Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Dlaczego warto zachować czystość?

Nie sztuką jest poznać ciało i reakcje drugiego człowieka, sztuką jest poznać jego duszę.

Dlaczego warto zachować czystość?

Na ten temat napisano setki książek i artykułów. Nie zamierzam się powtarzać i przytaczać wszelkich kościelnych i pozakościelnych, psychologicznych i moralnych argumentów. Ponieważ jednak średnio co dziesiąte pytanie na temat miłości zahacza o ten temat napiszę kilka słów - z naszej, małżeńskiej już perspektywy. Zasadniczym argumentem, który pojawia się w Waszych listach "za" współżyciem jest ten, że przecież dwoje ludzi się bardzo kocha, jest to miłość szczera i autentyczna, a zatem mogłaby być tak wspaniale dopełniona fizycznym zjednoczeniem. Padło nawet stwierdzenie: "jeśli ludzie się kochają to można powiedzieć, że ich ciała są dla nich święte. Jeśli są dla siebie pierwszymi partnerami seksualnymi to jakie powody ma Kościół, żeby twierdzić, że to musi być koniecznie po ślubie?"

Po pierwsze: czystość warto zachowywać właśnie dlatego, że ich ciała są dla nich święte. A jak coś jest dla nas święte to do głowy nam nie przyjdzie, żeby to zbezcześcić. Prosty przykład: widzimy piękno dzieła sztuki w muzeum lub niezwykłego kwiatu w ogrodzie. Zachwycamy się, podziwiamy. Ale do głowy nam nie przychodzi, by po nie sięgnąć, by zerwać ten kwiat dla siebie. Tak bardzo go cenimy. A jednak kwiat czy piękny obraz to (przepraszam wszystkich artystów) tylko rzecz. A skoro do rzeczy mamy taki szacunek i jest to naturalne, to tym bardziej naturalny powinien być szacunek do człowieka.

Współżycie zaś przed małżeństwem jest grzechem, ponieważ Bóg tak stwierdził, dając szóste i dziewiąte przykazanie. Bóg, który jest największą mądrością wie co jest dla nas dobre, dlatego skoro zakazał współżycia przed małżeństwem tzn. że coś nam chciał przez to powiedzieć, przed czymś uchronić.

Po drugie: póki ślubu nie zawrzesz to nie masz pewności że ten człowiek, z którym współżyjesz Twoim mężem zostanie. Są przecież różne wypadki - nikomu źle nie życząc. I wtedy co? Zostajesz sama i nie masz już co ofiarować (pod tym względem) swojemu mężowi - temu przyszłemu, którego poznasz. Nie będzie już tym pierwszym, nie dostanie tego wyjątkowego daru, który można dać tylko raz.

Po trzecie: nie można bawić się w małżeństwo jak się nim nie jest. Tak naprawdę różnica miedzy seksem dzień po ślubie a dzień przed ślubem jest taka jakby Wam sakrament małżeństwa błogosławił ksiądz po święceniach i kleryk przed święceniami. Ten drugi ślub byłby przecież nieważny, prawda? Bo ten jeszcze nie-ksiądz uzurpowałby sobie prawa do czynności, do których nie ma uprawnień. Tak samo narzeczeni współżyjąc przed ślubem uzurpują sobie prawa do tego co mogą małżonkowie.

Po czwarte: istnieje też coś takiego jak prawo pierwszych połączeń. To silna więź psychiczna, która wytwarza się pomiędzy ludźmi współżyjącymi po raz pierwszy. Ta więź powoduje, że patrzymy na naszego wybranka trochę (a może nawet całkiem) przez różowe okulary. Nie dostrzegamy w należytym stopniu wad, tolerujemy zachowania, które nam nie do końca odpowiadają. Co najważniejsze - nie skupiamy się na poznaniu drugiej osoby tylko na emocjach, które towarzyszą związkowi. Dzieje się tak dlatego, że "zachłyśnięci" cielesnością, czułością nie zwracamy uwagi na rzeczy nieraz bardzo istotne, rzutujące na przyszłe życie. Jesteśmy po prostu niemal bezkrytyczni. Towarzyszące uczuciu zakochania lub nawet miłości oddanie się sobie w wymiarze fizycznym powoduje, że czujemy pewną przynależność do tego drugiego człowieka. Czujemy z nim taką wspólnotę, jakiej nie czuliśmy jeszcze z nikim. To naturalne - oddajemy się przecież cali. Łączy nas niezwykle silne przywiązanie, tajemnica, polegająca na powierzeniu siebie drugiemu człowiekowi, któremu pozwoliliśmy wobec siebie już na wszystko. Który widział nasze ciało i nasze reakcje w najbardziej intymnym geście człowieczeństwa - w akcie seksualnym. Dlatego później rozstania osób, które współżyły ze sobą są tak dramatyczne i pozostaje poczucie wykorzystania, ofiarowania wszystkiego co najlepsze, żalu, gniewu. Rozstania pomiędzy ludźmi nie współżyjącymi też są bolesne, ale nie aż tak pełne żalu.

Oczywiście pomiędzy ludźmi współżyjącymi po raz pierwszy w małżeństwie również ta więź się wytwarza. To dotyczy każdego. Dlatego małżonkowie w miesiącu miodowym są tak rozanieleni, tak wpatrzeni w siebie, że wydaje się, że unoszą się nad ziemią. Ale to jest sytuacja zdecydowanie inna niż przed ślubem, bo oni już okres poznawania mają za sobą, oni już wybrali i teraz ich zadaniem jest pogłębianie wzajemnej miłości. No i o rozstaniu nie ma już mowy.

No dobrze, ale przecież przed ślubem trzeba się sprawdzić we wszystkich dziedzinach, a co będzie jeśli się okaże, że pod względem seksualnym do siebie nie pasujemy?

Zawsze śmieszy mnie to "sprawdzanie". Czy chcielibyście żeby np. Wasza narzeczona powiedziała, że musi Was seksualnie przetestować? Chyba byście się oburzyli. Przecież człowiek to nie kuchenka czy inny sprzęt AGD, którego działanie się sprawdza, a w razie gdy nie spełnia naszych oczekiwań - reklamuje. Poza tym tak naprawdę tego się nie da sprawdzić, bo współżycia to się trzeba przez lata uczyć. To nie jest tak, że sprawdzamy czy kluczyk pasuje do dziurki. Bo każdy mężczyzna "pasuje" do każdej kobiety. A seks to coś więcej niż owo "pasowanie". To wspólne uczenie się czułości, delikatności, odgadywania pragnień, reakcji, to coraz lepsze rozumienie się i współgranie. Tego nie da się po prostu jednorazowo sprawdzić tak jak nie da się sprawdzić małżeństwa, dopóki nie zostanie ono zawarte.

No dobrze, ale co zrobić by dziewczynę czy chłopaka (częściej!) do tej czystości jednak przekonać? Co zrobić, gdy chłopak nalega, twierdząc, że chce przez to dziewczynie dać szczęście i dowód miłości?

Tak naprawdę pewnie każdy chłopak chciałby "spróbować". Tylko teraz: jeżeli ma zasady to nie pozwoli sobie na pewne zachowania, będzie się starał popęd seksualny spożytkować w inny sposób, zajmie się sportem, nauką, pracą, rozwijaniem hobby. I tu nie chodzi tylko o czystość. Zajmując się konkretnymi rzeczami, doskonaląc siebie, swój charakter, wytrwałość daje dowód swojej męskości. To po prostu wyzwanie i sprawdzian dla chłopaka. On przez to dojrzewa. Bo bycie mężczyzną to nie umiejętność "podrywania" dziewczyn i "sprawdzanie się" w seksie tylko umiejętność rozwiązywania problemów, branie odpowiedzialności za swoje decyzje i dawanie oparcia kobiecie. To cierpliwość, opanowanie i przezwyciężanie własnego egoizmu. Tego wszystkiego trzeba nauczyć się przed ślubem, by wspólne życie nie zmieniło się w koszmar. W małżeństwo trzeba wkroczyć jako mężczyzna, a nie niedojrzały, niepanujący nad sobą chłopak.

Jeśli zatem chłopak szanuje dziewczynę to nigdy nie zaproponuje jej współżycia. Za bardzo ją szanuje, także jej ciało, żeby śmiał po nie sięgać kiedy nie ma do tego prawa. Jeżeli facet mówi, że jak nie będzie seksu to koniec związku to chyba nastąpiła tu wielka pomyłka. Mówienie, że to w imię szczęścia kobiety też chyba świadczy o wielkim nieporozumieniu. Chciałabym zapytać chłopaków jakie to szczęście miałby ich dziewczynom dać przedmałżeński seks. Jeśli chłopakowi się zdaje, że pierwsze przeżycia seksualne to dla kobiety jedna wielka rozkosz to się grubo myli. Pierwsze doświadczenia dla kobiety to ból, trudności z defloracją (która bardzo rzadko całkowicie udaje się od razu, przeważnie to kwestia kilku razy, nawet do kilku miesięcy), czasem krwawienia. W małżeństwie te wszystkie nieprzyjemne przeżycia też są, tylko łagodzone są miłością męża, a przed ślubem do tego dochodzi: wyrzut sumienia, że łamie się przykazania, ogromny smutek z powodu utraty dziewictwa + niepokój, że nie tej właściwej osobie się ten dar z siebie ofiarowało, strach przed ciążą, obawa, że chłopak chciał się tylko zabawić i zaraz zostawi, strach, że rodzice nakryją itp. Takie oto "szczęście" chcą ofiarować chłopcy swoim dziewczynom. Oczywiście im byłoby przyjemnie, a zatem widać jak na dłoni, że propozycja współżycia skierowana jest nie z miłości ale dla ich przyjemności. A to już miłość nie jest.

Nie zrozumcie mnie źle: ja nie chcę Wam "obrzydzić" seksu, bo on jest piękny, ale żeby rzeczywiście był piękny to muszą być pewne okoliczności spełnione. Jest chyba różnica pomiędzy delektowaniem się deserem w kawiarni a jedzeniem pączka kupionego w osiedlowym sklepie. Wprawdzie i jeden i drugi ma smak ale... chyba zgodzicie się, że różnica jest. Chyba przyjemniej rozkoszować się ulubionym ciastkiem siedząc wygodnie w fotelu, nie spiesząc się nigdzie niż jeść tego zwykłego pączka z reguły na stojąco i w pośpiechu, na dodatek szukając po kieszeniach chusteczki bo lukier obkleja nam usta i ręce. Tak samo jest ze współżyciem. Musi być małżeństwo: mąż zapewniający opiekę i poczucie bezpieczeństwa, który oszaleje z radości jeśli pocznie się dziecko a nie chłopak, który przerażony i wściekły z powodu "wpadki" często odchodzi i zostawia z problemem. Musi być gwarancja nierozerwalności związku a nie jego tymczasowość. Musi być miłość dojrzała, nie żądająca dla siebie tylko ofiarowująca. Muszą być także odpowiednie warunki zewnętrzne. Chyba przyjemniej współżyć we własnym domu we własnym łóżku z nastrojowymi świecami wokół z gwarancją, że nikt nie wejdzie niż ukradkiem na kanapie gdy rodziców nie ma. Chyba lepiej cieszyć się seksem bez wyrzutów sumienia z poczuciem, że jest to wyraz mojej miłości do małżonka niż przeżywać chwilową przyjemność a potem zastanawiać się czy on mnie naprawdę kocha czy tylko pożąda i bać się przedświątecznej spowiedzi. Jeśli się kocha to chce się dobra dla drugiej osoby. Czy może być w związku dwojga piękniejsze uczucie niż czysta miłość? Aby móc sobie i Jezusowi spojrzeć w oczy? Aby mieć co ofiarować w dzień ślubu swojemu mężowi z gwarancją, że to ta właściwa osoba?

Skoro chłopak twierdzi, że Cię kocha to niech da temu dowód poprzez szacunek do Twego ciała. To nie Ty masz mu dawać "dowód miłości" ale on Tobie poprzez uszanowanie Twych zasad i wartości Twojej czystości, nienaruszalności.

Chłopak ma tak traktować dziewczynę jakby chciał, by ktoś traktował jego przyszłą żonę. Jaką chce mieć żonę tak niech traktuje swoją dziewczynę. Skomplikowane?

Chłopaku: jaką chciałbyś mieć żonę? Czy chciałbyś, żeby była dziewicą? Czy żeby spała z każdym chłopakiem z jakim chodziła? Jestem pewna, że wybierzesz pierwszą możliwość. A zatem traktuj każdą dziewczynę jak czyjąś przyszłą żonę, żebyś mógł spojrzeć w oczy jej przyszłemu mężowi. Jeśli tak się zdarzy, że jednak nie będziecie razem pomyśl, że gdzieś jest Twoja przyszła żona i też ma jakiegoś chłopaka. Czy ucieszyłbyś się gdyby tamten chłopak Twojej przyszłej żonie proponował to co Ty swojej obecnej dziewczynie? Na pewno nie.

No więc wszystko jasne. Dowodem miłości chłopaka jest powstrzymywanie się od "dowodów miłości" wobec swojej dziewczyny, szanowanie jej.

Mało tego - gdyby nawet ona tego chciała on, jako przewodnik związku ma się temu opierać i na to nie pozwolić.

Kiedyś przeczytałam, że w Izraelu po zaręczynach oddawano kobietę pod opiekę narzeczonego aby - uwaga panowie! - tym bardziej strzegł jej czystości. Czy możemy to sobie wyobrazić? Jak by to wyglądało w naszych czasach? Czy nie byłaby to idealna "okazja"? A jednak. Tamci mężczyźni strzegli, strzegli swojej kobiety i to nie tylko przed kimś obcym, ale i...przed samym sobą. A o ile większa była pokusa! Coś niesamowitego musiało być w ich charakterze, w ich silnej, ćwiczonej woli. Nieprzypadkowo zatem Bóg chce by to mężczyzna być takim stróżem czystości w związku. Tak, właśnie mężczyzna a nie kobieta. Gdyby było inaczej to w Izraelu kobiecie by powierzano rolę tej, która ma pilnować swojego narzeczonego. Absurd? No, a co funkcjonuje w naszej mentalności? Ano, właśnie jakieś dziwne przekonanie, że mężczyzna to "musi" i kobieta ma pilnować, żeby nie przekroczyć jakiejś bariery. To przekonanie o odpowiedzialności kobiety idzie potem coraz dalej, zahaczając i o odpowiedzialność za dom, dzieci, itp.

Dowodem na to, że takie myślenie faktycznie u nas funkcjonuje jest chociażby to, że (paradoksalnie?!) więcej piszących do mnie chłopców nie może się pogodzić z tym, że ich dziewczyna nie jest już dziewicą. Dziewczyny jeśli piszą to zmieszane, z poczuciem winy, że nie dochowały czystości i boją się odrzucenia. To świadczy jednoznacznie o tym, że nasze społeczeństwo wciąż winą za utratę dziewictwa bardziej obciąża kobietę, jednocześnie usprawiedliwiając chłopaka. No chyba coś nam się pomieszało. Z drugiej strony - i to może jest optymistyczne - współcześni chłopcy wciąż jeszcze przywiązują do dziewictwa znaczenie. To dobrze.

Ale wracając do tematu: czasem jeszcze jest tak, że chłopak nawet specjalnie nie dąży do cielesności (nieraz wręcz źle się czuje z tym), ale... zgadza się na pewne zachowania lub je toleruje, bo wydaje mu się, że dziewczyna właśnie tego chce. Nie twierdzę, że tak nie jest. Rzeczywiście, tak bywa. Piszą do mnie czasem chłopcy zdziwieni, rozczarowani, zrozpaczeni, że ich związek tak świetnie prosperował a tu dziewczyna nagle odeszła. No owszem, czystości nie zachowywali, ale on nigdy jej do niczego nie namawiał, nie zmuszał, to ona tego chciała. Drodzy chłopcy! Są dziewczyny, które faktycznie dobrowolnie dążą do kontaktów fizycznych. Przeważnie są to dziewczyny, które w domu miały jakieś problemy emocjonalne, które są świadkami rozpadu lub bardzo marnego funkcjonowania małżeństwa swoich rodziców, które - w 90 % - nie mają dobrych relacji z ojcem. Którym brakuje czułości, przytulenia, zrozumienia i wysłuchania w domu. Na pewno znacie lub sami doświadczyliście sytuacji, kiedy dziewczyna poraniona w domu dosłownie rzuca się w ramiona chłopaka, nieraz starszego mężczyzny. Dlaczego tak robi? Bo ona jest spragniona uczuć, których nie otrzymała w rodzinie. I wydaje jej się, że chłopak te jej potrzeby zaspokoi. Początkowo nawet jest jej dobrze. Współżycie, pieszczoty w jakiś sposób ten głód zaspakajają. Ale potem coś niepokoi, coś przeszkadza. Seks nie wystarcza. Rodzi się nerwowość, rozdrażnienie, frustracja. Ona odkrywa, że tak naprawdę współżycie nie załatwia problemu uczuć. I zaczyna obwiniać swojego chłopaka. Ma do niego żal, czuje się wykorzystana. On nie wie o co jej chodzi. Zaczynają się kłótnie. Ona odchodzi. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że chłopak pozwolił dziewczynie decydować o kierunku związku. Zostawił jej decyzję o czystości, mimo, iż jemu to nie odpowiadało. Ona oczekiwała, że będzie silny i przerwie kontakty cielesne. Że znajdzie logiczne argumenty przeciw takiemu zachowaniu. Nawet jeśliby początkowo temu zaprzeczała - kobiety są czasem takie przekorne: chcą się przekonać czy facet naprawdę wierzy w to co mówi.

Oczekiwała, że chłopak obroni związek przed pokusami, że będzie wystarczająco silny. Skoro on ma być przewodnikiem w związku (pisałam o tym wcześniej) to owo przewodzenie dotyczy również tej sfery. A że to duże wyzwanie? No tak, ale bycie mężczyzną (prawdziwym mężczyzną) samo w sobie jest dużym wyzwaniem. Chyba Drogi Chłopaku czujesz się na tyle silny, by się przed nim nie cofnąć, prawda?

Hmm, jeszcze nie jesteście przekonani?

No to pomyślcie teraz o Waszej nocy poślubnej. Ona jest jedyna i wyjątkowa i wcale nie mam na myśli tego o czym 95 % czytających teraz myśli. Nie, nie, wcale nie o współżycie mi chodzi. Chodzi mi właśnie o ów zapakowany przez Boga prezent - o odsłonięcie przed małżonkiem piękna swego ciała. Tego ciała, które do nikogo nigdy nie należało. Ofiarowanie mu tego jak daru, prezentu. Taki prezent dany wcześniej, a raczej - podpatrywany wcześniej, poprzez robienie dziurki w opakowaniu i ciekawskie wsadzanie tam nosa już nie jest niespodzianką. Już wiemy co tam jest i czego możemy się spodziewać. Przypomnijmy sobie jak byliśmy mali i byliśmy ciekawi co jest pod choinką. Gdy nie mieliśmy pojęcia - radość i zaskoczenie było czymś niesamowitym. A gdy nudziliśmy mamie, żeby powiedziała co dostaniemy na urodziny - to owszem, cieszyliśmy się ale niespodzianki przecież już nie było, prawda? I jeszcze moja osobista refleksja: noc poślubna była dla nas niezwykła dlatego, że oboje z mężem mogliśmy przeżywać radość wzajemnego odkrywania się, poznawania swoich ciał, taka prawdziwa noc po-ślubna. To, że przeżyliśmy narzeczeństwo w czystości spowodowało, że przed ślubem nie byliśmy "zaślepieni" tym prawem pierwszych połączeń, które powoduje tak duże przywiązanie, że nie pozwala obiektywnie patrzeć na drugiego. Mogliśmy "trzeźwo" oceniać swoje postępowanie, dostrzegaliśmy swoje wady, potrafiliśmy szczerze rozmawiać o błędach i tym co się nam w drugim nie podoba. Na spotkaniach poznawaliśmy swoje poglądy, poznawaliśmy swoje dusze a nie ciała. Chodziliśmy na wycieczki, do kina, do znajomych a nie szukaliśmy okazji na ukradkowe współżycie. Myśleliśmy jak sobie sprawić przyjemność, np. co zrobić na kolację, jakie kwiaty przynieść a nie w co się ubrać na wieczór, by było bardziej podniecająco i jak się zabezpieczyć. Chodziliśmy razem do kościoła i do komunii mogąc spojrzeć w oczy Jezusowi.

Nasze narzeczeństwo było narzeczeństwem a nie zabawą w małżeństwo.

A w dzień ślubu ofiarowaliśmy sobie prócz dusz także ciała i to była dla nas prawdziwa radość. Radość czystej miłości.

Jak odzyskać czystość?

Oczywiście, nie jesteśmy aniołami i - nie czarujmy się - jednak statystycznie większość par jakieś problemy z czystością przed ślubem jednak ma. Jak rozpoznać, że poszliśmy za daleko? Niepokój ducha - oczywiście w prawidłowo uformowanym sumieniu, bo niektórzy przecież żadnych wyrzutów nie mają a ich zachowanie jest bardzo dalekie od postawy czystości - jest znakiem, że przekroczyliśmy pewne granice. Często otrzymuję listy od dziewczyn, które chcą wrócić do czystości ale... boją się, że zrobią chłopakowi przykrość, że ich zostawi. One czują doskonale, że w ich związku źle się dzieje, że robią coś wbrew sobie, wbrew swoim zasadom. Czują wyrzuty sumienia, żal, ale wciąż godzą się (lub pokornie znoszą) petting, pieszczoty, zbyt namiętne pocałunki. Ja przepraszam, że znów piszę o dziewczynach... ale takie są statystyki: zdecydowanie więcej dziewczyn zwraca się z takim problemem. Jak z tego wyjść?

Nie wstydzić się, nie bać, nie znosić pokornie tylko jak najszybciej porozmawiać z chłopakiem i powiedzieć, że przekroczyliście granice, zdradziliście ideały i że takie zachowanie Was niszczy. Że rozbudzenie Waszych ciał spowoduje, że będziecie chcieli pójść dalej. Że takie zachowanie jest grzechem i powoduje wyrzuty sumienia. Że przecież ustaliliście, że współżycie będzie po ślubie i że bardzo chcesz, żebyście zachowali czystość. Że jeśli Cię kocha to niech uszanuje Twoje ciało. Jeśli nawet Twój chłopak jest niewierzący to jeśli Cię kocha to w imię tej miłości uszanuje Twoją prośbę. Niech pomyśli jak chciałby, żeby ktoś inny traktował jego przyszłą żonę i sam niech się tak zachowuje.

A jak zacząć rozmowę? Możesz powiedzieć, że zauważyłaś, że Wasze kontakty ostatnio bardzo się zacieśniły, że staliście się sobie bardzo bliscy, że ...(tu za coś go pochwal koniecznie!) a później powiedz, że niepokoi Cię tylko jedna rzecz: że zaczynacie łamać swoje postanowienia i że Ty nie chcesz aby nadal tak było. Należy to powiedzieć spokojnie, ale stanowczo, dając do zrozumienia, że naprawdę na tym nam bardzo zależy. A potem nie łamać się, nie pozwalać na pewne gesty, nie ulegać dla świętego spokoju, nie iść na ustępstwa.

Czystość da się zachować i nawet jeśli się upadło w tej dziedzinie to trzeba powstać i walczyć dalej a nie płakać i biadolić, że wszystko stracone. Nie trzeba też stawiać sprawy na ostrzu noża i zaraz grozić odejściem. Po prostu: nie prowokować się nawzajem ale i nie demonizować tej sfery, nie żyć w ciągłej panice, że coś się może przytrafić. Może się Wam przytrafić upadek, najważniejsze by po prostu walczyć o czystość, podnosić się i iść dalej. Nie zwlekać ze spowiedzią, tylko przystąpić do niej jak najszybciej, by jak najszybciej zdjąć z siebie ciężar winy i próbować na nowo, z czystym sumieniem.

A randki zapełniać pasjonującymi zajęciami: ciekawa wycieczka, film, wspólna praca np. w wolontariacie - będziecie mieli i więcej satysfakcji i mniej okazji do grzechu. Ten czas wstrzemięźliwości przed ślubem na pewno przyniesie błogosławione owoce. Z czysto praktycznych chociażby:

- nauczycie się czekać na siebie (bo przecież nawet w małżeństwie nie zawsze można współżyć, jest przecież miesiączka, czas płodny - gdy nie planuje się dziecka, czas po porodzie, choroba itp.)
- nie będziecie się bali niespodziewanej ciąży,
- nie będziecie bali się spowiedzi przedślubnej.

A za każdym razem gdy przychodzi pokusa modlić się np. aktem strzelistym: "Jezu cichy i pokornego serca uczyń serce moje według serca Twego".

Czasem jednak sprawy przybierają bardzo poważny obrót. Dochodzi do współżycia, do utraty dziewictwa. Czy w takim przypadku jest sens zaprzestania kontaktów fizycznych? Przecież dziewictwa nie da się odzyskać.

Wyjaśnijmy sobie na początek dwie rzeczy: czym jest dziewictwo i czym jest czystość. Dziewictwo jest stanem polegającym na tym, że się nigdy z nikim nie współżyło. Potwierdza to fakt posiadania przez kobiety błony dziewiczej (choć podobno bywają przypadki wrodzonego braku tej błony). Natomiast czystość jest dużo szerszym pojęciem. Jest postawą polegającą na powstrzymywaniu się od współżycia przedmałżeńskiego oraz wszelkich innych gestów i myśli pobudzających sferę cielesną, bez względu na to czy jest się dziewicą (piszę "dziewicą" ale dotyczy to też chłopaków) czy już nie. To ciągły wybór i określone zachowanie. I dotyczy nie tylko okresu przed ślubem, ale także małżeństwa - choć już w nieco innym wymiarze.

Utrata dziewictwa to nie tylko utrata błony dziewiczej. To także pokazanie się mężczyźnie, to wpuszczenie go w granice swojego ciała, to odsłonięcie swojej intymności, przełamanie barier i wstydu. Tym dla mnie jest utrata dziewictwa.

Można nie być dziewicą a być bardzo czystym, a można mieć błonę dziewiczą a grzeszyć nieczystością, uprawiać petting i pilnować się byle tylko nie doszło do współżycia. Można być dziewicą, a chodzić z pępkiem na wierzchu, dekoltem "do pasa" i nie widzieć problemu. Można nie chcieć wiedzieć, że taki ubiór podnieca chłopaków a nie budzi podziwu, jednoznacznie szufladkuje dziewczynę w ich oczach jako "łatwą", a nie wzbudza szacunku. Oczywiście, że nie chodzi o to, by chodzić w szarym worku, bo kobieta powinna ubierać się ładnie, ale ładnie a nie wyzywająco. Nie można swoim zachowaniem prowokować grzechu - po prostu. Można zaś dziewicą nie być a być skromnym w myślach, eleganckim w ubiorze i mieć klasę w zachowaniu. Która z tych postaw jest czystością?

Czystość duchową zawsze można odzyskać, choćby nie wiem jaką miało się przeszłość (por. Maria Magdalena, św. Augustyn). Fizycznego dziewictwa już nie, ale z relacji par, które po współżyciu zdecydowały się zachować czystość do ślubu wynika, że ten czas był dla nich czasem, kiedy nauczyli się czułości nie tylko seksualnej, nauczyli się dostrzegać wiele rzeczy, których przedtem nie widzieli, a później noc poślubna była prawdziwym świętem.

Wcześniejsze współżycie zaś ich trochę "zaślepiało", wytwarzało ową mocną nić przywiązania, polegającą na tym, że nie widzi się wielu wad drugiej osoby, ciężko było im obiektywnie ocenić czy ten człowiek nadaje się na współmałżonka. Często dochodziło tu też mieszkanie razem a zatem po prostu proza życia codziennego i "prawie małżeńskie" problemy powodowały, że myślało się już innymi kategoriami, a czasu narzeczeństwa praktycznie nie było! No bo wtedy nie ma randek, spotkań wyczekiwanych i tej całej romantycznej i trochę tajemniczej otoczki, tego czekania na siebie, na moment, kiedy będziemy już razem. Tego po prostu nie ma. A najbardziej żałosny musi być moment kiedy oboje budzą się razem w dniu ślubu, biorą ślub i po weselu wracają do tego samego domu, tego samego łóżka. I co tu się zmieniło? Gdzie ta radość? To odkrywanie siebie, swoich ciał?

Postanowienie zachowania czystości przywraca - oczywiście w okrojonym kształcie, ale przywraca - radość czekania i cieszenia się perspektywą bycia razem. Uwalnia od wyrzutów sumienia, uczy dostrzegania innych wartości niż fizyczność drugiej osoby, pozwala spojrzeć obiektywnie. A zatem naprawdę WARTO CZEKAĆ!!!!

Kasia i Tomek

Redakcja portalu

Wasze komentarze:
do Tamazyan : 27.11.2012, 13:12
chcę wyjaśnić że pozałam Pana Tamazyana i on nie jest chrześcijaninem (nie obrażając ludzi innego wyznania) rozmawialam z nim i wlasnie nie podoba mi sie jego podejście. Mąci tylko w głowach ludziom, przedstawiając fałszywy obraz Boga, który jest surowym i złym sędzią, nie uznając w ogole miłosierdzia Bożego. Bogu jest na pewno przykro za taki brak ufności w jego miłosierdzie, albo po prostu Tamazyan tego nie poznał i nie rozumie. Ma coś wpojone od dziecka i tych wizji i informacji się trzyma. Wybaczmy mu te komentarze, szkoda tylko że mogą one działać źle na innych, których zamiast pokrzepić kiedy w swoim życiu zbłądzili to tutaj się ich przytłacza i zasmuca... Bóg jest miłością! Nie lękajcie się:) Jeśli zrozumiemy jak piękne jest dotrzymanie czystości aż do ślubu to bedzie prawdziwa radość - postarajmy sie wszyscy postępować według zasady - "nie żyje się, nie umiera się i nie KOCHA SIĘ na próbę" ;D pozdrawiam wszystkich serdecznie :*
do Tamazyan: 16.09.2012, 20:33
Człowieku ogarnij się!!! Oceniasz kobiety, które współżyły z mężczyzną, uważasz, że taka osoba nie może już nigdy być z kimś innym. A co z tym mężczyzną? Przecież do współżycia potrzeba dwoje osób. On nie ma błony dziewiczej to się może puszczać z kim chce?! A kobieta, która została wdową? Też nie może wyjść ponownie za mąż?! Niby tu tacy wielcy katolicy a grzeszycie pychą i to na każdym kroku. Z jakiej racji uważasz, że jesteś lepszy niż Bóg, który jest miłosierny i wybacza. Tak mężczyźnie jak i kobiecie. A Ty potępiasz ludzi, którzy zgrzeszyli. Wg Ciebie nie mają już prawa być szczęśliwi? Mówisz, że Bóg będzie patrzył na takich dwoje ludzi jak na małżonków, a znasz może historie o kobiecie, która miała bodajże kolejno 7 mężczyzn za mężów. Po ich i swojej śmierci żaden z nich nie był uznawany przez Boga za jej męża. Wkurzają mnie ludzie, którzy nie mogą się pogodzić, że ich żona nie jest dziewicą, albo mąż prawiczkiem. Chyba się ślubuje miłość, wierność i uczciwość małżeńską osobie, którą się kocha i chce się spędzić reszte żecia a nie błonie dziewiczej i penisowi! Żeby nie było jestem dziewicą i nie próbuję usprawiedliwić siebie. Chcę tylko zaznaczyć jak wielką krzywde wyrządzacie każdej jednej osobie, która wejdzie na adonai szukając pomocy, bo jest zagubiona, a znajduje tylko potępienie.
do Tomazyan: 01.09.2012, 17:02
To co napisałeś jest mocne, na prawdę i trzyma sie mówiąc brzydko kupy. Ale trzeba wiedzieć jakie są dzisiaj czasy wiem ze to żadne usprawiedliwienie, ale jak byłam młoda nikt mi o tym nie powiedział, myślę że duża odpowiedzialność w tej kwestii spoczywa na rodzicach, a dla wielu jeszcze sex to temat tabu tak jak u mnie w domu.
Sandra: 31.08.2012, 20:48
Witam:) natrafiłam na ten artykuł w poszukiwaniu odpowiedzi na męczące mnie pytanie. Kiedyś w wieku 16 lat miałam piewszego chlopaka, bardzo się zakochałam. Wtedy byłam daleko od Boga co do sprawy czystości, myślałam że wiem lepiej i że to co dyktuje świat nie jest do końca właściwe. Doszło między nami do zbliżenia po 1,5 roku bycia razem. Ogolnie nasz związek trwal 3 lata i zakonczyłam to ponieważ zrozumialam że to nie jest chlopak dla mnie. A że nie mieliśmy ślubu uznałam to wszystko za grzech z którego wystarczy sie wyspowiadać i zacząć od nowa. Bylam z siebie dumna że zrozumiałam że czystość jest najwazniejsza ale nie chciałam już wrócic do tego chłopaka. Myslalam sobie że zacznę wszystko od nowa że zachowam czystość aż do ślubu jeśli poznam kogoś nowego. Minęły już 4 lata od tego czasu i nie mam nikogo. Niedawno zaczęłam pisać z pewnym chłopakiem na temat wiary. On nie jest katolikiem. Napisał mi że jesli się komuś oddamy (dziewictwo) i tyczy się to tylko dziewczyn i już jakbysmy się zaślubili z tym chłopakiem i że już przed Bogiem mamy być tylko z nim. Nie chce w to wierzyć, bo dlaczego Księża o tym nie mówią? Przecież nie skazywaliby tylu ludzi na potępienie z powodu niewiedzy, poza tym czy Bóg byłby aż tak nie miłosierny? Jak to rzeczywiście jest? Męczy mnie to bardzo.... Chciałam żyć na nowo i zrozumiałam swój błąd, ale czy to oznacza że mam być do końca życia sama jeśli nie z tym któremu oddałam dziewictwo? proszę jeśli ktoś potrafi mi pomóc i odpowiedzieć na moje pytanie niech coś do mnie napisze na adres mail - laziuk.s@wp.pl ... Bóg zapłać ;)
Tamazyan: 31.08.2012, 12:20
Pamietajcie ze dziewictwo jest aktem slubnim.Ludzie,nawet jesli nie jest dziewica i moze byc jaka kolwiek dobra osoba czy czysta,ona juz nie moze cofnac dziewictwa wiec i nie moze zaslubic nastepnego,inne mislenie jest nie logiczne,liberacijne.Kazda kobieta dajac dziewictwo tym zaslubuje mezczyzne ktoremu dziewictwo dała a Magdalena zostala wybaczona ALE CZY POWIEDZIAŁ JEZUS IDZ MIEJ NASTEPNEGO MEZA?ALBO ZE A MASZ DAJE CI NOWE DZIEWICTWO? N I E ! Nie było mówi o tym bo Jezus powiedział-Wybaczam Cie,idz i wiecej nie grzes,a nie idz i masz juz prawo miec meza ale nie spij juz z innimi.Co za bzdura mislec ze kobieta stracac dziewictwo z innim to moze sie wyspowiadac i zaslubic innego???Zapomnieliszcie słowo nie moralnosc?Zapomnieliszcie ze nigdzie w Biblii nie było ani jednego przykładu zeby jakas kobieta spala z kim a zaslubiła innego?Co za liberacja i primitiwne podejscia uzywaniem słów Biblijnich do usprawidliwienia kobiet które juz nie sa dziewicamy.PRAWO JEST JEDNE! DAŁA DZIEWICTWO JEDNEMU I DO KONCA JEGO ZYCIA JEST JEGO ZONA,MOZE OD NIEGO ODEJSC CO JEST TEZ POD PRAWEM BOZIM,ALE JUZ NIE MA PRAWA OBCOWAC Z NIKIM INNIM! TO JEST PRZECIERZ LOGICZNE,BO PO CO BY BÓG DAŁ KOBIETOM DZIEWICTWO??? ZADAJCIE SOBIE PYTANIE.A ze nie moze juz nikogo zaslubic to zadne odrzucania,poprostu moze zyc słuzac Bogu,to bardzo proste,a nie nazywac siebie odrzucona przez ludzie,a co?zycie dla Boga bedac sługa Boga to byc odrzucona?Obudzcie sie!
Garik Tamazyan: 30.08.2012, 22:08
Jestem tego samego zdania co tu przeczytalem.Bóg dal kobiecie dziewictwo by ta dała swe dziewictwo jednemu i do konca jego zycia została tym zaslubiona z nim.Kobieta ktora straci dziewictwo tym Bog na to patrzy jako na akt slubu i kazdy inny sex z innim facetem jest cudzołóctwem.A w polsce jest milne rozumienia słowa MIŁUJCIE SIE z słowem KOCHAJCIE SIE CZYLI OBCUJCIE.Miłujcie sie to nie ma nic spólnego z sexem wiec nie mozna sie kochac z kim sie chce bo sie zakochalo.Zakochac sie mozna co dzien w kim innim.
inna: 16.08.2012, 23:30
Jestem inna niż nastolatki w moim środowisku. Mam całkiem inne podejście do czystości. Przykro mi czasem słyszeć, że ludzie "robią' swój pierwszy raz, żeby coś zaliczyć w swoim życiu. Zero szacunku do drugiej osoby, a dla mnie brak szacunku na pewno nie jest miłością. Czystość się opłaca. Trzymam kciuki za walczących o czystość. :)
Zosia: 10.08.2012, 12:01
W sumie mądry artykuł.Nie wygląda mi na artykuł w stylu "Miłujcie się",gdzie dziewczyny po utracie cnoty są nadgryzionymi jabłkami , czują się nikim i nie widzą szansy na to żeby się z kimś związać ,bo kto będzie je chciał.....Czystość jest stanem o który trzeba codziennie walczyć i niezależnie od tego ile już błędów popełniliśmy. Czystość jest cnotą (nie błoną dziewiczą)nad którą pracuje się latami i największą wartość ma wtedy gdy zapanowanie było najcięższe.Gdy pali człowieka ogień pożądania, a powstrzymuje się od współżycia ,to jest dużo warte. Łatwo być cnotką lub prawiczkiem, gdy się nie ma prawdziwych pokus lub popęd seksualny jest minimalny.Najbardziej wkurza mnie gazeta "Miłujcie się" tam właśnie piszą ludzie z wielkimi marzeniami o cnocie i zderzeniu z rzeczywistością pożądania.A potem opowiadania w stylu"nikt mnie nie zechce". Strasznie to wszystko zakłamane.Za to w tym artykule na szczęście przypomniano Marię Magdalenę czyt. świętą. Mam nadzieję ,że dobrze przytoczę słowa św.Ojca Pio-"tylko zwyciężeni nie walczą"....nigdy nie jest za późno....
Atlantyk: 08.07.2012, 14:25
Ci co napisali ten artykuł najwyraźniej zapomnieli ,że podstawowym motywem do przestrzegania "czystości" jest motyw zbawienia ,czyli 1)uniknięcia piekła2)dostania się do raju.Gdyby Bóg tego nie zakazywał , to dlaczego ludzie by mieli tego nie robić?Ideały to rzecz względna a wszystko ma swoje wady i zalety.Przez takie pokrętne argumenty można zgorszyć ,bo ten kto ma małą wiedzę religijną odnosi wrażenie ,że ta czystość to tylko ideał..i nie jest to usankcjonowanie konsekwencjami od Boga.Sorry ,ale mało nie będzie współżył przed, czy w ogóle po za małżeństwem ze względu na te argumenty, bo są one względne. Ja akurat mam silną wolę by nie współżyć przed czy po za małżeństwem , bo wierze w niebo i >piekło< ,ale gdy bym nie wierzył w to...nie przekonaliście mnie.Dla mnie po za małżeńska seksualność jest..piękna, ale zakazana i grozi za nią piekło- to jest właściwa argumentacja , ona jest znacznie bardziej uniwersalna czy mniej względna. Dla mnie źródłem jest Ewangelia której sensem jest >zbawienie< i nie wstydzę się tego,a potem (>>>ewentualnie<<<) takie poboczne motywy. Z panem Bogiem
do iza: 30.06.2012, 13:40
Wiesz co? Kiedy poznałem moją żonę, ona również nie była dziewicą, co nie przeszkodziło nam w rozpoczęciu wszystkiego od nowa. Do ślubu, a więc przez 4 lata, żyliśmy w czystości. Kategoryczne pytania, jakie stawiasz budzą we mnie trwogę: po pierwsze dlatego, że prawdopodobnie nie rozumiesz istoty chrześcijaństwa, skoro pytasz, czy masz się czuć "ladacznicą" lub "nikim, aż do śmieci"; a po drugie dlatego, że chyba nie doczytałaś artykułu do końca, skoro nie wzięłaś pod uwagę tej części tekstu, w której mowa o tym jak czystość odzyskać. W tej trudnej materii, jaką jest wstrzemięźliwość i czystość warto pamiętać o tym, że nikt niczego Ci nie zabrania i nikt Cię nie ocenia. Masz wolną wolę! Nie zmienia to natomiast faktu, że z wielu względów czystość jest czymś pięknym i ubogacającym, a "niedobry" Kościół z "niedobrymi księżmi" tylko Ci ją zaleca, w trosce o Twoją osobę. Życzę większego optymizmu i radości w poznawaniu Jezusa, który przyszedł zwłaszcza do tych, "którzy pragną i łakną sprawiedliwości". Pozdrawiam - Łukasz (32 lata)
iza: 11.06.2012, 20:17
artykuly dzielace kobiety na cudowne dziwice i wstretne niedziewice sa krzywdzace. sugerowanie ,ze nie bycie dziwica jest jakims pietnem, nieodwracalnym defektem jest histeria. ok utrata dziwictwa jest nieodwracalna, za to o czystosc trzeba sie starac kazdego dnia. po waszych artykulach mozna latwo poczuc sie ,ze skoro juz nei jestem dziewica to nic mi juz nei pomoze, moge juz byc tylko `ladacznica` do konca zycia? jestem nikim az do smierci! otoz nei jestem dziewica, nie jestem z tego dumna , ale tez nie kalam sie przez to dniem i noca, nie czuje sie gorsza ani nie boje sie ,ze `nikt mnie juz nie zechce`, co jest wazne, to to ze chce i zyje w czystosci. autorzy artykulow powinni zejsc na ziemie i zobaczyc ,ze wiekszosc ludzi nie jest juz dziewicami i prawiczkami, jednak mimo tego wielu z nich chcialoby zyc w czystosci . po 2gie- autorzy sugeruja ,ze czystosc i malzenstwo tyczy jedynie ludzi mlodych- 18-24 lat, to sa nieaktualne kryteria!dzis malo kto wiaze sie tak wczesnie!
elizabet: 27.05.2012, 01:01
:...nie masz już co ofiarować (pod tym względem) swojemu mężowi - temu przyszłemu, którego poznasz. Nie będzie już tym pierwszym, nie dostanie tego wyjątkowego daru, który można dać tylko raz" - czyli mam wątpliwości co do argumentu numer dwa. Sugeruje on wyraźnie, że czystość do ślubu mają zachowywać tylko kobiety, dla tego przyszłego męża. A mężczyzna dla Swojej Źony to już nie musi?! Jego to czystość już nie dotyczy?! Może mieć przed swoja żoną dziewicą też inne kobiety z którymi będzie sobie radośnie seks uprawiał? Trochę dziwne:/
abcd: 29.04.2012, 20:51
Do Rosa : Nie wiem dlaczego twój artykuł spodobał mi się...
Andre: 23.04.2012, 11:17
Czystosc jest tylko warunkiem dobrego pelnego zycia i nie jest celem sama w sobie. Pomaga zobaczyc inne wartosci w zyciu. stosunki przedmalzenskie, masturbacja umniejszaja w naszej glowie caly swiat i jego piekno, odzieraja uczucia z ich piekna. W czystosci o to chodzi by nauczyc sie oddychac pelna piersia i to swiezym powietrzem. p.s. zalosne jest to rozpoczecie komentarza "jestem prawiczkiem", zeby tylko to powiedziec. Szukacie dowartosciowania, a od wewnatrz zjada was trucizna
Tomasz: 08.03.2012, 21:27
do seksi madzi. Zapewniam cie że jest dużo chłopaków którzy szanują dziewczyny. Ja nie mam dziewczyny ale gdybym ją miał to bym na rękach ja nosił.
Tomasz: 08.03.2012, 20:35
W jednym katechizmie poręcznym w radiu Plus ks. Pawlukiewicz powiedział że ludzie ktorzy żyją ze sobą przed ślubem to po mają tylko obowiązki
anna: 07.02.2012, 04:29
zachowujcie czystosc
Bartek: 05.02.2012, 12:29
Zacząłem sam poszukiwać dlaczego tak się pewne rzeczy mają i trafiłem na ten tekst. Rozumiem i zgadzam się z dużą częścią tego tekstu, ale szkoda że dla mnie to już tak za późno :P ale to co mogę zrobić, to zmienić mój styl życia teraz :)
sensible: 22.01.2012, 13:16
Polecam Ks. Piotr Pawlukiewicz "Bóg dobry aż tak? O Bożym miłosierdziu myśli kilka" - w szczególności rozdział pt. "Osiągniesz wszystko!", gdzie jest opowieść o pewnym człowieku, który... no właśnie! Przeczytacie - przekonacie się sami!
sexy madzia: 02.01.2012, 22:52
uważam, że w dzisiejszych czasach bardzo mało jest facetów, którzy szanują dziewczyny. przykładowo: ja chodzę do gimnazjum . już w gimn spotykam się z poklepywaniem po tyłku , głupimi tekstami ... to takie żałosne. jednakże rozumiem, iż to wiek dojrzewania, itp. Mimo tego jakie są czasy , zdecydowałam się być dziewicą do ślubu ;>
[1] [2] (3) [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej