Literackie prezenty pod choinką stały sią rzadkością. Od kilku Lat spada liczba odwiedzających księgarnie. Książka przestaje być czymś, bez czego trudno się obejść. 1992 roku 60 proc. dorosłych Polaków kupiło przynajmniej jedną książkę. W ubiegłym roku było to już tylko 42 proc. Jak wynika z badań OBOP, coraz mniej ludzi kupuje książki, a wizyty w bibliotece już dawno przestały być powszechnym zjawiskiem. Przyczyn takiego zjawiska należy szukać nie tylko po stronie wydawców, którzy krytykowani są za zbyt wysokie ceny. Spadek liczby kupowanych książek jest logiczną konsekwencją rozwoju cywilizacyjnego. Książkę zastępuje dzisiaj telewizja, komputer, Internet, cywilizacja obrazkowa, która wdarła się we wszystkie dziedziny naszego życia. I choć psycholodzy i socjolodzy biją na alarm, wyrażając obawy o rozwój sfery emocjonalno-psychicznej człowieka, nic nie wskazuje na to, by obecna sytuacja mogła w najbliższej przyszłości ulec zmianie. Za drogo! Sojusznikiem komputera i Internetu w walce o klienta są niewątpliwie ceny książkowych pozycji. Dotyczy to zarówno literatury popularnej, tzw. bestsellerów w rodzaju "Czas zabijania" Grishama, jak i klasyki, która z reguły dzieli się na dwa obiegi: miękko- i twardookładkowy. Ale nie tylko. Także ceny podręczników szkolnych przekraczają możliwości budżetu domowego niejednej polskiej rodziny. Zwłaszcza że kupowanie nowych podręczników staje się koniecznością wobec zmieniających się często programów nauczania. Dzisiaj przeciętna powieść kosztuje 25 - 30 zł. Droższe są słowniki: 70-100 zł., a 4-tomowy "Wielki słownik angielsko-polski" można nabyć za cenę 246 zł. Najwięcej trzeba zapłacić za albumy: od 200 do 1100 zł. Hit sezonu - "Europa" Normana Daviesa kosztuje 96 zł, przewodnik po Alpach dla narciarzy ("Alpy") - 120 zł, wielbiciel Tadeusza Kantora ("Tadeusz Kantor z archiwum Galerii Foksal") musi zapłacić 68 zł, osoba chcąca posiąść podstawową wiedzę informatyczną na temat programu Windows ("Windows - Księga eksperta") powinna liczyć się z wydatkiem 92 zł, zaś nabywca "Opowiadań" Marqueza wyda 40 zł. Kto jest winny Oskarżenia o zbyt wysokie ceny padają z czterech stron. Hurtownie zrzucają winę na księgarnie, księgarnie na czytelników, wydawcy mają pretensje do właścicieli hurtowni. I tak kółko się zamyka. Wydawcy przekonują, że ceny książek nie mogą być niższe. Produkcja jednego egzemplarza jest kosztowna, nakłady rzadko przekraczają 7 tys. egzemplarzy, większy mogą mieć tzw. bestsellery. Ukazanie się 200-stronicowej książki w nakładzie 3 tys. egzemplarzy to inwestycja rzędu 30 tys. zł, a zysk nigdy nie jest pewny. Wielu wydawców boryka się z kosztownym problemem magazynowania nie sprzedanych tomów. Gdyby - tak jak w Niemczech i innych krajach Europy Zachodniej - tytuły sprzedawały się w setkach tysięcy egzemplarzy, wydawcy mogliby myśleć o obniżeniu ceny. Na razie się na to nie zanosi. Niektórzy wydawcy, zwłaszcza przy drogich publikacjach albumowych, drukują za granicą. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb rynku. Za mało! Inną sprawą jest relacja między zarobkami a wartością książek. Jeszcze dwadzieścia lat temu za średnią pensję można było znacznie powiększyć zasoby domowej biblioteki. Dzisiaj, zakładając, że powieść kosztuje 30 zł, średnia krajowa wystarczy na zakup 50 pozycji. Powstaje pytanie: co i ile kosztuje? W pierwszej kolejności jest to druk, papier, honorarium autorskie, promocja. Reszta naszych pieniędzy trafia do pośredników: do wydawnictwa ok. 20 proc, do hurtowni 15 proc. Do rąk księgarzy trafia od 25 do 33 proc. Często zdarza się, że jedną i tę samą pozycję można kupić w trzech miejscach za trzy różne ceny. Różnice są niewielkie (kilka złotych), ale dla wielu nabywców (np. uczniów, studentów) mogą być istotne. Tymczasem liczbą księgarń wpędzamy w kompleksy prawie wszystkie kraje w Europie. Zresztą książki można kupić niemal wszędzie: na bazarze, giełdzie, na osiedlowej ulicy. Pozory często mylą: małe kramiki nie zawsze oferują konkurencyjne względem księgarń ceny. W Stanach Zjednoczonych istnieją dwa obiegi sprzedaży: miękko- i twardo-okładkowy. Książka wydana w twardej oprawie jest droższa. Wersję wydaną na gorszym gatunkowo papierze można kupić taniej. W Polsce nie wykształcił się jeszcze rynek książek tanich, choć próby wprowadzenia miękkich okładek były podejmowane. Są przecież i tacy, którzy kupują książki jak meble, bo ładnie wyglądają na półkach. Dla takich cena nie ma większego znaczenia. Czy będzie lepiej?
Lepiej, czyli taniej na pewno nie będzie, a przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Ceny książek są za wysokie dla bywalców księgarń, a za niskie dla wydawców. Mniej ludzi kupuje książki, bo są za drogie, książki drożeją coraz bardziej, bo spada sprzedaż. Wydawcom trudno jest powiedzieć, na którym etapie książka drożeje najbardziej. Na poziomie sprzedaży detalicznej jakakolwiek kontrola jest po prostu niemożliwa. Ceny blokuje się czasem poprzez ich druk na okładce. Innym sposobem ograniczającym samowolę pośredników są zawierane przez obie strony umowy rabatowe. W zamian za gwarancję sprzedaży po określonej cenie, hurtownia uzyskuje od wydawcy kilkuprocentowy upust. Ten cenowy rebus w najbliższej przyszłości nie zostanie rozwiązany. Chyba że wszyscy Polacy przekonają się do czytania i mniej więcej w tym samym czasie popędzą do księgarń, by wydać na książki całą swoją pensję. Na to się jednak nie zanosi, tym bardziej że wysokość płac pozostawia wiele do życzenia.
Jakub Hltman
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |