Sen o Baranku
Są takie kazania, które zostają w nas na dłużej, a może i na zawsze. Odkrywają w nas lądy nieznane, tęsknoty zapomniane już dawno, rozpalają pragnienia,
0 których istnieniu dowiadujemy się właśnie, słuchając kazania. Budzą w nas życie... Ten, który je mówi, swoim słowem jakby nas szturchał w bok i zachęcał do wędrówki, do zmiany, do tego, by odważyć się żyć naprawdę. Takie kazanie usłyszałam kilka tygodni temu w naszej kaplicy. Sam kaznodzieja nazwał je: Sen o Baranku. Wyjaśniał, co znaczy być barankiem, dlaczego to takie ważne, by stać się takim jak on. Baranek - delikatny, uległy, bezbronny... Bez pancerza, bez całego systemu zabezpieczeń i obronnych mechanizmów, które wytworzyłam sobie, chcąc przetrwać, przeżyć i ocaleć w sytuacjach zagrożenia, kiedy zło we mnie uderzało, przygniatało, nie pozwalało żyć. I był czas, kiedy te moje wewnętrzne tarcze i zbroje były mi bardzo potrzebne. I dobrze, że były. Ale oto wszystko może stać się nowe, kiedy w największym zaufąniu powierzam się Jezusowi, kiedy oddaję Mu swój pancerz, modląc się: "Jezu, Ty się tym zajmij...". Być barankiem, by całym sercem odpowiedzieć na Jezusowe wezwanie: "miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem" (J 15,12), "trwajcie w miłości mojej" (J 15,9). To jest zaproszenie do CZEGOŚ WIĘCEJ niż myślenie, co na moim miejscu zrobiłby Jezus, do CZEGOŚ WIĘCEJ niż naśladowanie Jezusa, do CZEGOŚ WIĘCEJ niż bycie dobrym jak Jezus, do CZEGOŚ WIĘCEJ niż opiekowanie się ubogimi... To wejść w doświadczenie miłości, jaką jest Bóg. Miarą miłości Jezusa jest miłość bez miary. Jezus miłuje miłością bez miary, bo jest w komunii miłości z Ojcem. Bóg Ojciec daje Jezusowi wszystko i Jezus, miłując Ojca, daje Ojcu wszystko. Miłość, o której mówi Jezus, to jest całkowite obdarowanie: ofiarowanie siebie Ojcu i przyjęcie całkowite życia od Ojca. Jak Ojciec w miłości daje całego siebie w Duchu Świętym, tak Jezus, naśladując Ojca, daje nam całego siebie, daje siebie mi. W tej miłości trwajcie. O tyle, o ile pozwolimy, aby Duch Święty na nas spoczął i pozostał, o tyle jesteśmy w stanie podjąć ewangeliczne wezwanie: miłujcie tak, jak Ja umiłowałem. Co zrobić, jak żyć, żeby ten Duch Święty, który spoczął na Jezusie, spoczął i pozostał na mnie? To ma być troska mojego serca. Jeśli Jezus mówi: trwajcie, to chodzi Mu o to, żeby Duch spoczął i pozostał. Żebym Go nie zasmucił, nie zgasił, nie odrzucił. Na tyle mogę uczestniczyć w miłości Jezusa, na ile pozwolę, żeby Duch Święty mnie przejął. Kluczem, by podjąć to wezwanie, jest stawanie się Barankiem. Jak Jezus, o którym na pustyni Jan Chrzciciel powiedział: "Oto Baranek Boży" (J 1,29). To właśnie na Jezusie Duch Święty spoczął i pozostał.
Rozpoznałam Boga w tym kazaniu. Dotknął mojego serca. A właściwie uderzył w moje serce jak Mojżesz w skałę na pustyni. Nie myślałam, że jest na mojej pustyni tyle wody wylewającej się ze łzami i tyle tęsknoty i pragnienia szukających spełnienia w Bogu. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Kazanie Sen o Baranku zostało wyśnione, a sam kaznodzieja, jak wspomniał na kazaniu obudził się z tego snu zapłakany.
s. Aneta Maria od Jezusa Miłosiernego Karmelitanka bosa, Częstochowa Tekst pochodzi z Kwartalnika Pollotyńskiego Apostoł Miłosierdzie Bożego Lipiec-Sierpień-Wrzesień nr 3 2018
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |