"Miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem"Przemówienie wygłoszone przez Matkę Terese z Kalkuty w Waszyngtonie 3 II 1994 r....Dziękujemy Bogu, że możemy tu być dzisiaj razem i modlić się wspólnie. Chcemy modlić się szczególnie o pokój, radość i miłość. Przypomnieliśmy sobie, że Pan Jezus przyniósł dobrą nowinę ubogim. Wyjaśnił nam, jaka to nowina, gdy powiedział: "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam" (J 14,27). Przyszedł, by dać nam nie pokój świata, polegający na tym, że nie robi się źle drugiemu. Przyszedł dać pokój serca, który pochodzi z miłości, z czynienia dobrze drugim.Kochać własnym kosztemBóg tak bardzo ukochał świat, że dał nam swego Syna, dał na zawsze. Dał Go Maryi Dziewicy, a co Ona z Nim uczyniła? Skoro tylko Jezus wszedł w życie Maryi, zaraz udała się z pośpiechem, niosąc tę dobrą nowinę. A gdy weszła w dom swej krewnej, Elżbiety, poruszyło się z radości jej dzieciątko nie narodzone. Jezus w łonie Maryi przyniósł pokój Janowi Chrzcicielowi.A jakby to nie wystarczało, jakby nie było dość, że Syn Boży stał się jednym z nas i przyniósł pokój będąc jeszcze w łonie Maryi, Jezus również umarł na krzyżu, aby okazać nam tę większą miłość. Umarł za ciebie i za mnie, i za tego trędowatego, i za tego kto kona z głodu, leżąc nago na ulicy Kalkuty, w Afryce czy gdziekolwiek. Nasze siostry zakonne służą tym biednym ludziom w 105 krajach w świecie. Jezus nalegał, byśmy kochali jeden drugiego, jak On kocha każdego z nas. Jezus oddał życie z miłości do nas i powiada nam, że mamy dawać się drugim. W Ewangelii mówi bardzo jasno: "Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem" (J 13,34). Jezus umarł na krzyżu poświęcając się za nas - aby wyrwać nas z egoizmu, z samolubstwa. Oddał wszystko spełniając wolę Ojca, aby pokazać nam, że i my mamy być gotowi oddać wszystko, gdy taka jest wola Boża - mamy kochać jeden drugiego, jak On kocha każdego z nas. Jeżeli nie chcemy zatroszczyć się o drugiego, grzech jest jeszcze w nas. Oto dlaczego i my powinniśmy dawać się nawzajem, dawać kosztem własnym. Nie wystarczy mówić sobie: "Kocham Boga". Ja mam kochać również mego bliźniego. Jakże możesz kochać Boga, którego nie widzisz, nie kochając bliźniego, którego widzisz, z którym się stykasz, z którym żyjesz na co dzień? A jest bardzo ważne, abyśmy praktykowali prawdziwą miłość, taką, która kosztuje. Muszę chcieć dać to, czegokolwiek ona wymaga, nie tylko nie szkodzić drugiemu, ale istotnie czynić mu dobrze, owszem, muszę chcieć dawać własnym kosztem. Inaczej nie ma we mnie prawdziwej miłości i wnoszę w swoje otoczenie niesprawiedliwość, a nie pokój. Jezusa kosztowało miłowanie nas. Zostaliśmy stworzeni na Jego obraz do większych rzeczy, do tego, by kochać i być kochani. Musimy "przyoblec się w Chrystusa", jak mówi Pismo Święte (por. Ga 3,27). Zostaliśmy stworzeni, by kochać, jak On nas ukochał. Jezus sam czyni się głodnym, nagim, bezdomnym, niechcianym, i mówi: "Mnieście to uczynili". W dniu ostatecznym powie tym po swojej prawej stronie: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili". I powie też tym po swojej lewej stronie: "Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (Mt 25,40. 45). Kiedy Jezus umierał na krzyżu, rzekł: "Pragnę" (J 19,28). Jezus pragnie naszej miłości, a to pragnienie żywi każdy, zarówno biedak, jak bogaty. Wszyscy tęsknimy za miłością drugich, za tym, by oni nie tylko nam nie szkodzili, ale aby czynili nam dobrze. Oto sens prawdziwej miłości: dawać własnym kosztem. Nigdy nie mogę zapomnieć tego, co ujrzałam odwiedzając dom, prowadzony przez pewną instytucję, w którym synowie i córki umieszczali swoich starych rodziców i prawdopodobnie o nich zapominali. Widziałam, że mieli tam wszystko - dobre jedzenie, wygodne mieszkanie, telewizję - ale oni spoglądali w stronę drzwi. Nie dostrzegłam u nich jakiegoś uśmiechu na twarzy. Zwracam się do siostry i pytam: "Jak to możliwe, że ci ludzie, co mają tutaj taki komfort, patrzą tylko w stronę drzwi? Dlaczego nawet się nie uśmiechną?" Jestem przyzwyczajona do uśmiechniętych twarzy naszych ludzi, nawet gdy umierają. A siostra mi wyjaśnia: "Tak jest niemal każdego dnia. Czekają, mają nadzieję, że syn lub córka przyjdzie ich odwiedzić. Boli ich, że własne dzieci o nich zapomniały". Trzeba pamiętać, że to zaniedbanie miłości powoduje duchową nędzę. Może i w naszej własnej rodzinie mamy kogoś, kto czuje się osamotniony, kto czuje się chory, zmartwiony. Czy jesteśmy tam? Czy chcemy być z naszymi w rodzinie udzielając się im własnym kosztem, czy też na pierwszym miejscu stawiamy nasz interes? Te pytania musimy sami sobie stawiać, zwłaszcza na początku Roku Rodziny. Musimy pamiętać, że miłość zaczyna się w domu i że "przyszłość ludzkości przechodzi przez rodzinę". Byłam zdziwiona na Zachodzie widząc, jak wielu młodych chłopców i dziewcząt narkotyzuje się. Starałam się znaleźć odpowiedź na to, dlaczego to robią, choć na Zachodzie mają się dużo lepiej niż młodzież na Wschodzie. Odpowiedź znalazłam: "Bo nie mają nikogo w rodzinie, kto by ich przyjął, kto by im okazał serce". Nasze dzieci zależą od nas we wszystkim - co do zdrowia, wyżywienia, bezpieczeństwa, również co do poznania i umiłowania Boga. Tego wszystkiego z ufnością oczekują od nas. Ale często ojciec i matka są tak zajęci, że nie mają czasu dla swych dzieci, a może nawet nie związali się małżeństwem lub je rozerwali. Stąd dzieci idą na ulicę, ulegają narkomanii, wykolejają się. Od miłości dziecka musi się zacząć wszelka miłość i pokój. Bez tej miłości załamuje się pokój. Z powrotem do dziecka!Czuję jednak, że największym niszczycielem pokoju jest dziś aborcja, ponieważ jest to wojna przeciwko dziecku, bezpośrednie zabijanie niewinnego dziecka, morderstwo, którego dokonuje własna matka. A jeżeli zgadzamy się na to, jakże można mówić innym ludziom, by się nie zabijali?Jak my przekonamy kobietę, by nie dokonywała aborcji? Jak zawsze, tak i w tym wypadku, musimy to czynić z miłością, przypominając, że miłość oznacza chcieć dawać się własnym kosztem. Jezus oddał nawet swe życie z miłości do nas. Także matce, która myśli o aborcji, trzeba pomóc, by kochała, by poświęciła swoje plany, swój wolny czas, by okazała szacunek dla życia swego dziecka. Również ojciec tego dziecka, obojętnie kim on jest, musi się poświęcić. Przez aborcję matka nie uczy się kochać, lecz zabija własne dziecko, by rozwiązać swe problemy. I ojciec przez aborcję myśli, że nie musi podejmować żadnej odpowiedzialności za dziecko, które powołał do życia. Ten ojciec prawdopodobnie i innym kobietom sprawi taki sam kłopot. I tak jedna aborcja prowadzi do dalszych aborcji. Każdy kraj, który akceptuje aborcję, nie uczy swych ludzi miłości, ale uczy wszelkiego gwałtu, pozwala robić co kto chce. Oto dlaczego największym niszczycielem miłości i pokoju jest aborcja. Wielu ludzi interesuje się bardzo dziećmi w Indiach czy w Afryce, gdzie niemało umiera z głodu. Wielu boleje z powodu gwałtów, jakie dzieją się i w tym wielkim kraju, w Stanach Zjednoczonych. To zatroskanie jest bardzo dobre. Ale często tych samych ludzi nie obchodzi, że zabija się miliony przez decyzję ich własnych matek. I to jest dziś największym niszczycielem pokoju - aborcja, która doprowadza ludzi do takiego zaślepienia. Z tego powodu apeluję w Indiach i wszędzie: "Z powrotem do dziecka!" Dziecko jest Bożym darem dla rodziny. Każde dziecko jest stworzone na obraz i podobieństwo Boże dla większych rzeczy - by kochać i by być kochane. W tym Roku Rodziny dziecko ma być w centrum naszej troski. To jest jedyny sposób, by świat mógł utrzymać się przy życiu, gdyż nasze dzieci są jedyną nadzieją przyszłości. Gdy starszych Bóg wezwie na drugi świat, tylko ich dzieci mogą zająć ich miejsce. Powiem wam coś pięknego. Zwalczamy aborcję przez adopcję - w trosce o matkę i jej dziecko. Ocaliłyśmy już tysiące istnień ludzkich. Wysyłamy ogłoszenia do klinik, szpitali i na posterunki policyjne: "Proszę nie zabijać dziecka; my je przyjmiemy". Również zawsze mamy jakieś słowo do matki w rozterce. Mówimy każdej: "Chodź, zatroszczymy się o ciebie, postaramy się o rodzinę dla twojego dziecka". A mamy ogromne zapotrzebowanie ze strony małżeństw bezdzietnych. Nigdy jednak nie dajemy dziecka małżeństwu, które zrobiło coś, by nie mieć dziecka. Pan Jezus powiedział: "Kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje" (Mt 18,5). Adoptując dziecko, małżeństwa przyjmują Jezusa, ale zabijając dziecko, nie chcą przyjąć Jezusa. Proszę, nie zabijajcie dziecka. Ono jest mi potrzebne. Proszę, dajcie mi to dziecko. Gotowa jestem przyjąć każde dziecko, któremu grozi aborcja, i dać je małżeństwu, które będzie kochać to dziecko i będzie kochane przez nie. W naszych domach dla dzieci w samej Kalkucie ocaliłyśmy przed aborcją ponad 3 000 dzieci. Dzieci te przyniosły wiele miłości i radości rodzicom, którzy je adoptowali, i same mogły wzrastać wśród miłości i radości. Wiem, że małżeństwa powinny planować swe rodziny i w tym celu istnieje naturalne planowanie rodziny. Sposobem planowania rodziny nie jest antykoncepcja, lecz naturalne planowanie. Niszcząc moc dawania życia przez antykoncepcję, mąż czy żona czynią coś samolubnie. To kieruje uwagę na siebie i tak niszczy w nim lub w niej dar miłości. W miłości mąż i żona muszą zwracać uwagę nie każde na siebie, jak to się zdarza przy antykoncepcji, ale na współmałżonka, jak to jest przy naturalnym planowaniu. Jeżeli niszczy się żywą miłość przez antykoncepcję, bardzo łatwo następuje potem aborcja. Wiem też, jak wielkie są problemy w świecie: wielu nie kocha współmałżonka na tyle, by praktykować naturalne planowanie rodziny. Nie możemy rozwiązać wszystkich problemów w świecie, ale nie pozwalajmy nigdy na to co najgorsze: na niszczenie miłości. A to się robi, gdy się mówi ludziom, aby praktykowali antykoncepcję i aborcję. Ubodzy to bardzo wielcy ludzie. Mogą nas nauczyć wielu pięknych rzeczy. Raz jeden z nich przyszedł do nas z podziękowaniem za nauczenie go naturalnego planowania rodziny i powiedział: "Wy, praktykując czystość, możecie najlepiej nas nauczyć naturalnego planowania rodziny, gdyż jest to tylko samokontrola we wzajemnej miłości". Ten biedak powiedział wielką prawdę. Ci biedni ludzie może niewiele mają do jedzenia, może nie mają własnego domu, ale mogą jeszcze być wielcy, gdy są bogaci pod względem duchowym. Kiedy znajduję jakiegoś biedaka, głodnego, na ulicy, daję mu talerz ryżu czy kawałek chleba. Ale gdy jakaś osoba jest wyrzucona, gdy czuje, że jest niechciana, niekochana, że jest wyrzutkiem społeczeństwa, gdy żyje w strachu, to jej ubóstwo duchowe jest tak wielkie, że żadne inne go nie przewyższa. A właśnie aborcja, która często wynika z antykoncepcji, sprawia, że ludzie stają się nędzni duchowo, i to jest najgorsza i największa nędza... Konieczna modlitwa i ofiaraNie jesteśmy pracownicami społecznymi. W oczach niektórych ludzi zajmujemy się pracą społeczną, ale my musimy być kontemplatywne w sercu świata. Musimy bowiem wnosić obecność Boga w wasze rodziny, gdyż rodzina, która modli się razem, trzyma się razem. Jest w świecie wiele nienawiści i wiele nędzy, a my ze swą modlitwą i ofiarą zaczynamy od domu rodzinnego. Miłość zaczyna się w domu rodzinnym. Najważniejsze jest nie to, jak wiele robimy, ale ile miłości wkładamy w to, co robimy.Jeżeli jesteśmy kontemplatyczkami w sercu świata z wszystkimi jego problemami, problemy te nigdy nie mogą naś zniechęcić. Mamy zawsze pamiętać o tym, co Bóg mówi nam w Piśmie Świętym: "Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu...? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie" (Iz 49,15). I dlatego mówię do was. Pragnę, abyście znaleźli ubogich tutaj, najpierw we własnym domu. Trzeba zacząć tam kochać. Dobra nowina najpierw we własnym domu. Następnie odkryjcie ubogich w sąsiednim domu. Czy wiecie kto tam mieszka? Bóg nigdy o nas nie zapomina i zawsze wy i ja możemy w czymś pomóc. Możemy zachować w swych sercach radość kochającego Jezusa i dzielić się tą radością z wszystkimi, z którymi się stykamy. Zwróćmy uwagę zwłaszcza na to jedno, by żadne dziecko nie było niechciane, niekochane, zaniedbane czy zabijane i wyrzucane. Dawajmy własnym kosztem - i z uśmiechem. Ponieważ tak wiele mówię o dawaniu z uśmiechem, raz pewien profesor amerykański zapytał mnie, czy jestem zamężna. Odpowiedziałam: "Tak, i wiem, jak jest mi nieraz bardzo trudno uśmiechnąć się do mego oblubieńca, Jezusa, gdyż On bywa czasami bardzo wymagający". To rzeczywiście jest prawdą. Tak jest, gdzie w grę wchodzi miłość, gdy ona wymaga czegoś. A jednak i wtedy możemy dawać z radością... Jeżeli będziemy pamiętać, że Bóg nas kocha i że my możemy kochać drugich, jak On nas kocha, wtedy Ameryka może stać się znakiem pokoju dla świata. Stąd musi wyjść na cały świat hasło do zatroszczenia się o najsłabszego ze słabych - o dziecko nie narodzone...
Matka Teresa z Kalkuty Tłum. J. D. z tekstu angielskiego, podanego przez Radio Watykańskie 3 II 1994 r. Matka Teresa wygłosiła powyższe przemówienie w obecności 3000 osób, w tym prezydenta Clintona i wicepremiera Gore (i ich żon) oraz przywódców Kongresu. Gdy powiedziała, że kraj, który akceptuje aborcję, nie uczy swych ludzi miłości, lecz gwałtu, większość słuchaczy powstała i zgotowała 83 - letniej zakonnicy ogromną owację.
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |