Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Sprawy małe - sprawy duże

(...) Biedny Czaruś wyszedł któregoś dnia na dłuższy spacer i już nie wrócił. Na próżno szukałam go po drogach i łąkach, biegłam zdyszana za groźnym małym autobusikiem z napisem "Animal Control", tym synonimem ludzkiego "miłosierdzia", gdzie najczęściej młode kobiety, te, które jeszcze nie tak dawno z dobrym uśmiechem i ręką pełną czułości niosły ulgę i nadzieję zmęczonej ludzkości, dzisiaj z zastanawiającą sumiennością dwa razy w tygodniu mordują fenolem niechciane psy i koty. Ale czy człowiek współczesny jest w stanie dać pierwszeństwo miłości, jeśli już matka z zimną kalkulacją buchaltera po zestawieniu wszystkich pro i kontra, optuje za śmiercią swojego nie narodzonego jeszcze dziecka. W świecie, w którym pojęcie grzechu stało się anachronizmem, znajdzie wystarczająco argumentów i ukutych haseł potwierdzających jej decyzje, które w rzeczywistości są parawanem egoizmu i wygody.

Jesteśmy w samym oku cyklonu

Ogłupiani bezmyślnością sloganów i stereotypów, którymi nas karmią mass media, wśród których pierwsze miejsce zajmuje seks i przemoc, w świecie, gdzie liczy się mieć, a nie być, zatracamy coraz bardziej pojęcie ciepła rodzinnego, ludzkiej wspólnoty i całej tej przestrzeni duchowej, która nas broniła we wszystkich sytuacjach beznadziejności i rozpaczy. Ducha tych myśli oddaje wiersz Zygmunta Ławrynowicza pt. Człowiek w mieście: Zatrzaśnięty w kamieniołomach
metropolii
powodzi maszyn
zatruty benzyną
uszy ma pełne
wrogich decybeli

I dalej w tym samym wierszu pisze:
rozmieniamy na drobne
głosiki egzystencji
w trybach okrutnej cybernii (człowiek
biegnie zdyszany
usiłuje złowić
rozlatujące się cząstki
samego siebie
a te upiorne pasikoniki
pryskają mu spod nóg
na wszystkie strony)

daremna jest pogoń człowieka
za samym sobą

zostaje sam
na skraju świata z bolesnym cierniem
w samym sercu bytu.

O zastraszających postępach dżumy moralnej zagarniającej wszystkie kraje pisał pół wieku temu wielki myśliciel i filozof prof. Marian Zdziechowski. Z wielkim smutkiem i pesymizmem już wtedy zastanawiał się nad losem naszej cywilizacji, chrześcijańskiej tylko z imienia. Ostrzegał, że stoimy w obliczu końca historii. Niedługo trzeba było czekać na spełnienie się jego przepowiedni. Theatrum II wojny światowej, w którym akt za aktem rozgrywające się wydarzenia obnażały potworne okaleczenia duszy człowieka XX wieku, powinno nas było otrzeźwić z naszych optymistycznych złudzeń i przygotować do tego co miało nastąpić - co nastąpiło. Paweł Śpiewak w swoim artykule pisze: "Holocaust miał być końcem Europy chrześcijańskiej, końcem jej zobowiązań. Był samowygnaniem z tej przystani, upadkiem porównywalnym tylko z upadkiem pierwszym. Tamten upadek otworzył nas na prawo i poczucie winy.

Ten niósł ze sobą nową pokusę, miał wymazać sens moralności, sens prawa, rację sumienia. Był świadomą próbą spalenia Ogrodu, tak by pamięć o nim nigdy już nie zagroziła nowym barbarzyńcom osłabiającymi marzeniami ani wyrzutami sumienia. Efektem holocaustu miało być stworzenie nowej rasy ludzi, więcej - nowego gatunku ludzi". Można śmiało powiedzieć, że mimo pozornej przegranej barbarzyńców, walka toczy się dalej. Jesteśmy w samym oku cyklonu, słyszymy huk rozwalanego domu, w którym żyliśmy przez dwadzieścia wieków. Jeżeli nawet nie żyliśmy w duchu ośmiu błogosławieństw, jeśli doń nie dorastaliśmy, to w ten system wartości wpisana była historia całej zachodniej cywilizacji. Jaką nostalgię przywołuje pamięć świata sprzed katastrofy - choćby ta utrwalona w pamiętnikach i zapiskach ludzi tamtej epoki. Rok 1939 był katastrofą nie tylko dla Polski, nie tylko dla całej zachodniej cywilizacji, był katastrofą sięgającą daleko w przyszłość dla całej ludzkości. I tego faktu nie zmienią wszystkie bałwochwalcze zachwyty nad potęgą techniki, która - jak mówi ks. Józef Tischner - miała nas bronić przed zagrożeniem ze strony surowej natury, a tymczasem coraz częściej sama staje się dla nas zagrożeniem o ileż większym od gróźb czasu wczorajszego. Nie zmienią utopijne projekty bezpaństwowego świata i wszystkie inne wolne teorie niezmordowanych uszczęśliwiaczy ludzkości. Całe obszary kultury z ich twórcami w społeczeństwach zachodniego świata, które za zasadę i podstawę przyjęły śmierć Boga, prześcigają się w wyszukiwaniu coraz drastyczniej szych środków zaspokajania wypaczonych - przez nich samych - gustów odbiorców. To co dzisiaj jeszcze szokowało, jutro będzie już zaakceptowane. I jakby mało było tej lawiny zwyrodniałego seksu, zezwierzęcenia i gwałtów, furia szaleństwa i niszczenia uderzyła w to, co przez tyle wieków było dla nas najświętsze. W filmie The Last Temptation of Christ degeneracja i bezmiar nikczemności osiągnęły swoje apogeum. Zaprojektowano Boga na miarę ludzkiej upadłej kondycji. Nie wiadomo co było gorsze, bluźnierstwo czy prymitywizm środków opartych na jawnym fałszowaniu wszystkich przekazów ewangelicznych. (...)

Nasze wczoraj i dziś

Przeglądam te zapiski, które choroba, a potem śmierć mojego ojca i wizyta gościa z Polski przerwała na parę tygodni. Raz jeszcze wracam w myślach do wydarzeń tegorocznych, w których jednym z ważniejszych była na pewno moja wizyta w Polsce wiosną tego roku. Każdy mój pobyt w kraju to kolejne powroty do źródeł, do korzeni. W czasach dzieciństwa, a potem podlotka, w okresie nasilającego się wciąż hitlerowskiego terroru, uczono nas szacunku dla naszej historii, dla wszystkiego co szlachetne i prawe, dla starych, niedołężnych, biednych... Przepychanie się w życiu łokciami i szukanie za wszelką cenę swojej chwały uważane było za niskie i prostackie, równorzędne z brakiem kultury i kinderstuby. W pogardzie uczono nas mieć kult pieniądza.

I oto teraz tu, w Polsce, odszukiwałam w twarzach zmęczonych, starych ludzi refleks tamtych odległych światów. Było mi radośnie i smutno zarazem. Trudne warunki codziennej egzystencji w Polsce były uciążliwe i niekiedy irytujące, ale pozostawały jakby na zewnątrz. Nie dotykały moich intymnych związków z krajem mojego dzieciństwa. Próbowałam nawinąć na taśmę pamięci całą niepowtarzalność naszej przyrody, resztki obrzędów ludowych i religijnych, uroki cichych wiejskich cmentarzy i kościołów, tych relikwiarzy naszej przeszłości. Została mi w oczach szlachetna zaduma świerków na Izabelińskim cmentarzu i kojąca puszystość jego piasku. Kościół Izabeliński ze stropami z brzozowych belek i brzózkami po obu stronach ołtarza, a sam ołtarz z brzozowego pniaka. Głowy ludzi chylące się w rozmodlonym skupieniu i radość, która znienacka wtargnęła do serca. Właśnie wtedy przyszło mi na myśl, że w świecie dzisiejszym jest tak mało radości. Nowoczesne tańce i muzyka, to miotanie się epileptyków, orgia hałasu, wyuzdania i brzydoty. Trudno również odnaleźć radość we współczesnej literaturze czy poezji. Jakby podsumował moje smutne refleksje Wacław Iwa- niuk w swoim wierszu Nie plamiąc się brudnym słowem, gdzie pisze:

Nie mogę Wam przyrzec radosnej lektury
Ani odpoczynku nad książką moich wierszy
Chciałbym by zdania te były łagodniejsze
Ale nie mogą się zmusić
A zakończy zdaniem:
Zatruta jest nasza Ziemia.

Karol Jaspers, filozof niemiecki, jeden z czołowych przedstawicieli egzystencjalizmu, zawieszony w czasach Hitlera w swojej pracy profesora na Uniwersytecie w Heidelbergu, powiedział w jednej ze swoich prac: "Wszystko, do czegośmy doszli we współczesnej wiedzy i kulturze, zawdzięczamy religii opartej na Biblii. Bez Biblii - zapadamy się w nicość". Warto to przypomnieć w Święta Bożego Narodzenia w Bethlejem, z którego początek wzięła kultura europejska.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej