też wakacyjną akcję "Lato w Mieście" - zajęcia są organizowane od poniedziałku do piątku. Dzieci mogą zgłaszać się do Centrum przy ul. Garwolińskiej 4. - Cieszy nas, że co roku dzieci jest coraz więcej - mówi Iwona Rutkowska, kierownik placówki przy ul. Garwolińskiej. - Dzwonią do nas rodzice z pytaniem o miejsca w przedszkolu, a przychodzą nie tylko dzieci z rodzin z problemami społecznymi - mówi. - Naszym celem jest pokazanie dzieciom innej perspektywy życia niż ta, którą widzą na co dzień. Nie muszą powielać wzorców ze swoich rodzin. Mają szansę żyć inaczej. Oczywiście nigdy nie mamy pewności, czy nasz wpływ będzie na trwałe przekazany. Ale cieszą nas sytuacje, kiedy odwiedzają nas byli podopieczni, zapraszają na ślub, chwalą się, że kończą szkołę czy pracują.
Centrum Pomocy Dzieciom i MłodzieżyUl. Garwolińska 4, Warszawa,tel. (022) 612-38-07
Świetlice socjoterapeutyczne:
Ogniska Wychowawcze: Irena Świerdzewska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |