Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Ziemia świętokrzyska

Nie zapominajcie o Świętym Krzyżu

Ziemia świętokrzyska zaprasza na odpoczynek od zgiełku i tłumów. Tu również w spotkaniu ze śladami przeszłości łatwiej jest zrozumieć Kościół i Polskę.

Podobno w mroźny słoneczny dzień ze szczytu Łyśca widać wierzchołki Tatr. To góra niezwykła nie tylko ze względu na widoki. Wszak tu od wieków znajdują się relikwie Świętego Krzyża. Od nich pochodzi nazwa sanktuarium, jednego z najstarszych masywu gór i całego regionu świętokrzyskiego. Szlak krzyży ustawianych tu na poboczach dróg niczym drogowskazy prowadzi turystów do znanych miejsc: na Świętą Katarzynę, do Skarżyska-Kamiennej zwanego małym Wilnem ze względu na dokładną kopię Ostrej Bramy, do sanktuarium Kałków-Godów, które jest wotum za ocalenie ojczyzny od komunizmu, na pełen partyzanckich wspomnień Wykus i do światowej klasy zabytku, jakim jest opactwo cystersów w Wąchocku. Nie brak tu miejsc, o których wiedzą nawet dzieci: jaskini Raj, dębu Bartek, Pacanowa z Koziołkiem Matołkiem, Krzernionek Opatowskich, Bałtowa z dinozaurami w Parku Jurajskim. Do tego dochodzą dziesiątki zabytkowych pałaców, zamków i dworów.

Skarbów ziemi świętokrzyskiej nie sposób wyliczyć. Jedno jest pewne: kto raz ją zobaczy, zakocha się od pierwszego wejrzenia.

ŚWIĘTOKRZYSKIE CZARUJE

Od kilku lat województwo świętokrzyskie postawiło na turystykę i postanowiło zmierzyć się z takimi regionami jak Pomorze, Mazury czy wysokie góry. Chcąc wykorzystać nie tylko naturalne środowisko, ale i magiczne miejsca stworzone przez człowieka, postanowiło ściągnąć turystów do siebie. Dzięki Grand Prix konkursu Złote Formaty podczas Festiwalu Promocji Miast i Regionów, 260 nowych bilbordów wypromuje wkrótce Świętokrzyskie w Łodzi, Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Za promocję wzięli się także zakonnicy i stowarzyszenia kościelne. Pallotyni z klasztoru na Karczówce, oblaci z sanktuarium na Świętym Krzyżu i gospodarze pustelni Złoty Las w Rytwianach podpisali 16 sierpnia umowę dotyczącą współpracy w zakresięi promocji regionu poprzez wymianę turystyczną, kulturalną i edukacyjną. - Do tej pory każdy z nas próbował się reklamować na własną rękę, ale wiadomo, że w pojedynkę jest gorzej - mówi ks. Jan Oleszko, rektor wspólnoty pallotynów na Karczówce, pomysłodawca wspólnej promocji. - Wszystkie te miejsca, których dotyczy umowa, świadczą o historii, tradycji i urodzie regionu świętokrzyskiego, a przy tym są ze sobą powiązane. Być może uda się więc stworzyć wspólną mapę, która pokaże, gdzie można zanocować, gdzie włączyć się na chwilę w życie klasztorne czy znaleźć dodatkowe atrakcje.

Złoty Las jest miejscem terapii i wyciszenia. To współczesna pustelnia dla poszukujących, zwana Sanktuarium Ciszy. "Dom w ciemnych lasach tonie, daleko poza miastem kościółek nieduży" - pisał o tym miejscu ks. Jan Twardowski. I rzeczywiście, około 3 km 6d zabudowań, wśród lasu nagle wyłania się niemal kompletnie zachowany XVII-wieczny zespół klasztorny kamedułów, założony przez wojewodę krakowskiego Jana Tęczyńskiego. Podróżnych wita napis, że właśnie w tym leśnym domu mogą odnaleźć własną duszę. Można się tu zatrzymać na dłużej. Gospodarzem jest Diecezjalny Ośrodek Kultury i Edukacji "Źródło". Ceny zaczynają się od 110 zł za pokój jednoosobowy ze śniadaniem, ale - jak zapewnia recepcjonistka - często się zdarza, że wszystkie są zajęte, najlepiej więc zapowiedzieć się wcześniej. Będąc tam, warto przejść się na dłuższy spacer i poszukać ruin wzniesionego około 1420 r. zamku arcybiskupa gnieźnieńskiego Wojciecha Jastrzębca.

Zamków tu zresztą dostatek. Jeden z najstarszych jest dobrze znany podróżującym z Warszawy do Krakowa. Za Kielcami, na jednym z pierwszych wzniesień, widać z daleka dwa wielkie "kominy" - wieże. To pozostałości po zamku w Chęcinach, wzniesionym na przełomie XIII i XIV w. Rozbudował go Kazimierz Wielki, czyniąc zeń jedną z najpotężniejszych twierdz w Polsce. Dziś dawne komnaty porastają drzewa i trawa. Jak zamek mógł wyglądać do czasów potopu szwedzkiego, pokazuje tylko mała ilustracja tuż przy wejściu.

Legenda głosi, że zamkowy dziedziniec miał dawniej podziemne połączenie ze znajdującym się u podnóża góry kościołem św. Bartłomieja. Warto się tam zatrzymać na odpoczynek i krótką modlitwę po zejściu z góry. Wzniesiony w pierwszej połowie XIV w., prawdopodobnie przez Władysława Łokietka, został ukończony przez Kazimierza Wielkiego około 1350 r. Wnętrze kościoła to bogactwo stylów: późnorenesansowa kaplica Trzech Króli z 1614 r., wczesnobarokowy ołtarz główny, pięć barokowych ołtarzy bocznych.

Tuż obok, za rzeką Bobrzą, w zalesionym wzgórzu Malik, znajduje się Raj. W sławnej jaskini nietoperze wiszące nad głową mogą bardziej wrażliwym nie zwiastować dobrej zabawy. Jednak nawet krótka wycieczka z przewodnikiem po liczącej sobie 350 mln lat jaskini dostarczy atrakcji z dziedziny paleontologii i archeologii. Idąc wybetonowanym korytarzem o długości zaledwie 180 m mijamy zwisające stalaktyty, wystające z podziemi stalagmity, kolumny naciekowe i tak zwane "pola ryżowe". Przejście korytarzem prowadzi do kolejnych "sal", w tym kolumnowej, stalaktytowej czy do komory złomisk. We wnętrzu jaskini panuje absolutna ciemność, a przewodnik podświetla jedynie najciekawsze fragmenty. Zabronione jest robienie zdjęć i głośne rozmowy, wszystko z powodu wszechobecnych nietoperzy. Jest to znakomite miejsce na upały, bo stała temperatura wynosi tu zaledwie 8-9 stopni. Jaskinia w okresie zimowym jest nieczynna. Można ją zwiedzać jeszcze do 15 listopada od godz. 10 do 17, oprócz poniedziałków. Tu również zaleca się wcześniejszą rezerwację, szczególnie w sezonie wycieczek szkolnych.

Kilkaset metrów ponad jaskinią, na szczycie Góry Czerwonej, znajduje się prastary kamieniołom Zygmuntówka. Nazwa nie jest przypadkowa, bo właśnie stąd pochodził kamień, z którego w 1664 r. zrobiono kolumnę Zygmunta III Wazy.

ORA ET LABORA

"Ta ziemia została zaszczycona relikwią Krzyża Chrystusowego już za czasów Bolesława Chrobrego. Góry Świętokrzyskie są dla mnie drogie dlatego, że są ziemią Świętego Krzyża" - powiedział Jan Paweł II w 1991 r. na kieleckim lotnisku Masłowo. I dodał: "Nie zapominajcie o Świętym Krzyżu!".

I chyba rzeczywiście "nie zapomnieli". Tysiące ludzi rocznie wdrapuje się na górę i zwiedza Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego wraz z przybocznymi pomieszczeniami. W weekend spore grupki turystów przetaczają się wraz z przewodnikami po opackich wnętrzach.

Samochodem najlepiej zajechać od strony Nowej Słupi, dawniej centrum największego w Europie okręgu górnictwa i hutnictwa żelaza. Od kilku lat w połowie sierpnia odbywa się tu największa impreza regionu: Dymarki Świętokrzyskie, które przybliżają turystom metody wytopu żelaza sprzed 2 tys. lat.

Od średniowiecza Nowa Słupia była punktem wyjściowym pielgrzymów udających się na Święty Krzyż. Przypomina o tym figura klęczącego św. Emeryka. Na tabliczce czytamy: "Pobożny ten pielgrzym królewski, wykuty w rodzimej skale kwarcytowej, posuwa się według legendy co rok o jedno ziarno piasku ku szczytowi Łysej Góry. Gdy ucałuje Święte Drzewo, nastąpi koniec świata". Na szczęście trochę mu jeszcze zostało, a jak twierdzą miejscowi, nie widać, aby się spieszył. Po sugestiach strażnika parkingu pod górę trzeba już wejść o własnych siłach. - Pani! Bój się Pana Boga, król Jagiełło, idąc pod Grunwald, przywiązał konia i sam szedł pod górę! - powiedział tylko. Zapewniam, że wejść warto. Po prawie półgodzinnej wędrówce ścieżkami Świętokrzyskiego Parku Narodowego, wśród odgłosów dziewiczej puszczy, przeskakując wijący się między ścieżkami strumyk, dochodzimy na szczyt. Widoki jak z pocztówek, o ile świeci akurat słońce. - Zwykle niewiele widać, bo albo jesteśmy w chmurze, albo otacza nas gęsta mgła. Znajdujemy się tu na wysokości 595 m, panuje więc surowy mikroklimat, do którego trzeba się przyzwyczaić - śmieje się o. Kazimierz z zakonu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, opiekujących się sanktuarium od 1936 r.

Klasztor świętokrzyski w ciągu swej tysiącletniej historii, czyli od początku chrześcijaństwa w Polsce, był świadkiem zarówno radosnych, jak i tragicznych chwil narodu. - Każde zwycięstwo oręża polskiego odbijało się tutaj echem dziękczynnych modłów i cennych wotów. Każda klęska narodowa była zaś znaczona łuną pożarów, zniszczeniem budynków klasztornych, a nawet śmiercią zakonników i profanowaniem świętego miejsca - mówi o. Kazimierz.

Skąd wzięły się relikwie na świętokrzyskiej górze? Legenda głosi, że przyjechały z Węgier. Miał je ze sobą dla ochrony św. Emeryk, syn św. Stefana, króla Węgier, podróżujący po Polsce. Kiedy zgubił się w puszczy, podczas polowania nagle ujrzał jelenia, który niósł między rogami świecący złoty krzyż. W pogoni za zwierzęciem królewicz znalazł się u szczytu Łyśca. Wtedy ukazał mu się anioł i oznajmił, że wolą Bożą jest, by relikwie, które nosi na piersi, złożył na tej górze. Kronika Wielkopolska podaje jako fundatora opactwa Bolesława Krzywoustego. Jan Długosz podaje zaś rok 1006 jako datę powstania klasztoru.

Nie można jednak zapominać, że Łysieć to inaczej Łysa Góra, która wcześniej była głównym ośrodkiem kultu pogańskiego, a według legend - miejscem zlotu czarownic. - Nasi pradziadowie czcili tutaj bożków: Śwista, Poświata i Pogodę. Dlatego właśnie tutaj założono klasztor benedyktynów, których sprowadzono aż z Monte Cassino. Wcześniej benedyktyni byli tylko w Krakowie na Skałce - opowiada przewodnik Sylwester Kośnik. - Benedyktyni zbudowali drewniany klasztor i zaczęli prace misyjne, nawracając na chrześcijaństwo. Byli bardzo pracowici, prowadzili naukę dla bardziej światłych obywateli, założyli własną aptekę, hodowali zioła. Ponieważ do produkcji leków potrzebne były opakowania, rozwinęli hutnictwo fekła, o czym świadczą nazwy pobliskich wsi: Szklana Huta, Stara Huta, Huta Koszary. Słynna była też tutejsza biblioteka, w której zachował się najstarszy zabytek języka polskiego, XIV-wieczne Kazania Świętokrzyskie. Od połowy XVII w., po najazdach szwedzkich, opactwo chyliło się ku upadkowi. Funkcję największego polskiego sanktuarium przejęła Jasna Góra.

Zarządzona przez władze carskie w XIX w. kasata zakończyła chlubny rozdział benedyktyński Świętego Krzyża. Od tamtej pory zaczyna się rozdział dramatyczny: w murach opactwa od 1884 r. mieściło się więzienie carskie, a w latach międzywojennych - ciężkie więzienie kryminalne. Najczarniejsza karta w dziejach tego miejsca to niemiecki obóz zagłady jeńców sowieckich. O warunkach, jakie tu panowały, świadczyły ostrzegawcze napisy na ścianach obozu: "Ludożerstwo będzie karane rozstrzelaniem". Jeńcy z góry przeznaczeni byli na śmierć. Prochy kilku tysięcy żołnierzy zostały złożone we wspólnej mogile na pobliskiej polanie.

PIELGRZYMIM SZLAKIEM

W cieniu masywu Łysogór, u podnóża Świętego Krzyża, w małej miejscowości Kałków-Godów znajduje się najnowsze polskie sanktuarium. Maryja w szczególny sposób patronowała powstającym tu dziełom, co podkreślił ówczesny nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk: "Rozwój tego maryjnego miejsca jest cudem XX w.". Podobnie jak cudem nazywane jest tu wyjście z niewoli komunizmu, dar wolności i niepodległość ojczyzny. W podziękowaniu Maryi właśnie za te dary wybudowano kościół ku czci Matki Bożej Bolesnej.

Kiedy ogłoszono stan wojenny, a Polska pogrążyła się w żałobie po górnikach z kopalni Wujek, 19 grudnia 1981 r. ks. Czesław Wala zapowiedział pierwsze nabożeństwo o ocalenie Polski - z nocnym czuwaniem. Zawiesił w kaplicy obraz Matki Bożej Licheńskiej z orłem przy sercu i zebrał grupkę wiernych. Odtąd na sobotnie czuwania do Kalkowa zaczęli przyjeżdżać członkowie zdelegalizowanej Solidarności i liczni mieszkańcy.

Tak zaczęła się tworzyć historia. Wkrótce potrzeba było więcej miejsca i odpowiedniego klimatu. - Z czuwań zrodziła się potrzeba budowy świątyni, a później przyszło światło, aby kościół stał się wotum za ocalenie ojczyzny od ateizmu. Kiedy rozpoczynałem budowę świątyni, miałem wątpliwości, czy się uda. Dziś dziękuję Bogu, że pozwolił, aby rozwinęło się tu centrum polskiego patriotyzmu, że Polacy zaakceptowali to miejsce i od samego początku pielgrzymują do Kalkowa z całej Polski, a czasem nawet zza granicy - mówi ks. prałat Wala, budowniczy, proboszcz i kustosz sanktuarium. Po krótkiej rozmowie zrywa się z krzesła i biegnie do kościoła, aby udzielić błogosławieństwa grupce dzieci pierwszokomunijnych, które przyjechały z pielgrzymką.

- U naszego pana co minuta jakaś zmiana! - przejmuje obowiązki gospodarza przewodniczka Małgorzata Kowalska. - Nasz proboszcz to niezwykły człowiek, który pomimo tylu obowiązków znajdzie czas dla każdego. Od zawsze kochał dzieci i nawet teraz, kiedy przyjeżdżają grupy dzieci komunijnych, pomimo wielu spraw zostawia wszystko i idzie, aby je pobłogosławić. Przychodzi wielu zagubionych i nieszczęśliwych ludzi, i od razu zaglądają na plebanię. A tu, jak pani widzi, drzwi otwarte na oścież i ruch czasem jak na dworcu! - tłumaczy i rozpoczyna opowieść o sanktuarium. - Tu nie ma żadnych procedur ani barier. Na 10 hektarach każdy znajdzie miejsce dla siebie. Szczególnie tłumnie robi się w niedziele, kiedy na Mszę Świętą przyjeżdżają z daleka rodziny z dziećmi i spędzają tu cały dzień. Po Eucharystii wyjmują z samochodu koc i koszyk i idą piknikować. Dla dzieci mamy nawet minizoo.

Na wale usytuowana jest Droga Krzyżowa, gdzie można spacerować niekoniecznie modląc się non stop, bo czasem za modlitwę wystarczy kontemplacja widoków. Wysoka, 33-metrowa budowla z czerwonej cegły została nazwana Golgotą. Znajdziemy tam kaplice upamiętniające martyrologię narodu polskiego. Na terenie sanktuarium jest wierna kopia groty z Lourdes, są także alejki różańcowe oraz dużo zieleni i kwiatów. Znajdziemy także dzieła charytatywne. - Jest tu wioska dzieci niepełnosprawnych, zakład aktywności zawodowej, dom ludzi starszych, obecnie ksiądz kończy jeszcze budować hospicjum - wymienia Małgorzata Kowalska.

W centrum ołtarza sanktuarium znajduje się obraz Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski z orłem na piersi. To ona wyprasza pątnikom potrzebne łaski. A łaski te trudno zliczyć, wciąż mówi się tu o nowych cudach, a świadczą o nich tylko tysiące zdjęć uśmiechniętych twarzy wetkniętych za kratki bocznych ołtarzy.

Jedziemy jednak dalej. Wzdłuż zachodniej granicy Świętokrzyskiego Parku Narodowego, na czerwonym szlaku z Łysicy na Święty Krzyż, napotykamy Świętą Katarzynę, jedną z najważniejszych osad turystycznych w Górach Świętokrzyskich. W bernardyńskiej kronice z XVI w. czytamy, że w 1399 r. sławny i bogaty rycerz Wacławek po latach wojennych przygód osiadł pod Łysicą jako pustelnik. Zbudował kościółek, dla którego uzyskał w Rzymie odpust na św. Katarzynę. Wkrótce stanęła pustelnia. To tutaj w 1606 r. przywieziono umierającego młodo królewicza, syna Władysława IV Wazy, dla którego wymodlono zdrowie, co rozniosło się po całej Rzeczypospolitej. Po latach upadku i kryzysie powołań, klasztor na początku XIX w. przekazano bernardynkom z Drzewicy, które straciły swój klasztor w pożarze. Jako zakon kontemplacyjny odegrały wielką rolę w partyzantce powstania listopadowego, styczniowego i w czasie ostatniej wojny. Zaopatrywały partyzantów w żywność, a także udzielały schronienia.

Jadąc krajową siódemką z Warszawy, przejeżdżamy przez Skarżysko-Kamienną. Miasto jest dziś nazywane małym Wilnem. Powodem jest sanktuarium - kopia Ostrej Bramy. Koronacja obrazu Matki Bożej Ostrobramskiej odbyła się 2 lipca 2005. - Sanktuarium jest młode, a powstało z tęsknoty serc ludzi pochodzących z Kresów - informuje siostra zakonna pracująca w informacji turystycznej.

Zanim jednak wjedziemy do Skarżyska, mijamy Szydłowiec, formalnie w województwie mazowieckiem, ale historycznie w Świetokrzyskiem. Tam w pięknym otoczeniu można podziwiać wielki renesansowy zamek, w którym dziś mieszczą się Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych, Szydłowieckie Centrum Kultury i biblioteka. Na ścianach zachowały się jeszcze ślady dawnego bogactwa.

Stąd już niedaleko do Iłży, która, zawsze związana z ziemią świętokrzyską, również znajduje się poza jej granicami. To miasto rozwijało się u stóp zamku biskupów krakowskich. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że w Iłży wszystkie drogi prowadzą do ruin zamczyska. - Dziś tylko ledwie widoczne spod ziemi fundamenty murów obronnych pozwalają wyobrazić sobie, jaki był wielki - mówi przewodniczka. - Z jedynej wieży, jaka się tu ostała, doskonale widać panoramę miasteczka i okolicznych pól.

W cieniu zamku warto usiąść na chwilę i spróbować słynnych na całą okolicę iłżeckich lodów.

DUMA I UPRZEDZENIE

Na przełęczy pod Łysicą, spod monumentalnego pomnika Partyzantów Ziemi Kieleckiej, można podziwiać bajkowy widok na Pasmo Masłowskie i Dolinę Wilkowską. W niedalekich Psarach znajduje się jedyne w Polsce Centrum Łączności Satelitarnej. Kilkaset metrów dalej wieś Krajno, gdzie w październiku 1844 r. ks. Piotr Ściegienny organizował bunt chłopski.

Ziemia świętokrzyska nasiąknięta jest krwią wielu pokoleń poległych "za wolność waszą i naszą". W zwartym kompleksie lasów sieradowickich miał swą bazę generał powstania styczniowego Marian Langiewicz. Niedaleko znajduje się leśne uroczysko - polana Wykus. Tu w czasie II wojny stacjonowali i toczyli boje partyzanci Armii Krajowej pod dowództwem Jana Piwnika "Ponurego". Teraz znajduje się tu ich pomnik. Coroczne czerwcowe manifestacje patriotyczne na Wykusie kończą się uroczystościami w położonym nieopodal klasztorze cystersów w Wąchocku. Już w XIII w. Wąchock stanowił osadę typu miejskiego, a prawa miejskie uzyskał od Kazimierza Jagiellończyka w 1454 r. jako pierwszy nad rzeką Kamienną. Utracił je dopiero po powstaniu styczniowym. Nawet odzyskane 16 lat temu prawa miejskie nie pozwoliły dumnemu ze swej historii Wąchockowi podźwignąć się z upadku.

Cystersi zadomowili się tutaj już w 1179 r., a duch tamtych czasów przetrwał do dziś. Opactwo zachwyca pradawnym pięknem. Z cysterskiej budowli zachowały się urzekającym czystym stylem romańskim wnętrza kapitularza, uznawanego za jeden z najpiękniejszych w Europie. Oprócz tego zachowane są fraternia i refektarz. Na dziedzińcu czas nagle zwalnia: z łatwością można sobie wyobrazić, jak wyglądało to miejsce kilkaset lat temu. W kościele św. Floriana bez trudu można znaleźć miejsce do kontemplacji. Zakonnicy ujmują otwartością i uśmiechem. Każdego uprzejmie witają na furcie i zapraszają do muzeum pełnego patriotycznych pamiątek. Tu nikt się nie spieszy, dla każdego znajdzie się chwila na rozmowę lub spowiedź. To inny świat, gdzie główne miejsce zajmuje modlitwa i kontemplacja tak wspaniałej, że prawie nierealnej rzeczywistości.

TURYSTYCZNYM SZLAKIEM

W miejscu, gdzie Stefan Żeromski odpoczywał, a później zlokalizował słynny kulig z "Popiołów", nieopodal Pałacu Kurozwęckich, Lancokorońskich, Sołtyków i Popielców, znajduje się dziś park rozrywki. Safari Bizon, czyli wycieczka do zagrody ze stadem olbrzymich ssaków niemal na wyciągnięcie ręki. Podziemna trasa z gotyckimi komorami pałacu, a także jego urzekające wnętrze, odnowione po dewastacjach wojny. Ponadto pawilony ogrodowe, założenia parkowe i pomysł ściągnięty przez spadkobiercę z Zachodu: fascynujący labirynt w kukurydzy, w którym - zapewniam - można się zgubić.

Kierując się na Szydłów, natykamy się na drogowskazy kierujące do Bramy Krakowskiej - ostatniego zachowanego fragmentu murów warownych, którymi opasał miasto Kazimierz Wielki. W ramach pokuty wybudował tu kościół św. Władysława, zamek, ratusz i synagogę.Niedaleko Szydłowa znajduje się jezioro Chańcza, właśnie przez "ch". Przejeżdżając przez tamę, można zatrzymać się na dużej, czystej plaży, wynająć rowery wodne, popływać na nartach wodnych. Wokoło znajduje się też dużo ośrodków wczasowych i domków do wynajęcia.

Jeśli pojedziemy w kierunku Sandomierza, nie możemy ominąć miasteczka Ujazd, które chlubi się monumentalnymi ruinami starego zamczyska Krzyżtopór. Manierystyczna rezydencja wojewody sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego stanowiła dawniej manifestację jego bogactwa z niezwykłą symboliką: cztery wieże oznaczały liczbę pór roku, 52 komnaty - tygodni, a 365 okien - dni.

O przepychu wnętrz niedługo krążyły jednak opowieści, bo rok po zakończeniu budowy umarł właściciel, następnie jego syn, a pieczęć zniszczenia przystawiły wojska szwedzkie.

Na świętokrzyskich drogach raz po raz uwagę zwracają pojawiające się w wielu miejscach kierunkowskazy "literackie". Na spotkanie z miłośnikami literatury czekają m.in. Stefan Żeromski w Kielcach, Henryk Sienkiewicz w Oblęgorku czy Mikołaj Rej w Nagłowicach. Entuzjaści Witolda Gombrowicza mogą zobaczyć jego pomnik w Małoszycach, a w Dobrocicach koło Sandomierza stoi obelisk Stanisława Młodożeńca. W Wiślicy zobaczymy dom Jana Długosza, w opactwie cysterskim w Jędrzejowie warto posłuchać o Wincentym Kadłubku, który wiódł tam zakonne życie. Nie sposób zapomnieć o stolicy województwa. W Kielcach drogi wiodą przede wszystkim do Pałacu Biskupów Krakowskich, który jest rezydencją z epoki Wazów. Mieści się w nim Muzeum Narodowe, z przepięknym Ogrodem Włoskim na tyłach. Dalej mamy bazylikę katedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wzniesioną w 1171 r. przez biskupa krakowskiego Gedeona, najstarszą świątynię Kielc - kościół św. Wojciecha z X w. oraz nowo wyremontowany rynek. Nieco na uboczu znajduje się urokliwa Kadzielnia - dawny kielecki kamieniołom, a dziś amfiteatr. O tej stolicy regionu z sympatią wypowiadał się Józef Piłsudski.

Wokół rozciągają się piękne i wciąż dziewicze tereny Puszczy Jodłowej, o której pisał Żeromski. Puszcza to skarbnica legend o pięknych księżniczkach, odważnych rycerzach, pobożnych mnichach i złych czarownicach. Na ziemi świętokrzyskiej czeka wiele niezadeptanych szlaków górskich, pustych plaż i podźwigniętych z przeszłości historycznych obiektów. Na koniec naszego wakacyjnego przewodnika polecam więc tę ziemię, która w jesiennej kreacji złocistych liści wygląda najpiękniej.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej