Czy chcesz naprawdę żyć?
Często zadajemy sobie pytania: kim jesteśmy?, skąd się wzięliśmy?, o co chodzi w naszym życiu? Problem polega na tym, że musimy zrozumieć, że my nie tyle "jesteśmy", co "stajemy się". Bóg nas wyposażył w wolność, w możliwość poznania, komunikacji itd. Wszystko po to, byśmy umieli rozpoznać, co jest dobre, co jest złe, jednocześnie, wybierając myśli, a co za tym idzie nasze postawy i czyny, wybieramy sami siebie - swoją tożsamość, prawdziwe "ja". To jest wpisane do naszej konstytucji wewnętrznej. Z powodu grzechu pierworodnego świat, czyli przede wszystkim relacje, jakie istnieją pomiędzy ludźmi, są skażone namiętnościami: pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą tego życia (zob. 1 J 2,16). Do nich można sprowadzić wszystkie pragnienia i oczekiwania, które rządzą ludźmi. Pożądliwość ciała to wszystkie rozkosze i przyjemności. Pożądliwość oczu to chęć posiadania majątku, tytułów, godności. Pycha tego życia to wyniosłość, chęć bycia ważniejszym, wspanialszym od innych, pragnienie władzy itd. Gdy żyjemy w świecie, to te pożądliwości przychodzą w całym tym strumieniu myśli, nurtują nas i pobudzają. Niestety łatwo je przyjmujemy za swoje. W naszym wnętrzu toczy się walka pomiędzy "ego", czyli takim "ja", które troszczy się o zaspokojenie tych namiętności, a prawdziwym "ja", czyli tożsamością, której pragnie dla nas Bóg. On przez to, że tchnął w nasze nozdrza tchnienie życia, spowodował, że człowiek nie może zrealizować siebie w pełni inaczej niż przez szczerą i bezinteresowną miłość, nawet jeśli by pozyskał najwspanialsze dobra tego świata. Ostatecznie polega to na upodobnieniu się do Boga i udziale w komunii z Nim. Święty Augustyn na początku "Wyznań" napisał: "Niespokojne jest moje serce, Boże, póki nie spocznie w Tobie". Nic poza Bogiem nie jest w stanie nas zaspokoić, dać nam poczucia szczęścia, radości w pełni. Tylko w Nim możemy prawdziwie żyć. Bóg nas wzywa do bliskości ze sobą i chociaż Jego głos jest bardzo delikatny, to Jego wołanie nie daje nam spokoju, nie pozwala nam zaspokoić się żadnymi gadżetami. Święty Benedykt w Prologu stawia pytanie: "Czy chcesz żyć?". To jest podstawowe pytanie, przed którym stoimy: czy chcesz naprawdę żyć? Powstańmy więc wreszcie, skoro Pismo Święte zachęca nas słowami: Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu (Rz 13,11). Otwórzmy nasze oczy na przebóstwiające światło, a nasze uszy na głos Boży, który nas codziennie napomina wołając: Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: nie zatwardzajcie serc waszych (Ps 96,8). I znowu: Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów (Ap 2,7). A co mówi? Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie, nauczę was bojaźni Pańskiej. Biegnijcie, dopóki macie światłość życia, aby ciemności śmierci was nie ogarnęły (Ps 34[33],12; J 12,35). Pośród licznego tłumu, któremu Pan mówi te słowa, szuka On sobie współpracownika i raz jeszcze powtarza: Któż jest człowiekiem, co miłuje życie i pragnie widzieć dni szczęśliwe? (Ps 33,13 Wlg). Jeśli słysząc to, odpowiesz: "Ja", rzecze ci Bóg: Skoro chcesz mieć prawdziwe i wieczne życie, powściągnij swój język od złego, od słów podstępnych twe wargi. Odstąp od złego, czyń dobro; szukaj pokoju, idź za nim (Ps 34[33],14-15). Gdy tak będziecie postępować, oczy Moje zwrócone będą na was, a uszy moje otwarte na prośby wasze. I zanim mnie wezwiecie, powiem: "Oto jestem" (Iz 58,9). Cóż dla nas milszego, bracia najdrożsi, nad ten Boży głos zaproszenia? Oto w swej łaskawości Pan sam ukazuje nam drogę życia (RegBen Prol 8-20). Prawdziwe "ja", które Bóg w nas stwarza, jest odpowiedzią na Boże wezwanie. Aby dać odpowiedź, trzeba najpierw usłyszeć to wezwanie, a potem wybrać i pójść za nim, jednak wymaga to pójścia całym sobą, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Między "ego" a "ja", które Bóg w nas stwarza, nie ma żadnego kompromisu. Trzeba sobie zdać sprawę z ogromnej siły "ego", które chce swego zgodnie z namiętnościami panującymi na świecie. Wydaje mu się, że jeżeli nie zdobędzie tutaj na świecie swojego miejsca zgodnie z tymi namiętnościami, będzie niczym. Dlatego chce wszystko zagarnąć dla siebie, zdobywać, wykazać się, być lepszym i większym od innych. Jednak zamiast dać nam radość, nas niszczy. Inni okazują się lepsi, więksi i u nas pojawia się zazdrość, a z nią zgorzknienie. I nawet, jeżeli osiągnęliśmy wszystko, okazuje się to ostatecznie pustką.
Napędzane pragnieniami "ego" jest piekielną siłą w nas. Jest to siła demoniczna. Ktoś może nawet zniszczyć swoje życie lub życie najbliższych tylko po to, by postawić na swoim. Można tego doświadczyć w różnych dziedzinach. Właściciel czy przełożony wyższego szczebla często uważa się za mądrzejszego i koniecznie musi przeforsować swoje pomysły wbrew nawet oczywistym racjom. Jest to typowe działanie "ego": moje pomysły są najlepsze. Może to być czasami zupełnie głupia idea, działająca na niekorzyść firmy, ale skoro on jest szefem, to musi pokazać, że jest najmądrzejszy i wszyscy się muszą liczyć z jego zdaniem. Szczególnie dramatycznie ujawnia się to w relacjach małżeńskich i rodzinnych. Rodzice uparcie trzymający się swoich wyobrażeń i sterowanych przez nie pragnień decydują się na rozwód. Niszczą nie tylko swoje małżeństwo i szczęście, ale także nie zważają na dobro swoich dzieci, a często wręcz wykorzystują je w walce ze współmałżonkiem. Tak działa diabelska, demoniczna siła "ego", rządzi nią książę tego świata i sprawia, że jesteśmy na jego pasku. Ostatecznie "ego" przeminie razem ze światem. Przetrwa natomiast "ja", które Bóg w nas stwarza i dostąpi ono pełni życia.
Włodzimierz Zatorski OSB Droga w zawierzeniu Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |