Zaufaj Mu...Jezus jest przy tobie..." (Mocni w Duchu) Ostrołęka. ...Spotkanie charyzmatyczne. Coś mnie tam ciągnęło, jakąś siła z zewnątrz, to nie byłam ja. W domu było tak sobie...bo to wyjazd na cały dzień, a więc opieka dla chłopaków, no i ich kolejna niedziele beze mnie, bo wszystkie są zajęte na uczelni, ta była wolna... i tu wyjazd. Wszystko układało się na NIE. Ale ta siła była tak mocna, że mówiłam "Boże... muszę tam pojechać, może tam dostanę to czego szukam...", a szukałam pomocy. Ta siła była mocniejsza, musiałam tam być. Pojechałam... ogromna sala sportowa, setki osób, nieznanych, obcych, ale jakże uśmiechniętych, życzliwych, aż chciało się krzyczeć z radości... ale coś mnie przygniatało, coś było nie tak... Odnalazłam w tym tłumie mą koleżankę z uczelni, byliśmy razem, trzymaliśmy się za ręce... przytuliła mnie, była taka szczęśliwa....mi tego brakło, tego szczęścia... czegoś szukałam. Znalazłam... To spowiednik, bramka do piłki ręcznej, krzesełko... i modlitwa wstawiennicza innych... Klęczałam podczas całej modlitwy trwając w "ogonku" do spowiednika. Było mi gorącą, duszno, łzy kapały, i moja walka z myślami, moja walka z sumieniem. A przecież tego chciałam, chciałam pomocy... bolały kolana... Nadeszła moja kolej, moja spowiedź... podeszłam do spowiednika, i powiedziałam... "...pomóż mi Ojcze, pomóż, bo nie wiem co mam zrobić". Poczułam uścisk jego dłoni na mych rękach... "Mów...". Posypał się potok słów, sama nie rozumiałam nawet ich znaczenia... czułam się tak jakbym to nie ja, a ja tylko stałam obok siebie... dziwne uczucie, widząc siebie obok... A on tylko słuchał... Na koniec powiedział... "Zaufaj Jemu, nie odrzucaj Jego miłości". A potem... hm... udzielając mi rozgrzeszenia położył swe ręce na mej głowie....ogarnęła mnie jakaś wewnętrzna cisza, jakiś spokój... nie mogłam wstać sama z klęczek... nie czułam siebie... i znów te słowa "Zaufaj Mu", czuły uścisk spowiednika i jego uśmiech na twarzy... a ja? Ja nie widziałam nikogo, bo oczy były pełne łez, wróciłam do swego sektora... padłam na kolana, skryłam twarz w dłoniach.. i w płaczu, dziękowałam za pomoc, że dzięki tej rozmowie się odnalazłam, uwierzyłam, doznałam tej ogromnej miłości, uwierzyłam, że tylko ona wypełni mą pustkę w sercu aż po same brzegi, że tylko z nią jestem człowiekiem, że tylko z nią i w niej mogę żyć. Boże... to Ty mnie tam ciągnąłeś, chciałeś abym tam pojechała, spotkała tylu ludzi, odnalazła koleżankę... bramkę ze spowiednikiem... i była uczestnikiem sztuki, sztuki, gdzie każdy aktor miał coś ze mnie, w każdym z nim widziałam cząstkę mego życia, każdy grzech przez nich odgrywany był moim grzechem... a ja się tak usprawiedliwiałam, robiłam to tak, jak ich rola przez nich grana... Boże jakże mocno Cię krzywdziłam, to ja tam byłam na tej scenie, to moje rózgi uderzały Ciebie, byłam jedną z nich... Boże przepraszam. Boże przepraszam, że zapomniałam o Twej miłości, o Twym miłosierdziu. Wybacz mi, że bardziej byłam przywiązana do grzechu, że starałam się go jakoś tłumaczyć...zamiast nazwać go po imieniu i Tobie go oddać. Teraz po tej sztuce wiem, czym jest grzech, czym są kajdany, łańcuchy zniewolenia od grzechu. Boże przepraszam. Boże...dzięki temu spotkaniu, uwierzyłam na nowo, to tam spotkałam się z tą miłością, za którą tęskniłam. Wiem, że muszę nad sobą teraz pracować, aby dochować tej miłości, aby nie dać się znów zakuć w kajdany grzechu. Boże, ale z Tobą jest mi lżej, wiem, że mi pomożesz ilekroć się zwrócę do Ciebie o pomoc. Tę pomoc uzyskam w modlitwie. Daj mi siłę trwania na modlitwie. Boże... ufam Ci. ...Boże, tylko... dlaczego ta miłość tak boli...? Amen. Renata
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |