Jak Bóg znalazł mnieMiałem 28 lat i moja wiara ograniczała się do co niedzielnych wizyt w kościele i klepania pacierzy tak by już to mieć za sobą. Pewnego dnia wydarzyło się jednak coś co zmusiło mnie do innego spojrzenia na wiarę, coś co spowodowało że musiałem poukładać swoje życie na nowo.To był grudniowy bardzo zimny poranek, od kilku dni pracowałem w nowej firmie. Od początku grudnia jeździłem po Polsce wdrażając się do nowej pracy i miałem tego naprawdę dość. 22 grudnia miałem zostać z 8 miesięcznym synkiem w domu i odpocząć do samego Bożego Narodzenia. Stało się jednak inaczej. Żona moja miała na imię Ewa i chciała w ostatnim dniu przed świętami popisać się swoim domowym wypiekiem w pracy. Była też dodatkowa okazja 24-tego obchodziła imieniny. Więc do Jasia przyszła rano niania, a my pojechaliśmy do pracy. Dziś pamiętam tylko ten okropny ziąb który przeszywał ubranie jak gdyby cofał nas do domu. Niestety nie potrafiłem odczytać wszystkich znaków i wyjechaliśmy. Kilka kilometrów za miejscowością w której mieszkaliśmy uderzyłem w drzewo. Moja żona zginęła na miejscu. Wciąż pamiętam jej ostatnie tchnienie kiedy na chwilę odzyskałem przytomność. Pamiętam przerażenie i próbę krzyku by ją ratowano ale im bardziej otwierałem usta tym miałem mniej siły i w końcu straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem w karetce nikt nie chciał ze mną rozmawiać na temat mojej żony, każdy mówił że będzie dobrze. Dopiero po kilku godzinach kiedy byłem już na środkach uspakajających powiedziano mi co się stało. Nagle moje życie legło w gruzach, chciałem nie żyć, błagałem boga by odebrał mi życie bo sam byłem zbyt wielkim tchórzem by to zrobić. Moje serce krwawiło ciało sprawiało ból i czułem że straciłem duszę. Wszyscy dookoła mówili o przeznaczeniu, o tym że tak musiało się stać. A ja wiedziałem jedno: to nie przeznaczenie to ja to zrobiłem to ja jestem winny to mnie powinien spotkać ten los, nie Tą którą tak bardzo kochałem. Znalazły się tylko dwie osoby które potrafiły mi powiedzieć w twarz że to ja jestem winien, jestem im za to wdzięczny i będę do końca życia. Jednym był mój serdeczny przyjaciel a drugą ksiądz. To oni uświadomili mi prawdę o której zawsze wiedziałem ale której nie potrafiłem zaakceptować i przyjąć. Oni posiadali coś czego ja nie rozumiałem do tej pory, posiadali wiarę. Tak miałem wyrzuty do Boga, tak chciałem się od niego odwrócić, tylko ze przyjaciele uświadomili mi że przecież ja go jeszcze nawet nie poznałem. Wtedy po raz pierwszy poczułem że naprawdę z nim rozmawiam. Zwróciłem się do niego jak do żywej osoby, nie jak do figurki którą uważałem do tej pory z Boga. Codziennie mówiłem Mu jak się czuję, codziennie prosiłem Go by mi pomógł. Dopiero po pewnym czasie zacząłem zauważać że On naprawdę jest przy mnie, słucha mnie choć nie rozwiązuje moich problemów moimi sposobami, nie daje mi tego czego oczekuje ale daje mi więcej bo daje mi to czego naprawdę mi trzeba. Ufam Mu bezgranicznie, uważam że jestem ślepcem na drodze pełnej kamieni ale trzymam za rękę swojego Ojca, a dopóki tak jest On nie pozwoli na to bym się potykał. Nawet jeśli ześle cierpienie, wiem że to cierpienie nie jest daremne, wiem że po jakimś czasie będę wdzięczny Mu za to że to ta drogą mnie poprowadził. Od ponad 2000 lat mamy tą prawdę przed oczyma i nadal nie potrafimy z niej korzystać. Twierdzę że jestem ślepcem na swojej drodze lecz współczuję ludziom którzy nie potrafią odkryć tej prawdy, dlatego że są bardziej ślepi ode mnie. Mam nadzieje że choć jedna osoba zastanowi się nad tym co tutaj opisałem. Jeśli tak będzie to wiem że moje cierpienie nie poszło na marne i wypełniłem swoją misję, którą On przygotował dla mnie. Anomim
Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |