Listopadowa zadumaCzas płynie, zmieniają się pory roku, i znów mamy listopad - miesiąc refleksji nad sensem ludzkiego życia i przemijania. A to, czy owa refleksja będzie radosna i pełna nadziei, czy też smutna i przygnębiająca, zależy od naszej wiary - bądź niewiary - w życie po życiu.Ostatnio widziałem się z moim ojcem, który stwierdził, że "przed nami najgorszy miesiąc w roku". - Dlaczego? - zdziwiłem się. - Aa, bo taki szary, depresyjny, i jeszcze ci zmarli tu i tam - wyjaśnił. Że "zmarli tu i tam" - to się zgodzę, ale że "szary i depresyjny" - wcale nie! Przynajmniej nie w Polsce. W Polsce jesień mieni się wszystkimi barwami tęczy, a u swojego schyłku świeci złotem ostatnich spadających liści. Za dnia, w promieniach słońca, przez "gołe" drzewa prześwieca sklepienie nieba, przywodząc na myśl jesień życia człowieka, która czeka każdego, w jakimkolwiek byłby wieku. Zaś wieczorem ciemności pierzchają w świetle tysięcy, milionów zniczy palących się na grobach. W takiej atmosferze nie dostrzegam nic depresyjnego, wręcz przeciwnie, widzę w niej nadzieję i wielką obietnicę, że nasze życie nie kończy się tu i teraz. Mój przyjazd do Polski miał miejsce trzy lata temu, właśnie w listopadzie. I pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to były ogromne warszawskie cmentarze, od których wieczorem biła łuna światła. Najpierw udałem się na Cmentarz Powązkowski, aby lepiej zbadać tę sprawę: czyżby ktoś palił ogniska? A może to jakieś większe porządki? Wszedłszy na cmentarz, ujrzałem groby pełne kolorowych kwiatów i palących się zniczy, od których pochodziło owo tajemnicze światło. Widok był niesamowity. Wokół ludzie modlący się, porządkujący groby swoich bliskich, starsi, młodsi, nawet dzieci! Osobie wychowanej w Niemczech cmentarz kojarzy się z końcem wszystkiego, co znamy i kochamy. Może jeszcze tylko starsze pokolenie katolików w ogóle pamięta o swoich bliskich pochowanych na lokalnych cmentarzach - i od czasu do czasu przyniesie na grób jakieś kwiaty. Znicze? Szukaj igły w stogu siana! Jak żyję, nie słyszałem w niemieckich kościołach, do których chodziłem, o czymś takim jak wypominki. Młodsze pokolenie żyje swoim życiem, nie zastanawiając się zbytnio nad jego sensem i celem. Starsze pokolenie, bojąc się myśleć o rychłej śmierci, wynajduje wszelkie możliwe aktywności dla zapełnienia wolnego czasu, jaki Bóg podarował człowiekowi .na emeryturze do zadumy przed "wielkim przejściem". Na cmentarzach katolickich i protestanckich można spotkać pojedyncze osoby w średnim wieku stojące nad grobem i "rozmawiające" z bliską osobą tam pochowaną. Ale żeby na cmentarz przyprowadzać dzieci?! Toż to byłoby prawdziwe znęcanie się psychiczne nad wrażliwymi latoroślami; stanowiłoby traumę, która mogłaby pozostać im na całe życie! W Niemczech należałoby ponadto odróżniać cmentarze katolickie od protestanckich. Katolickie posiadają jeszcze cień nadziei w formie niewielkich - ale zawsze - symboli religijnych: tu i ówdzie krzyża bądź aniołków. Natomiast wchodząc na cmentarz protestancki ma się wrażenie, jakby się prawdziwie wkroczyło do ciemnej i wiejącej chłodem otchłani. Proste tablice nagrobkowe, na których widnieją jedynie nazwiska zmarłych (bardzo często bez imion i dat), bez żadnego odniesienia do wiary, religii, do zmartwychwstania. Tam jest rzeczywiście depresyjnie. Nie widać żadnej nadziei. Odnosi się wrażenie, że ludzie, którzy są tam pochowani, zakończyli na zawsze swoje istnienie. I tak też traktowani są przez swoich żyjących bliskich. Są po prostu zapomniani. Nawet ich imiona i lata, jakie przeżyli, nie są ważne. Ich już po prostu nie ma. Często grobami opiekuje się zarząd cmentarza - bliscy zmarłych płacą kilkuletni abonament za utrzymanie grobu, a kiedy umowa wygasa, grób zostaje splantowany, aby ustąpić miejsca następnym. Ot, taki zabieg, aby za dużo nie myśleć o własnej śmierci, bo to burzy wewnętrzną równowagę psychiczną człowieka. Są jednak w Niemczech cmentarze, które trochę przypominają te w Polsce. Mianowicie cmentarze bawarskie. Groby różnią się tym, że są wykonane z drewna. Każdy nagrobek posiada pięknie rzeźbiony drewniany krzyż, a wokół niego bądź też na nim rosną całoroczne kwiaty lub niewielkie krzewy. W niektórych bawarskich parafiach, zwłaszcza wiejskich, istnieje tradycja udawania się na cmentarz parafialny po każdej niedzielnej Mszy Świętej. Po końcowej pieśni wszyscy wierni przechodzą na cmentarz, by wspólnie z księdzem modlić się za swoich bliskich. I tam też jesień jest piękna i pełna nadziei. Bo właściwie powinniśmy żyć niejako tą jesienią na co dzień, będąc zawsze gotowi na kolejny etap naszej pielgrzymki. Ten ostatni. Stefan Meetschen
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |