Polska WigiliaUrok świąt Bożego Narodzenia jest na tyle zniewalający, że obchodzą je także, w swoisty sposób, ludzie niewierzący, wybierając dorodne karpie i choinki, a także zabiegając o podarki dla najbliższych. Cala ta otoczka świąt byłaby jednak niewiele warta, gdyby Pan Jezus naprawdę się nie narodził.Dzień uznawany za czas przesilenia zimowego, po którym noce stają się coraz krótsze, a dnia przybywa, był świętem już w czasach pogańskich. Nasi przodkowie obchodzili wtedy "gody" i powiadali, że jest to "noc, co gody styka". Jeszcze po wielu wiekach, czas adwentu nazywano "przedgodziem". Wokół świątecznej datyRzymianie od 17 grudnia oddawali cześć Saturnowi, a Grecy - Kronosowi. Zwieńczeniem tych uroczystości było święto narodzin Niezwyciężonego Słońca. Za to Słowianie obchodzili o tej porze roku Dziady, święto o charakterze zaduszkowym. Ucztowali wówczas ze zmarłymi, palili dla nich ogień, a także bratali się ze zwierzętami, które miały użyczać zmarłym swoich ciał. Wszystkie elementy Dziadów odcisnęły ślady na obrzędowości polskiej Wigilii, np. zasiadając do stołu klaskano w dłonie - aby nie zająć miejsca, które mogła sobie wcześniej upatrzyć dusza przodka - a po wieczerzy zostawiano na stole, aż do poranka, potrawy wigilijne dla zmarłych. Podtrzymywano również obrzędy ognia: wypiekano kołacze w kształcie słońca, palono w płomieniach drewniane kloce - tzw. kłody Chrystusa - a ze wzgórz spuszczano ogniste koła.Kościół, zamiast walki, wybrał drogę chrystianizacji pogańskich wierzeń i tradycji. Proces ten polegał na swoistej inkulturacji: zamiast zakazywać udziału w uroczystościach pogańskich, przeniknięto je chrześcijańskimi treściami. Chrześcijanie pierwszych wieków nazywali Chrystusa "Słońcem sprawiedliwości", toteż Ojcowie Kościoła skojarzyli pogański kult solarny ze świętami Narodzenia Pańskiego. Pierwsze wzmianki o obchodach Bożego Narodzenia pochodzą z połowy IV w., ale datę świąt wielokrotnie zmieniano. Tylko na Wschodzie ustaliła się ona na długie wieki na 6 stycznia, kiedy obchodzono uroczystość Objawienia Pańskiego. Ta data również nie była przypadkowa, bo Egipcjanie, Grecy i Rzymianie obchodzili wcześniej 6 stycznia święto ku czci narodzin bóstw roślinności: Dionizosa i Ozyrysa. W dniu, w którym obchodzono Epifanię - to znaczy objawienie się bóstwa - my świętujemy uroczystość upamiętniającą hołd złożony Dzieciątku przez Mędrców ze Wschodu. Datę obchodów Bożego Narodzenia na 25 grudnia ustalił ostatecznie w IV w. bullą papieską, Kalikst II. Jaka Wigilia, taki cały rokPrzysłowia ludowe doradzały roztropne przeżycie dnia wigilijnego, który miał być zwiastunem pomyślności, albo jej braku, w nadchodzącym roku. Wszyscy podrywali się o poranku ze swych posłań, bo przecież: "kto w Wili- ję ospały, taki też przez rok cały". Cały dzień, aż do wieczerzy, unikano wszelakich kłótni, zabiegając o pozytywne zwiastuny niedalekiej przyszłości. Myśliwy próbował upolować jakiegoś zwierza, wędkarz - złowić jaką bądź rybę, a złodziejaszek - cokolwiek ukraść.Gospodarz przygotowywał do wieczerzy główną izbę, ustawiając w jej kątach snopy pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia. Zanim na przełomie XVIII i XIX w. przyjął się w Polsce z południowych Niemiec zwyczaj zdobienia drzewka, zawieszał u powały "sad" - chojaczek sośniny, przystrojony świeczkami, orzechami, jabłkami i pierniczkami albo "podłaźniczkę" - małą jodełkę, wierzchołkiem ku podłodze, ewentualnie "świat" - różnobarwne opłatki, z gałązką sośniny, kolorowymi stoczkami i jabłuszkami. Po przystrojeniu izby pozostawało mu tylko rozściełanie siana, szczególnie obficie na stole, pod obrusem. Później tym siankiem obwiązywano także drzewa w sadach. Za to gospodynie od świtu krzątały się przy paleniskach, aby zdążyć z przygotowaniem wszystkich potraw na wieczorny postnik. Ale cóż to za postnik? Raczej wykwintna, acz bezmięsna, uczta. Potraw musiało być siedem - tyle, ile dni ma tydzień, albo dziewięć - bo tyle jest chórów anielskich, albo dwanaście - dla uczczenia Dwunastu Apostołów. Wszystko zależało od majętności i statusu społecznego biesiadników, tradycji regionalnych i rodzinnych, a także gustu podniebienia. Pośród zup dominowały: żur, barszcz, grzybowa, migdałowa albo rybna. Najważniejsze było danie rybne: śledź, karp, sandacz albo szczupak, bo ryba to przecież symbol samego Chrystusa. Były jeszcze kapusta z grzybami albo grochem i słodkie rarytasy: kluski z makiem, ma- kiełki, kasza jaglana ze śliwkami, albo kutia - czyli pszenica lub pęczak z miodem i makiem. Spośród wypieków, które pojawiały się na wigilijnym stole, najważniejsza była strucla, czyli słodka bułka drożdżowa, przybrana plecionką i posypana czarnuszką. Musiała być duża, skoro miała - i to aż do Trzech Króli - zastępować chleb. Biały jak śnieg...Kiedy na niebie rozbłysła pierwsza gwiazda wszyscy łamali się opłatkiem, składając sobie życzenia. Opłatek był znany już za panowania Karola Wielkiego, a do Polski dotarł dopiero w XV w. Wypiekany w żelaznych foremkach, z mąki rozrobionej z wodą, zdobiony był najczęściej wizerunkiem Świętej Rodziny. Białym opłatkiem gospodarz przełamywał się z domownikami, tymi z rutką częstowano bydło, natomiast żółtymi i czerwonymi pieczętowano listy. Kolorowe opłatki zdobiły także drzwi wejściowe do chaty, przypominając, że Zbawiciel narodził się w Betlejem, czyli "domu chleba". W zamożnych domach pojawiały się czasem opłatki fnasycone miodem, symbolizujące dobrobyt.Do stołu zasiadano podług wieku, aby w takiej kolejności witać się ze śmiercią. Gospodarz intonował kolędę "Wśród nocnej ciszy", po której zabierano się do jedzenia, starając się nie odkładać ani na chwilę łyżki, aby - jak głosił przesąd - nie zemrzeć przed kolejną Wigilią. Podczas uczty podrzucano w górę ziarna grochu, aby rósł wysoko. Zanim nadszedł czas PasterkiPo wieczerzy śpiewano kolędy, wspominano minione Wigilie i łupano orzechy. Zabawiano się także rozmaitymi wróżbami, najczęściej matrymonialnymi. Kto wyciągnął spod obrusa zielone źdźbło mógł, już w karnawale, ślubować wybrance serca. Za to żółte zwiastowało starokawalerstwo albo staropanieństwo. Z liczby trzasków wyciąganych palców w stawach, próbowano poznać liczbę przyszłego potomstwa. Spod obrusa wyjmowano nie tylko źdźbła, ale i kartki z dowcipnymi przepowiedniami albo ukryte tam wcześniej drobne przedmioty.Bacznie spoglądano w niebo, bo z "dwunastnicy" - dni pomiędzy Bożym Narodzeniem a Trzema Królami - przepowiadano pogodę. Kolejnym dniom przypisywano następujące po sobie miesiące. Zabawom towarzyszyły przez cały wieczór dźwięki kolęd, a na końcu śpiewano "Bóg się rodzi". Kiedy już nadeszła pora gospodarze zaprzęgali furmanki i pędzili, aby zdążyć do kościoła przed sąsiadami i zapewnić sobie największe urodzaje. MICHAŁ GRYCZYŃSKI
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |