Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Czy onanizm jest grzechem?

Proszę o jednoznaczną odpowiedź na pytanie: Czy onanizm jest grzechem śmiertelnym czy nie? Udzielając odpowiedzi, proszę nie zapomnieć o tym, że niektórzy ludzie grzech ten popełniają nałogowo: nie chcieliby grzeszyć, ale wola odmawia im posłuszeństwa, jest za słaba.

Odpowiem Panu tylko tyle, że jako kapłan bardzo proszę penitentów, żeby mając taki grzech na sumieniu, nie przystępowali do komunii świętej, zanim nie otrzymają rozgrzeszenia w sakramencie pokuty. Zarazem bardzo staram się o to, żeby nie podawać tego rozstrzygnięcia w sposób bezduszny. Człowiek, który przychodzi z takim problemem do księdza, często jest człowiekiem bardzo znękanym; wielokrotnie podejmował "ostateczne postanowienia" w walce z nałogiem, tymczasem nałóg za każdym razem okazywał się jakby drwić z takich postanowień: Niekiedy w całym tym utrapieniu nawiedzają człowieka myśli, że widocznie taka już jest nasza fizjologia, że są to całkiem naturalne sposoby rozładowania seksualnego napięcia, że naukę o grzeszności onanizmu wymyślili zarażeni manicheizmem zakonnicy.

Ludziom uwikłanym w ten nałóg współczuję serdecznie również z tego względu, że zwykle są oni ofiarami współczesnej atmosfery, dalekiej od uszanowania tego wszystkiego, co w ludzkiej płciowości jest jakby święte, co domaga się czystości i pracy duchowej. Banalna to prawda, że człowiek ma prawo do tego, żeby społeczność mu raczej ułatwiała, niż utrudniała dobre postępowanie. Tymczasem modele postępowania w zakresie moralności seksualnej, z jakimi spotykamy się nieustannie w kinie czy telewizji, odbiegają niekiedy daleko od wzorca chrześcijańskiego.

Ale największe współczucie wobec ludzi, którymi zawładnął nałóg, budzi to, że w tej ich sytuacji ujawnia się szczególnie wyraźnie niszczycielskie działanie grzechu. Grzech jest czymś więcej niż tylko złym czynem, on dokonuje jakichś niedobrych zmian we wnętrzu człowieka: zmniejsza w nas naturalną skłonność ku temu, co dobre, zmniejsza zarazem nasze naturalne opory wobec zła. W ten sposób grzech tworzy w człowieku jakby drugą naturę. Natura pierwsza, która wyszła z ręki Stwórcy, była całkowicie zwrócona ku dobru, a choć uszkodził ją poważnie grzech pierworodny, przecież zachowała jeszcze sporo z tej swojej fundamentalnej intencjonalności ku dobru, a co ważniejsze: w Chrystusie otrzymaliśmy nadzieję całkowitego uzdrowienia naszej pierwszej natury. Tymczasem nasze grzechy osobiste działają w kierunku dokładnie odwrotnym: dopełniają zniszczenia zapoczątkowanego przez grzech pierworodny, budują w człowieku jakby naturę drugą, zwróconą zasadniczo ku złu.

Tajemnica grzechu jest naprawdę groźna. Grzech jest to - powiada katechizm - świadome i dobrowolne złamanie prawa Bożego. Ale każdy popełniony grzech zwiększa naszą niewolę: coraz trudniej człowiekowi postępować zgodnie z prawem Bożym; ta moja druga, niedobra natura naciska coraz więcej, abym popełniał grzechy następne. Grzech rodzi grzech; jak często powtarzał św. Augustyn: szczególnie ciężką karą za grzech jest to, że człowiek prawie nie może już powstrzymać się od grzechów następnych. Tę groźną tajemnicę grzechu opisuje dramatycznie św. Paweł: tych, którzy postępują bezbożnie, "Bóg wyda na łup ich własnych namiętności, aby dopuszczali się nieczystości i bezczeszczenia własnych ciał" (Rz 1,24). Na tajemnicę zniewolenia do grzechu wskazują również biblijne pojęcia zatwardziałości serca i zaślepienia. Apostoł Paweł poucza, że człowiek może "doprowadzić siebie do zatwardziałości i oddać się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste" (Ef 4,19). Są tacy, "których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga" (2 Kor 4,4).

Człowiek, który popadł w nałóg, tej groźnej tajemnicy grzechu doświadcza szczególnie namacalnie. Nie znaczy to oczywiście, żeby był człowiekiem gorszym od innych, którzy są wolni od takiego nałogu; z nałogu wynika tyle tylko, że trzeba się z niego wyzwolić. Bo z grzechem jest jak z chorobą; są choroby jawne i są choroby ukryte, i te ostatnie mogą być groźniejsze od tych pierwszych. Każdy grzech pustoszy człowieka duchowo, raz jednak spustoszenie to widać (jak w przypadku nałogu) gołymi oczami, kiedy indziej jest ono ukrytym rakiem, który drąży nasz duchowy organizm i - jeśli nie uleczy nas łaska Chrystusa - ujawni się w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

Jak walczyć z nałogiem samogwałtu? Przede wszystkim nie egocentrycznie. To, że "dorobiłem się" jakiegoś nałogu, ogromnie upokarza moją miłość własną. Człowiek postanawia więc - kierując się bardziej miłością własną niż pragnieniem duchowej czystości - wykorzenić z siebie swój nałóg. Ponieważ zaś takie egocentryczne postanowienie bywa zwykle nieskuteczne, więc ogarnia mnie przygnębienie, rozpacz, zniechęcenie, albo też przeciwnie: zaczynam sobie bagatelizować nałóg, tłumaczyć sobie, że wszyscy ludzie mają jakieś nałogi, wmawiać sobie, że jest to sprawa czysto fizjologiczna, nie zaś moralna.

Otóż walka z nałogiem winna być jednocześnie przezwyciężaniem swojego egocentryzmu. Trzeba uczyć się pokornej radości z każdego drobnego sukcesu w tej walce: bo drobne sukcesy pracują na postawę ostateczną, choćby tego nie było widać, choćby nawet chwilami wydawało się, że drobne sukcesy niczego nie posuwają naprzód. Muszę też porzucić wszelkie lęki, czy sobie poradzę w chwili pokusy, albo czy w ogóle zdołam się z tego nałogu wyzwolić. Są to lęki egocentryczne: niepokoi mnie to, czy ja sobie poradzę, czy ja odniosę zwycięstwo.

Tymczasem zawsze, kiedy przychodzi nam zmagać się ze złem, powinniśmy pamiętać o tym, że tylko Chrystus może nas skutecznie i raz na zawsze od zła uwolnić. Nałóg, czy nawet sama tylko świadomość, że mogę nie oprzeć się pokusie (a któż z nas może za siebie ręczyć?), jest świadectwem, że trzeba nam szukać coraz głębszej, prawdziwszej więzi z Chrystusem. Niestety, nawet tutaj człowiek może zachowywać się egocentrycznie: bo przecież nie chodzi o to, że to ja mam pogłębić moją więź z Chrystusem, nadać jej większą prawdziwość. To, co ja mogę tu zrobić, to pokornie szukać Chrystusa, prosić Chrystusa o łaskę Jego nawiedzenia i Jego mocy, przepraszać Go za to, że się przed Nim zamykam, choć najczęściej - na skutek swojego zaślepienia - nawet o tym nie wiem.

Chrystusa szuka się przez modlitwę i pragnienie zachowywania Bożych przykazań, przez przystępowanie do sakramentów, świadczenie dobra innym. Dlaczego jednak skuteczność tych środków, jeśli je stosujemy w walce z naszymi nałogami, jest tak różna? Dlaczego jedni doświadczają ich skuteczności w sposób wręcz cudowny, a innym nawet te środki - a lepszych środków do walki ze złem Kościół już nie ma - nie pomagają? Odpowiedź wydaje się prosta. Jedni, stosując te środki, dostąpili łaski zjednoczenia z Chrystusem, łaski cudownie przemieniającej człowieka. Drudzy wciąż jeszcze o tę łaskę muszą się ubiegać: oby tylko nie zwątpili w moc Chrystusa, oby tylko zawsze pamiętali, że łaska Chrystusa jest jednocześnie darem, a zarazem trzeba jej szukać w pocie czoła; oby tylko nie zrazili się niepowodzeniami, ale ciągle na nowo podejmowali walkę ze swoim złem, choćby chwilami wydawała im się ona beznadziejną. Chwila wyzwolenia przyjdzie na pewno, może już wkrótce, a przeważnie wcześniej, niż się tego spodziewamy.

Jest to bardzo charakterystyczne dla doświadczeń ludzi, którzy przezwyciężyli nałóg mocą wiary, że opuścił on ich właściwie nie wiadomo kiedy. Walczyli z nim i nie bardzo im się to udawało, popadali w zwątpienie i nabierali nowej nadziei, mnożyli modlitwy, a Chrystus jakby ich nie wysłuchiwał: aż pewnego dnia ze zdumieniem stwierdzili, że są wolni. Teraz sami sobie się dziwią, że mogli kiedyś trwać w nałogu; wierność Bożemu prawu wydaje im się taka prosta!

I jeszcze trzy wskazówki szczegółowe. Po pierwsze, nie trzeba na swoich trudnościach z przezwyciężeniem nałogu koncentrować swojej głównej moralnej uwagi. Dobrze jest czasem modlić się jakoś tak: "Panie Boże, wiem, że moje grzechy są wielkie. Może większe, niż zdaję sobie z tego sprawę. Ale przecież Ty widzisz, że jestem nie tylko grzesznikiem, że sporo jest we mnie dobrego. Wiem, moje dobro jest Twoim darem, ale jest ono zarazem świadectwem, że nie jestem tobie tak zupełnie niewierny. Zapewne czynione przeze mnie dobro jest skażone grzechem, ale jednak trochę tego dobra we mnie jest. Pomóż mi wyrwać się z moich grzechów, a zarazem dziękuję Ci za to wszystko dobro, które już teraz czynię!"

Każdego, kto nie może sobie poradzić ze swoim nałogiem, bardzo zachęcam do takiej modlitwy. Chodzi o to, żeby nie pozwolić szatanowi, aby narzucił nam nieprawdziwą perspektywę w spojrzeniu na mój grzech. Nie wolno mi bagatelizować grzechu, ale nie wolno mi również patrzeć na siebie wyłącznie przez pryzmat mojego grzechu. Źle jest, jeśli nie tęsknię za wyzwoleniem z mojego grzechu, ale również jest źle, jeśli straciłem nadzieję na wyzwolenie.

Po wtóre, zdarza się, że ktoś, udręczony nałogiem, zaczyna mieć żal do Pana Boga, że dał nam takie trudne przykazania. Tego rodzaju pretensje do Pana Boga zdradzają, że nie rozumiemy sensu Jego prawa, że przykazania traktujemy jako arbitralne nakazy lub zakazy. Toteż różne takie żale do Boga należy przezwyciężać modlitwą o dar rozumienia Bożych przykazań i o dar tęsknoty za tym dobrem, którego Boże przykazania bronią. Bo wydaje się, że większość naszych kłopotów z opanowaniem płciowości bierze się zarówno z niedostatku naszego przeświadczenia o sensie czystości, jak z wątłości naszych tęsknot, aby te sprawy ułożyć sobie naprawdę po Bożemu. Tu wydaje się leżeć główna przyczyna tego, że normy moralne wchodzące w zakres szóstego przykazania dekalogu uważamy za trudne. A przecież "przykazania Boże nie są trudne" (1 J 5,3). To my je czynimy trudnymi, jeśli na przykład zaczniemy kierować się niezdrową ciekawością albo będziemy zbyt leniwi, żeby od pokusy odwrócić się w samym jej początku.

Po trzecie, w walce z nałogiem nie trzeba chyba przeceniać potrzeby tzw. silnej woli. Czymś ważniejszym wydaje się mieć dostatecznie wielki cel. Ktoś może na przykład całymi latami walczyć z nałogiem palenia: raz po raz podejmował wielkie postanowienia, z najwyższym trudem osiągał jakieś nieznaczne sukcesy, wielokrotnie rezygnował z walki i znowu podejmował postanowienia. I oto pewnego dnia przyszedł zawał, choremu powiedziano, że palenie byłoby samobójstwem. Wówczas jakby nożem uciął: nałóg po prostu zniknął, bez wielkich postanowień, bez szczególnego przezwyciężania się. Chory bardzo egzystencjalnie zrozumiał, że nałóg jest czymś szkodliwym. Pojawił się wielki cel: ratowanie zagrożonego życia.

Podobnie bywa z wszystkimi nałogami. Jeśli ktoś popadł w jakiś nałóg i trudno mu się z niego wydobyć, niekoniecznie świadczy to o słabej woli. Sytuacja ta jest raczej świadectwem słabej wiary. Toteż nam wszystkim, ale zwłaszcza tym, którzy mają jakieś szczególne trudności z zachowaniem Bożych przykazań, trzeba często się modlić: "Wierzę, Panie, ale zdradź memu niedowiarstwu!" (Mk 9,24).

o. Jacek Salij

Wasze komentarze:
meg: 05.07.2008, 17:02
zawsze na ta stronę wchodzę dopiero gdy uda mi się z tym uporać i pójdę do spowiedzi... Mam nadzieję,że tym razem uda mi się wytrwać...zawsze mam taką nadzieję...wytrzymuję góra 3 tygodnie i upadam...a potem są długie miesiące oddalania się od Boga i strach przed spowiedzią, wstyd przed przyznaniem się do tego... Dziś po raz pierwszy jakiś ksiądz na spowiedzi do tego nawiązał....zawsze się tego bałam, ale myślę,ze mi to pomoże... to naprawdę jest nałóg-ale ufajmy,że można to przezwyciężyć
Ja: 03.07.2008, 17:14
Powiem tak ja borykam sie z tym już kilka dobrych lat, jestem uzależniony bo o tym wiem, a to dziwne bo w Boga wierze, i to bardzo staram sie jak mogę walczyć z tym nałogiem. Drugim problemem jest moja praca ktora jest na mase stresująca i czasem ucieczka w onanizm pozwala mi sie uspokoic, dlatego tez podjalem decyzje ze zminie prace a poprzez to reszta swojego zycia, Bo nie ukrywam Modlilem sie nie raz nie dwa o wspaniala druga połówke dla mnie i ja otrzymalem poprostu dostalem Anioła i myslalem ze juz sobie odpuszcze ten bzdurny gubiacy mnie ciezar (GRZECH) ale to nie takie proste, Pismo Sw, tez czytalem ale jak skonczylem studia i zaczalem pracowac, gdzies pogubilem swoje priorytety zapomnialem gdzie jest moje miejsce,CZASEM MAM CHEC KRZYCZEC PLAKAC, A NIE MOGE CZUJE JAK BY COS SIEDZIALO WE MNIE I NIEPOZWALALO MI SIE OCZYSCIC Z TEGO CIEZARU, nie wiem CO DALEJ ROBIC NAPRAWDE, MOJA DZIEWCZYNA O TYM WIE i caly czas sie modli za mnie, ja tez probuje, ale efektu nie widze, aczkolwiek widze efekt w innych sprawach jak Pan Bog pomaga mi w zyciu codziennym, nie wiem moze w tym jest odpowiedz... Pozdr.
gregor: 14.06.2008, 22:12
o joj
gregor: 14.06.2008, 22:11
jak to co masz jej doradzic ,poprostu ją.....uratuj od tego strasznego przyzwyczajenia i ją.....wspomagaj,sam wiem co to znaczy ,codzien zasiadam po pracy przed biurkiem ze skoteksem,poprostu nie moge sie z nim uporać,
pyzia: 31.05.2008, 12:34
Z ostatniego akapitu - " Jeśli ktoś popadł w jakiś nałóg i trudno mu się z niego wydobyć, niekoniecznie świadczy to o słabej woli. Sytuacja ta jest raczej świadectwem słabej wiary. " - przecież to to samo.
Andre: 30.05.2008, 09:50
Zapraszamy i zachęcamy wszystkich gorąco do odprawiania Godziny Miłosierdzia o godz: 15:00, oraz do odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego. Jest to jak przekazał Pan Jezus w Dzienniczku św. Faustynie (Dz. 59) godzina wielkiego Miłosierdzia dla świata i zapewnia nas, że żadna dusza nie zginie, a gdy chociaż jeden raz odmówi koronkę to nawet najcięższy grzesznik dostąpi wielkiego Miłosierdzia w godzinie śmierci. MI BARDZO POMAGA W WALCE Z GRZECHEM MASTURBACJI. UFAJCIE W NIESKOŃCZONE MIŁOSIERDZIE PANA JEZUSA
Kinga: 29.05.2008, 21:34
dziękuję za te słowa..... "upto: 16.04.2008, 13:41 w Bibli jest jednoznaczne stwierdzenie ew mat, Jezus mówi "... że lepiej jest uciac swoja prawa reke by cie nie gorszyla, nizli cale twoje cialo mialo plonac w ogniu" To grzech i nie ma ale, retoryka Boga jest jednoznaczna, trzeba ja przyjąc, kazde inne dzialanie jest wlasna interoretacja jego praw.. to zła droga :] Ps. ucieczka w np sport tez nie jest rozwiazaniem.. to ciezki grzech arozwiazanie lezy tylko w naszych sercach i pragnieniu milosci, czystej, do Boga... Polecam czytac pismo Swiete, POMAGA " dawno nie zaglądałam na tę stronę i nie wiedziałam, że ktoś jeszcze coś odpowie...dzięki. masz rację, jeśli chodzi o czytanie Bibli i całą resztę. Jeżeli już nie wiemy czy zło jest złem, to jest to sytuacja, w której szatan przychodzi pod pozorem dobra. tak jak przyszedł do Ewy w Raju. Jeżeli ktoś ma problem z jakimkolwiek nałogiem, to niech nie wystawia się na próbę. To zawsze będzie Twoją słabą stroną, miejscem w sercu, które boli i jest bardzo podatne na zranienia. Wszystkim, którzy walczą o czyste serce życzę wytrwałości i pokoju w sercu; proście Jezusa, aby On sam Was leczył. Bo z tego jest wyjście! Ale trzba z Bogiem współpracować. Życzę powodzenia!
zmartwiona.: 22.05.2008, 22:07
i ja mam ten problem... zaczelo sie to juz okolo 2 lat temu... i co najgorsze chodizlam do komunii nie wiedzac ze nie wolno mi... po takim czyms.. uswiadomila mnie kolezanka ktora zrobila to samo... ja niewiem co sie ze mna dzieje... niewiem moze to dlatego ze brakuje mi takiej czulosci... jeszvze nigdy z nikim nie bylam.. i to moze dlatego... sama nie wiem. chce z tym skonczyc ale... jo wlasnie zawsze jest to ale.. i staje sie. czsem nie potrafie sie opanowac i robei to nawet kilka razy dziennie.. a jestem jeszcze bardzo mloda...mam 16 lat. niedawno dopiero uswiadomilam soebie ze to jest uzaleznienie... mam nadzieje ze dam rade... i zwycieze.
szczęśliwa :): 09.05.2008, 18:44
nareszcie! nareszcie po 3-4 latach odważyłam się pojść do spowiedzi! bałam się naprawdę strasznie, ale nie bylo tak źle. czuję się taka szczęsliwa i lekka :) gnębi mnie tylko jedno pytanie...spodziewałam się, że ksiądz coś powie, moze nie zacznie od razu krzyczec, ale jednak chodzenie do komunii pomimo swietokradzkiej spowiedzi i masturbacja to dość poważne grzechy. natomiast ksiądz wspomniał coś o tym, zeby do komunii przystępować z czystym sercem i to wszystko. zaczęłam się więc zastanawiać, czy oby usłyszał moje grzechy. tzn ja nie mam sobie nic do zarzucenia, powiedziałam wszystko i nie starałam się niczego zataić, ale sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć....a jakie jest wasze zdanie? :) serdecznie pozdrawiam i dziękuje za te stronę (to dzięki niej zrozumiałam, jak bardzo grzeszę) :D
Amelia: 06.05.2008, 17:44
rownież mnie ten problem dotyczy.. ale najgorsze jest to że kocham Boga... i wiem ze nie powinnam tego robić... a mimo tego nie moge przezwyciężyć tego okropnego nałogu... kiedyś brałam już narkotyki (mimo tego że mam dopiero 14 lat) i wyszłam z tego... ale tylko dzięki temu że mój przyjaciel umarł... przez nałóg... teraz musze sie spiąć... żeby nikt nie musiał sie stać ofiarą... tylko jak przezwyciężyć tę nudę... :(( nie mam pojęcia co robić... kiedy mam tę.. ochote... nie moge nic innego zrobić... tylko TO... ;/
slaba: 24.04.2008, 10:23
Mam ten sam problem borykam sie z nim od ponad 2 lat a do tego mialam juz 10 mezczyzn:( blagam pomodlcie sie za mnie zeby uadalo mi sie uwolnic od tego...chce pieknej prawdziwej i czystej milosci ktorej tak naprawde nigdy nie zaznalam!Jesli macie podjcie mi jakas modlitwe ktora bede sie modlila zeby wyrwac sie z tej niewoli...
upto: 16.04.2008, 13:41
w Bibli jest jednoznaczne stwierdzenie ew mat, Jezus mówi "... że lepiej jest uciac swoja prawa reke by cie nie gorszyla, nizli cale twoje cialo mialo plonac w ogniu" To grzech i nie ma ale, retoryka Boga jest jednoznaczna, trzeba ja przyjąc, kazde inne dzialanie jest wlasna interoretacja jego praw.. to zła droga :] Ps. ucieczka w np sport tez nie jest rozwiazaniem.. to ciezki grzech arozwiazanie lezy tylko w naszych sercach i pragnieniu milosci, czystej, do Boga... Polecam czytac pismo Swiete, POMAGA
Kinga: 20.02.2008, 19:11
wspaniała odpowiedż###
Facet: 19.02.2008, 20:14
A w jakim innym celu chcesz ogladac takie filmy? hehe
Kinga: 19.02.2008, 17:43
masturbacja to grzech, oglądanie pornografii to grzech. Dobra, ale mam pytanie, może wydać się naiwne---czy istnieje coś takiego, jak oglądanie filmów pornograficznych w innych celach niż grzech, bez chęci pobudzenia???czy to tylko takie tłumaczeni... może ktoś dobrze znający ten temat potrafi mi odpowiedzieć... dzięki...
marek: 11.02.2008, 20:55
Wszystkim znekanym przez ten nalog polecam wspolnoty SLAA (uzaleznionych od eksu i milosci) lub inne podobne i terapie 12 krokowa wzorowana na terapi Anonimowych Alkoholikow. Najczesciej takie uzaleznienie wiarze sie z jakims naduzyciem emocjonalnym lub wprost seksulanym w dziecinstwie. czasami zyjemy z tym od dziecinstwa, wczesnej mlodosci w zasadzie bez decyzji, bez wlasnej woli. Nie mniej bardzo wazne jest zeby sobie z tym poradzic. Jesli ma forme uzaleznienia bedzie mial (nawet zaprzestany) nalog zly wplyw na nasze malzenstwo i wiele innych zachowan. Jedna uwaga co do tekstunp O. Augustyn SJ (Integralnosc seksualna)twierzdi, ze w wypadku nalogu i jezeli upadki zdarzaja sie pomimo staran i walki o trzezwosc, nalezy je traktowac jak grzech powszedni. No rozwiazniem wlasciwszym jest moim zdaniem poprostu systematyczna czesta spowiedz, trzeba jednak przy tym pamietac, ze Bog nas nie potepia, Bog nas kocha i rozumie i widzi w nas bardziej skrzywdzone dziecko niz grzesznika. Zycze wytrwalosci i lagodnosci
oOo: 19.01.2008, 21:10
Adamentum, myślę, że modlitwa jako nałóg nie jest grzechem :). jest raczej łaską od Boga. przecież z resztą tak powinno być: całe nasze życie powinno być nieustanną modlitwą, trwaniem z Chrystusem. nie mówię, żeby jak niektóre starsze panie modlić się bez przerwy, lecz by swą pomocą, życzliwością, szczerością, prawdą świadczyć o Chrystusie. to tak jakby modlitwa. ja sam też z tym walczę... wczoraj była malutka "rocznica" - już 2 tygodnie trwam w czystości. mozecie mówić: "2 tygodnie? tylko 2 tygodnie?", ale to dla mnie WIECZNOŚĆ! planuję jednak wytrwać minimum 26dni. dlaczego tyle? by wytrwać do swoich urodzin :). chcę, by ten okres czystości był moim prezentem dla Pana Boga za to, że jestem, za to, że On jest oraz ze to, że mnie wspiera. "Wierzę, Panie, ale zdradź memu niedowiarstwu!" (Mk 9,24) !!
Adamentum: 11.12.2007, 18:55
Czyli jeżeli nie wytrzymam bez codziennej modlitwy będę od niej uzależniony to będzie coś złego ..?
MŁODY: 10.12.2007, 05:15
...struktura człowieka:ciało,dusza.duch/dusza,duch,ciało/duch,cialo,dusza/duch,dusza,ciało?Duch,Dusza,Ciało... Boski TRÓJJEDYNY PORZĄDEK... znamy,przeczuwamy,znajdujemy,gubimy...Dostajemy.Módlmy się CALI ,żebyśmy byli JEDNO! -z dominikańskim po_zdrowieniem -("Jan")
MAriusz: 06.12.2007, 10:50
Adamentum... Najwazniejsze jest to ze mozesz sie od tego uzaleznic. I To o to chodzi. Wiary w to nie musisz mieszac by uznac ze to jest złe.. A jesli chodzi o sprawe grzechu..... Ignacy Layola opisał jak rozenawac "wewnetrzne poruszenia" i jak je odczytywac. Wg tego mozna dojsc czy czyn jest dobryu czy zły..... ale to wymaga cwiczen zebysie tym umiec posługiwac. To jest tez "Wyzsza szkoła jazdy" w katolicyzmie. REasumujac sam zauwaz ze masz wyrzuty jakies, bo poco bys sie tu sie tu tłumaczył.Wiec cos taki stan rzeczy wywołuje... .... w starym testamecie jest ta kwesia onanizmu poruszana. W nowym mysle ze te sprawy nie sa poruszane bo sa inne wazniejsze sprawy w wierze. Jest w ewangeli za to mniej wiecej takie zdanie jezusa "co zrobisz jak i sol przestanie byc slona ?" Ja je rozumiem tak. JEstes Wolny!!! Sam decyduj co masz robic. Zeby nie stracic wolnosci i moc cieszyc sie tym co przyjemne to we wszystkim poprostu trzeba zachowac umiar. Kwestia podejscia do zycia.
[1] [2] [3] [4] (5) [6] [7]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej