Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Dzień skupienia poświęcony uzdrowieniu chromego

Zapraszam na ważne spotkanie. Będzie to spotkanie z Jezusem Chrystusem. Pomyśl, że możesz jeden dzień przeżyć w Jego niezwykłym towarzystwie. Zaproś Go do swego domu, mieszkania, pokoju. Zostań z Nim przez parę godzin. Pokaż Jezusowi, w jakich warunkach żyjesz, jak wyglądają twoje półki, co masz poupychane po kątach, co powiesiłeś na ścianie, co skrywasz w szufladach. Czy będzie zadowolony z tego, co zobaczy? Przedstaw Mu bieżące sprawy, opowiedz o planach na przyszłość. Jezus Chrystus jest Przyjacielem, więc traktuj Go czule, serdecznie, jak ukochaną osobę. Nie żałuj czasu. Nie wstydź się tego, co negatywne. Bądź szczery. Nie fałszuj rzeczywistości. Ta wizyta powinna nie tylko zapaść ci w pamięć, ale też przemienić twoje życie. W końcu, takie spotkanie nie trafia się często...

wstań, wyzdrowiałeś

1

Czytasz teraz ten tekst. Parę kilometrów dalej, ktoś inny wpatruje się w te same linijki. Ty czujesz się dobrze. Ten ktoś natomiast cierpi na stwardnienie rozsiane albo ma częste bóle głowy. Pomyliłem się? - przepraszam, jest odwrotnie: to ty masz kłopoty ze zdrowiem i z zazdrością patrzysz na tych, dla których los był łaskawszy. Silni i zdrowi mieszkają po drugiej stronie ulicy... Dlaczego oni, a nie ty? Czy tak musi być? Czy Bóg nie mógłby w swojej łaskawości nadzwyczajną mocą posklejać kruchości naszych ciał?

Człowiek - ciało i duch. Dwie części, bez których nie ma mnie. Moje ja domaga się obu elementów. Co we mnie jest mocniejsze? Co słabsze? Silne ciało, słaby duch - biedny człowiek... Jest w nim coś okrojonego, zawężonego, jakaś niemoc. Egzystuje... ale czy żyje? Słabe ciało i silny duch - człowiek doświadczony, spowity bólem, tak, ale to człowiek prawdziwie mocny. Co wolę? Na co stawiam? Co mi imponuje?

2

Chrystus interesuje się nami. I tobą, i mną. Całym tobą i całym mną. Interesuje się tym, jak się czujesz, co przeżywasz, na co narzekasz i czego się lękasz. Pyta o twoje plany i uczestniczy w rozrachunku z przeszłością. Pochyla się nad tym, co teraz jest dla ciebie ważne - nad twoim samopoczuciem, nadzieją, bólem ciała i troską duszy. Chrystus interesuje się twoim ciałem i twoją duszą. Co masz Mu do powiedzenia? Podziel się z Nim przemyśleniami na temat kondycji twego ciała. Ale nie zapomnij też wyznać, co czuje twój duch...

3

Troska o ciało, troska o duszę... Zastanów się czym żyjesz? Czy starania o korzystny wygląd, o sprawność fizyczną, o zewnętrzną stronę twojego człowieczeństwa nie przesłaniają ci potrzeby duchowego rozwoju? Chrystus interesuje się tobą całym, ale domaga się, byś ty interesował się sobą w sposób harmonijny, we wszystkich przejawach twego ja... Ilekroć nasz Pan litował się nad potrzebującymi, zawsze zmierzał do ich duchowego uzdrowienia duchowego. Owszem, leczył, wskrzeszał, przywracał zdrowie... Ale nigdy nie zapominał dotknąć chorej duszy. Prowadząc swych rozmówców do wyznania słabości, polecał, aby od momentu uzdrowienia unikali grzechu. Troszczył się o ducha. Tak było i w ów świąteczny dzień, gdy Jezus przyszedł do Jerozolimy. Święty Jan Ewangelista opisuje całe zdarzenie następująco... (J 5,1-18). Przeczytaj ten fragment. Przemyśl opisane w nim wydarzenie i jeszcze raz spróbuj w wyobraźni odtworzyć jego przebieg. Poświęć na to ćwiczenie parę minut.

Już skończyłeś, ale pozostańmy przy tym fragmencie Biblii. Teraz będziemy obserwować rzeczywistość z punktu widzenia chromego, będziemy przeżywać to, co on przeżywał, patrzeć jego oczyma i słuchać tego, co on słyszał. Stań się chromym leżącym w pobliżu sadzawki...

Jest święto, Jerozolima wypełniła się pielgrzymami. Przybywają z różnych stron, często z daleka. Po długiej wędrówce w skwarze słońca obmycie się w sadzawkach Jerozolimy to nie tylko rytualny obrządek, to prawdziwa przyjemność. Ty leżysz przy jednej zsadzawek. Nazywa się Betesda. Wyróżnia się tym, że raz, tylko raz w roku dokonuje się tu cud uzdrowienia. To jest twoja szansa. 353 dni czekania (w roku księżycowym), by następnego dnia, tego jednego, spróbować znowu swojej szansy. I tak od 38 lat... 13 452 dni... 322 848 godzin czekania..., długich godzin, gdy każda minuta jest wystarczająco długa, by wrzucić cię w otchłań rozpaczy.

Choroba, na którą cierpisz jest nieznośna. Niesprawne ciało, nieposłuszne mięśnie. Odleżyny. Drewniane łoże jest twoją kołyską, łóżkiem, świątynią... Stołem, przy którym jesz, środkiem transportu, jeśli tylko znajdą się ludzie, którzy zechcą przenieść cię gdzieś dalej, by pokazać ci inny fragment miasta. Znasz każdy sęk twego łoża, z zazdrością patrzysz na czyjeś stopy, które na wysokości twych oczu niosą kogoś w stronę świątyni, na targ, do karczmy... Odwracasz głowę. Masz dosyć, nie chcesz oglądać tego bezlitosnego świata. Gdzie jest Bóg?! Ileż razy ogarniało cię zniechęcenie? A jednocześnie, jak szybko wstępowała w twoje serce nadzieja, że jeszcze tylko 290,240,179,7 dni i... może akurat tym razem się uda. Może będziesz pierwszy...

Obserwujesz przesuwających się ludzi. Jest gwarno i głośno. Patrzą na ciebie - jedni z litością, inni z odrazą. Ktoś rzuca nieprzyjemne słowo - tak, przeszkadzasz, przez ciebie i twoich konkurentów nie można dostać się do sadzawki. "Po co wy tutaj?!" Milczysz. Znowu odwracasz głowę... Sam już nie wiesz, gdzie utkwić swój wzrok. Ból. Zamykasz oczy. Leżysz tak dłuższą chwilę, gdy czujesz, że na twoją twarz nie padają palące promienie słońca! Ale przecież ty się nie poruszyłeś... Ogarnął cię przyjemny cień. Otwierasz oczy. Nieznajomy stoi pochylony nad tobą i patrzy na ciebie. Nie mówi nic, ale sprawia wrażenie, jakby wszystko wiedział - jesteś dla Niego przeźroczysty, całkowicie odkryty, wiesz to. Czujesz, że nic nie musisz mówić, bo On wie o tobie wszystko. Dziwne! Kim On jest? Nie znasz Go.

"Czy chcesz stać się zdrowym?" - pytanie wyrywa cię z letargu, zbierasz myśli. No tak, tak! Co za pytanie?! Oczywiście, że tak, ale nie mam człowieka, nie mam przyjaciół, nikogo... Powiedziałeś "człowieka"? Powiedziałeś: nie ma człowieka obok mnie...

4

Mówisz dalej, opisujesz to, co tu się dzieje, ale w twoim wnętrzu rezonują wciąż słowa "nie mam człowieka, nie mam człowieka, nie mam..." Mieć człowieka... - tak to wyraziłeś? Teraz sam dziwisz się temu, a jednocześnie czujesz, że powiedziałeś więcej niż chciałeś. Nie mam rodziny, znajomych, krewnych, przyjaciół, kolegów, opiekuna - mogłeś użyć każdego z tych słów. Ale powiedziałeś: człowiek. Nie mam człowieka... Jakże to zabolało! Nie, to nie choroba ciała. To ból duszy... Jesteś sam, sam, a to boli bardziej... Może twoja choroba byłaby łatwiejsza, może w ogóle by cię tu nie było i wcale nie czekałbyś na uzdrowienie, gdyby był ktoś - gdyby był człowiek w twoim życiu. Ale ty jesteś sam. Duch obolały, dusza samotna...

Z kim ty jesteś? Czy masz człowieka? Zatrzymaj się - Czytelniku - w podążaniu ewangelicznym śladem. Niezależnie od tego, co choruje w tobie - ciało czy duch - pomyśl: Kto jest przy tobie? Kogo brakuje? Dlaczego? Kto się oddalił? I - co ważne -jaka jest rzeczywista przyczyna twojej samotności?

W każdej chorobie - i duszy, i ciała - drugi człowiek jest nieocenionym skarbem. Jeśli nawet obydwaj nie zdążycie na czas do sadzawki, to obecność, która przezwycięża samotność, jest ocaleniem. Kto jest obecny w twoim życiu? I czy ty jesteś obecny w życiu twych bliskich? Niech te pytania nie pozostaną bez odpowiedzi...

5

"...inny wchodzi przede mną" - skarżysz się Nieznajomemu. Automatycznie, bezwiednie, gdy twoje myśli wciąż policzkują duszę wspomnieniem samotności. I znowu zapadasz w smutek - nie radzisz sobie, jesteś gorszy, inni są szybsi i sprawniejsi... To jest druga prawda, prawda o twoich możliwościach - duch tęskniący, duch niespokojny... Połamane pragnienia, zniszczone marzenia. Siedzisz na zgliszczach. Jest ci ciężko, bo nie znajdujesz w sobie niczego, co miałoby wartość, co budowałoby ciebie samego w twoich oczach. Przegrany. Pogodziłeś się z tym? Już nie walczysz o nadzieję, o entuzjazm, o pokój, o przekonanie, że to, co masz nie jest tak ważne, jak to, kim jesteś... I znowu warto chwilę przystanąć: wy- rzut-pretensja "inny wchodzi przede mną" niesie z sobą świadomość doświadczanej przez 38 lat klęski. Konfrontacja rzadko kiedy postawi nas w roli zwycięzców: tych lepszych, doskonalszych, inteligentniejszych, bardziej zaradnych... Konfrontacja częściej uzmysławia nam niewydolność ciała, niewydolność ducha... Co wówczas-jak to przyjmujesz? Czy masz poczucie własnej wartości? A może mierzysz swoje życie - potencjał fizyczny i duchowe możliwości - zestawiając siebie z innymi? I wówczas ich poniżasz, by siebie wywyższyć... Czy nie ma w tym manipulacji? Czy nie należałoby raczej szukać w Jezusie Chrystusie obiektywnej miary twojej wielkości? Jak ty siebie cenisz?

6

"Wstań, weź swoje łoże i chodź" - słowa jak błyskawica przeszywają twoje zadumane wnętrze. Oddany swym myślom zostałeś zaskoczony tym poleceniem. Jeszcze nie zdążyłeś się poskarżyć do końca... Jeszcze nie opisałeś wszystkich swoich bolączek, bólu, zniechęcenia, poniżenia... Co on mówi? - Wstań?!

Coś dzieje się z twoimi niewładnymi nogami, czujesz siłę w mięśniach, podnosisz się, naprawdę wstajesz... Czy to możliwe? Czy to nie sen, jak jeden z wielu, które śniłeś? Tak, to prawda: zostałeś uzdrowiony, robisz krok, potem drugi i trzeci... Chodzisz! Idziesz! Niesiesz w swoim ręku łoże, a więc to prawda...

Czy można się w takim momencie nie ucieszyć? Aż chce się tańczyć, krzyczeć, śpiewać... Gdy tymczasem Janowy opis tego momentu jest bardzo powściągliwy, wręcz bezduszny - żadnych emocji u uzdrowionego, żadnych dopowiedzeń czy komentarzy ze strony Jezusa. Lakoniczna relacja: "Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził". Trudno jednak nie zapytać: po co Chrystus poleca mu wziąć łoże? Przecież ono jest mu już niepotrzebne? - A jednak, Chrystus się nie myli: łoże to świadectwo, znak dla innych. Ten człowiek doznał łaski. A łaski się nie ukrywa, łaska jest dana także ku pokrzepieniu innych. Ten człowiek znalazł litość w oczach Bożych. Akt miłosierdzia musi stać się powodem do wdzięczności z jego strony i ze strony społeczności. Mieszkańcy Jerozolimy powinni chwalić Boga za to, co uczynił temu człowiekowi. Poruszenia wody nie było, a oto on.jest zdrowy... To nie woda go ocaliła. To Pan, który wybiera porę i udziela łaski temu, komu zechce ją dać. Łoże w jego ręku ma go identyfikować: tak, to ja, to ja leżałem 38 lat, nie mylicie się, rzeczywiście jestem już zdrowy, jakiś Nieznajomy przywrócił mi zdrowie... Łoże cierpienia i poniżenia ma teraz nową funkcję - jest wezwaniem do wdzięczności, radości i głoszenia prawdy 0 Bogu miłosiernym, do świadectwa. Jest deklaracją, że nie ma takiej słabości, z której Bóg nie uzdrawia. I nad tobą zatrzymał się Pan. Także powiedział: "wstań, weź swoje łoże i chodź". A ty wstałeś. Czy głosisz Jego moc, czy żyjesz w dziękczynieniu? Nie mów, że nie masz swego łoża - to jest twoje cierpienie, oścień dla ciała, słabość, bunt, niemoc... Czy stało się znakiem zwycięstwa i łaski? Czy uwielbiasz Boga za uzdrowienie? Bóg jest godzien tego, a jak często o tym zapominamy...

7

"...wziął swoje łoże i chodził" - to niezwykle radosne słowa, choć w Ewangelii nie dostrzegamy nadzwyczajnego entuzjazmu: ani ze strony uzdrowionego, ani otoczenia. Co więcej, te właśnie słowa niosą ze sobą jakąś niesprawiedliwość: nie widzimy wdzięczności człowieka, nie zatrzymuje Jezusa, nie docieka, kim On jest. Postawa uzdrowionego rodzi smutek. Ale czy w twoim życiu nie jest podobnie? Bądź uczciwy w tym rozrachunku z samym sobą... Przeczytaj drugi akapit: J 5,9b-13. Był szabat i Chrystus o tym wiedział. Polecił uzdrowionemu wziąć łoże i nieść je wbrew zakazowi! Dlaczego? To subtelne zaproszenie, aby uzdrowiony stanął po stronie Jezusa i przyjął Jego naukę. Musiał się opowiedzieć, czy zostanie w Starym Przymierzu, czy wybierze Nowe. Coś w nim pękło, odkrył, że tu chodzi o rzeczy nadzwyczajne. Doszedł do przekonania, że musi to przemyśleć, rozważyć, przemodlić - dlatego udał się do świątyni. Tam właśnie spotkał go Mistrz. Pomiędzy uzdrowieniem a tym spotkaniem dokonało się wiele. Kto wie, czy nie więcej niż w ciągu 38 lat jego choroby. W krótkim czasie uzdrowiony pokonał długi etap duchowej drogi. Gdy został uleczony, jeszcze nie był gotowy. Dlatego Chrystus się usunął. Teraz już dojrzał. Dlatego Jezus sam go odnalazł i w świątyni dopełnił swego dzieła - oczyścił jego wnętrze i wprowadził na drogę łaski. Słowa nie grzesz już więcej są potwierdzeniem jeszcze jednego uzdrowienia.

8

Nie było poruszenia wody. Nikt się nie pchał. Nie przeżyłeś po raz 39 frustracji, że znowu ktoś inny... Nieznajomy nie obrzucił cię wyzwiskami, nie minął obojętnie. Nie zdążyłeś nawet wiele powiedzieć, nie wyżaliłeś się do końca. A jednak On wziął twoje życie w swoje ręce. Dotknął twojego ciała i powiedział: "wstań, podźwignij się". Nie skoczyłeś na równe nogi, nie zszedłeś ze szpitalnego łóżka, nie usłyszałeś radosnej nowiny, że to jednak nie nowotwór. Nie było cudu... A jednak On wziął twoją duszę w swoje ręce. Dotknął jej i powiedział: "wyzdrowiałeś, nie grzesz więcej". I to był cud. I to byłeś ty. I to był Jezus Chrystus.
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej