Moje życie...Łk 20, 27-38
I choć to moje życie, nie jest aż tak piękne, nie jest może takim szablonem, z którego można odwzorować życie dla kogoś innego, ale jest życiem zatopionym w Nim, życiem pokręconym, zagmatwanym tak, że czasami każde książkowe rozwiązanie jakiegoś problemu tu zawodzi ...ale to moje życie tu... na ziemi. Życie u boku Boga, Boga żywych ....nie umarłych. Życie... to ja i moje myślenie, to ja i moje widzenie spraw, problemów, wydarzeń... to moje doświadczenia. Ale czy czasem nie widzę czegoś tak jak ja chcę to widzieć, spostrzegać, rozumieć? Ileż to razy zdarza mi się rozumieć tak jak ja chcę ...nie liczę się wtedy ze zdaniem drugiego człowieka... a potem jestem oburzona, zdziwiona, że ten ktoś mnie nie rozumie, nie akceptuje ...ba nawet nie rozumie mnie sam Bóg. Widzę tylko w tym swój interes, szukam udowodnienia swych racji.... szukam w końcu samej siebie, a nie szukam prawdy, nie staram się dociec do jej źródła. I... potrzebny jest mi Jezus, aby dostrzec to, czego moje oczy nie widzą ...usłyszeć, to czego moje uszy nie są zdolne wyłapać wśród krzyku "życia"... powiedzieć, to czego moje usta próbują przemilczeć... Potrzeba mi Boga... Boga żywych. Potrzeba mi się zatopić w Nim... w Jego miłości aby się... narodzić ku nowemu życiu. Pamiętam ks. Jacka, to kapelan szpitala, w którym Ania spędzała najwięcej swego życia, jakże jego spotkania z Anią, ze mną, wnosiły w nasze szpitalne życie wiele dobrego... a swoją wizytę zaczynał takimi słowami" Już nie ja żyje a Jezus we mnie". Słowa te podnosiły Anię na duchu a mi rozpromieniały twarz, bo wiedziałam, że nie ma nic nie możliwego, że nadzieja jest ciągle, że ona nigdy nie umiera... że jest wciąż Życie. I było, choć krótkie, choć bolesne... choć przepełnione cierpieniem... ale było, było ono piękne w swej prostocie, w swej niewygodzie...w swym odrzuceniu...było jedno... było tylko z Nim. Minęło już kilka lat od wypowiedzenia tych słów, ale one maja tą samą wartość, są żywe... tak jak Jezus, są wplecione w me dni, w mą pracę, w me smutki i radości; słowa, które i dziś rozpromieniają moją twarz. I nawet modlitwa wysłana sms ma dziś swoje miejsce... bo trafiła wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałam wsparcia... Bóg żywych, nie umarłych... Chcę żyć, chcę być... chcę... bo tego samego chce ktoś obok. "Po prostu Bądź". Boże... kochać Ciebie nie dotykając, słuchać Ciebie nie poznając Twego głosu, rozmawiać z Tobą gdzie odpowiedzią jest milczenie... tęskniąc za dotykiem - wiedząc, że jest obok.... Boże, ale mimo tych "trudności" ja chcę, ja tego pragnę, pragnę Ciebie, pragnę Twych słów, pragnę Twej miłości.... pragnę delikatnego dotyku Twej miłości, a wszystko inne, to co wypływa z mego "ja" przestanie się liczyć, przestanie istnieć... bo podążam do źródła Życia... podążam ku Tobie...
Renata
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |