Inna ręka strzela, inna kule nosiRocznica zamachu na życie Papieża Jana Pawła II kieruje nasze myśli ku Matce Bożej Fatimskiej. Dziś bowiem już wiadomo, że to, co się wydarzyło 13 maja 1981 roku na placu św. Piotra w Rzymie, wiąże się bezpośrednio z trzecią tajemnicą fatimską - którą sam Papież pozwolił ujawnić światu w Roku Jubileuszowym.
Wizja, jaką w 1917 roku miała siostra Łucja dos Santos - wtedy mała dziewczynka z portugalskiego miasteczka Fatimy - była przerażająca: biskup odziany w biel jawi się jako zabity Ale na szczęście historia potoczyła się inaczej, bo Jan Paweł II, po zamachu na placu św Piotra, został cudownie ocalony "Inna ręka strzela, inna kule nosi" - skomentował później Ojciec Święty Sam zamachowiec natomiast dziwił się: "Dlaczego nie zginąłeś? Wiem, że dobrze celowałem, wiem, że kula była pewna i śmiertelna" - mówił do Papieża Ali Agca, gdy Jan Paweł II odwiedził go w więzieniu. Cud nie był jednak oczywisty w momencie, gdy padały strzały na placu św Piotra. - Gdy przewieziono Papieża do szpitala, ciśnienie straszliwie spadło, puls był prawie niewyczuwalny. Wszyscy obawiali się najgorszego - wspominał ksiądz Stanisław Dziwisz, sekretarz Papieża. - Trzeba więc było udzielić sakramentu chorych. Udzieliłem go na sali, przed samą operacją. Dopiero 23 maja lekarze wydali komunikat, że życiu Papieża nie grozi już niebezpieczeństwo. Papież bardzo dzielnie znosił cierpienie. Podczas całego pobytu w klinice Gemelli nigdy się nie skarżył, nie narzekał. Łóżko szpitalne było dla niego za krótkie, ale się nim zadowolił. W ogóle na wszystko się zgadzał. Łatwy pacjent. Bardzo łatwy - mówili lekarze. Bardziej niż własnym zdrowiem, martwił się o umierającego w tym czasie w Polsce kardynała Wyszyńskiego. - O śmierci Prymasa Tysiąclecia powiadomiono Ojca Świętego z kilkugodzinnym opóźnieniem. Przejął się tym, chociaż starał się tego nie okazywać - pisał później we wspomnieniach ks. Dziwisz. Cierpiący Papież wyjątkowo dużo się modlił. Gdy ranny osunął się na kolana ks. Dziwisza, powtarzał tylko: "Maryjo, Matko Moja!, Maryjo, Matko Moja!" Pierwsze słowa zaś, jakie wypowiedział w dzień po zamachu, brzmiały: "czy odmówiliśmy kompletę?". Po operacji zaś, od razu przyjął Komunię świętą. A następnego dnia, leżąc wprawdzie w łóżku, już koncelebrował Mszę świętą. Jak zawsze, także w szpitalu nie opuszczało go poczucie humoru: jedna z sióstr wspomina, że uważał, iż zanadto się o niego troszczono. Pierwszego dnia więc zbliżała się do niego z pewną obawą. Ale drugiego już było inaczej. Powiedziała mu nawet: "Ojciec Święty musi szybko wstać z łóżka, żeby nabrać sił". A on się roześmiał i odparł: "Patrzcie no, siostra straciła swoją nieśmiałość!". Gdy opuszczał szpital, nie było końca papieskim słowom wdzięczności i przeprosinom za kłopot, jaki sprawił szpitalowi, lekarzom, pielęgniarkom. Z życzliwością Jan Paweł II od początku odnosił się także do swego zamachowcy. Już w cztery dni po zamachu, przebaczył mu próbę zabójstwa. Spotkał się też z matką Ali Agcy, obiecując, że pamięta o niej w swoich modlitwach. Że ocalenie zawdzięcza Matce Bożej Fatimskiej - dla Papieża od początku było oczywiste. Dzień zamachu: 13 maja zbiegł się przecież właśnie z Jej świętem. "Byłaś mi Matką zawsze, a w sposób szczególny 13 maja 1981 roku, kiedy czułem przy sobie Twoją obecność" - powiedział później. A u stóp Pani Fatimskiej złożył swe zakrwawione szaty. W koronie figury zaś umieścił kulę z pistoletu zamachowca. W Roku Wielkiego Jubileuszu, odwiedzając Fatimę, Ojciec Święty jeszcze raz wyraził wdzięczność za ocalone życie. I właśnie u stóp Matki Bożej Fatimskiej złożył pierścień, który otrzymał kiedyś od kard. Wyszyńskiego. Ze znamiennym napisem, jald na nim widnieje: Totus Tuus - Cały Twój. - Była to jedyna rzecz, do której Papież był naprawdę przywiązany - zauważa jego bliski współpracownik ojciec Konrad Hejmo z Watykanu - Oddał ją na koniec Matce Bożej, by podkreślić, że teraz nie ma już nic. Ta bezgraniczna ufność jednak daje mu siłę.
Słowa ciężko chorego kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa PolskiUmiłowani Biskupi Pomocniczy, Drodzy Dziekani, Prezbiterzy, Ludu Boży Kościoła Świętego w Ojczyźnie!Zachodzące bolesne zdarzenia, które wstrząsnęły sumieniem całego świata od chwili, gdy strzały ugodziły w Głowę Kościoła Chrysustowego, są przyczyną tak wielkich przemieszczeń naszych osobistych uczuć i przeżyć, że uważamy je dzisiaj za niezwykle drobne i skromne w porównaniu z tym, co dotknęło Ojca Świętego, tego niezmordowanego Apostoła pokoju i miłości w całym świecie. Dotyka to zarazem jakąś bolesną czarną plamą kultury światowej, która nie umie zabezpieczyć Apostoła światowego ładu, pokoju, miłości i sprawia, że ludzie współcześni czują się zaniepokojeni o bezpieczeństwo świata. Znamy wszyscy podejmowane niezwykłe trudy Głowy Kościoła. Jan Paweł II stanął na czele wszystkich heroldów pokoju i miłości. I widocznie ta praca, tak przecież błogosławiona, przeszkadza mocarzom ciemności, skoro podejmowali przeciwko Ojcu Świętemu te bolesne ciosy. Ale czymże są one, najbardziej bolesne, w porównaniu z tą wielką boleścią, którą rodzina ludzka przeżywa dziś. Nadzieje cała ludzkpść łączyła z błogosławioną pracą Ojca Świętego. Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze osobiste cierpienia, udręki, starajmy się dołączyć do tych wielkich udręk świata. Na pewno Ojciec Święty też tak to przeżywa, ażeby osobiste udręki składać w dłonie Matki Kościoła, której zawierzył się na Jasnej Górze. To jest jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem nasze osobiste cierpienia stają się maluczkie i dlatego, najmilsi, i ja, dotknięty obecnie w najrozmaitszych moich dolegliwościach fizycznych, muszę uważać je za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło Głowę Kościoła. I dlatego proszę was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji i na Jasnej Górze, i w świątyniach warszawskich i diecezjalnych, gdziekolwiek, żebyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną ku Matce Chrystusowej o zdrowie i siły dla Ojca Świętego. Czyńmy te niewielkie ofiary, ażeby ich wdowi grosz wyjednał nam miłosierdzie Boże, żeby Chrystus rozeznał wielką miłość, którą mamy do jego zastępcy na ziemi. Wraz z wami, moi najmilsi współpracownicy i dzieci Boże, klękam przed tronem łaski i wraz z wami proszę o zdrowie dla Głowy Kościoła. Niech Pan go nam zachowa i niech Pan go ożywi swoimi mocami. I niech to Pan sprawi, ażeby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii. Błogosławię was w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Orędzie abp. Jerzego Stroby, metropolity poznańskiego, ogłoszone 14 maja 1981 rokuUkochani Bracia Kapłani i Archidiecezjanie!Wiadomość o zamachu na papieża Jana Pawła II wstrząsnęła światem, napełniła bólem katolików i wielu innych ludzi, którzy są pod urokiem jego wspaniałej osobowości. Najgłębszą reakcję oburzenia, lęku, współczucia i głębokiej troski wywołała jednak w Polsce. Kochamy bowiem naszego Papieża. Stał się nam Bratem i Nauczycielem, przede wszystkim przez swoją pielgrzymkę do Polski i w ciężkich dla naszego narodu dniach ubiegłej jesieni, kiedy przypomniał światu historycznie uzasadnione prawo narodu polskiego do niezawisłości i samodzielności w rozstrzyganiu swoich praw. Dobroć i bezpośredniość Ojca Świętego, a także jego głęboka wiara i wielka mądrość są potrzebne dzisiejszemu człowiekowi. Bardzo także potrzebny jest Ojciec Święty nam Polakom. Polecam go dlatego waszej serdecznej modlitwie. Proście Ojca Niebieskiego za przyczyną Królowej Polski, aby przywrócił go do pełnego zdrowia i pozwolił mu nadal sprawować jego wielką służbę wobec Kościoła i świata, Polski i każdego człowieka. Modlitwom waszym polecam raz jeszcze naszego ukochanego Księdza Prymasa, którego choroba przedłuża się, a stan zdrowia pogarsza. I on jest tak bardzo potrzebny Kościołowi powszechnemu, Kościołowi w Polsce i naszemu krajowi. Prosimy za przyczyną Pani Jasnogórskiej, by Pan Bóg przywrócił mu zdrowie i siły. Łącząc się z wami w tej modlitwie za Ojca Świętego i Księdza Prymasa, wszystkich was pozdrawiam i serdecznie wam błogosławię. Spontaniczna, żarliwa, pełna nadziei modlitwa stanowiła pierwszą reakcję wielu milionów chrześcijan, zarówno katolików, jak i prawosławnych oraz protestantów. Widomym znakiem zjednoczenia Ludu Bożego na modlitwie w intencji Ojca Świętego była m.in. obecność prawosławnego metropolity Melitona, przedstawiciela Patriarchy Konstantynopola, na uroczystej modlitwie na placu św. Piotra w czwartek, 14 maja. Modlitwom tym przewodniczył wikariusz diecezji rzymskiej, kard. Ugo Poletti. Metropolita Meliton odczytał tamże modlitwę po grecku. MILENA KINDZIUK
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |