Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Niepunktualność - bolączka naszego życia codziennego

Obok braku prawdomówności i niedotrzymywania słowa trzecią bolączką naszego życia codziennego jest niepunktualność. Któż z nas nie doświadczył tego u ludzi, z którymi ma codziennie do czynienia? Który ksiądz nie celebrował Mszy Św., na którą by się nikt nie spóźnił? Jaki nauczyciel - zwłaszcza rozpoczynający pierwszą lekcję na nowej zmianie - nie ma "spóźnialskich"?

Ile to ludzi spóźnia się codziennie do każdego biura, do każdej fabryki? Wszystko to pociąga za sobą ogromne straty: materialne - w wyniku mniejszej wydajności pracy i moralne, gdyż daje się zły przykład innym i dowodzi lekceważenia przyjętych na siebie obowiązków. Poza tym w społecznym współżyciu ze sobą wszystkich ludzi spóźnienie się jednostki, np. maszynisty kolejowego, powoduje z zasady spóźnienie się setek innych jednostek, w tym wypadku dojeżdżających do pracy, a to jest przyczyną niezałatwienia na czas interesów w biurach, klientów w sklepach itd. Łańcuch współzależności spóźniających się przedłuża się w nieskończoność. Co gorsza, system ten skłania słabsze moralnie jednostki do prób usprawiedliwiania własnego faktycznego spóźnienia wymyślonym spóźnieniem innych. Większość spóźniających się - zapytana o przyczynę - podaje z zasady jakąś okoliczność tzw. obiektywną, tzn. leżącą poza wpływem danego zainteresowanego, np. brakiem prądu w sieci tramwajowej, zepsutym zegarkiem itp.

Każdy obserwator zauważy bez trudu, że również na tym polu w ostatnich kilku dziesiątkach lat sytuacja w Polsce uległa poważnemu pogorszeniu. Coraz częściej ludzie są wręcz zaskoczeni, gdy np. ktoś z uczestników zebrania zapyta: "Dlaczego nie zaczynamy obrad, skoro minęła już godzina, na którą nas tu zaproszono?" Tradycją bowiem już się stało opóźnienie o tzw. kwadrans akademicki, który często przeciąga się do pół godziny i dłużej, zwłaszcza, gdy przybycie swoje zapowiedziała "bardzo ważna osobistość".

Jakże rzadkie dziś są przypadki, o jakim opowiadał mi pewien profesor. Zaprosił on na swoje seminarium jednego z ministrów, który miał wygłosić prelekcję. Podając miejsce i godzinę seminarium, profesor ów zaznaczył: "Gdyby coś przeszkodziło panu ministrowi przybyć punktualnie, to seminarium rozpoczniemy o oznaczonej godzinie, gdyż taki jest u nas zwyczaj od lat. Gdy zaś pan minister przybędzie, wtedy zabierze głos". I tak się też stało, co zresztą uznane zostało za rzecz normalną, zarówno przez ministra, który się oczywiście spóźnił, jak i przez uczestników seminarium, dla których nie było to zaskoczeniem.

Nie można w tym miejscu nie zadać sobie pytania: czy ten stan zastraszającej niepunktualności w Polsce dzisiejszej należy traktować jako nieodwracalny? Jestem przekonany, że nie! Moim zdaniem istota zła tkwi nie w tym, że jest tak, jak jest, ale w tym, że - z bardzo nielicznymi wyjątkami - ludzie nic nie robią w tym kierunku, aby stan ten zmienić. Ci zaś znani mi nieliczni, którzy chroniczny brak punktualności uważają za objaw pewnej patologii społecznej, próbują go zmienić, rozpoczynając od swoich najbliższych, na których mają pewien wpływ. Jednym z przejawów tego wpływu było zamykanie drzwi na klucz po wejściu wykładowcy do auli przez cały pierwszy rok wykładów w jednej z wyższych uczelni Warszawy. Słusznie bowiem uważał profesor, że nie wolno mu dyskryminować tych studentów, którzy na wykłady przychodzą punktualnie, zezwalając na odrywanie ich uwagi od wątku wykładu przez każdego spóźnionego, który do swych obowiązków podchodzi zbyt beztrosko. Odegrało to niewątpliwie pozytywny wpływ na przyszłe postępowanie wielu słuchaczy. Jak pokazuje doświadczenie - rozpoczynając zawsze zajęcia ze studentami czy uczniami punktualnie, bardzo szybko można doprowadzić do tego, że stan ten zaczną traktować jako normalny i przestaną się spóźniać. Co więcej, gdy się to osiągnie, wszyscy są zadowoleni.

Rzeczywiście, ile czasu i nerwów (a także kosztów) moglibyśmy sobie oszczędzić przestrzegając terminów, na które wyraziliśmy zgodę. Wszak niemal każdy ma zegarek, zna odległość od miejsca pracy czy nauki i środki lokomocji, których używa. Trochę silnej woli i niezbędne wyprzedzenie czasowe pozwoli uniezależnić się od takich "obiektywnych" okoliczności, jak spóźniony tramwaj czy pięciominutowy brak prądu w sieci.

Każdy, kto interesuje się historią II wojny światowej, wie, że alianckie naloty na cele strategiczne wroga wymagały przebycia setek kilometrów przez setki samolotów startujących z dziesiątków lotnisk rozrzuconych na terenie całej Wielkiej Brytanii i pojawienia się w określonym miejscu o oznaczonej minucie. Samoloty te pilotowali ludzie tacy sami jak my, i potrafili tego dokonać, mimo takich trudności, jak tysiące dział przeciwlotniczych i setki samolotów myśliwskich wroga, czyhających na ich życie podczas całego ich lotu w obu kierunkach. A nam takie przeciwności, jak wycofanie jednego składu tramwajowego z trasy lub awaria świateł ulicznych uniemożliwia punktualne przybycie do pracy z Żoliborza do Śródmieścia.

Czyż to nie zakrawa na dramatyczną ironię?!

Nie odkładajmy więc do jutra wypowiedzenia zdecydowanej walki niepunktualności, a odniesiemy zwycięstwo także na tym odcinku.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej