Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Ponowne narodziny

Cześć na imię mi Bartek i mam obecnie 19 lat. Do początku maja 2004 wyróżniałem się negatywnym zachowaniem. Radość była mi obca, wartości rodzinne miałem, ale bardziej z obawy przed utratą domu niż z miłości. To tylko krótki wstęp. Opowiem wam dużo więcej - całą historię Bartka.

Zacznę może w ten sposób. Spłodzony zostałem w Dobrym Mieście szóstego czerwca 1985 roku. Zaraz potem trafiłem do domu dziecka. Nie znam swoich "biologicznych rodziców". Krótko po mnie jakiś rok czasu do tego samego domu dziecka trafiła moja biologiczna siostra. Niewiele pamiętam z tego okresu gdzie żyłem w "Bidulu". W wieku czterech lat ja i moja siostra trafiliśmy do rodziny zastępczej. Kiedy nas wzięli cieszyliśmy się i radowaliśmy. Mając osiem lat dowiedziałem się że jestem adoptowany. Jako, że byłem dzieckiem gadatliwym i nie mający tematu tabu zacząłem mówić o tym, innym dzieciom. Nikt nie robił mi z tego powodu przykrości. Jakiś czas później mając jeszcze osiem no może już dziewięć lat moja mama miała operację (guz mózgu). Na początku nic nie czaiłem o co chodzi. Myślałem że z mamą nie mam kontaktu bo jest chora i zaraz wyzdrowieje.

Kiedy miałem koło dziesięciu lat tata powiedział mi, że mama już nie wyzdrowieje, ale będzie jeszcze gorzej. Jako że ja lubiłem gotować, piec itd. uznaliśmy, że ja zajmę się zakupami i obiadami. Tak naprawdę zająłem się całym domem. Wynikło to z tego, że tata był ciągle na rozjazdach, a siostra nic w domu nie robiła. Wiecie na początku to mię fascynowało i byłem ja i rodzina (szczególnie tato) zemnie dumni. Cieszyłem się z tego szczególnie bo widziałem, że tata mnie doceniał. Po pół roku mnie to znudziło i zaczęło mi to dokuczać. Wiecie dziesięcioletni chłopak, który chce się bawić musiał nagle dorosnąć. Jako młody dzieciak o kształtującej się psychice zacząłem upadać na duchu. Wpadłem nie tylko jak to się mówi w "niewinne grzeszki", ale także zacząłem zabierać (kraść) pieniądze w domu. Pieniądze te wydawałem na bzdury takie jak słodycze w sklepiku, kluby internetowe, do barów na kebaby, i wiele dziwnych nieistotnych drobiazgów. A wszystko po to by zaimponować kolegom i koleżankom. Wynikało to z tego, że nie należę do rodziny bogatej. Stwierdził bym nawet, że należę do umiarkowanie średnio zamożnej rodziny. Po prostu nie przelewało się nam, a nawet było ciężko. Ja zaś chciałem być akceptowany przez dzieci bogate więc udawałem po przez kradzieże bogacza. Kiedy to się wydało straciłem zaufanie, wszyscy zaczęli mnie sprawdzać, byłem na świeczniku. Wiecie mój tata jest bardzo wymagający i kiedy chciałem iść do klubu piłkarskiego postawił mi ultimatum: mogę iść do klubu jak się podciągnę w nauce. Jednak ja jestem uparty i zlałem sprawę ani się nie pod ciągnąłem ani nie poszedłem do klubu piłkarskiego.

Następnie zacząłem kłamać, złapałem syndrom pychy. W wieku trzynastu lat moja psychika siadła totalnie. Odrzuciłem wszystko co się dało. Uznałem, że Bóg mi nie jest potrzebny (zresztą i tak nigdy nie miałem z nim jakiejś więzi), relacje z tatą uznałem, że gorzej być nie może, a lepiej nie będzie. Uczyć mi się nie chciało. Pragnąłem odbić sobie ten stracony czas. I zacząłem z grubej rury. Najpierw wagary co jakiś czas. Następnie w wieku czternastu lat alkohol wszedł w grę. Jechałem ostro z tym tematem. W domu przez to zrobiło się jeszcze bardziej nieciekawie. Tak jak dotychczas byłem obojętny na mamę siostrę i tatę. To teraz z każdym prowadziłem wojnę. Najgorzej obchodziłem się z mamą. Kontaktu z mamą nie miałem od dziewiątego roku życia, więc specjalnie się nią nie interesowałem. I wtedy zaczęło się "piekło". Na początku to wrzeszczałem na mamę, później bluzgałem ją. Następnie śmiałem się jej w oczy i wyzywałem, robiłem wszystko jej na złość, przedrzeźniałem ją. Tak utrzymywało się przez rok. W między czasie poznałem bliżej kolegę z osiedla ( rzepaka ), a także codziennie biłem się z siostrą, męczyłem ją fizycznie, ale co gorsza psychicznie ( tego typu zagrania: Ona pożyczyła ode mnie dwadzieścia zł, a kiedy nie chciała oddać zabierałem jej pewną rzecz która była cenniejsza i potrzebna jej w danej chwili). Zaś z tatą było standardowo czyli brak zaufania, on tylko miał rację a ja się burzyłem, coraz bardziej był ze mnie niezadowolony, zacząłem go nie lubić, a on mnie jeszcze bardziej kochał i to okazywał w uczynkach.

W wieku piętnastu lat czułem się słaby, samotny, nie szczęśliwy, nie mający własnego zdania, szukający wrażeń, psychika moja była ... w zasadzie jej nie było. To znaczy o dom jako tako dbałem, ale z coraz większą zlewką. Z wspomnianym wyżej kolegom pierwszy raz nawaliliśmy się (pół litra na dwóch). Zacząłem pić. Aby pić była potrzebna siepa. Wróciłem więc do kradzieży w domu tylko, że na większe sumy. Jako, że przez alkohol stałem się nerwowy i leniwy jeszcze bardziej odbiło się to w domu, w szkole i na dworze. W domu wyglądało to tak: relacja z mamą to nie tylko wyzywanie, dręczenie, męczenie fizyczne, przedrzeźnianie ale przede wszystkim rzucanie przedmiotami w jej stronę ( szmatą, jedzeniem, gumą, zapałkami, oblewanie ją wodą), wyrzucaniem jej z pokoju. Z siostrą niby nic nie mogło się zmienić, a jednak: wszystko się nasiliło, doprowadzałem ją do histerii i nie dawałem jej żyć. W tym okresie strasznie oddaliliśmy się od siebie. Można by z obserwacji wywnioskować, że jesteśmy wrogami, a nie rodzeństwem. No a z tatą było o tyle lepiej, że bałem się może nie go ale tego że mnie wyrzuci z domu, więc przed nim udawałem świętoszka. Dało to prze jakiś czas efekt. Szkoła to była przystań do rozładowania tego co miałem w sobie. Nie wiem jakim cudem ale przechodziłem z klasy do klasy nie ucząc się w ogóle. Na dworze wpadłem w towarzystwo "BLOKERSÓW z domieszką kultury HIPHOPOWEJ" ale słabo rozwiniętej. No i zaczęły się wielkie schody. W wieku szesnastu może szesnastu i pół roku nie wystarczał mi już alkohol chciałem czegoś więcej. Po prostu więcej wrażeń. I tak wpadłem w "dragi", a zaraz potem uzależniłem się od masturbacji i pornografii. Od tego czasu do początku maja 2004 roku kiedy miałem niespełna dziewiętnaście lat wydarzyło się wiele. Zacznę od tego jak to się stało, że zacząłem brać, a potem chronologicznie opowiem resztę.

We wrześniu 2001 roku mój przyjaciel handlował już "dragami". Pewnego ranka około ósmej wpadłem do niego by oznajmić mu że dzisiaj on i ja nie idziemy do szkoły. On się zgodził pod warunkiem, że znajdziemy jakąś alternatywę. Ja nie miałem żadnej, więc już zbierałem się do szkoły. Wtedy on mnie zaskoczył mówi mam "trawę", ja mu na to, że ja nie palę takich rzeczy. On zaś nabił szkło i powiedział pal i nie pier..... no więc mówię no dobra raz można. I to był błąd. Zacząłem palić trawkę regularnie. Po pół roku trawka nie wystarczała. Nawet z mieszanką alkoholowo - trawkowym to było za mało wrażeń. Po tym pół roku kolega dostał do handlowania speeda. Więc długo się nie zastanawiając zaczęliśmy brać amfe. Po następnych dwóch latach brania i imprezowania moje życie wyglądało tak:

W domu z siostrą nienawiść, z mamą to lepiej nie mówić traktowałem ją jak powietrze, przedmiot, szmatę. Z tatą było trochę inaczej. On tak bardzo mnie kocha, że dla niego nie miało znaczenia czy ja się uczę czy nie, czy jestem huligan czy nie on i tak by za mną rzucił się w ogień. Nie wiedział jeszcze że biorę dragi. Prawda jest taka że trochę a nawet bardzo mnie amfetamina zniszczyła psychicznie i nawet fizycznie. Przyszedł czas przed świąteczny (Boże Narodzenie). Nie wiem jak i dlaczego to zrobiłem, ale podszedłem do taty i mówię słuchaj wiesz czemu się tak zachowuje, skąd wynikają te problemy wychowawcze. Dlatego że uzależniłem się od trawy i amfy. Tata spojrzał na mnie ja na niego. W jego oczach zakręciła się łza, a mnie w tym momencie przyszył spokój i radość, że to powiedziałem mojemu tacie. On po kilku chwilach przytulił mnie co mu się rzadko zdarza i powiedział poradzimy sobie. To był magiczny czas i magiczne słowa.

Krótko przed świętami poszedłem do poradni od uzależnień i zacząłem się leczyć. Co ciekawe słowo "Boże Narodzenie" zawsze wiedziałem, że jest magiczne i czekałem co roku na ten czas. I okazało się, że od tego czasu ja zacząłem coś robić by się na nowo narodzić. Później okazało się że to nie takie łatwe. Wiele razy upadałem w domu w brew pozorom było coraz gorzej. Tata kilka razy wyrzucił mnie z domu bo w ciąż brałem dragi. W szkole mnie chcieli wyrzucić kilka razy, ale jakimś sposobem udało się zostać. No i przyszedł maj. Po lekcji religii każdy z uczniów zostawał i rozmawiał 5 minut z katechetką w tym i ja. Moja rozmowa zaczęła się od tego: czy wierzysz w Boga, a skończyła na tym czy przyjdziesz na kurs alfa ( kurs gdzie można poznać Boga). Bez zastanowienia powiedziałem tak. Po dwóch tygodniach chodzenia na kurs Duch Święty zaczął działać. Jeździłem po Toruniu i przepraszałem wszystkich potem jeździłem po Polsce i przepraszałem wszystkich. Następnie weekend w Gronowie (zesłanie Ducha Świętego) niesamowita histeria ból płacz zakończone pokojem łagodną miłością w moim sercu i radością. Po weekendzie przyszedł miesiąc może dwa euforiii i wielbienia Boga. W tym czas Bóg mnie cały czas leczył uzdrowił. Pomaga mi w mych słabościach oraz obdarza mnie niesamowitą miłością. Najlepsze jest to że ja nic mu nie daje a on mi wszystko. Po prostu staram się mu zaufać i dać mu się prowadzić co nie jest takie łatwe. Wiecie ale mimo tego że nie potrafię mu zaufać nigdy on ze mnie nie zrezygnuje, bo jest wspaniałym Bogiem, Ojcem, Matką, Przyjacielem, Panem. A ja chce z nim być na dobre i złe. Amen

* * * * *

Pierwszy raz usłyszałem o kursie Alfa w Maju. Wtedy to też było zemną ciężko (psychicznie, duchowo i fizycznie). Moja katechetka zaczęła zemną rozmowę o Boga i Mnie. Mimo, że był to dla Mnie temat nie lubiany rozmawiałem z takim pokojem i chęcią dowiedzenia się czegoś o Bogu. Na koniec rozmowy zaproponowała mi kurs Alfa. Zapytałem się co to takiego. Powiedziała, że tam mogę dowiedzieć się wszystkiego na temat Boga. Chętnie z korzystałem z tej propozycji. Idąc na pierwszy kurs Alfa i słyszałem uważaj bo się nawrócisz, to wybuchałem śmiechem. Kilka spotkań zmieniło wszystko w moim życiu. Jestem nowo narodzony. Syn Boży Mnie zwą. Krótko mówiąc kurs Alfa jest szansą na otrzymanie wielkiej łaski Bożej, na otworzenie szeroko oczu, usłyszenie i widzenie woli Bożej oraz najważniejsze oraz najważniejsze znalezienie prawdziwego Ojca!!!

Kurs Alfa tak jak wcześniej mówiłem dał mi Nowe Życie, uznałem Boga (Tatusia) za swego Pana i oddałem mu swoje życie. Dostrzegam grzechy, błędy, nauczyłem się rozróżniać co jest dobre, a co trzeba zmienić we mnie. Otworzył Mi Ojciec oczy, uszy i usta na jego Miłość, Dobroć, Łagodność, Sprawiedliwość, Świętość, Miłosierdzie. Dodając do tego co dał Mi kurs Alfa. Mh... Przede wszystkim Znalazłem Boga (Tatusia), Wybaczenie, Odpuszczenie 19 lat grzesznego życia, i "nową rodzinę" ( każdy człowiek jest Mi jak brat czy siostra). Najbardziej w kursie Alfa cennie Boga za to, że namaścił ten kurs swoją obecnością, za ludzi prowadzących ten kurs, że tak mocno wierzą w Pana Ożywiciela Naszego oraz to że jest prawdziwy. Ze swojej strony dodam: Czujecie się zmęczeni, zagubieni, zatroskani, zadajecie sobie pytanie po co to wszystko czy może czegoś szukacie??? Zgłoście się na kurs Alfa - tam znajdziecie na wszystko odpowiedź, a nawet coś więce . Z Bogiem!!!

Chwała Panu za kurs Alfa!!!

Bartek

Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów



Wasze komentarze:
 pbp: 02.09.2014, 00:11
 To prawda.. Święta Bożonarodzeniowe mają w sobie coś magicznego, ja również doświadczyłem przemiany podczas tego okresu
 Bartek: 06.02.2012, 22:10
 "Cześć ja własnie walcze ze soba i brakoje mi siły troche modle się medytoje a im lepiej jest jednego dnia to zawsze muszę się uchlać i wszytko od nowa budować :(" Cześć Grzesiu, chcesz o tym porozmawiać?
 Grzesiek : 22.01.2012, 10:25
 Cześć ja własnie walcze ze soba i brakoje mi siły troche modle się medytoje a im lepiej jest jednego dnia to zawsze muszę się uchlać i wszytko od nowa budować :(
 Grzesiek : 21.01.2012, 22:42
 Cześć ja własnie walcze ze soba i brakoje mi siły troche modle się medytoje a im lepiej jest jednego dnia to zawsze muszę się uchlać i wszytko od nowa budować :(
 k.l.: 06.01.2012, 18:52
 he, he, znam tę historię. trzymaj się!
 karina: 20.12.2011, 12:30
 "Mądry syn radością ojca, strapieniem matki syn głupi"
 ela:: 19.12.2011, 19:50
 jolly! przeraziło cię złe traktowanie najbliższych przez tego młodego człowieka,ale nie wszystkie dzieci adoptowane tak postępują, to są wyjątki, więc może warto przemyśleć sprawę i tak szybko nie rezygnować. Muszę przyznać że ten młodzieniec miał dużo szczęścia trafił na wspaniałych rodziców no i mądrą nauczycielkę religii.Swoją drogą nic nie może usprawiedliwiać tak haniebnych czynów.
 mania : 18.12.2011, 21:27
 alkohol i narkotyki w tak młodym wieku ?!!! to jest uzależnienie na całe życie, a do tego okropne traktowanie swoich najbliższych- to przerażające !!!
 iwa: 18.12.2011, 16:27
 Żonę będziesz też tak traktował jak matkę i siostrę?współczuję


 jolly: 19.10.2011, 18:36
 Rozważałam wzięcie z domu dziecka jakiegoś małego człowieka, którego nikt nie kocha. Chciałam dać mu miłość, stworzyć prawdziwy dom. I wiesz co? Po przeczytaniu w jaki sposób traktowałeś latami kobietę, matkę mam ogromne wątpliwości, czy warto by było? Zniszczyłeś kobiecie kawał życia. Testowałeś ją, czy co? Sprawdzałeś, czy cię odda, gdy będziesz na maksa zły? Nie oddała, bo uznała cię za syna. Nie zasłużyłeś na to. Strasznie podle ją traktowałeś. Matkę...W chorobie! Byłeś gorszy niż zwierzę. Rzucać szmatą do matki? Nic cię nie usprawiedliwia. Jej nie zwrócisz tych lat życia. Niczym jej nie zwrócisz. Nie zasłużyłeś na matkę.
 ja: 10.05.2007, 16:53
 nie ma
 Barbara z Florydy: 09.01.2007, 17:26
 czy ten kurs alfa jest w tym portalu katolickim?
(1)


Autor

Treść

Nowości

Nowenna do bł. ks. Jerzego Popiełuszki - dzień 1Nowenna do bł. ks. Jerzego Popiełuszki - dzień 1

Modlitwa do bł. Marii Angeli TruszkowskiejModlitwa do bł. Marii Angeli Truszkowskiej

Litania bł. Marii Angeli TruszkowskiejLitania bł. Marii Angeli Truszkowskiej

św. Gislenśw. Gislen

Modlitwa do św. GislenaModlitwa do św. Gislena

Tekst homilii wygłoszonej przez papieża Jana Pawła II w trakcie kanonizacji Ojca MaksymilianaTekst homilii wygłoszonej przez papieża Jana Pawła II w trakcie kanonizacji Ojca Maksymiliana

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej