Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Samotnie czy w małżeństwie?

     Wielu samotnych bez względu na zdobyte wykształcenie i osiągnięcie dobrych warunków życiowych sądzi, że zmarnowało swoje życie.

     Niektórzy z ogromnym trudem ukrywają swoje rozdrażnienie i bezwiednie próbują mścić się za to na innych i na samym życiu.

     Inni urządzają się możliwie wygodnie w życiu i za wszelką cenę poszukują przyjemności, które mogłyby zaspokoić ich nienasycenie.

     Jeszcze inni czują się zrezygnowani i "obywają się" - nie robiąc problemu ze swej sytuacji życiowej.

     Wypełniają sumiennie swoje obowiązki zawodowe i - jeśli są chrześcijanami zapewniają sobie poczucie bezpieczeństwa przez dokładne przestrzeganie nakazów moralnych i religijnych - lub w bladym "mistycyzmie" znajdują możliwość wyżycia uczuciowego.

    Trzeba umieć zrozumieć rozczarowanie jednych, gorycz drugich, przegrane walki i cierpienia ich wszystkich, by móc im delikatnie dać do zrozumienia, jak bardzo się mylą, jak bardzo zabłądzili.

    Bezżeństwo nie jest niepowodzeniem życiowym, jest powołaniem do pełnego rozwoju ludzkich możliwości, choć na innym niż życie rodzinne terenie.

     Tylko egoista pozostaje bezpłodny.

  • Tak się zdarzyło, że nigdy nie udało ci się spotkać "pokrewnej duszy".
  • Ktoś cię pokochał, ale jego rodzice ze względów materialnych udaremnili wasze planowane małżeństwo.
  • Komuś innemu odmówiłaś, bo był zbyt niepodobny do tego "prawdziwego mężczyzny", którego sobie wymarzyłaś.
  • Ten wreszcie, z którym byłaś zaręczona, zginął tragicznie.
  • A może tak bardzo byłaś zaangażowana w swoje obowiązki rodzinne lub tak czy inaczej pojętemu poświęceniu się pracy społecznej czy zawodowej, że pozostałaś samotna...
     W miarę upływu lat samotność zaczyna ci ciążyć. Widzisz wokół siebie pary ludzi, obejmujących się ramionami, spotykasz dzieci swoich przyjaciółek i cierpisz - na ciele i duszy.

     Kim jesteś właściwie?

     Dla twoich rodziców, jeśli mieszkasz z nimi, stale jesteś dzieckiem.

     Słyszysz:
     Czy pozamykałaś drzwi?
     Tak długo palisz światło wieczorami.
     Jest list dla ciebie od jakiejś przyjaciółki.
     Coś ty zrobiła z twoimi włosami?

     Dla dalszego otoczenia jesteś starzejącą się dziewczyną:
     Szkoda, nikogo nie znalazła.

     Dla siebie samej stajesz się człowiekiem zawiedzionym.

     To prawda, że człowiek samotny w pewnym sensie jest niepełny: "Niedobrze człowiekowi być samemu" mówi Pismo Św.

     Każdy człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże powołany jest do życia w społeczności i w zjednoczeniu z jedną lub kilku osobami. Jest powołany do twórczej miłości. Każdy ma zostać "zaślubiony". Każdy człowiek ma być "płodny". Do realizacji tego powołania istnieją różne płaszczyzny, różne możliwości zjednoczenia i rodzicielstwa.

      Istnieją inne więzi aniżeli te, które łączą małżonków, którzy "stają się jednym ciałem": duchowe zjednoczenie ze wszystkimi ludźmi, płynące z serc pełnych życzliwości i ofiarności, nadprzyrodzone zjednoczenie z całą ludzkością w Jezusie Chrystusie; powstaje ono w miłości przebóstwionej, miłości dla wszystkich braci.

     Istnieje inna płodność aniżeli cielesna - istnieje płodność duchowa.

     Istnieje płodność nie tylko duchowa - istnieje płodność nadprzyrodzona w Chrystusie.

     Nieprawda, nie zmarnowałaś swojego życia, jeśli samotna, realizujesz swoje oddanie i swoje macierzyństwo na wyższej płaszczyźnie. Jesteś powołana do osiągnięcia takiej dojrzałości i takiej wewnętrznej harmonii, która choć trudniejsza, jest jednak głębsza i bardziej płodna.

     Każde indywidualne powołanie człowieka jest dla niego tym, co najpiękniejsze. W gruncie rzeczy powołanie do szczerze akceptowanego dziewictwa - a bardziej jeszcze - do dziewictwa ślubowanego jest czymś większym niż małżeństwo.

     Ciało bowiem ogranicza człowieka - tylko duchowość otwiera się na wartości nieskończone.

     Tylko ten jest bezpłodny, kto żyje bez miłości. To miłość jest tym, co stwarza i przynosi życie.

     W jakimkolwiek żyjesz stanie - kochaj! - a będziesz dawać życie.

     Żadna forma życia nie może dać człowiekowi pełnych wartości, jeżeli nie zostanie w pełni przyjęta, wewnętrznie zaakceptowana. Każde powołanie jest wolna i świadomą odpowiedzią człowieka na propozycję Boga.

     Ty nie wybrałaś swojej samotności, może narzuciły ci ją warunki życia. Dopóki będziesz ja znosić tylko, jako narzuconą - nie osiągniesz pełni życia. Jeśli chcesz zaznać radości rozkwitu i owocowania, musisz swoje bezżeństwo przyjąć i otwarcie je potwierdzić.

     Tym, co ci tak długo sprawia cierpienie jest niepewność, na czym polega twoje powołanie: "Czy mogę mieć jeszcze nadzieję na założenie rodziny?" Czy muszę ustabilizować swoją samotność? Żadna forma życia nie ustala się od razu. Dopiero dary zamierzonych przez Boga dla ciebie zdarzeń wskażą ci drogę.

     Właśnie w ciemnościach życia trzeba umieć odczytywać miłosne wezwania Boga. Kto czysty, odczyta je łatwiej, kto najmniej związany, najmniej popełni błędów przy ich odczytaniu i przyjęciu. Żyj swoim obecnym życiem i bądź gotowana wszystko.

     Młodzi ludzie niekoniecznie muszą się pobrać, bo się sobie nawzajem podobają lub się pożądają. Zmysłowa miłość nie jest znakiem decydującym o małżeństwie.

     Nie znaczy wcale, że jesteś powołana do małżeństwa, bo pragniesz wstąpić w związek małżeński. Pragnienie, pożądanie jest tylko jednym z elementów powołania człowieka.

     Nie ufaj swojej wyobraźni. W marzeniach łatwo tworzy się rodzinę, w marzeniach dzieci wychowuje się bez trudu.

     Wyrzeczenie wydaje ci się czymś ponad ludzkie siły, bo trzeba by również wyrzec się marzeń. No tak, tylko, że rzeczywistość w każdym wypadku zaprzeczałaby twoim marzeniom.

     Tylko jako możliwość, tylko jako prawdopodobieństwo możesz znać swoją prawdziwą płodność.

     Nie wolno ci rezygnować z dojrzałości tylko dlatego, że nie jesteś zamężna. Być dojrzałym, to znaczy być wewnętrznie samodzielnym.

     Nie wolno ci być niewolnicą błędnie pojętych obowiązków rodzinnych i nie wolno ci całego swojego życia wtłoczyć w rytm życia podeszłych wiekiem rodziców.

     Młody szczep musi zostać odłączony od pnia macierzystego i łączące więzy powinny zostać przecięte. (...)

     Ludzie rodzą i wychowują swoje dzieci nie dla siebie - lecz dla innych i dla Boga. (...)

     Nie uda ci się osiągnąć wewnętrznej samodzielności w stosunku do rodziców, jeśli nie zapewnisz sobie pewnej niezależności zewnętrznej.

     Jeśli tylko możesz, staraj się mieszkać osobno, choćby najskromniej a przynajmniej zapewnij sobie własny pokój...

     Gdybyś nawet w pełni zaakceptowała swoją samotność i ułożyła sobie życie w warunkach, które ułatwiłyby ci zachowanie równowagi, to jeszcze i tak w niczym nie przyczyniłaś się do swego pełnego rozwoju i płodności, jeżeli pozostałaś zamknięta w swej wewnętrznej wieży z kości słoniowej, gdy przede wszystkim zajmujesz się "urządzaniem sobie życia", gdy ociągasz się z podjęciem służby wobec swych braci - ludzi.

     Aby Twoja samotność wydać mogła owoce, trzeba ci zaangażować w swój rozwój wszystkie siły. (...) Uznać całą swoją żywotność, nawet w tym, co cię niepokoi, zebrać wszystkie swe władze, uporządkować je i świadomie skierować wzwyż - do wyższych zadań.

     Samotność nie powoduje skostnienia czy stępienia twoich zdolności uczuciowych - sprzyja natomiast, rozszerzając pojemność twego serca aż do granic świata - ich zwróceniu się ku Nieskończonemu.

     Nie ograniczaj swych kontaktów z ludźmi do jednej tylko przyjaciółki, bo to zuboży twoje serce.

     Nie spotykaj się tylko z ludźmi żyjącymi poza małżeństwem, bo tym ograniczasz swój rozwój. (...)

     Rozejrzyj się wśród ludzi, zainteresuj się ich potrzebami i zacznij od najbliżej się znajdujących: od twojej sąsiadki, od samotnej staruszki, od poszukującej pracy samotnej wdowy, młodego małżeństwa poszukującego mieszkania, zajmij się jakimś młodym stworzeniem, zagubionym w szukaniu samego siebie. Otwórz się szeroko na problemy świata.

     Podejmij bez obawy zobowiązanie do jakiejś konkretnej służby ludziom, np. w rejonie opieki społecznej, w związku zawodowym, w organizacji społecznej. (...)

     Jeśli jesteś kobietą niezamężną, tym bardziej jesteś potrzebna Panu - jako niewiasta zdolna stać się w obecnym nieludzkim świecie matką tego wszystkiego, co prawdziwie ludzkie.

     Nie szukaj ucieczki do jakiejś fałszywie pojętej "pobożności" - takie pragnienie Miłości do Boga byłoby tylko szukaniem osobistego zaspokojenia. (...)

     Gdy przyznasz się przed sobą do swej słabości i pozostaniesz skromna i biedną, odpowiesz na wszystkie Jego wezwania. On sam, cokolwiek się wydarzy, będzie wskazywał ci drogę.

     Obejrzyj się wstecz, na drogę leżącą za tobą. Prześledź ją w pamięci raz jeszcze. Może zrozumiesz dlaczego zachował cię samotną - i bez oporów, bez wymuszenia - będziesz mogła podziękować właśnie za to.


Michel Quoist



Wasze komentarze:
 Sama: 24.01.2012, 22:47
 Samotność nie jest dobra bo jest trudno żyć w pojedynkę ale lepsze to niż trwanie w pustym małżeństwie, kiedy mąż zdradza, pije czy bije. Wtedy też jest samotność a małżeństwo tylko na pokaz. Ile jest takich nieszczęśliwych małżeństw ? Czy kobiety nie są w tych związkach jeszcze bardziej nieszczęśliwe i upokorzone niż te naprawdę samotne? Kobiety, które żyją samotnie na pewno marzą o prawdziwej miłości i szczęśliwym związku ale wolą swoją samotność od udawania i trwania w pustym małżeństwie bez uczuć. Życie kobiety samotnej nie byłoby takie złe gdyby nie napiętnowanie przez społeczeństwo. Ludzie szydzą czasem nawet ubliżają, traktują jak dziwadło drugiego człowieka tylko dlatego, że nie spotkał na swej drodze prawdziwej miłości i nie chce żyć w kłamstwie, w jakimś fałszywym związku. Przyklejają etykietki starej panny itp. epitety. Każdy ma prawo żyć po swojemu a jakby tak policzyć naprawdę szczęśliwe i uczciwe związki to wyszło by na to, że 90% z nas żyje samotnie a większa część zakłada obrączki dla pozorów.
 M-anna: 13.11.2011, 14:44
 Własna samotność nie jest tak bolesna, jak samotność dziecka, w moim przypadku syna. Jego ból samotności jest moim bólem. Do tego dochodzi poczucie winy, że to pewnie ja go nie umiałam przygotować do życia. Chociaż chciałam jak najlepiej - nic mi nie wyszło. Nie wiem, czy usprawiedliwia mnie to, że mąż zmarł po 6 latach małżeństwa, że sama wychowywałam dwóch synów, można powiedzieć, że w biedzie, tyle tylko, że na jedzenie nam starczało. Tylko dzięki kredytom jakoś przetrwaliśmy. Smutne było nasze życie, to raczej była tylko wegetacja. Nie zgromadziłam synom majątku. Starszy jakoś się mimo to odnalazł i ułożył sobie życie z dziewczyną tak samo biedną jak on. Wspólnie budują swoje życie. Młodszemu od dzieciństwa wiatr w oczy, tak, jakby ktoś rzucił klątwę. Wszystko na przekór. Kilka lat był za granicą, ale i tam najzwyczajniej po prostu nie miał szczęścia. Wrócił i próbuje tu coś układać. I ma szansę. Gdyby była ta druga połowa - naprawdę miałby dla kogo żyć i pracować. Ma 30 lat, ale nie jest przystojniakiem z mnóstwem pieniędzy. Trudno w to uwierzyć, ale dzisiejsze dziewczyny sa niewiarygodnie wyrachowane, nawet nie chcą rozmawiać, jesli nie masz samochodu na początek. Nie liczy się nic, oprócz konta . Opowiadał mi nie raz, jak się dziewczyny wobec niego zachowują, po prostu gardzą takim człowiekiem. Nie interesuje ich, co zamierza, co robi, jakim jest człowiekiem. Widzę jego ból - i nie jestem w stanie mu pomóc. I nie mam argumentów, bo zdanie "wszystko się jeszcze ułoży" jest już tylko pustym frazesem, w który coraz trudniej uwierzyć. Można tylko powiedzieć: Wiaro, Nadziejo, Miłości - gdzie jesteś, czy kiedykolwiek byłaś?, czy kiedykolwiek wrócisz?.
 ``emi//: 02.05.2011, 11:55
 Proszę wszystkich dobrych ludzi o modlitwę za moje zdrowie. Przez to, ze niekompetentny lekarz źle dobrał lek, choruje ciezko juz pół roku, żadne leki nie pomagają, a truje sie kolejnymi, brakuje juz pieniedzy na kolejne wizyty i leczenia. Mam 24 lata, a juz przestaje widzieć sens życia....Mam nadzieje, że Bóg mi pomoże.
 rozmaryn: 21.03.2011, 18:27
 Miłość nadchodzi tylko trzeba otworzyć oczy
 t.: 27.02.2011, 20:26
 miłość, już w nią nie wierzę, dawno temu przestałem wierzyć :(
 samotna dziewczyna: 26.02.2011, 20:31
 jestem samotna dziewczyna. mam 26 lat. zaprzyjaznie sie chetnie z innymi w celu odsamotnienia.moje gg 34138110
 bialy_przebisnieg: 09.02.2011, 11:04
 Szukam chłopaka wrażliwego,inteligetnego.W wieku 0d22-25.Kielce i okolice.Napisz na adres zlotamoneta500@onet.pl
 misia: 03.05.2010, 13:25
 Ulu-Jestem mężatką-ale są coraz częściej sytuacje kiedy chcę być samotna.Właśnie mam gderającego i z humorami męża od 26 lat.Jestem już wykończona psychicznie.
 Agata: 05.04.2010, 00:11
 ech, nie uwierzę, ze są ludzie samotni i w swej samotności szcześliwi. Mogą tylko nie mówić o tym głośno. Ale pragnienie bycia z kimś jest tam głeboko w sercu. A cała wiara w "powołanie do samotności" to tylko taki pic, zeby nie było, że samotny jest ofiarą losu i wyrzutkiem społeczeństwa, tylko żeby uwierzył, ze jego życie ma sens, żeby nie targnął się na własne, samotne, w gruncie rzeczy nikomu nie potrzebne życie...:(


 samotna: 13.03.2010, 12:09
 Mam za sobą kolejny nieudany związek. Mój były chłopak po prostu odszedł do innej, a byliśmy tak bardzo szczęśliwi. Układało nam się na prawdę dobrze i już były małe plany na przyszłość i nagle wszystko się skończyło:( Jestem zrozpaczona i już nic mi się nie chce, mam dość tych rozczarowań. Nawet jeśli kogoś poznam to i tak nie będę w stanie mu zaufać.
 Alicja: 06.03.2010, 00:51
 Ja tez mam 25 i też czuję się b. samotna. Mam za sobą 2 b. nieudane znajomości z mężczyznami. I w jednym i w drugim przypadku już prawie byłam pewna, że nam się ułoży ale nagle ni stąd ni z owąd wszystko się rozpadało. A takie porażki bardzo bolą, zwłaszcza jeśli się było zaangażowanym dość mocno. I tak na prawdę nie wiem czym to jest spowodowane. Może po prostu ze mną jest coś nie tak. Teraz nawet nie mam ochoty nikogo poznawać, ani się z nikim spotykać. Chyba lepiej być samemu. Mam już dość tych rozczarowań :-(
 J: 24.02.2010, 18:30
 Trzeba wyruszyć w świat i poznać kogoś :)
 Piotrek Białystok: 01.11.2009, 00:40
 Mam 25 lat i tez jestem samotny, Mam rodziców, rodzeństwo, mam tez przyjaciół i mnóstwo znajomych. To jednak tylko pozorne uczucie braku samotnosci. Najbardziej boli mnie to, że nie mam tej jedynej- ukochanej. Oczywiscie spotykalem i nadal sie spotykam z dziewczynami, jednak żadna mnie na tyle nie pociąga bym chcial sie z nia dluzej spotykac. A jesli juz taką poznam to ona nie chce ze mną być. Uważam, że mogę byc atrakcyjny dla płci przeciwnej, mam ukończone studia, ciekawą dobrze platną prace, niebanalne zainteresowania, miła aparycje itp. Tym bardziej mnie to boli bo...jestem normalny: nie palę, nie mam nałogów, pochodze z dobrej katolickiej rodziny itp. Jednak mimo to nie poznalem jeszcze tej jedynej. Mam wrażenie że większość kobiet, które mnie otacza spotyka sie z facetami dla korzyści. Często ich zdradzając i nie szanując. Wokół mnie mnostwo znajomych jest w parach, jedni juz sie pobrali inni dopiero zamierzają lub żyją bez ślubu. Szczerze mówiąc to zazdroszczę im. Może ktoś wie skąd się wzieła moja samotnosc ? Chciałbym z nią raz na zawsze zerwać. Być może mam za wysokie wymagania co do kobiet ? Dlaczego wiekszosc kolegow potrafilo znalesc ta dziewczyne a ja. Boję sie że na zawsze bede samotny. Co prawda od niedawna tak zaczalem myslec. A może jest jakas ciekawa dziewczyna, ktora chcialaby sie spotkac i porozmawiac, na każdy temat...?
 Anna: 27.10.2009, 22:27
  Mając lat 30 oburzałam się słysząc, że istnieją tylko dwa rodzaje powołania: do życia konsekrowanego i do małżeństwa. Jak to, mówiłam, a SAMOTNOŚĆ??? To nie powołanie? Mając już 40 lat i będąc nadal sama jestem w pełni przekonana, że nie ma powołania do samotności. Samotność NIE JEST powołaniem, tak jak NIE JEST powołaniem wdowieństwo. Kobieta samotna ma akurat takie powody do radości ze swego "powołania" jak wdowa ze swego wdowieństwa. Czy powiemy kobiecie, która właśnie straciła męża, że jest powołana do wdowieństwa? To nie jest żadne powołanie, tylko cierpienie wynikłe ze zniknięcia lub braku dobra. Tylko że wdowie wszyscy współczują, mówią, "jakie to straszne...", "została sama...", "takie nieszczęście..." - a przecież ona przynajmniej przez jakiś czas zaznała szczęścia, miłości. Kobieta samotna jest przez całe życie wdową - a mało kto jej współczuje. A propos powołania: zarówno osoby powołane do kapłaństwa jak i do małżeństwa przez jakiś czas się do tego wyboru PRZYGOTOWUJĄ. Klerycy spędzają kilka lat w seminarium i są co jakiś czas pytani, czy to na pewno ta droga. Narzeczeni spotykają się przez jakiś czas i biorą OBOWIĄZKOWO udział w katechezach przedmałżeńskich, bo przecież trzeba ich PRZYGOTOWAĆ. A na początku nowej drogi otrzymują SAKRAMENT aby mogli na niej wytrwać. Jest uroczystość, goście, kwiaty, prezenty, życzenia, radość. Pytam więc: jeśli samotność jest powołaniem, gdzież jest SAKRAMENT SAMOTNOŚCI? Kto nas - samotnych przygotowuje do pełnienia naszego "powołania"? Gdzie są katechezy przygotowujące do samotnego życia? Jak jesteśmy wyposażani na tę drogę, abyśmy na niej wytrwali? Wreszcie - gdzież jest uroczystość potwierdzająca wybór naszej drogi? Czy zapraszamy gości aby cieszyli się wraz z nami z wyboru naszej samotności? Nie ma przygotowania, ceremonii, sakramentu, przyjęcia, kwiatów, życzeń. Nie ma radości - jest tylko ból i smutek. A życie osoby samotnej to ciągłe rozstania - bo przecież nikt nie ślubował, że "nie opuści aż do śmierci". Dlatego odchodzą koleżanki, rodzeństwo, znajomi. Odchodzą do swoich rodzin, do swoich spraw. Osoba samotna żyjąc "dla innych" żyje tak naprawdę ich życiem, nie swoim - i jest to nieraz swego rodzaju uzależnienie, bo można w ten sposób swoje problemy zamieść pod dywan i udawać, że ich nie ma. W końcu jednak dojdą do głosu. A "inni" zawsze traktują ją jako margines w swoim życiu. Mówię tak, bo też przez długi czas pochłaniała mnie praca i sprawy innych ludzi - wciąż miałam myśli pełne ich spraw, ich problemów, przejmowałam się usiłowałam pomóc. Aż w końcu przyszło przebudzenie i zobaczyłam swoją całkowitą i przerażającą samotność i swoje nieułożone życie. Nie chodzi mi o to, aby odwracać się od ludzi - ale pomoc innym nie wypełni życia osoby samotnej i nie stanie się sposobem na życie. Osoba samotna nie stanie się przez to drugą Matką Teresą, bo - przypomnijmy - Matka Teresa nie poszła służyć najuboższym dlatego, że nie miała pomysłu na życie albo nie udało jej się znaleźć męża. Nie poszła służyć z braku laku. Bynajmniej.
 monika: 14.09.2009, 21:24
 samotnośc... wróciłam z pracy zjadłam obiad i poszłam na spacer...zastanawiając się na wyborem swojej drogi?? samotnośc?? tak odcinam się od świata ze tylko to mi przychodzi do głowy. lata uciekają a ja mam wrażenie ze stale spadam w dół i kiedyś nie będę miała siły się podnieśc. Kiedyś kogoś bardzo pokochałam,ale to było tylko w jedną stronę wydawało mi się że nie ma poza nim świata.. świat jest i to piękny ale nie jestem w nim szczęśliwa ..czuję się pusta i już nie widzę wspólnych tematów ze znajomymi zamykam się w swoim świecie i wszystko tłumaczę tym że tak już musi widocznie byc ze trzeba sie zając domem i dziecmi siostry kiedys miałam siły przenośic góry a teraz chce do nieba ale na to trzeba sobie zasłużyc
 białogłowa: 27.08.2009, 23:00
 Patrząc na siebie dwa lata wstecz, widzę kobietę która niemal na 100% wie, że Bóg wyznaczył jej życie osoby samotnej. Nie bierze tej myśli z niczego, ale analizuje całe swoje życie od samych już narodzin i wszystko układa się w jedną drogę - życie w samotności. Jednak jeszcze gdzieś tli się wątpliwość, bo może te znaki to tylko pretekst i ciągłe uciekanie w samotność, uciekanie od podjęcia ciężaru bycia żoną i matką? Blisko swego ćwierćwiecza, nie chce już niepewności, nie chce być tylko letnia, nie chce uciekać. Wyraża więc głośno do Boga swoją decyzję, że stawi czoła temu czego do tej pory unikała, że wolą jej jest zdecydowanie się (mimo wielu obaw) na rodzinę. I dostaje od Boga odpowiedź, dar od Boga. Mężczyzna niemal jak rycerz walczy o jej serce, nie zniechęca się niepowodzeniami i ciągłymi odmowami. Walczy jak lew. W końcu ona odkrywa przed nim swe serce i od tamtej pory idą już razem pokonując świadomie trudności i ciężko pracują nad swą miłością. Nie mają łatwo bo co rusz jakaś przeszkoda, ale oboje są szczęśliwi, kochają i chcą być razem. Przychodzi jednak dzień, kiedy on - ten waleczny rycerz składa broń i bez większych wyjaśnień mówi do swej ukochanej - już Cię nie chcę, nie chce mi się dalej walczyć, to nie to o czym myślałem, jesteś dla mnie ważna, ale bądźmy tylko znajomymi... Czar pryska... Ona jednak ufa, ale nie jemu tylko Panu Bogu mimo iż dla kobiety opuszczenie jest "raną która bije prosto w rdzeń serca". Być może rycerz się przestraszył, pogubił i po czasie zrozumie, odnajdzie się i wróci. Albo i utwierdzi się w swym 'nie chcę' i już nigdy więcej nie podejmie żadnej walki. Póki co znów stoję na rozstaju i pytam się co dzień: dokąd Panie chcesz abym szła?
 emte: 24.02.2009, 13:42
 bardzo smutny tekst, rozpłakałam się, dlatego,że opisuje to , czego doświadczam obecnie, a tak bardzo pragnę mieć dla kogo żyć i móc kochać, urodzić dzieci....mam jednak jeszcze resztki rozpaczliwej nadziei........życzę wszystkim samotnym dużo dobrego i upragnionego szczęścia
 Milady: 12.03.2008, 20:59
 Samotna.pl, brawo za komentarz. Nikt nie ma prawa mówić nam, samotnym, co mamy robić i jak żyć. Wszędzie gadanie o małżeństwach, mężach, żonach, itd itp, na rekolekcjach, w kościele, wszędzie a samotni jakby nie istnieli. Bo po co o nich mówić, skoro przecież samotni nie mają problemów i żyją sobie wygodnie, prawda?
 ula: 09.02.2008, 23:44
 Ten artykuł tylko dobija człowieka. Żyję cała dla innych, pomagam i wspieram ich jestem lubiana i nie czuje się samotna ale jednak mam ogromne pragnienie aby miec przy sobie człowieka być może gderającego i ze swoimi humorami, ale niesamowicie pragnę kochąc miłoscią małzeńską i mieć kolejne dzicko bo jednowspaniałe już mam ale niestety jestem sama tylko z córeczką
 anna: 17.11.2007, 22:14
 Ale mozna byc samotna i w malzenstwie. moze jest radoscia same poczucie samotnosci. Casami nasza samotnosc - to nasz wybor. Ukladamy swoje zycie jak chcemy i w tym problem...
[1] (2) [3] [4]


Autor

Treść

Nowości

Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1

Pieśń o ukrzyżowaniu PanaPieśń o ukrzyżowaniu Pana

Śladami męki Jezusa na Via DolorosaŚladami męki Jezusa na Via Dolorosa

Wielki Piątek - dziań ukrzyżowaniaWielki Piątek - dziań ukrzyżowania

Wizja Ukrzyżowania według objawień Marii ValtortyWizja Ukrzyżowania według objawień Marii Valtorty

Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej