Nabożeństwo Jana Pawła II do Najświętszej Maryi PannyW prywatnej kaplicy Jana Pawła II: ponad ołtarzem, bardzo wysoko, wielki krzyż, pod jednym z jego ramion, po stronie serca i jak gdyby na tym miejscu, gdzie stała Maryja (Stabat Mater), mała ikona Matki Bożej Częstochowskiej.Nabożeństwo Papieża do Najświętszej Panny jest znane. Jego naturalnym źródłem jest oczywiście Ewangelia, ale wiele zawdzięcza ono również małej, zapoznanej i od półtora wieku zapomnianej książeczce: chodzi o Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Panny napisany około 1700 roku przez świętego Ludwika Marię Grignion de Montfort. Po świętym Proboszczu z Ars byłby to drugi reprezentant Francji w religijnym świecie Ojca Świętego: "Lektura tej książki [mówi Papież] stała się dla mnie momentem przełomowym. Nazywam w tym wypadku "momentem" cały proces wewnętrzny, który trwał dość długo, łączy się on zaś z okresem konspiracyjnego przygotowania do kapłaństwa. Wtedy dotarł do moich rąk właśnie ów przedziwny Traktat: jedna z tych książek, których nie wystarczyło tylko "przeczytać". Pamiętam, że chodziłem z nią długo, zabierałem ją z sobą nawet do pracy w fabryce sody (tak, że piękna okładka została poplamiona wapnem) - i z różnych stron wracałem do poszczególnych jej fragmentów. Dostrzegłem bowiem, że poza barokowym wystrojem stylu tej książki jest w niej coś zasadniczego. I do tego właśnie powracałem po kilka razy. Owocem takiej pracy nad Traktatem jest to, że na miejsce dawnego, dziecięcego (czy nawet młodzieńczego jeszcze) nabożeństwa do Matki Chrystusa, ukształtował się we mnie nowy do Niej stosunek, wynikający z najgłębszych treści mojej wiary: jakby z samego serca rzeczywistości trynitarnej i chrystologicznej. O ile w poprzednim okresie przeżywałem jakby "odwrót" od nabożeństwa maryjnego, w tym mniemaniu, że nie powinno ono " przesłaniać" Chrystusa - powinno więc ustępować miejsca nabożeństwu do Niego samego - to natomiast w świetle Traktatu zrozumiałem, że sprawy w istocie swojej przedstawiają się zupełnie inaczej. Cały wewnętrzny stosunek do Bogarodzicy wynika organicznie z naszego związku z tajemnicą Chrystusa. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek "przesłanianiu" jednego nabożeństwa przez drugie. Wręcz przeciwnie, "doskona- łe" nabożeństwo do Maryi "odsłania się" właśnie przed tym, kto stara się coraz głębiej poznawać całą tajemnicę Chrystusa - Słowa Wcielonego - oraz zbawczą ekonomię tryni- tarną, w której punkcie centralnym tajemnica ta jest umieszczona. Można powiedzieć, że temu, kto stara się Go poznawać i miłować, sam Chrystus wskazuje Matkę - podobnie jak uczynił to na Kalwarii w stosunku do swego umiłowanego ucznia". Chodzi tu o ten epizod z Ewangelii: "A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc ujrzał Jezus Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie" (J 19, 25-27). "Doskonałe nabożeństwo do Maryi (tak je nazywa autor Traktatu), czyli prawdziwe Jej poznanie i pełne ufności oddanie się Jej, rośnie z poznania Chrystusa i oddania się Jemu. Co więcej: jest nieodzowne dla tego poznania i bezwzględnego oddania się Chrystusowi i dziełu Odkupienia. Grignion de Montfort wprowadza w sam najgłębszy ustrój tajemnic, którymi żyje nasza wiara, i poprzez które rozwija się i owocuje. W miarę jak w centrum mojego życia wewnętrznego coraz bardziej stawała rzeczywistość Odkupienia, oddanie się Maryi w duchu świętego de Montfort stawało się dla mnie jakby szczególną gwarancją, że na tej drodze mogę najowocniej uczestniczyć w tej rzeczywistości, czerpiąc z Odkupienia, dzieląc się z drugimi niewypowiedzianym bogactwem tej tajemnicy". "Ukształtowane w ten sposób (poprzestaję tutaj tylko na pobieżnym zarysie) "nabożeństwo" do Matki Najświętszej trwa we mnie od tamtego czasu, stanowiąc część integralną mojego życia wewnętrznego, mojej "teologii duchowej". Wiadomo, że autor Traktatu określa swe "nabożeństwo" jako duchowe "niewolnictwo", co ludziom współczesnym czasem bardzo przeszkadza. Osobiście nie widzę trudności. Doszedłem do wniosku, że działa tutaj (jak nieraz w Ewangelii) wymowa paradoksu: wyrażenie "święte niewolnictwo" wskazuje na doskonałe, poniekąd maksymalne, wykorzystanie tej wolności, która jest największym darem Boga dla człowieka. Wolność mierzy się miarą miłości, jaką potrafimy z niej w sobie wykrzesać. Myślę, że autor Traktatu w doskonałym nabożeństwie do Matki Bożej chciał po prostu na to wskazać, posługując się językiem paradoksu. Muszę dodać, że to moje osobiste i jak najbardziej wewnętrzne odniesienie do Matki Chrystusa płynęło od młodości w szerokim łożysku pobożności maryjnej, która w Polsce ma szczególną historię, a prócz tego wiele dopełniających się nurtów. O historii mówi najwięcej Jasna Góra - i to, co się wokół niej dokonywało przez wieki, a także, co się dokonało w latach 1956-66 (czyli w związku z Tysiącleciem Chrztu Polski), a także z kolei w latach posoborowych. Sanktuarium maryjnym, z którym związany byłem osobiście od młodości, i do którego wracałem stale w latach kapłaństwa i biskupstwa, jest położona opodal Krakowa (i Wadowic, miejsca mego urodzenia) - Kalwaria Zebrzydowska. Mogę powiedzieć, że tam znajdowałem poniekąd to, co odkryłem w Traktacie, przetłumaczone na styl pobożności ludu tej ziemi, z której pochodzę". Fragment książki Andre Frossarda,
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |