Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Zakochałam się w księdzu

Ilość listów napływających do działu: "Miłość czy miłość?", w których poruszacie ten problem jest bardzo duża. Bardzo mnie to dziwi, bo nie przypuszczałabym, że aż tyle kobiet (bo nie dostałam jeszcze ani jednego listu od chłopaka zakochanego w zakonnicy) wzdycha w ukryciu albo i całkiem jawnie do własnego proboszcza albo wikariusza. Albo choć do kleryka.

Listy są różne. Z niektórych wieje grozą, bo okazuje się, że inicjatorem uczucia jest sam duchowny, z większości jednak tchnie rozpaczą, poczuciem bezsilności i poczuciem winy. Piszecie, że zdarzyło się coś co nigdy nie powinno zaistnieć. Co zrobić, jak wyjść z tej sytuacji?

No, owszem, ma miejsce coś, co nie powinno zaistnieć, ale się stało. Jak to się mówi: "serce nie sługa...". Zdarza się. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Ludźmi z krwi i kości. Mamy uczucia, jesteśmy wrażliwi na poruszenia serca. Może się zdarzyć, że spodoba nam się ktoś, kto podobać się już "nie powinien", bo ma już swoje powołanie. Z początku nawet nie uświadamiamy sobie lub nie chcemy dopuścić myśli, że po prostu się zakochaliśmy. To może zdarzyć się każdemu. Ale uwaga! - to samo w sobie, choć jest bardzo trudnym doświadczeniem nie jest jeszcze tragedią i - co najważniejsze - nie jest grzechem. Dlaczego?

Samo zakochanie czyli odpowiedź naszych emocji, uczuć i hormonów na pewne cechy pociągające nas w drugiej osobie nie jest czymś za co jesteśmy odpowiedzialni. Człowiek bowiem nie jest w stanie kierować pewnymi procesami zachodzącymi w jego podświadomości, a więc nie może za te procesy ponosić odpowiedzialności. Dopiero wówczas gdy uczucia sterują naszym świadomym działaniem zmierzającym do ucieleśnienia tego zakochania bądź miłości rodzi się dobrowolność, a zatem i odpowiedzialność. Tylko wówczas możemy mówić o winie człowieka gdy świadomie i dobrowolnie dokonuje on pewnych czynów. Naturalnie, nie możemy przy takim postawieniu sprawy wpaść w pułapkę następującego myślenia: "no, ja co prawda chodzę na tą Mszę, którą nasz wikary odprawia i siadam w pierwszej ławce, ja chodzę do Caritasu codziennie, żeby się z nim zobaczyć, ale ja tego nie robię dobrowolnie! Ja jestem zniewolona przez uczucie, za które nie jestem odpowiedzialna, więc to jest silniejsze ode mnie". Takie myślenie jest prawdziwe tylko w części. Bo owszem, uczucia robią swoje, ale i na Mszę św. akurat tą z wikarym i do Caritasu to nie nogi same nas noszą tylko my świadomie chodzimy. I tak jak nie jesteśmy odpowiedzialni za falę uczuć, drżenie serca i myśli wędrujące w jego stronę to za kroki podejmowane po to, żeby się z nim zobaczyć już tak. Widzicie różnicę? Każdy z nas obdarzony został rozumem i wolną wolą. Skoro zatem serce mówi co innego, trzeba czasem posłuchać rozumu.

Ksiądz ma już swoje powołanie: służy Bogu i ludziom. Przed laty, przyjmując sakrament kapłaństwa wybrał drogę służby poprzez głoszenie Ewangelii, sprawowanie Eucharystii, pełnienie posług sakramentalnych oraz służbę bliźniemu. Zobowiązał się do tego odpowiadając pozytywnie na następujące pytania zadawane mu przez biskupa podczas święceń kapłańskich:

Kapłani leżący krzyżem Drodzy synowie, zanim przystąpicie do święceń prezbiteratu, musicie wobec ludu wyrazić wolę ich przyjęcia. Dlatego pytam każdego z was:

Czy chcesz wiernie pełnić urząd posługiwania kapłańskiego w stopniu prezbitera, jako gorliwy współpracownik biskupów w kierowaniu ludem Bożym pod przewodnictwem Ducha Świętego?

Czy chcesz pilnie i mądrze pełnić posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?

Czy na chwałę Boga i dla uświęcenia chrześcijańskiego ludu chcesz pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, a zwłaszcza Eucharystyczną Ofiarę i sakrament pokuty, zgodnie z tradycją Kościoła? Czy chcesz razem z nami wypraszać Boże miłosierdzie dla powierzonego ci ludu, modląc się nieustannie według nakazu Chrystusa?

Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną Ofiarę i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi?

Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy swojemu ordynariuszowi przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy biskupowi diecezjalnemu i swojemu prawnie ustanowionemu przełożonemu przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Niech Bóg, którzy rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona.1

Tak jak małżonkowie podczas ślubu składają przysięgę małżeńską tak ksiądz podczas święceń dokonał ślubowania Chrystusowi - swojej Oblubienicy. Od tego momentu ksiądz jest zaślubiony Jezusowi. Jest już "zajęty" dokładnie tak jak "zajęty" jest żonaty mężczyzna.

To był jego wybór. Takim powołaniem obdarzył go Pan a on je przyjął. Jest na swoim miejscu w życiu. Ty jesteś na innym miejscu i dlatego wasze światy nie mogą się spotkać. Nie ma nadziei, że będzie inaczej. Czasem otrzymuję pytania co zrobić, by ksiądz przestał być księdzem, by "zrzucił sutannę". Chcę zapewnić, że gdyby ksiądz faktycznie myślał o porzuceniu sutanny to sam by to zrobił. On na pewno dobrze wie jaką drogą może się to odbyć. A ta droga jest bardzo trudna, bardzo bolesna i bardzo rzadko uczęszczana. Jeśli zaś kapłan sam się o to nie zwrócił do osoby w tej materii kompetentnej, czyli do papieża to znaczy, że nie ma takiego zamiaru. W każdym razie ty nie musisz się o to martwić ani mu w tym pomagać. Kapłan po święceniach jest jak żonaty mężczyzna: ślubował komu innemu i nie może być z Tobą. Co zrobić w takiej sytuacji?

Po pierwsze: jeśli obiekt twoich uczuć nie domyśla się swojej roli to absolutnie mu o tym nie mówić, bo może to spowodować jego wyrzuty sumienia i obawy, że swoją postawą się do tego przyczynił.

Po drugie: nie obwiniać za to, że pokochałaś osobę duchowną, natomiast pamiętać, że jesteś odpowiedzialna za to co z tym uczuciem zrobisz.

Po trzecie: koniecznie trzeba rozluźnić kontakty - na ile tylko jest to możliwe: jeśli to ksiądz z parafii to może przez jakiś czas chodzić na Mszę św. gdzie indziej, jeśli pomagasz w czymś w kościele to trochę mniej się angażować. Po prostu unikać sytuacji gdzie może dojść do spotkania. Oczywiście czasem jest tak, że całkiem spotkania nie unikniemy np. jeśli jest to ksiądz katecheta czy opiekun grupy oazowej. Trudno bowiem przestać chodzić na religię. Wtedy pilnować, by kontakty nie wykraczały poza to na co nie mamy wpływu. To trudne nie myśleć ale trzeba się starać zająć umysł czymś absorbującym (np. jakaś praca na rzecz potrzebujących - tylko koniecznie w innym kościele!) bo to na pewno pomoże. Chodzi o to, by robić coś co pomoże zapomnieć, co zaangażuje myśli.

Czas leczy rany. No i modlitwa. A może za jakiś czas ten ksiądz trafi na inną parafię?

Miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, a dobrem dla osoby duchownej jest służenie Bogu i ludziom poprzez trwanie w wybranym powołaniu. Trzeba zatem pragnąć dla niej dobra poprzez umożliwienie realizacji drogi życiowej a zranione serce leczyć modlitwą i absorbującymi zajęciami.

No dobrze, a co zrobić jeśli to sam ksiądz jest inicjatorem tego związku, nawet gdy nie spotyka się z żadną odpowiedzią z naszej strony? Jeśli on chce spotkań, jeśli on zachowuje się jakby żadne śluby go nie wiązały albo nie obchodziły? Bywa i tak. To bolesne ale się zdarza. Każdą sytuację należy przeanalizować odrębnie. Czasem wystarczy konkretna rozmowa z tym kapłanem, aby się opamiętał, czasem sprawa musi oprzeć się o proboszcza albo o kurię. Jeśli ksiądz mimo rozmów nadal tak się zachowuje to trzeba będzie poinformować jego przełożonych. Oczywiście to jest ostateczność, ale nie można ukrywać sprawy swoim kosztem. Nie może być tak, że to ty będziesz się bała, że sprawa wyjdzie a jak wyjdzie ty zostaniesz obarczona za to odpowiedzialnością - przynajmniej w opinii ludzkiej. To bolesna sprawa, ale nie wolno ci chronić go kosztem siebie, swojej opinii, swoich uczuć i lęków. Nie możesz się winić za jego czyny jeśli nie miałaś w tym udziału.

Jednakże dobrowolne związanie się z osobą duchowną, która postanowiła "zrzucić sutannę" to tak jakby związać się z żonatym mężczyzną, bo on postanowił "zrzucić obrączkę". Dokładnie na to samo by wyszło. Księdzem lub małżonkiem jest się do śmierci, chyba, że zaistnieją bardzo szczególne okoliczności jak stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa i zwolnienie z celibatu przez papieża. Są to jednakże zupełnie wyjątkowe i bolesne przypadki, badane latami. Zazwyczaj jednak księdzem się jest dożywotnio; nawet bowiem kapłan, który zdradził kapłaństwo w niebezpieczeństwie czyjejś śmierci nie tylko może, ale powinien udzielić potrzebującym lub proszącym rozgrzeszenia - będzie to czynił zawsze w sposób ważny i godziwy. Skoro zatem naprawdę masz w sobie poczucie przyzwoitości i chcesz dobrze dla tego księdza to zerwij z nim wszelki kontakt i trzymaj się od niego z daleka. Nie przyczyniaj się do czyjegoś grzechu ani nie pozwól aby niesłusznie winą obarczano Ciebie - jeśli nie ma ku temu powodów.

Twoja jednoznaczna postawa będzie znakiem, że Jezus dla Ciebie jest najważniejszy i że Ty, zwyczajna dziewczyna jego-kapłana swoją postawą możesz zawstydzić. Módl się i działaj, a Bóg tak pokieruje tą historią, że może się ona przyczynić do pogłębienia wiary i większego duchowego wzrostu twojego i tego księdza.

Na koniec kilka słów o przyjaźni z księdzem. Dostaję czasem listy w których pytacie czy ksiądz może być przyjacielem. Naturalnie, ksiądz też jest człowiekiem i na pewno przyjaciół ma. Ale zapewne są to osoby z grona kapłańskiego lub z czasów kiedy jeszcze nie był osobą duchowną.

Natomiast mam bardzo duże wątpliwości czy ksiądz może lub powinien przyjaźnić się z kilkunastoletnią dziewczyną. Pomijając już nawet fakt, że chodzi właśnie o dziewczynę uważam, że ksiądz w ogóle nie może przyjaźnić się ze zbyt dużą liczbą osób. Dlaczego? Bo przyjaźń to coś więcej niż znajomość, to takie wzajemne porozumienie dusz, to otwartość i gotowość do bycia w każdej chwili, gdy przyjaciel tego potrzebuje. To zobowiązanie. Natomiast ksiądz ma być dla wielu - to wynika z jego powołania. Gdyby zaczął się przyjaźnić ze zbyt wieloma osobami to na nic innego czasu by już nie miał. Bo ciągle ktoś z tych jego przyjaciół potrzebowałby spowiedzi, porady, pocieszenia, miałby dylemat moralny, a może zwyczajnie chciałby się spotkać na kawie czy pograć z nim w piłkę. No tak, to nic dziwnego, w końcu z przyjacielem pije się kawę i gra w piłkę. Dlatego nie można księdza "zawłaszczać" dla siebie.

Natomiast jeśli wiedza i duchowość księdza tak bardzo ci imponuje zawsze można zapytać czy zgodziłby się być twoim kierownikiem duchowym. Tylko i z tym trzeba ostrożnie jeśli osoba danego księdza bardzo cię pociąga. Poza aspektem uczuciowym, tzn. tym, że ty się możesz w nim zakochać lub on w tobie (tego nigdy nie możesz wykluczyć) grozi Ci jeszcze jedno niebezpieczeństwo: że osoba księdza przesłoni Ci Boga. Że zaczniesz podziwiać cechy księdza, że to on będzie twoją wyrocznią i nie będziesz na jego słowa patrzeć jak na słowa Boga tylko jego własne. Że to będzie taki kult księdza. Dlatego tę sprawę też należy dobrze przemyśleć. A przyjaciół szukać nie na plebanii tylko w swoim gronie.

1 Tekst pochodzi z Pontyfikału rzymskiego. Obrzędy święceń biskupa, prezbiterów i diakonów.

Kasia i Tomek

Redakcja portalu



Wasze komentarze:
 Dagmara: 21.11.2007, 13:41
 Do "owieczki".Bardzo mądrze piszesz o tych niechcianych uczuciach, choć powiem Ci,że z własnego przykładu wiem,że to nie jest tak do końca niepotrzebna miłość?Ja mam za sobą dwa takie jak mi się wydaje uczucia, które pokonałam z zyskiem dla siebie.Wydaje mi się,że jestem lepsza, pobożniejsza i dumna z tych znajomości!Jestem też dowartościowana, bo tacy wspaniali kapłani są moimi znajomymi.Oni nie wiedzą o moich uczuciach, bo zawsze starałam się chronić ich, a wręcz dużo się modlę za nich, aby wytrwali w swoim wyborze.Nigdy nie zrobiłabym niczego, co mogłoby ich z tej drogi zawrócić!Uwierzcie mi, można kochać księży miłością czystą, bezinteresowną, tak po prostu, bez podtekstu erotycznego!Jestem nawet pewna,że gdyby pojawił się taki wątek męsko-damski to nie byłoby takiego pięknego uczucia, ponieważ taki ksiądz okazałby się przez to zwyczajnym facetem, któremu tylko "jedno" w głowie.Kochamy ich za to,że są "ponad" tę sferę życia.
 owieczka: 20.11.2007, 22:22
 Jesli zagladaja na ta strone Ksieza, dobrze by bylo, gdyby zechcieli sie wypowiedziec w tej tak delikatnej sprawie jaka jest nieuporzadkowane uczucie do kaplana. Widze ze wiele dziewczat i kobiet uwiklalo sie w niepotrzebna nikomu milosc. Sama tez jestem w takiej sytuacji, rozmawiam o tych bolacych sprawach ze spowiednikiem, ktory wiele mi wyjasnia, pomaga, tlumaczy. Wszystko powierzam Bogu i mocno ufam w Jego pomoc i Milosierdzie. Przyznam, ze ta strona i wszystkie wpisy, komentarze, cytaty- bardzo sa potrzebne i przydatne takim wlasnie zagubionym owieczkom, ktore niewlasciwie ulokowaly swoje uczucie nie liczac zreszta na odwzajemnienie. To, ze nazbieralo sie juz tych ston z korespondencja, swiadczy o tym, że takie niepotrzebne uczucie zawladnelo sercem niejednej. Nie wiem, czy jest to jakas pociecha, bo pociechy i ratunku trzeba nam szukac u Najwyzszego, dlatego dobrze by bylo, gdyby choc czasami jakis kaplan porozjasnial nam troche w glowach i sercach. Mysle, ze jest to bardzo potrzebne. Boze, okaz nam swoje Milosierdzie i pomoz wyzwolic sie od tego uczucia...
 aga: 19.11.2007, 09:31
 A ja chciała bym patrzyć na niego każdego dnia, jak oddaje cześć BOGU i służy ludziom.Raduje się moje serce i dziękuję Panu że kogoś takiego spotkałam.Kocham Boga i osobę która oddała Panu swoje życie.OJCZE Nasz Który Jesteś Obecny w naszym życiu.Rozjaśniaj nasze drogi ,nasze myśli i czyny,byśmy byli godni Twojego Królestwa...Niech Będzie Wola TWOJA
 zakochana16: 18.11.2007, 23:36
 do mmm w jakim sensie...
 mmm: 18.11.2007, 18:30
 A jeżeli jest całkiem inaczej i nie może się znieść swojego księdza
 zakochana16: 18.11.2007, 17:14
 do powolanej dzieki... chociaz dzisiaj bylam w mojej parafi na mszy to wchodzac do kosciola przyrzegnalam sie i prosilam Boga o sile i tak tez sie stalo siedzialam tam gdzie zwykle ale staralam sie nie myslec sluchalam slowa Bozego i rozmawialam z Bogiem moze to tez jakis sposub poprostu Go zlewalam choc to bolalo to sie ciesze... teraz patrze na oltarz na ktorym najwazniejszy jest On BOG pozdro
 Niepoprawna: 18.11.2007, 15:55
 Ja akurat nie zmieniłam parafii. Choć naprawdę było ciężko. Dziewczyny z tego da się wyjść. W razie problemów proszę o odp. w komentarzu może razem coś zdziałamy ;)
 Powołana<+>: 18.11.2007, 09:56
 Do zakochanej...Ja też zmieniłam parafie i nie czuje żebym coś straciła,a wręcz przeciwnie-zyskałam...Nie skupiam sie na Księdzu,który kiedyś mi sie podobał,nie zastanawiam się czy akurat dziś będzie odprawiał Mszę...teraz po prostu idę do Kościoła,żeby sie pomodlić...i teraz dopiero skupiam się nad tym ,co zrozumiałam,że jest dla mnie na prawdę ważne<+> pozdrawiam i obiecuję dać Ci już spokój:p
 zakochana16: 17.11.2007, 12:09
 Do powolanej bardzo dziekuje ci za twoje slowa ... wiesz one zgadzaja sie z moimi bo chce isc teraz -w najblizszym czasie do spowiedzi wyrzucic to wszystko z siebie i zaczac wszystko od nowa zastanawiam sie nad zmiana parafi choc bedzie to trudne ale zobacze przekonam sie kto tak naprawde jest dla mnie wazny...pozdrawiam!!!


 Powołana<+>: 16.11.2007, 21:37
 Do zakochanej16...Jeżeli ktoś powoli zaczyna Ci przysłaniać Boga,to znaczy że uczucie,którym darzysz tego człowieka nie jest miłością.Można kochać drugiego człowieka i to wcale nie zakłóca kontaktów z Bogiem-jeżeli to prawdziwa miłość...Powiem więcej:powinniśmy darzyć ludzi miłością,gdyż właśnie poprzez drugiego człowieka przychodzi do nas Chrystus.Zastanów się czy czasem nie"podpowiadasz"Bogu modląc się:Panie Boże...pragnę postępować według Twojej woli,którą jest.........." Doskonale rozumiem Twoją trudną sytuacje w jakiej się znalazłaś-bo sama jeszcze całkiem niedawno w takiej byłam.Pomyśl,co Bóg chciał Ci powiedzieć,doświadczając Cię w ten sposób...nic nie dzieje się bez przyczyny,a to co Cię spotkało może być wskazówką od Boga...nie mówię tu konkretnie o życiu zakonnym...to Ty powinnaś umieć odnaleźć ukryty sens tego co Cię spotkało.A ciągłe zasłanianie się "miłością"do tego Księdza nie doprowadzi Cię do niczego dobrego...musisz wiedzieć konkretnie czego chcesz"szczerość to nie wada,kłamstwo to zdrada"..i zdecydowanie powiedzieć sobie NIE w pewnych sprawach...wiem..to wymaga wielkiego poświęcenia,ale wiedz,że Bóg Ci to kiedyś na pewno wynagrodzi.Najlepszym wyjściem byłoby całkowite odizolowanie się od tego Kapłana i skupienie się głównie na Bogu,a nie na Jego pośrednikach(Księżach),nie wolno nam zapomnieć kto tak na prawdę jest dla nas ważny.Jest jeszcze jedna sprawa:wyrzuty sumienia że źle postąpiłaś i Twoje ciągłe myśli o tym Duchownym-to też musi być jakiś znak...może pasuje Ci ta cała sytuacja,ale boisz się konsekwencji...zastanów się......
 zakochana16: 16.11.2007, 18:46
 do powolanej tak owszem zgadzam sie z toba ale jesli ten ktos pomalu przyslania ci Boga... ja nie chce do tego doprowadzic chce zeby Bog dobrze ukierunkowal ta milosc...pozdrawiam
 Powołana<+>: 16.11.2007, 17:20
 Do zakochanej16....hmmmm...czytam Twoje wypowiedzi regularnie:p i tak sie tylko zastanawiam...bo ostatnio napisałaś coś,co mnie bardzo zastanawia... pozwól że skomentuje to co napisałaś...według mnie nie powinnaś prosić Boga o to żeby zabrał miłość z Twojego serca do tego Księdza...bo zastanówmy się...co to jest miłość??czy to tylko uczucie które istnieje między mężczyzną a kobietą(chłopakiem a dziewczyną)??ależ nieee...miłość to również miłość braterska,miłość matczyna,miłość do Boga itp.sądzę że niepoprawnym jest prosić Boga żeby zabrał od nas miłość do drugiego człowieka...o miłość trzeba prosić,a nie od niej uciekać...(poczytaj w Piśmie św.,co św.Paweł napisał o miłości)...
 skąd?: 16.11.2007, 17:12
 Właśnie skąd?
 Dagmara: 16.11.2007, 16:13
  Ale piękny cytat! Skąd go masz?
 kamala: 16.11.2007, 11:20
 dobrze ... pozdrawiam mnie uratował kiedyś jeden cytat ,dzieki niemu coś zmieniło się we mnie :-) ten cytat mówi o miłości kobiety do mężczyzny ''JEŚLI TYLKO PRZEZ GRZECH MOGŁABYM CIĘ OCALIĆ ( dla siebie) TO MAM WYSTARCZAJĄCO DUŻO SIŁ AŻEBY CIĘ UTRACIĆ'' pozdrawiam i życzę dużo sił i wytrwałości pzy odkrywaniu własnej drogi ... bo tylko kochając uczymy się miłości
 zakochana 16: 15.11.2007, 19:52
 do kamili ja nie modle sie o to by On byl ze mna modle sie o to by wytrwal w swoim powolaniu a Boga prosze o zabranie z mojego serca milosci do Niego i o rozpoznanie swojego powolania pozdrawiam!!!!
 niepoprawna: 15.11.2007, 08:28
 Jak czytam te wasze komentarze to uśmiecham się w duchu, że sama kiedyś tak się zachowywałam. Dziewczyny bądźcie silne!
 kamala: 14.11.2007, 17:55
 czas ,sprawia ,że łatwiej jest nam się pogodzić z tym na co czasem nie mamy wpływu.Bardzo cierpiałam z powodu miłości ,dopiero teraz wiem jak bardzo byłam niedojrzała w moim postępowaniu ,w ciągu trzech lat przeszłam jakby przez kolejno 3 etapy dochodzenia do miłości ,i przyznam ,że ten drugi był najtrudniejszym ale przyniósł najwięcej owoców
 kamala: 14.11.2007, 17:48
 do zakochanej ...z własnego doświadczenia wiem ,że gdy codziennie modliłam się za kogoś na kim mi zależało ,modlitwa sprawiała ,że musiałam o nim pamiętać , a pamięć o nim ...,że trudno mi było o niim zapomnieć ,nie mówię Ci abyś przestała sie modlić ,to byłoby bardzo nierozsądne ,spróbuj jednak na modlitwie bardzij skupić się na miłości do Pana niż na prośbach ,jeden ksiądz nauczył mnie ,że Pan Bóg wie co jest dla nas najlepsze więc proszę Go aby rozdzielał potrzebne łaski tym ,których mu kiedy kolwiek polecałam
 wiesz aniu: 13.11.2007, 20:18
 też mi się nie podoba, tak nie można.
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] (31) [32] [33] [34] [35]


Autor

Treść

Nowości

św. Ludwik Maria Grignion de Montfortśw. Ludwik Maria Grignion de Montfort

Modlitwa do św. Ludwika Marii Grignion de MontfortModlitwa do św. Ludwika Marii Grignion de Montfort

Litania do św. Ludwika Marii Grignion de MontfortaLitania do św. Ludwika Marii Grignion de Montforta

Ludwik Maria Grignion de Montfort - rycerz czy niewolnik?Ludwik Maria Grignion de Montfort - rycerz czy niewolnik?

Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślamiJa jestem krzewem winnym, wy latoroślami

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5)Kto trwa we Mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5)

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej